wtorek, 16 sierpnia 2011

Fiszki na drzwiach lodówki (2)

Za chwalebnym wyjątkiem TVP Kultura, żadne z polskich mediów telewizyjnych nie odnotowało dwóch ważnych dla kultury polskiej dat: śmierci wybitnego polskiego malarza Romana Opałki oraz dziewięćdziesiątej rocznicy urodzin Julii Hartwig. Wspomniana TVP Kultura wyemitowała w ostatnim tygodniu dwa dokumenty o tych wybitnych i zasłużonych postaciach. Poza nią, ani jedna telewizja pochłonięta własną komercjalizacją nawet nie zająknęła się nad powyższymi wiadomościami, stosowna informacja nie znalazła się, choćby na końcu, w ani jednym programie informacyjnym. W mediach trwał w najlepsze chocholi taniec, w niemal wszystkich programach emitowano kolejne odcinki „smoleńskiej telenoweli” na przemian ze smutnym i niemalże symbolicznym końcem politycznej „leperiady”. W kontekście śmierci lidera Samoobrony znów pokazywano w telewizji panie Beger i Chojarską, a pan Napieralski był tego dnia w Szczecinie i płynął statkiem. Aktorzy i celebryci, reprezentanci dzisiejszej kulturalnej elity, tańczyli na lodzie, ufryzowani dziennikarze przepytywali polityków ze spraw wagi państwowej, próbując wspólnymi siłami dojść do ich głęboko ukrytego sedna. Zaproszeni do studia eksperci wszelakich dziedzin starannie dobierali słowa tak, aby pośród nich znalazło się jak najmniej wyrazów uznanych powszechnie za niezrozumiałe i owijali w bawełnę to, co przecież jest proste – nikt niczego ważnego nie miał do powiedzenia, a mówił. Tego samego też dnia w programach telewizyjnych publicznie wypowiadali się panowie Jacyków i Wojewódzki oraz pani Krupa, ale na jaki temat, tego po chwili nikt już nie pamiętał. Liczyła się oglądalność. Ciekawe, czy producentów wyżej wymienionych programów zadowoliłaby liczba widzów zbliżona do tej, którą przed śmiercią namalował na swoim ostatnim obrazie Roman Opałka? To pytanie całkiem retorycznie, bo odpowiedź na nie zupełnie mnie nie interesuje. Staram się żyć w innej, równoległej rzeczywistości, lecz funkcjonowanie zupełnie poza sferą medialną, która powoli i systematycznie przeistacza się w kulturowe „danse macabre”, nikomu przecież do końca nie może się udać. Współczesnym światem w sposób apodyktyczny rządzi informacja i media. I nikogo w sumie to nie obchodzi, że „Król jest nagi!”.



(p)

10 komentarzy:

  1. Bo media proszę pana muszą zarabiać, a kultura dochodowa nie jest. Chyba lepiej jeżeli w tej niszy zagnieżdżą się sami pasjonaci, niż gdyby mieli w niej grasować żądni sensacji wysłannicy mediów.

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak, ale owi pasjonaci już w tej niszy tkwią. czyli co, teraz wypchnięci przez przynoszące oglądalnośc newsy (zbrodnie, afery , itp) mają znależć się w katakumbach? "żądni sensacji wysłannicy mediów", to dobra definicja wiekszości współczesnych dziennikarzy i autorów programów publicystycznych, to fakt. tylko, że mnie chodzi o niezbędną rownowagę w życiu i w przyrodzie. trochę o zbrodni, trochę o kulturze

    piotr

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Piotrze, są zwolennicy zbrodni i zwolennicy kultury, zbiór wspólny to naprawdę nieliczna grupka. A jeżeli mowa o równowadze - od października wybieram się na dziennikarstwo, mało tego dziennikarstwo pijarowe, a w tej kulturalnej niszy tkwię po uszy: piszę, w miarę możliwości bywam na festiwalach, czytam, chłonę filmy. Jest pan w stanie zakwalifikować to właśnie jako tę równowagę?

    wciąż ta sama anonimowa

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, ale za jakieś pięć lat od wspomnianego października. wtedy poznam Panią po owocach:)

    piotr

    OdpowiedzUsuń
  5. Piotrek, przecież tak było zawsze... Czy myślisz, że jak Jan Kochanowski miał urodziny, to trąbiły o tym wszystkie renesansowe serwisy informacyjne? ;-)

    A na serio: prawda jest taka, że to nie media kształtują odbiorców, tylko odbiorcy media (popatrz tylko, w jaki sposób realizowana jest tzw. misja mediów publicznych). Tacy właśnie jesteśmy. Wolimy „seks i przemoc”, a nie kulturę wysoką (wybacz uogólnienie). Przypuszczam, że kiedyś w amfiteatrach też większą furorę robiły lwy rozszarpujące chrześcijan niż poetyckie deklamacje.

    A bycie w niszy, czy na marginesie ma swoje plusy. Zwiększa dystans i wyostrza kontury, pozwala widzieć więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy w takim razie Pana zdaniem, panie Piotrze, wydanie tomiku poezji i praca w "skomercjalizowanych" mediach kłóciłyby się ze sobą? Czy tylko praca w redakcji jakiegoś pisma kulturalnego oznaczałaby swego rodzaju wierność wspomnianej niszy?

    natrętna anonimowa

    OdpowiedzUsuń
  7. Robercie, jasne. Jak sie domyślasz, nie chodzi mi o zaklinanie rzeczywistości. Jednak czasem odnoszę wrażenie, że zbyt łatwo pozwalamy na marginalizowanie kultury, że wspomniana nisza w sposób zbyt oczywisty wydaje się nam być idealnym dla nas miejscem, ponieważ do tej lokacji niejako determinuje nas (i nasze poglądy) wątpliwej jakości etyka i kultura współczesnego "newsa". Stąd, informacja o śmierci znanego artysty malarza i 90-tych urodzinach "wielkiej damy polskiej poezji" (jak pisał o Julii Hartwig Miłosz), nie ma prawa znaleźć się w głównych wiadomościach. Koło się zamyka.

    piotr

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Pani,
    na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi.Przykłady, które Pani podaje bazują na pewnym oczywistym uogólnieniu, któremu można przeciwstawić kolejne: a jeśli opublikowany tomik w sposób karykaturalny ukaże świat korporacji, czy z powodu tego, że jego autor był w niej zatrudniony na etacie, będzie on poetycko mniej wiarygodny niż większość tego, co się dziś wydaje? czy poeta, który jest nałogowym alkoholikiem z gruntu rzeczy napisze wiersze gorsze, niż poukładany redaktor naczelny kuluralnego pisma?

    piotr

    OdpowiedzUsuń
  9. Z drugiej strony pani Hartwig sama sobie winna: nie generuje skandali, nie wystąpiła w Tańcu z gwiazdami, nie miała romansu z Kammelem...
    TVP ma misję i realizuje ją jak umie: damy o nożowniku, potem o kursie franka, koniecznie o meczu i o tenisie, tenis to piękny sport! i tym, że jutro będzie padało... O właśnie! Kret czasami fraszki mówi - jest kultura!

    OdpowiedzUsuń
  10. taa. kultura-obscura...

    OdpowiedzUsuń