Na zdjęciu: Krzysztof ZaleskiAutor: Piotr Gajda
Czy chodziliście do kina na polskie filmy przed „Seksmisją”? A czy był taki polski film, na którym byliście na wszystkich seansach w czasie jego czterodniowego wyświetlania w kinie? Tak właśnie po raz pierwszy odbierałem „Indeks” Janusza Kijowskiego, jeden z tych filmowych obrazów, który miał wielki wpływ na moje życie.
W wielkim skrócie to historia opowiadająca o zderzaniu się postaw nonkonformistycznych z powszechnym w epoce socjalizmu oportunizmem. Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (w tle wciąż brzmią echa roku 1968). Rozpoczyna się nowy rok akademicki. Studenci spostrzegają na listach brak nazwisk kilku swoich kolegów. Kilkuosobowa grupa, w której najbardziej aktywny jest Józef Moneta, bez rezultatu interweniuje u dziekana. Józef nie wytrzymuje nerwowo tej sytuacji, opuszcza budynek Uniwersytetu i na ulicy zrywa socrealistyczne plakaty. Zatrzymuje go milicja. Za swoje stanowcze poglądy Józef zostaje wyrzucony ze studiów i podejmuje pracę jako robotnik na tzw. „węglobloku”. Jednocześnie składa w wydawnictwie swój debiutancki utwór literacki, w którym zawarł doświadczenia z dotychczasowego życia, a zwłaszcza z pracy przy załadunku węgla. Tekst został "w zasadzie" przyjęty, chociaż redaktor naczelny żąda nieznacznych, jego zdaniem, lecz kluczowych dla całości utworu korekt i zmian, aby z tekstu nie wyzierała jawna socjalistyczna degrengolada (sprzedawanie węgla „na lewo”, ciężkie warunki pracy i równie częste wypadki). Dziewczyna Józefa, Maria, którą poznał jeszcze podczas studiów, i z którą wiązał poważne plany życiowe nie aprobuje jego poglądów i zarzuca mu brak "konstruktywnego konformizmu i pokory wobec świata". Moneta mieszka w wynajętym za kilkaset złotych obskurnym pokoiku na poddaszu, wieczorami uparcie pisze swoją nikomu nie potrzebną prozę. Jego osoba wzbudza zainteresowanie służby bezpieczeństwa. Moneta nie jest nigdzie zameldowany, sprzedaje węgiel "na lewo". Jego rola w śmiertelnym wypadku, w którym został przysypany młody chłopiec jest również dwuznaczna. Przesłuchujący go kapitan sugeruje, że wpływ na stan świadomości chłopca miała lektura tekstów Kirkegaarda, podsuwanych mu przez Monetę. Pada propozycja współpracy, Moneta to według niego idealny informator. Tymczasem Józef oświadcza się o rękę Marii, lecz jej rodzice nie aprobują ani jego poglądów, ani stylu życia. Podczas wizyty matki w pokoiku na poddaszu Józef oszukuje ją, że powodzi mu się doskonale, a zapotrzebowanie na jego teksty jest coraz większe. Wszyscy wokół niego się "jakoś" urządzają. Jego kolega, Andrzej, również wyrzucony niegdyś ze studiów, wrócił po latach i ukończył uniwersytet, na którym pracuje obecnie jako asystent. Przy pomocy protekcji wpływowych rodziców otrzymał wcześniej mieszkanie, w którego urządzeniu pomaga mu Józef. Ożenił się z Marią, byłą dziewczyną Monety. Rozmowa dawnych przyjaciół kończy się kolejnym dla Józefa rozczarowaniem, potwierdza całkowite niezrozumienie racji każdej ze stron. Po jednej ze spędzonych na pijaństwie nocy, Józef budzi się w mieszkaniu Darii. Pożycza od niej kilka tysięcy złotych na zapłacenie bieżących długów. Daria jest jedynym człowiekiem, wykazującym, zrozumienie dla jego życiowej postawy. Utworem literackim Monety zainteresowała się kinematografia; gdyby Józef zdecydował się na wprowadzenie sugerowanych poprawek, jego sytuacja społeczna i ekonomiczna uległaby radykalnej zmianie. Józef decyduje się na tę próbę. Składa też Darii propozycję małżeństwa. Przyjęcie weselne, na którym obecni są rodzice, kapitan, redaktor naczelny wydawnictwa, reżyser, koledzy z "węglobloku" i były dziekan, zapowiada punkt zwrotny w życiu i karierze Józefa Monety. Wódka potęguje nastrój radości i podniecenia, wygłaszane są coraz bardziej optymistyczne i bełkotliwe toasty. Toast Józefa jest jeszcze jednym zrywem w obronie własnej godności. W brutalny sposób wyprasza wszystkich gości z weselnego przyjęcia. Moneta podejmuje pracę nauczyciela w szkole średniej. Na jednej z lekcji uczniowie protestują przeciwko programowi nauczania przedmiotów humanistycznych, jawnie fałszującemu rzeczywistość i sprzecznemu z poglądami i ocenami młodego pokolenia. Józef wyrzuca z klasy najbardziej protestującego ucznia. Jest samotny i rozgoryczony.
Tyle, jeśli chodzi o streszczenie filmu. Ale jest ono wyłącznie „atrapą”, obraz tworzy genialna gra aktorska zmarłego w ubiegłym roku w wieku 60 lat Krzysztofa Zaleskiego (Józef Moneta), który tą rolą wystawił sobie aktorski pomnik i nietuzinkowy scenariusz autorstwa samego reżysera: "Pomysł filmu narodził się z wypracowania szkolnego. Mój profesor w szkole filmowej Wojciech J. Has polecił nam podczas wakacji przygotować scenariusz filmu absolutoryjnego. Warunkiem tego scenariusza miała być adaptacja dowolnie wybranego tekstu z literatury polskiej. Ponieważ uważałem to za warunek bardzo drastyczny, postanowiłem posłużyć się tekstem opowiadania "Brat" Andrzeja Pastuszka, ale w sposób dowolny. Bohatera opowiadania przeniosłem w inne środowisko, dopisałem mu inny życiorys" - mówił po latach Janusz Kijowski.
„Indeks” to filmowa „adaptacja” powiedzenia, że „bunt się nie kończy, bunt się ustatecznia”. Oto dziekan (Igor Przegrodzki), który dbał o „ład i porządek” na uniwersytecie spotyka Józefa Monetę, kiedy ten przywozi węgiel na podwórze, na którym mieszka. Ale nie jest już dziekanem, ktoś inny przejął w międzyczasie jego „stołek”. Korzystając z przypadkowego spotkania pyta „usmolonego” węglowym miałem Monetę czy jego wybór był wtedy słuszny, bo sam nie jest już pewny swoich własnych wyborów. Oto koleżanka ze studiów – Anna (Małgorzata Niemirska) z wyrachowania wychodzi za bogatego stryjka Monety, który jego samego uważa go za wichrzyciela i darmozjada. Oto jego kolega ze studiów - Andrzej (Zbigniew Lesień), który idealnie dopasował się do wymagań systemu wciąż zadaje mu te same pytania:
Andrzej: Naprawdę nie rozumiem, po co ci te pozorne gesty, iluzje, bunt. To do niczego nie prowadzi.
Moneta: A ty znasz jakiś inny sposób, nie?
Andrzej: Taktyka. Ja chcę żyć, rozumiesz? Tu i teraz. Po co mam być bohaterem dla pensjonarek? Ty myślisz zapewne, że ja się zeświniłem?
Moneta: Czy ja coś takiego powiedziałem?
Andrzej: Gdyby wszyscy wartościowi ludzie odsunęli się od życia, to ty wiesz co by było?
Moneta: No, co by było?
Andrzej: Jeden wielki burdel, ja ci powiem.
W tej fikcji tylko ludzie z „węglobloku” są prawdziwi i niczego nie udają. Wozak Wiktor (Ryszard Ronczewski), który mówi Monecie, że „tutaj się wykończy” oraz węglarz Kozioł (Paweł Nowisz), obawiający się wiecznie czy jego „lewe” interesy z węglem nie zostaną z czasem odkryte.
Film jest pełen „kultowych”, wstrząsających światem konformisty scen. Scena oświadczyn Monety ukazująca jak bardzo jego postawa różni się od „mieszczańskiej świadomości” niedoszłych teściów, rodziców Marii (Ewa Żukowska). Rozmowa z redaktorem, a potem z przypadkowo spotkanym znajomym z redakcji, który pyta go w windzie; „czy się załapał?”. Wesele, podczas którego Józef Moneta podejmuje kolejną próbę pojednania się ze swoimi „prześladowcami” – redaktorem, kapitanem, stryjkiem, dziekanem, Marią i jej rodzicami, ustawionymi życiowo kolegami i koleżankami ze studiów, a potem wyrzuca ich wszystkich; po raz ostatni pozostaje wierny własnym poglądom. I ostatnia scena, jednocześnie otwierająca i zamykająca film, kiedy to już jako nauczyciel musi zmierzyć się z nakierowaną na konflikt postawą własnych uczniów, którzy zwracają mu uwagę na „jałowość” wiedzy, jaką chce im przekazać. Zasłaniając się „obowiązującym go programem nauczania” nagle staje na stanowisku, przeciwko któremu dotychczas walczył, a potem wyprasza z klasy najbardziej niepokornego ucznia (w tej roli młodziutki Juliusz Machulski). W pokoju nauczycielskim pyta sam siebie: „Czego oni ode mnie chcą? Wciąż się tylko czepiają?”.
Nieistniejące już w moim mieście kino „Mazowsze”. Niewygodne fotele, pusta sala (musiało być minimum pięć osób, żeby seans się odbył). Pamiętam, że kupowałem dwa, trzy bilety, jeśli było trzeba.