Autor: Krzysztof Kleszcz
MGMT, "Oracular Spectacular", 2008.
Gdy chodziłem do liceum - MTV oznaczało telewizję z muzyką. Dziś nadaje żenadne teleturnieje, z kim dziewczyna X pójdzie na randkę, kto zje więcej robaków. Nie, dziękuję. MTV to dziś telewizja dla masochistów. Od jej oglądania bolą zęby. Ale od dwóch miesięcy mam możliwość oglądać MTV-HD. To coś zupełnie innego. Z przyjemnością obejrzałem koncert The Cure, krótkie, bo krótkie ale klimatyczne Placebo w Kambodży. Właściwie ciągle grane są kawałki koncertowe, które sprawiają dużo radości - rock żyje!
No i właśnie na MTV HD zwróciłem uwagę na koncert młodziaków. Klawisze niczym A-ha, głosiki Bee-Gees-owe. Radocha bijąca z każdego dźwięku godna "I'm Feel Like Dancin'" - Scissor Sisters. Zacząłem się śmiać, że kiczowate to, ale ten podrygujący jelonek z rykowiska zaczął mi się podobać. I myśl, by zapamiętać, co to za zespół była nagle najważniejsza. I zaczęły mi się przypominać plakaty z KajaGooGoo wiszące obok Smolarków i Bońków z Espana'82. Ten kawałek nazywał się "Kids", a zespół MGMT. Od pierwszego słuchania trudno nie polubić też "Time to Pretend" i "Weekend War".
Tekst tego pierwszego to jazda bez trzymanki. MTV-HD musiała użyć piknięć. "Zróbmy muzę, zaróbmy kasę, znajdźmy sobie modelki za żony" - hedonistyczne teksty gloryfikują zabawę, weekendowe picie, branie dragów i balangowanie. Niebezpiecznie brzmi "Mamy wizję, teraz zabawmy się. Tak, to jest przytłaczające, ale co jeszcze możemy zrobić?Zdobyć prace w biurach i budzić się aby do nich dojeżdżać?" Ale to nie jest żaden manifest, bo kto na poważnie weźmie fragment: "Gdy modelki będą miały dzieci, weźmie się rozwód, znajdzie się trochę więcej modelek."? Ironia z puenty jest oczywista: "Udławimy się naszymi wymiocinami i to będzie koniec. Naszym przeznaczeniem jest udawać."
To urocze znów widzieć jaką frajdę może dawać naciskanie klawiszy. Choć jest nowocześnie przenosimy się w czas lat osiemdziesiątych. Słychać, że znają Becka, trochę Oasis ("Pieces of what"), Mercury Rev. ("The Youth"), Scissor Sisters ("Electric Feel")... Ta ostatnia piosenka może być hymnem elektryków ;) ("Włóż swoje obwody do morza. To po to jest świat: tworzenie elektryczności. (...) Och dziewczyno! Poraź mnie jak elektryczny węgorz."
Najbardziej podoba mi się "Weekend War"(wokal a la Robert Plant) i "The Youth" - piękna spokojna przytulanka, z uroczo naiwnym refrenem "Młodość rozpoczyna zmiany. Czy zaczniesz zmieniać? Czy ty? Razem."
Na drugiej stronie okładki są wpatrzeni w horyzont, stoją gdzieś na plaży w samych slipach, wyglądają jak dzikusy. Fajnie jest zestawić to z okładką ostatniego albumu U2. Bono ma prawie 50 lat, zaś chłopaki z MGMT dwadzieścia parę. Inny zespół, który lubi klawisze - Depeche Mode (Dave Gahan - lat 47, Martin Gore - 48) sprzedaje nam, owszem ciekawe, ale wyłącznie mroczne obsesyjne klimaty, tymczasem chłopaki z MGMT mają w głowie fiku-miku i to jest w tym najlepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz