JACK WHITE "BLUNDERBUSS", 2012.
Raczej nieprzypadkowo Jack nagrał ostatnio cover U2 - gorzkie "Love is Blindness". Właśnie zaliczył kolejne niepowodzenie miłosne. Rozpadło się jego drugie małżeństwo. Co robić - "co cię nie zabije, z tego zrób swoją najlepszą płytę" - tak mogłoby brzmieć motto "Blunderbuss'a".
Sławę przyniósł mu "Elephant" White Stripes. Ja wyjątkowo cenię sobie też dwie płyty The Raconteurs (takie piosenki jak "Steady As She Goes" czy "Caroline Drama"- klasyka). W każdym razie młodzian White (rocznik 1975) nagrał płytę genialną.
Posadził na swym ramieniu czarnego sępa i zaczął go karmić opowieściami o tym, co nieżywe.
Piosenki są w wesołych tempach. Widać Jack próbuje rozgryzać temat na zimno. Doskonałe, spokojne intro: ("Missing Pieces") "Obudziłem się". "Zniknęły moje ręce, nogi, ramię." "Ona mówi, nie może bez ciebie żyć / Wcale nie kłamie, zabiera sobie ciebie po kawałeczku". Tego charakterystycznego wokalu trudno nie polubić.
Mocniejsze wejście ma "Sixteen Salteens". "Szminka, rzęsa, stłuczone lustro, rozbita rodzina". O tym jak się traci głowę dla nastolatki. W przerażającym teledysku, rozgrywanym gdzieś w slamsach, ruinach, wśród odurzających się młodych narkomanów - Jack leży związany na tylnym siedzeniu, a jakiś szczyl oblewa samochód benzyną. Takie brrr... dla destrukcyjnej miłości, fatalnej i niemożliwej.
Trzeci numer jest o dominacji kobiet. Prowadzi go świetny riff. A na końcu świetne gitarowe solo - wariacja na temat "Whole Lotta Love". Pora na klimat country - "Love Interruption": "Chcę, by miłość powoli mnie przewróciła / Wbiła noż i obróciła nim wkoło / Rzuciła mnie twarzą o ziemię", "Chcę by zamieniła przyjaciół we wrogów"... i tytułowy, spokój "Blunderbuss" o romantycznej wpadce.
Numer sześć - "Hypocritical Kiss" przedstawia nam muzycznego bohatera tej płyty. Jest nim pianino. W "Weep Themselves to Sleep" - White śpiewa jak Eminem, a pianino szaleje. Wyobrażam sobie, że to sam Chopin naciska klawisze, machając grzywką.
Genialne "I'm Shakin'" - to cover starego hitu Little Willy John'a z lat 50-tych. Ale zagrany znacznie szybciej i z ikrą. No i dopiero teraz żre. Dla mnie to jedna z najlepszych piosenek do tańca. To znaczy chciałbym umieć ją zatańczyć, np. tak. "Tak jak Delilah obcięła włosy Samsonowi, wygląda na to, że ty mnie potraktowałaś" i teraz "Się trzęsę, drżę". Yeah!
"Trash Tongues Talker" to gorzkie słowa odkochanego: "Nie mam nic z tobą wspólnego, kobieto", pod akompaniament filmów z Flipem i Flapem.
Moja ulubiona piosenka - "Hip (Eponymous) Poor Boy" - dla odmiany na wesoło o rozstaniu. "Pozostanę biednym chłopczykiem, i już". Tak przez autodeprecjację do szczęścia. I jeszcze song o tym, że lepiej byłoby, gdyby się poszło spać. I psychodella-sen o tym, że fajnie byłoby dać sobie nowe imię. ("On and On and On"). Brawa.
A na bis "Take Me With You When You Go"... ze skrzypeczkami na dokładkę. Miłość. Sęp jest głodny.
Sławę przyniósł mu "Elephant" White Stripes. Ja wyjątkowo cenię sobie też dwie płyty The Raconteurs (takie piosenki jak "Steady As She Goes" czy "Caroline Drama"- klasyka). W każdym razie młodzian White (rocznik 1975) nagrał płytę genialną.
Posadził na swym ramieniu czarnego sępa i zaczął go karmić opowieściami o tym, co nieżywe.
Piosenki są w wesołych tempach. Widać Jack próbuje rozgryzać temat na zimno. Doskonałe, spokojne intro: ("Missing Pieces") "Obudziłem się". "Zniknęły moje ręce, nogi, ramię." "Ona mówi, nie może bez ciebie żyć / Wcale nie kłamie, zabiera sobie ciebie po kawałeczku". Tego charakterystycznego wokalu trudno nie polubić.
Mocniejsze wejście ma "Sixteen Salteens". "Szminka, rzęsa, stłuczone lustro, rozbita rodzina". O tym jak się traci głowę dla nastolatki. W przerażającym teledysku, rozgrywanym gdzieś w slamsach, ruinach, wśród odurzających się młodych narkomanów - Jack leży związany na tylnym siedzeniu, a jakiś szczyl oblewa samochód benzyną. Takie brrr... dla destrukcyjnej miłości, fatalnej i niemożliwej.
Trzeci numer jest o dominacji kobiet. Prowadzi go świetny riff. A na końcu świetne gitarowe solo - wariacja na temat "Whole Lotta Love". Pora na klimat country - "Love Interruption": "Chcę, by miłość powoli mnie przewróciła / Wbiła noż i obróciła nim wkoło / Rzuciła mnie twarzą o ziemię", "Chcę by zamieniła przyjaciół we wrogów"... i tytułowy, spokój "Blunderbuss" o romantycznej wpadce.
Numer sześć - "Hypocritical Kiss" przedstawia nam muzycznego bohatera tej płyty. Jest nim pianino. W "Weep Themselves to Sleep" - White śpiewa jak Eminem, a pianino szaleje. Wyobrażam sobie, że to sam Chopin naciska klawisze, machając grzywką.
Genialne "I'm Shakin'" - to cover starego hitu Little Willy John'a z lat 50-tych. Ale zagrany znacznie szybciej i z ikrą. No i dopiero teraz żre. Dla mnie to jedna z najlepszych piosenek do tańca. To znaczy chciałbym umieć ją zatańczyć, np. tak. "Tak jak Delilah obcięła włosy Samsonowi, wygląda na to, że ty mnie potraktowałaś" i teraz "Się trzęsę, drżę". Yeah!
"Trash Tongues Talker" to gorzkie słowa odkochanego: "Nie mam nic z tobą wspólnego, kobieto", pod akompaniament filmów z Flipem i Flapem.
Moja ulubiona piosenka - "Hip (Eponymous) Poor Boy" - dla odmiany na wesoło o rozstaniu. "Pozostanę biednym chłopczykiem, i już". Tak przez autodeprecjację do szczęścia. I jeszcze song o tym, że lepiej byłoby, gdyby się poszło spać. I psychodella-sen o tym, że fajnie byłoby dać sobie nowe imię. ("On and On and On"). Brawa.
A na bis "Take Me With You When You Go"... ze skrzypeczkami na dokładkę. Miłość. Sęp jest głodny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz