JAROSŁAW
JAKUBOWSKI „ŚWIĘTA WODA”, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2012
„Święta woda” to obszerny,
70-stronicowy tomik wszechstronnego autora, nie tylko scenariusza głośnej
sztuki „Generał” z sukcesami wystawianej w tym roku, ale i zbiorów próz np.
„Cyryl, dlaczego to zrobiłeś?” i kilku tomów wierszy.
Jakubowski na pytania „Po co
poezja?” odpowiada bez namysłu: „poeta to ktoś, kto dąży do poznania –
siebie, świata, siebie w świecie (...)”. „Życie, śmierć, miłość, piękno,
przemijanie to sprawy, dla których i o których warto pisać wiersze.” ; „Warto
wsłuchiwać się w mowę, a czasem i w bełkot świata i z tego bełkotu strać się
budować solidne struktury językowe, które dla innych będą odkryciem, radością,
kluczem.”
To tomik, w którym
autor opowiada o swojej tożsamości. Jest ojcem, katolikiem i
patriotą. To postawy, które dziś w mediach głównego nurtu przedstawiane są jako
niemodne, niedzisiejsze, śmieszne. Ojciec – marnuje się zamiast samorealizować, katolik – wierzy w
czary, patriota – jest wstrętny, nienawidzi
obcych, faszysta, taki kibol z racą. Zatem czy te twarde wiersze mogą spodobać się
zadeklarowanym bezdzietnym, ateistom, kosmopolitom? Czy zadziałają?
Jeśli poezja jest kroplą wody,
jakaż może być w ogóle jej erozja?
Być może pisanie wierszy, to
czynność daremna. I autor czuje swą donkiszoterię, samotność: „najchętniej
ojczyzną nazwałbym stół (...) ale najchętniej siadam przy nim sam”(s.5), ale
czuje zew krwi: „armia wciąż idzie, środkiem grudnia, przez twój pokój./
Przez twój sen o „małym szczęściu”. Albo zastąpisz jej drogę,/ Albo każdy twój
wiersz jest kłamstwem.” (s.11). Czuje rechot historii, dziwność
miejsca, gdzie poezję piszą tabliczki z ulicami: „Przy ulicy Dworcowej,
dawniej Stalina, dawniej Hitlera.” (s.12). Zatem wyjechać?
Nigdy. Podmiot liryczny jest
zrośnięty z okolicą. I to absolutna, bezgraniczna miłość. Jezioro to „łza
lodowca”, „Kosmiczna Łza”, „Jezioro Święte”, a ziemia wokół to
miejsce, gdzie okopywał się Dziadek Józef. To także ciężar, „ciężar
królestwa / które dziedziczę w przestrzeniach / bibliotek pól i nienazwanego /
co ma twarz Ojca i Matki i Syna / jasną twarz źródła (...)”.
Są tu udane obrazowania. W
„Archeologii podwodnej” mamy akwatyczny obrazek rodem z teledysku Radiohead „Pyramid Song”
(a może Coldplay „Don’t Panic”?): „ryba płynie z kuchni do pokoju / z komina bije struga glonów”. W
„Popielcu”: „Cząstki krajobrazu tłoczą się rozrzucone jak kostki do gry, / Z
których żadna nie chciała ustawić się szóstką do góry.”
Grzechoczą w tych wierszach tragedie
wojny: ”została wam tylko maszyna Singer / którą zakopaliście w lesie żeby
nie dostały jej szwaby / musi do dzisiaj terkotać w mule/ pod stropem Zalewu bo
zapomnieliście / miejsca jej pochówku gdy wszystko się skończyło” (s.16).
W „Górze Świętego Jana” znalazłem
takie piękne zdanko: „Koślawy „satan” blaknie w białym świetle stycznia.”.
Drugą część książki otwierają
krótkie enigmatyczne wiersze, bywa patetycznie „niech [moje pisanie] będzie
jak wymarsz Kompanii Kadrowej słów / do Królestwa Polskiego czynów”; „wsiadam
do samochodu ruszam / a każda chwila mówi: / sprawdzam.” (s.31). W „Modlitwie umarłego” obok
ryzykownych metafor dopełniaczowych, znalazłem też ujmującą ekstatyczną
żarliwość „żywego trupa”. (s.32). Bardzo spodobało mi się
porównanie z wiersza „List do Europy”: „rano wieża kolegiaty stała / jak
wielki stalaktyt ze Starego Świata”(s.34). Podobnie - smutna konstatacja, że
trudno nam dostrzec człowieka w Milczącym Nieruchomym Człowieku W Czapce.
Wynotuję też piękne wyznanie
sensu pisania: „Bez oparcia w kształcie liter jestem / czymś pomiędzy
dzieckiem a zwierzęciem:/ wzrok błądzi i zaczyna widzieć zjawy, / głos chętnie
zamienia się w wycie.”(s.36).
Jest w tym tomie sporo wierszy, o
których niełatwo napisać: dotykająch ojcowskiej czułości, katolickiej twardej
wiary, albo poczucia patriotycznej dumy. Takie jak: „Born To Be Wild (Go To Hel)” z frazą:
„zostawić siebie / choćby w tym piachu w tej soli / w tej rybie która nic
nierozumiejąca wybałusza oko / widnokręgu”, przejmujący „Chłopiec
znaleziony w stawie” z „A inni pytają gdzie wtedy był Bóg?/ jak to gdzie
/leżał przy nim / twarzą do dołu / ustami wypełnionymi mułem”, czy ”Jechałem przez noc” z „Byłeś mały
jak drzazga, a teraz jesteś duży jak drzwi”.
Z cyklu wierszy z „chłopcem”
wybieram wiersz o starzejącym się Elvisie, wzruszonym, że jednak nie umarł i o
pudłującym z karnego Johnie Terry.
Pięknie brzmi, i dziś szczególnie aktualnie, „Piosenka
noworoczna”: „Czym jest (...) poezja wobec okiennych, podświetlonych
akwariów ustawionych jedno na drugim, całymi rzędami / jak instalacja z innego,
może już umarłego, świata? / Czym jest wobec ciemności, która ogarnia akwaria /
jak mściwy wieloryb (...)?”. Poezja - kropla świętej wody.