Świetlicki dostał nagrodę za
całokształt, ale obiecał, że to nie koniec. „Jeden” - to 88 wierszy o nowym życiu w nowych okolicznościach (przyrody).
Wiele z tych wierszy nie
udaje niczego poważniejszego – to luźne zapiski starego mistrza, który nie
tylko „umie miłość”, ale „umie poezję” . Wystarczy, że weźmie słowo klucz
jakim jest „miasto”, pokaże siebie „na granicy torów”, siebie pomiędzy.
Gdy jest zobojętniałym, wytrawionym kochankiem, gdy staje się tym,
który wziął się w garść i przeprowadził się „z ło, do bro.”
Spokojnie. Wśród tych notatek są
wiersze, które przejdą do klasyki. Bo wszak Świetlicki to dziś numer jeden.
„Wyjdzie trup z bałwana”. Skoro
się powiedziało kiedyś: „Ty jesteś anioł, ja jestem trup”, teraz
dudni to echem: „Nim zostanę kloszardem, nim się całkiem
rozpadnę”; „Mieszkam sam, palę w łóżku, któregoś dnia spłonę.”, „Skorzystam z
przepaści”. Brzmi to trochę jak poza: „Podwójny stock, ażeby podtrzymać
legendę,”. No i mamy poetę na rauszu: „euforia!
fr!”.
Ten tomik mógłby się nazywać
„Miłość – reaktywacja.” W nim „rzuca się porzucony i przerzuca się cytatami
z niczego”. „Lecz teraz idę za nią po schodach. Jej nogi lśnią.” –
i zobaczyłem nogi PJ Harvey z tylnej
okładki „To Bring You My Love”.
„Ubrudziła spódnicę chińskim
sosem, ojej!” – można parsknąć. „Pocałunek w policzek i do
swoich domów.” Oto miłość – taki stan, gdy Bóg mówi ustami wariatki.
Świetlicki plącze swój koszyk. Są
tu aliteracje, rymy, przesłyszenia, wyliczanki, wykrzykniki! Skoro Chandler
rymuje się z gender! Skoro „nad morzem mrze orzeł”! Oto opisując pogrzeb
Wisławy Szymborskiej , na którym „śnieg lukruje ceremonię” – zestawione
są sprytnie „oko” z „oczkiem wyżej w sondażu”. Albo to: „Potem
wrócę w te nawałnice”. Albo: „Te wakacje w traumie, wakacje w tiurmie, w
trumnie,”
Nie od razu polubiłem te wiersze.
Dopiero gdy wyłuskałem z tego „czarnego gadania” takie pyszności jak ta:
„Bóg tu był, ale to poniechał, patrzy przez palce,” – (już nie palec
boży, ale palce!). Gdy doceniłem wypadnięcie za dywan w „Piosence Boga”,
kwilenie w desce na klatce schodowej upiornego Pinokia,
który „usiłuje wyrazić się”...
Za genialny uważam wiersz „Cały w
psie”, także dlatego, że też mam czarną psinę. Ciekawą dywagacją jest „Nie
się”, a żartobliwa „Kapusta” nieodmiennie śmieszy.
Wiersz „O.”, stał się
dla mnie piosenką „O.”, bo czytając słyszę tam altówkę, jakby zespół Anawa przygrywał: „Jej nocne obyczaje są zaskakujące, długo by można
na ten temat. (...) Znowu mam życie, ona mi je robi.”
Trudno nie przychylić się do
wszechobecnych zachwytów nad frazą „OPUSZCZAM GOTHAM Z KOBIETĄ KOTEM! TAK!”. No
i jeszcze ta prawda o tym, gdzie poszły wszystkie wartości!
Czy aby nie należałoby spojrzeć nieco z dystansem na "klasyka"? Recenzja zbyt "ulukrowana". Wkrótce o Świetlickim więcej w 'Strefie blogeratury' na www.blog.bulanowski.pl
OdpowiedzUsuńCóż. Zobaczyłem wczoraj MŚ w "Sztuce czytania" na TVPKultura i to co słabe w tej książce uległo "zapomnieniu".
OdpowiedzUsuńA ja nie mogę kupić tej książki. Musze słuchać utworów na "Sromocie" i fajnie:)
OdpowiedzUsuń