Krystyna Dąbrowska "Czas i przesłona", Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.
Że poezja nie musi nurzać nas w niepokoju - wiem, ale napisać wiersze afirmujące rzeczywistość jest dużo trudniej. Na każde potknięcie czyha nieznośna ckliwość. A Krystynie Dąbrowskiej - bez wątpienia - udaje pisać tak, że przy lekturze śpiewa się "jest pięknie", a zęby nie bolą od lukru.
Kto chce uznać to za wadę - niech uzna. Tu nie czeka nas przedzieranie się przez gąszcz znaczeń.
I jeśli nie lubisz zachwycać się światem - odłóż ten tomik, weź jakiś inny, z łatwością znajdziesz taki, który dostarczy ci niezbędną dawkę czerni, czadu, goryczy, czy na co tam czekasz...
Tytuł. Ważne są: czas i przesłona. Kto ma "cyfrówkę", nie będzie wiedział, o co chodzi. Pisanie poezji ma wiele z robienia zdjęć staromodnym aparatem Leica. Te wiersze to - bardzo często - dobrze ustrzelone kadry. Tomik rozpoczyna właśnie taki kadr: "staruszka wyjmuje kefir z siatki. / Nad nimi one." Dalej o ptakach: "Rudy i szary, cisza i dźwięk, ogień i popiół." Piękne frazy: "Posągowy jak bożek w ołtarzowej niszy / albo portret przodka w medalionie.", cymesiki.
Oto sztuka wyprowadzić wiersz ze zdań: "robimy postój", "patrzymy na ludzi", z przyglądania się temu, co inne i nie oburzaniu się na inny niż nasz system wartości, np. na "odkryte pępki, czujne celowniki".
Piękna jest metafora popsutej drabiny strażackiej ("Twarze"). Zdaje się gadać do mnie: ludzie są fascynujący, wielcy - porozmawiaj, spójrz w oczy, bądź blisko, wesprzyj.
"Gość z Leicą" to wiersz o mistrzu fotografii. Ha! Jakby opisywał mojego przyjaciela: "Ile wiedział o ludziach, / znać też po tym, jak pokazywał bezludzie: / drzewo na śniegu, pocięte, / które zachowało swój kształt, (...)" Jakby opisywał jego zdjęcia: "Bo co opowie lepiej koronację króla, niż binokle tyczkowatej damy, którą dwaj dżentelmeni wzięli za ramiona, by wyciągając szyję, mogła widzieć?"
Krzysztof, co prawda fotografuje Pentaxem, ale to może być o nim. Wszystko się zgadza: "Był nimi i był obok, wędrował, podpatrywał, cierpliwy, szybki, skromny i bezczelny. W lizbońskim kościele sfotografował spowiedź / tak, że słychać szept wyznawanej winy."
Dąbrowska pisze o wrażeniach z wycieczki do Gruzji, czy na szczyt Etny. Umie ze spostrzeżenia urobić godną frazę: np. gdy obserwuje gruzińskie powitanie: "Może powinniśmy tak się bóść / na powitanie naszych rogatych dusz."
Jest kilka erotyków (podobnie jak w nagrodzonych Nagrodą im.Wisławy Szymborskiej "Białych krzesłach"). Przykład: "Nie umiem mówić my, chyba że my / to myślnik miedzy ja i ty, który czasem przewodzi iskrę, a czasami / jest przeciąganiem liny."
Albo w wierszu "Łopian" o miłości Adama i Ewy, o pierwszym zwątpieniu, jak to w ziemskiej, nie rajskiej już miłości: "Kiedy oboje przestają w to wierzyć, / pojawia się gąszcz łopianów / z ich wspólnej górskiej ścieżki." Skojarzenie naprowadziło mnie na "Sklepy cynamonowe", bo łopian to u Schulza: "paroksyzm szaleństwa", to co rośnie "z dzikim impetem na wszystkich punktach, w dwójnasób, w trójnasób, w inny jakiś wyrodny czas, w nieznaną dymensję, w obłęd." No i wiersz urósł genialnie!
Zachwyt brzmieniem bębnów i widokiem tańczących, naiwna wiara, że wózek nędzarza - sprzedawcy krowiego łajna, daje mu pełnię szczęścia, pochwała niszowości ("Ten obraz nie nadaje się na kubek ani magnes") - to kolejne tematy.
Spodobała mi się szczególnie refleksja nad bezdusznym systemem, który konstruując pytania zabezpieczające hasło dostępu do konta, pyta nas o rzeczy tak intymne, że nie sposób wyłączyć uczucie ("Security questions").
A to króciutkie "Rozbudowa uniwersytetu" - cytuję w całości: "W nowym budynku wydziału biologii / parapety najeżone / szpikulcami przeciw ptakom." - czyż nie genialne?
"Po co ci to, przecież idziemy na śmierć" - pada w jednym z wierszy. Może służyć, też jako pytanie o taką poezję. Niech każdy sobie odpowie, czy potrzebne mu opisy czystej radości, ciepłego dnia, rozluźnionego pisma, pękających arbuzów, które odsłaniają rubinowy miąższ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz