ORGANIZM "Plaża Babel", ThinMan Records", 2015.
Jest siła w niszy. Słusznie zaintrygowała mnie okładka - schowany pod fioletową narzutą człowiek. Zawstydzony? Zniszczony?
To płyta o rozpracowaniu miłosnych dołów. Piosenki o niekochanych lub nie umiejących kochać. Schowanych w siebie, nie rozumiejących siebie. Mentalne katharsis. O rozdwojeniu: "Mam podzielną uwagę, potrafię kochać i wciąż serce mieć jak kamień." O zagubieniu, pomieszaniu: "Ja naprawdę nie kłamię, chodzę po korytarzach mojej wieży Babel". Ciekawa muzyka, elektroniczny, mechaniczny, zimny sound - ale paradoksalnie, może dzięki dobrym tekstom - prawdziwy, ludzki.
Organizm nagrał już kilka płyt, ale jak to bywa nie słyszałem żadnej, nie wiem jak to się stało. Może dlatego, że - jak żartuje mój przyjaciel - "wciąż słucham Voo Voo" :D Aż nagle, idąc jakimś pokrętnym tropem, kliknąłem na YouTube w pieśń "Wydmy". I zostałem wciągnięty. Niesamowity rytm, podobnie uzależniający jak "Demon Cleaner" Kyussa, potem jakieś pokrzykiwania imitujące odgłosy tokujących ptaków. A więc gdy zamykam oczy, widziałem pawi ogon. Przy tym genialnie hipnotycznym wstępie można wizualizować sobie łatwo także połykaczy ognia albo tancerzy poruszających się w jakimś transie (jak na fajnie zmontowanym obrazku). To piosenka, której można słuchać trzysta razy pod rząd, plus świetny tekst o chorych miłosnych układach: "Jestem sypki jak piach, wiatr już rozwiewa nas" , a potem: "Przecież długo i tak kleję się do obcych warg, paznokci i ud, włosów i stóp, które depczą mnie wspaniałomyślnie". Albo to: "Powiedz mi proszę, kogo mam udawać, żeby wreszcie poczuć się sobą".
Utworem, który od razu łatwo polubić jest "Doba hotelowa" - próba odnalezienia się, zdjęcia z barków ciężaru. Depresja i desperacja. Piosenka z głową w poduszce. "Mam dość. Łudzę się, łudzę się, łudzę się, łudzę się." Samotność jako lekarstwo na uczuciową paranoję. Odwyk od miłosnych histerii. Muzycznie - genialnie wykreowano tu chaos, jakiś skalpel nacina tkanki ciała... "Zużyłem wszystkie rodzaje miłości / Chodziłem w chmurach, brodziłem w mule, wzruszony do łez. Jadłem padlinę, uśmiechałem się gorzko, uśmiechałem się czule, już nie wiem czy umiem, czy rozumiem, czy chcę." Syntezatorowe efekty, które tu użyto, uderzenia w bębny - potęgują schizofreniczny nastrój.
Pierwszy na płycie, świetny na wstęp - "10 piętro" - ma niepokojący, świetny bas. "Wychodzę od ciebie jakbym wychodził przez okno z dziesiątego piętra" brzmiący Wojaczkowo/Fonetykowo. Epifanijny tekst, próba zrozumienia chorego układu - "Ten chaos porządkuje nas". Muzycznie: świetny rytm i melodyjność, przebojowość!
"Promienie" - zaczyna się przyjemną melodią, ale kończy się to wiertarkowymi sprzężeniami. Jak co drugi związek w dzisiejszych czasach? "Chcę być promieniem, który chwilę świeci przez ciebie" - o pragnieniu oddania się drugiej osobie. W piosence "Nagrody pocieszenia" wersom "zrobiłem krok za długi, bo chciałem się zgubić", "nikt nie chce kochać, tylko chce być kochany" towarzyszy kosmicznie chłodna muzyka. W kosmicznych skafandrach robimy długie kroki.
Robią wrażenie traktujące o wypaleniu uczuć: "Odliczanie" i niepokojący "Kwiato-stan" - z frazami - "Dobrze, że pada, szybciej zmyje twój zapach" albo "Ja zostanę w tobie tylko w trzeciej osobie". Świat w rozsypce, tynki lecące na głowę: "Spraw, bym nie zakochał się już nigdy więcej".
Są jeszcze: przyjemnie monotonna "Oceania" - o tęsknocie za spokojem w duszy: "Ćwiczę się w chodzeniu po rozgrzanych węglach" czy "Babel" jak lądowanie na nowej planecie... Wieńczy płytę zimny jak sublimujący suchy lód: "Przegrałem" - ekshibicjonistyczne przyznanie się do życiowej klęski. Pytanie siebie "dlaczego coś czego nie ma, tak bardzo boli". Chłód z Depeche Mode. "Serce zawiodło mnie, serce teraz mam cię gdzieś". Fantomowy ból. Polecam posłuchać, aż do puenty, aż do oczyszczenia.
http://organizm.thinman.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz