25.05.2018 - PUB PIWNICA; SPOTKANIE Z TOMASZEM BĄKIEM + JANUSZ REICHEL + RHL ANSAMBL
W tomaszowskim Pubie Piwnica (publiczność dopisała!) odbyło się spotkanie z poetą Tomaszem Bąkiem, który promował swoją trzecią książkę "Utylizacja. Pęta miast".
Nominowany do Nagrody Wisławy Szymborskiej w 2017 roku, entuzjastycznie recenzowany przez krytyków, przeczytał swoje wiersze w rodzinnym mieście oraz odpowiadał na dociekliwe pytania Piotra Gajdy. Zapytany o ulubionych poetów wymienił m.in. Tuwima i Broniewskiego.
Mieszkający obecnie w Łodzi, Tomasz mówił, że w jego wierszach łatwo odnaleźć konkretne miejsca. Jest łódzki Plac Niepodległości, kolebiący się tramwaj jedenaście, ale i żelaźniak w Tomaszowie - "samotność opowiedziana jako Tomaszów". Usłyszeliśmy wiersze krytykujące obecny system polityczno-gospodarczy, wiersze o opresji codzienności, ale i - co nowe - wiersze o miłości. Jeden z wierszy "Tomaszów Vortex Sutra" to rzecz inspirowana awangardowym poematem Allena Ginsberga.
Po spotkaniu z poezją zagrał i zaśpiewał Janusza Reichel - były to zaangażowane protest songi, które spodobały się entuzjastycznie reagującej publiczności. To nie wszystko - bo gdy za gitarę basową złapał poeta Tomasz Bąk, wybrzmiał punkowo zespół rhl Ansambl. Na koniec zaś "wolnego mikrofonu" nie zawahali się użyć poeci z Tomaszowa - Piotr Gajda, Krzysztof Kleszcz i - jeszcze raz Tomasz Bąk.
Krzysztof Zalewski - "ZALEWSKI ŚPIEWA NIEMENA", 2018.
Zalewski ma głos jak dzwon. Zmierzył się z - wydawałoby się - zadaniem niewykonalnym: użyć maniery wokalnej Niemena, ale wciąż być sobą.
Cud się zdarzył. Powstało dzieło, a nie kalka. Klasyka plus młodość i charyzma. Niemen w nowoczesnych aranżacjach zabrzmiał genialnie. Zalewski zaś jakby w genach odkrył Niemena. Są fragmenty, gdzie mistrz zerka "spod chmury kapelusza" - wyobrażam sobie - chowa swoje ego w swoje kozaczki i przyznaje, że młody uczeń go przerósł.
Jako mały smyk, dzięki tacie, który miał sporą kolekcję winyli, poznałem płyty Niemena. Słuchałem głównie tych popowych "Czy mnie jeszcze pamiętasz?" i "Dziwny jest ten świat", trochę tych z "Sukcesu". Trudniejszym dźwiękom z "Człowiek jam niewdzięczny" i "Aerolitu" nie dawałem rady. Możliwe, że bałem się tej czaszki z okładki i dziwnych dźwiękowych eksperymentów.
Pamiętam też, że sam kupiłem sobie "Terra Defloratę" (musiałem mieć wtedy 15 lat) i zdziwiłem się nieprzystępnością tej muzyki. Teraz widzę, że tam, gdzie Niemen obciążał utwory jakimś ołowianym bagażem, Zalewski frunie jak Ikar. Że "Począwszy od Kaina" ma w sobie taki potencjał, nigdy bym nie powiedział! Toż to hicior, pulsujący i funkujący. Podobnie "Status mojego ja" - aktualny mocny tekst "nie ma zresztą rady / na ukryte kule / wokół czarne dusze / białe koszule". Brzmienie płyty "Terra Deflorata" trąci dziś myszką (mam podobne skojarzenie z płytą Milesa Davisa "Tutu"). Zalewski naturalnie wziął z tych dźwięków co najlepsze.
Ileż razy słyszałem - na różnych festiwalach albo w programach muzycznych - "Dziwny jest ten świat" albo "Jednego serca". Co jest w tych piosenkach, że nie znudziły mi się i wciąż działają? Chyba też to, że Zalewski nad poprzeczką, zawieszoną przez dziesiątki wykonań, swobodnie przeskoczył.
"Dziwny jest ten świat" ma genialny tekst za każdym razem wywołujący ciarki. To zdziwienie, że "Człowiekiem gardzi człowiek" jest olśniewające. Ta nadzieja pokładana w "ludziach dobrej woli" mogłaby zjednoczyć zwaśnione partie, gdyby ktoś tam miał słuch. A propos pogardy: prawie wszystko mi się podobało na poprzednim albumie "Złoto", do czasu gdy zobaczyłem teledysk z wykrzywionym Olbrychskim.
Brawurowo brzmi "Pielgrzym". "Wy myślicie, że i ja nie Pan / Dlatego że dom mój ruchomy / Z wielbłądziej skóry..." - już pustynny, wizyjny wstęp robi wrażenie. Ale to co się dzieje w refrenie, to jest absolutne mistrzostwo! Dynamika, mocarny riff! Norwid w zaświatach zapewne zapętlił sobie ten utwór nie raz w słuchawkach, "dopókąd" uszy go nie zabolały. To, co Niemen wyprawiał wokalnie w tym utworze jest dobre, jest wizyjne, ale Zalewski nadał temu dodatkowy walor - przebojowość, bezczelność. To brzmi jak klasyka. Ręce same uderzają w powietrza.
Nie wiem czy było wielu fanów płyty "Spod chmury kapelusza". W każdym razie "Doloniedola" dopiero w wykonaniu Zalewskiego brzmi genialnie, i melodia, i poetycki tekst. "Zapożyczone wzory oto niewola", "epigoni pysznią się paradnie" - nie, to nie są słowa o tym projekcie. Tu nikt się nie pyszni, tu się oddaje muzyczny hołd jednemu z najwybitniejszych muzyków. "Przyjdź w taką noc" zaprasza na parkiety. Fajne są chórki pań Przybysz, znów jest jakaś wartość dodana i piosenka brzmi lepiej od oryginału. "Kwiaty ojczyste" kiedyś wydawały mi się jakoś koturnowe. Chyba nakręciłem się brzmieniem tej płyty, a może i tegoroczną wiosną i jej "buńczucznymi monstrami" skoro te słowa Tadeusza Kubiaka "kocham was kwiaty nad Odrą, Wartą i Pilicą" nie brzmią mi wcale jak patetyczny ojczyźniany pean. Pięknie jazzowieje ten utwór, odpływam. Podobnie "Jednego serca" - Asnyk też musi być z siebie dumny.
Osobisty "Spojrzenie za siebie" z mocnym fragmentem: "Jak bezrozumny pasterz na pastwiskach / pasając niezliczone bydła / zdeptałem traw dywany na klepiska / aż Anioł-Stróż opuścił skrzydła" z nieznośnie patetycznego songu, ciągnącego się jak guma, stał się przejmujący i przeszywający.
Na koniec jest jeszcze lekki "Domek bez adresu", interesujący instrumental i trzy piosenki w wersji live. Tak podać klasykę! Jestem pod wrażeniem.
Te dźwięki, prosto z New York City, przytłaczają, ale gdy pozwolić im działać, zachwycają.
Usłyszałem gdzieś, że to najlepsza płyta 2017. Oczywiście - jak to ja - nie uwierzyłem. Te syntezatorowe, monotonne plumkania, te głębokie dudnienia? Ale wystawiłem się do tych dźwięków, zanurzyłem. Zobaczyłem wielkie dyskotekowe kule zderzające się ze sobą, turlające się na kręgielniach, uderzające o ściany niczym we flipperach. I powiedziałem "Wow!".
W "Oh Baby" - pięknym wstępniaku, słyszę "O! Jestem na kolanach. Obiecuję, jestem czysty." Zero rocka, ktoś naciska tylko jakieś tajemnicze przyciski, naciska klawisze. To mi zabrzmiało jak modlitwa, prośba o usunięcie bana.
Inspiracją do "Other Voices" musiał być Talking Heads. Ma się wrażenie, że to David Byrne pląsa w swoim luźnym garniturku. Nie to, żebym był wielkim fanem, ale wsłuchiwałem się swego czasu w te wszystkie cuda począwszy od "Remain In Light". Niełatwa to była muzyka, ale perełki w postaci "Listening Wind" czy "Once in a Lifetime" wciąż grają w głowie i łatwo je przywołać. "Other Voices" funduje nam dziwny trans, dźwięczą przeszkadzajki. W obliczu różnych zagrożeń, hipnotyczne "You're just a baby now" brzmi szyderczo.
Rozmarzony "I Used To" o rozczarowaniu jakimś rockowym bohaterem. Ja sobie podstawiłem tu Bono. Ten zaśpiewany falsetem refren "Próbuję się obudzić" jest naprawdę cudny.
"Change Yr Mind" przypomina najlepszą muzykę Davida Bowiego (albo znów Davida Byrne z Talking Heads). Świdrują tu skroń jakieś telefoniczne dzwonki. Refren, że wszystko jeszcze można zmienić, nie dowierza sam sobie.
"How Do You Sleep?" to wołania z otchłani do przyjaciela, który odpłynął. I te dziwne głuche perkusje, wbijające nam coś do głowy, ten syntezator-paralizator.
Najbardziej przebojowy - "Tonite" z dyskotekowym, bezczelnie monotonnym motywem, powtarzanym do znudzenia. Murphy wyrzuca z siebie magmę. Ironizuje, że wszyscy ciągle myślą o śmierci, skoro we wszystkich piosenkach świata, nadawanych przez wszystkie stacje radiowe świata powtarza się ciągle "Tonight! Tonight!" albo "Cry! Cry!". Przytłacza go cyfrowa rzeczywistość, przeraża starość i prześladują młokosy oddające na loterię buty z limitowanej edycji.
"Call the Police" to polityczna piosenka o podzielonej Ameryce. Ironiczne "dzwonienie na policję" to bezradność wobec wszystkich niesprawiedliwości. Piosenka kończy się, że "pierwsi w kolejce, będą jedli bogatych".
Tytułowy utwór brzmi jak kolęda. Amerykański sen spala się w stratosferze. Po obudzeniu się w nieswoim miejscu i zajrzeniu w lustro po szalonej narkotycznej nocy, w którym broda spływa po twarzy, pora złapać ubrania i udać się do drzwi. Wypisać się z burżuazji, zapisać do rewolucji.
Dynamiczny, szalony "Emotional Haircut" - o zwariowanej fryzurze, która oddaje miejskie szaleństwo, przeciążenie, przytłoczenie, rozdeptanie. "Zmęczyłem się pokojem hotelowym i telewizorem", "masz w telefonie numery zmarłych, których nie możesz usunąć, masz w pamięci pozytywne momenty w życiu, których nie możesz powtórzyć"...
I jeszcze statyczny, lewitujący "Black screen", jakby woda kapała z kranu, jakby drążyła skałę.
Jury Wrocławskiej Nagrody Literackiej Silesius wybrało wczoraj najlepszą książkę poetycką roku 2017 i przyznało Silesiusa 2018 Jerzemu Jarniewiczowi z Łodzi za "Puste noce".
Nominowane były książki: 1. Julia Fiedorczuk, „Psalmy”, Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza 2. Urszula Zajączkowska, „minimum”, Wydawnictwo Warstwy 3. Marta Podgórnik, „Zimna książka”, Biuro Literackie 4. Jerzy Jarniewicz, „Puste noce”, Biuro Literackie 5. Jacek Gutorow, „Rok bez chmur”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu 6. Ilona Witkowska, „Lucyfer zwycięża”, Fundacja Korporacja Ha!art 7. Dominik Bielicki, „Pawilony”, Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
W kategorii debiut, gdzie nominowane były: 1. Agata Jabłońska, „Raport wojenny”, Biuro Literackie 2. Julia Niedziejko, „Niebieska godzina”, Fundacja Duży Format 3. Emanuela Czeladka, „Napływ”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, wybrano tomik Agaty Jabłońskiej.
Marcin Andrzejewski na portalu Stacja Nowa Gdynia - sngkultura.pl opublikował zestaw recenzji książek idealnych na majówkę. Wśród nich znalazł się mój "Pański płaszcz". Jak miło jest przeczytać, że książka zyskała uznanie! Sześć gwiazdek, szóste niebo, żyć, nie umierać!