W The Walkabouts najbardziej interesujące jest uzupełnianie się dwóch głosów: Chrisa i Carli. Gdy śpiewa Chris czuć ten sam żar, co u Marka Lanegana. Skojarzenia prowadzą do Screaming Trees - do przepięknej płyty "Dust". Carla zaś to uspokojenie, dostojeństwo.
Przy pierwszej piosence widzę bezkres. Błękit nieba, upiorny skwar i tylko mazy cirrusów nad spękaną ziemią. "Nie padało dużo / tu w tym roku". I w tym ulepionym z kurzu krajobrazie, kobieta śpiewa o swoim różdżkarzu. ("My Diviner").
W "The Dustland" Chris straszy krainą kurzu, którą dobrze zna, i której się spodziewa. Gablota mota na opony wstęgę szos i jakiś pustynny krajobraz w lusterku wstecznym. Piękne smyki i jeszcze trąbka. Męska muzyka.
Numer trzy to mój faworyt, absolutnie niezwykła, piosenka o złodzieju duszy. O obsesji, która każe spadać w dół jak potok. "If I lose / Then let me loose / And if win / I'll roll them dice again". ("The Soul Thief"). A potem znów Carla. W "They Are Not Like Us" jest pustynia, ciernie i kości. Patos.
Albo przeczucie kary. ("Thin Of The Air"). Świetny "The Rainmaker's Blues" przypomina miłosne pieśni Cave'a na "Let Love In". Prosty mocny beat i oczekiwanie na deszcz, na krew z naszej krwi.
Ja ogień, ty woda. Zatem śpiewane przez Carlę "Every River Will Burn" jest o pogodzeniu się z losem: "Każda dolina wyschnie.", a żywsze - męskie ("No Rhyme, No Reason") jest o ogniu, który rośnie, o skorpionie, który kłuje siebie, gdy otacza go płomień.
I znów łagodnie, prawie jak kołysanka ("Wild Sky Revelry") pod dzikim niebem, z pęcherzami na dłoniach. No i finał płyty, o tym, by ruszyć z miejsca, zafundować sobie długą przejażdżkę, zobaczyć dobro. ("Long Drive In A Slow Machine"). Na bis dostajemy wykonane w duecie "Horizon Fade". Spokojne, pewne siebie.
Świetna płyta. Podoba mi się też "Devil's Road"
OdpowiedzUsuń