wtorek, 28 października 2014

Pathman & Gajda w MOK




PATHMAN & PIOTR GAJDA, MOK, TOMASZÓW MAZ., 24.10.2014

Pięknie współgrały mistyczne, pierwotne dźwięki zespołu Pathman z poezją Piotra Gajdy.
To było nieziemskie, niezwykłe, wyjątkowe. Dźwięki penetrujące jakiś niedostępny wcześniej obszar świadomości. Pathman zagrał na 27 instrumentach, np. na butli gazowej (!). Dźwięki improwizowane najpiękniej zabrzmiały z żeńską wokalizą (wtedy usłyszałem coś z Lisy Gerrard). Piotr przeczytał wiersze z najnowszej książki "Golem". Świetny wieczór.

sobota, 25 października 2014

Julia Hartwig z Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej

Julia Hartwig, autorka książki "Zapisane", została laureatką drugiej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Zdobyła statuetkę i nagrodę - 200 tysięcy złotych.
93-letnia laureatka jest autorką wielu tomów poezji, publikuje od lat 50-tych. Była już wielokrotnie nagradzana m.in. Nagrodą PEN Clubu, Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, a także czterokrotnie nominowana do Nagrody Nike.
Tym samym nagrody nie zdobyli jej "młodsi koledzy po piórze": Wojciech Bonowicz, Jacek Dehnel, Mariusz Grzebalski i Michał Sobol. 

Raz do roku poezja zdobywa należne jej miejsce - najlepszy czas antenowy (galę transmitowała na żywo stacja TVN24) i piękne miejsce - Centrum Kongresowe ICE Kraków. Na sali obecny był Prezydent Polski - Bronisław Komorowski. W trakcie gali, którą prowadziła Agata Buzek, wiersze laureatki przeczytał Maciej Stuhr. Głos zabrali sponsorzy:  prezes firmy PZU podkreślił, że chodził do tego samego liceum co laureatka, a pani prezes firmy Empik - obiecała promować tę niszową dziedzinę literatury (będą więc wielkie półki z poezją, drżyjcie Wiedźminy, drżyjcie szwedzkie kryminały, drżyj Coelho!). Pani Minister Kultury - Małgorzata Omilanowska, podkreśliła, że gdy mówią poeci, trzeba milczeć i słuchać. O!
Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/kultura/news-julia-hartwig-laureatka-nagrody-im-wislawy-szymborskiej,nId,1541750#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/kultura/news-julia-hartwig-laureatka-nagrody-im-wislawy-szymborskiej,nId,1541750#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/kultura/news-julia-hartwig-laureatka-nagrody-im-wislawy-szymborskiej,nId,1541750#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

środa, 22 października 2014

czwartek, 16 października 2014

Muzyka & poezja. Pathman & Gajda.

24.10. 2014r. o godz. 19.00 w kameralnej salce MOK -u (ul. Browarna 7) w Tomaszowie Maz. odbędzie się występ zespołu PATHMAN. Zespół wystąpi tomaszowski poeta Piotr Gajda, który zaprezentuje m.in. swoje najnowsze wiersze z książki "Golem". Bilety w cenie 10zł (5 zł ulgowy).

środa, 8 października 2014

Gęsta maź. Plazma i kawiorowa bolszewia.

Piotr Gajda "Golem", Instytut Mikołowski, 2014.

Ukazała się czwarta książka tomaszowskiego poety Piotra Gajdy. W książkach "Hostel", "Zwłoka" i "Demoludy" wypracował on charakterystyczny rozpoznawalny styl. Tomasz Cieślak recenzując "Demoludy" pisał o "trudnej poezji, gęstej jak maź". Ale tak on, jak i inni recenzenci wskazywali na czytelniczą satysfakcję. Piotr kilka dni temu otrzymał z rąk poety i krytyka Jerzego Suchanka Nagrodę Otoczaka za rok 2013.

"Golem" to - dla mnie - smutek człowieka XXI-wieku, utwór King Crimson "21st Century Schizoid Man" rozpisany na czterdzieści kilka stron. Niewesołe rozprawienie się z sytuacją w jakiej znaleźliśmy się my - Polacy - dwadzieścia pięć lat po tym jak nam się udało. Zachłyśnięci wolnością z trudem łapiemy oddech. Takich opisów jak u Gajdy nie spotkałem we współczesnej poezji. Ciosów wymierzonych dokładnie, tam gdzie ma boleć.
"Może już pora na Telesfora, którego wściekłe / ujadanie zagoni cię pod mur? / I staniesz oniemiały
w jego cieniu, naprzeciw fonii i wizji, naprzeciw / pikseli w kropelkach, lewitujących niczym zarazki eboli." ;
"Obraz się trzęsie, bo byliśmy lawą i zamiast zastygnąć, najpierw ulegliśmy eolicznym procesom,
by niespodziewanie przekształcić się w plazmę, od kiedy proletariusze wszystkich kanałów, korzystając z przerwy na reklamę, połączyli się w kawiorową bolszewię, której jaja widywano już w triasie, jurze i kredzie." (Bestiariusz)

Gajdę stać na dosadne słowa wobec tragedii przeciętnego Polaka, którym rządzą cynicy i hochsztaplerzy.
"Teraz dla ciebie cierpią katusze w służbie kryzysu
 i bolą ich trzewia zanurzone w głębokim tłuszczu. 
A ty tańcz, kościotrupie, na zamiecionym placu opieki,
na którym nie uchowa się ani jeden niedopałek. 
Zataczaj w tańcu obłędne koło wokół muzyki do windy
i drgającego płomyka świeczki." (Deal i Ikar)

Dużo pytań o kondycję współczesnego człowieka, dużo metafizyki. Pytania, które stawia np. "Ja na podobieństwo Stwórcy?" znajdują niezwykłe poetyckie rozwinięcia. To lektura obowiązkowa dla tych, którym propaganda sukcesu nie zablokowała logicznego myślenia.
Gajda kreśli te słowa niczym w żółtym zeszycie, w płytkiej wnęce, gdzie nie sięga teleekran. Na przekór i na pohybel Ministerstwu Prawdy.

"Dni są zdezorientowane jak notatki z domu
 obłąkanych. Świat wypełniają krzesła, dużo krzeseł.
 Przyglądamy się im uważnie, czy zostały wyposażone
 w uprząż do krępowania? Dni przechodzą przez 

świat jak nić przez ucho igielne, jak bas w falset.
 Nam jest znacznie trudniej, w naszych uszach 
zalega szum, zbrylony w twardą woskowinę. 
Zmuszeni do czytania z ust redaktora olbrzymiego

 niczym reaktor, tłumaczymy słowa na język migowy.
 I tak jest lepiej, wyraźniej wtedy widać kikuty.
 I nie damy rady położyć palców na ustach."

Gdzieś może i prześwieca światło (piękna puenta wiersza: "Weltschmerz"), ale dominują grube maźnięcia gęstą smołą ("My, naród, patrzymy na tę szychtę z góry, z wysokości drętwiejącego ramienia, które nie utrzyma plastykowej szabli. I z dołu, ze złamanym kręgosłupem, po skoku na główkę w kod kreskowy."). 
Warto sięgnąć po tę maź, po gęste lepiszcze, warto lepić.

sobota, 4 października 2014

Pod Olkuszem jest kruszec

Łukasz Jarosz „Świat fizyczny”, Wyd. Znak, Kraków 2014


Chciałem, by kolejna książka Jarosza dała mi tyle wrażeń co „Biały tydzień”. Dawkowałem sobie ją powolutku, po wierszu, na chybił-trafił, po kilkanaście stron. Bałem się manowców, jałowej ziemi, do której mogłyby mnie zaprowadzić kruche zdania jakie zapisuje jeden z moich ulubionych poetów. Trochę bałem się „żucia mądrego chleba”. Niepotrzebnie.

Najpierw długie motto z Kornela Filipowicza: „Jedną czwartą, a kto wie czy, nie większą część życia straciłem na chodzeniu po lasach i nad brzegami jezior i rzek (...) jakbym nie wiedział, co to jest drzewo, kamień, trawa, woda (...)”. Tom zaczyna się od zwrotu z kursu na prawo jazdy: „Ostatni opuszczam skrzyżowanie”. Widzimy „eleganckich mężczyzn w karawanie” ich kłótnię nad lakierowaną trumną. A potem takie precyzyjne zdanko: „Przede mną puszyste niebo, do którego uciekają słowa. A w nim ostry prześwit.” Prześwity nieba, wiązki światła, medytacyjne epifanie – takie są frazy Jarosza.

Autor łazikuje po lasach, bezdrożach. Zapisuje „Słuchaj: jak skomli wiatr, (...)”. Życie pisze wersy, niby „Nuda nic się nie dzieje”, ale dla poety kanwa poematu, konwie pełne znaczeń. Poeta-nauczyciel zapisuje: „Po chwili stoję przed tablicą, tłumaczę dzieciom odmianę rzeczownika przez przypadki. W ręku drży kreda i nie mogę się odwrócić. Nie chcę się odwrócić.”; poeta-ojciec: „Za chwilę skończę pisać, wyjmę córkę z wanny, uśpię i wykąpię się w wodzie po niej.”
To ostatnie zdanie rozłożyło mnie na łopatki. I dalsze czytanie było już z tezą – pod Olkuszem jest kruszec!

Jarosz często rozgrywa wiersz w danej chwili, wszystko jest teraźniejsze, dreszcz właśnie przechodzi. „Stoję, tłumaczę”, „stara kobieta grzebie laską w śmietniku”, „buldożer pcha ziemię”.
Czytałem jakąś reklamę i przeczytałem o „chaosie elektromagnetycznym wokół nas”. Jarosz tworzy taki chaos fraz. Kłęby, wiry. Jest smutek: „blada blizna”, „umył ręce i usiadł na schodach, które wymurowaliśmy w lipcu 1995 roku.”, daremność, wszystko co możemy zrobić - „Uwięziony w życiu jak w roztrzaskanym samochodzie.”, „sąsiad, zanim umarł, zdążył jeszcze nazwozić mnóstwo drewna do piwnicy”. Z tego chaosu wyłaniają się frazy o dużej sile oddziaływania: np. „spaliliśmy rzeźbioną poręcz, figurkę świętego”, „widziałem bukiet przydrutowany do krzyża”.

Świetny jest wiersz „Przyjście na świat”: mały Bóg wrzeszczy w nim na całe Betlejem. Piękny nierealny „Podwójny pejzaż”: z człowiekiem, „o którym myślałem, że umarł”. W "Wierszu na Boże Narodzenie" autor zdradza, że frazy nachodzą go w czasie codziennych czynności, przyklejają się do niego. Jest też o zmęczeniu byciem poetą.

Poezja jak wiara. Nie byłaby potrzebna, gdyby Bóg przyszedł i powiedział Jestem. Jarosz rejestruje szczegół, niepozorny, zwykły. „Lornetka Jarosza” - napisałem o jego drugiej książce. Można dodać teraz „stetoskop Jarosza”: słyszymy: piszczy gumowa gruszka ciśnieniomierza”, słyszymy dźwięk wielkiej łychy obijającej się o garnek: „Gęstwa zupy z dna.”, słyszymy jak „Co jakiś czas strzelają łapki na myszy.” Pokłon w stronę Jury.

Wiersze do których będę wracać, np.: „Viaticum” utkany ze słów córki, „Rekolekcje” ze wspomnień z lat szkolnych. W „Hen, hen” zwątpienie w Inny świat, z niezwykłą krwawą puentą. „Wiosna 2013” z porównaniem Słońca do akwariowej żarówki. Świetny cykl „Dziewięć pór roku” (turlająca się butelka, za duży kask, oddech wpompowany w materac...) z puentą: „Chwila, której nie da się zrozumieć.” Albo piękny „Kres i nieskończoność II” z obrazem zmęczenia poety, snem matki z otwartą książką na twarzy. Podobny - wycięty ze snu - „Rojst” („Przy nagrobku, gdy oni się modlą, trzymam kciuki w szlufkach spodni.”)

Świat fizyczny, świat prowincjonalny, gdzieniegdzie plama światła. „Skorki w wilgotnej szmacie. Widzisz świat w proszku.” Zdania, w których sens się wyczuwa: „Do wsi wchodzi pielgrzymka i przy furtkach zaczynają ujadać psy.”

W „Liniach” Jarosz zdradza pomysł książki: „Tak, myślałem obrazami. Ale chciałem, żeby obraz mówił więcej (...)”. Ostatnie zdanie tego wiersza jest podobne do niezapomnianej frazy Piotra Gajdy z wiersza „Łęty”. Porównajmy: „(...) widziałem (…) Chłopaka ukrytego w mężczyźnie, kobietę schowaną w matce: młodą parkę i ich umorusane, syte dziecko pożerające co dzień ich czas, pieniądze i seks.” (Jarosz) i „My żyjemy, zgaduje starzec i na wszelki wypadek ucieka. Schowany w swoim synu. W jego synu.”(Gajda z tomu „Zwłoka”).

Czytając Jarosza niechcący usłyszałem też starą piosenkę Ziyo: Czas nie ma żadnego znaczenia, a sen to tylko kolorowe obrazki. Ziemia nie daje spokoju, ucieka spod stóp.”. Siódma książka, wg mnie  najlepsza, z tytułem - jakby to był podręcznik do geografii, a może do fizyki - pełny wzorów, reguł, praw.