poniedziałek, 5 stycznia 2009

Lornetka Jarosza

Autor: Krzysztof Kleszcz
ŁUKASZ JAROSZ "BIAŁY TYDZIEŃ",
Biuro Literackie, 2007
"Biały tydzień" to druga książka poetycka Łukasza Jarosza. Podziałała na mnie na tyle mocno, że w czasie jej lektury zdarzyło mi się w sposób niecenzuralny wyrazić zachwyt. Są tu frazy, których od razu się zazdrości. Nie ma poetyckiego sztafażu, uczucia są nagie, a słowa ciągle trzymają w szachu. To doskonalsza wersja Somy – tomu, który zgarnął kilka poetyckich laurów, m.in. nagrodę główną w Konkursie Młodych Fundacji Kultury oraz nagrodę za najlepszy debiut poetycki roku 2007 przyznawaną podczas „Złotego Środka Poezji” w Kutnie.
Skąd urok tej poezji? Jest tak, jakby Jarosz nauczył mówić przedmioty: „pod szopą leżał kanister, deski, spodnie przeplecione metalową siatką, na której zatrzymują się zęby pił” albo „mydło się pieni, drga żyletka na jabłku adama”, albo „plastikowa figurka wyciąga ręce, osuwa się węgiel w piwnicy.”Taki świat poetycki powstaje dzięki niezwykłemu zmysłowi obserwacji jaki posiada Jarosz, dzięki zdolności tworzenia metafor: „w lornetce rozedrgane niebo; w przedziale dwa lustra wpatrują się w siebie; w autobusie wciąż wieje, nie mogę zlokalizować tego miejsca.”Niektóre obrazy Jarosza przenika niespokojny nastrój: „dzieci właściciela ganiają między trumnami, zdrobniają imiona.” Nie sposób zapomnieć frazę: „Wstałem w nie swoim śnie, czekałem półnagi w kolejce. Pielęgniarka szarpiąc nam włosy, szukała wszy.”Dla mnie Biały tydzień jest także o lęku, który pojawia się, gdy spojrzeliśmy śmierci w oczy, gdy tracimy najbliższych, gdy wyczuwamy w sobie przekazane genetycznie winy przodków. Co zrobić z owym złem wpisanym w nasze ciała? Jak je odkupić, gdy zaczyna się coś, co się „miało rozpocząć i trwa ogłupiałe”, coś, co próbuje nas wciągnąć jak odkurzacz. Są więc tu wiersze opisujące dramat i rozpacz: „Do sztachet podchodzi stara kobieta. Nie mówi już nic. Całe życie czyściła olbrzymie pole pod uprawy. Teraz patrzy na swój dorobek – leżącą na miedzy białą stertę kamieni” (Teraz już nie. [kamyki]). Dla Jarosza ciało to barometr, krucha konstrukcja, która poddaje się starości, lękom, jest nieporadna jak „ciężkie, mokre ptaki” (Elajosom) skaczące z gałęzi na gałąź. Wiersze poety z Olkusza mają swój odrębny język. Pozornie autor buduje je w prosty sposób. To krótkie zdania oznajmujące, za którymi kryje się zdolność afirmacji negatywnych doświadczeń. „Chlebem przepycham wbitą w gardło ość”. Mocna puenta często jest konsekwencją nagromadzenia podobnych rekwizytów. Dziś, gdy głośne są poetyki oparte na ironii, poezja Jarosza wyróżnia się powagą i oszczędną formą. O kruchości życia autor mówi bez zadęcia, maluje mocne obrazy, które zapadają w pamięć.

"Biały Tydzień" polecam jako moją ulubioną książkę poetycką; czytając proszę uważać, by nie przydarzył się państwu, tak jak mnie, głośny zachwyt.

1 komentarz: