niedziela, 26 grudnia 2021

"Kocham", które zmienia głos i świat

AGNELLUS - "KOCHAM, WIĘC JESTEM", Stowarzyszenie Obszary Kultury, 2021

Gdy zabrzmiały pierwsze takty "Mimo wszystko chcemy się bawić. Może świat potrwa do jutra.", poczułem, że moje nogi tupią, a jego świata już nie ma. I, że śmiesznie żałosne są nasze dzisiejsze smutki. Nasza depresja to Raczki Elbląskie. Żyjemy w dobrych czasach dostatku.

Lutek Orenbach był dziewiętnastoletnim młodzieńcem z Tomaszowa, zakochanym w gdańszczance Edith, którą poznał w Bydgoszczy. Tymczasem wybuchła wojna i młodym zostało pisać do siebie listy. Stąd wzięte są teksty piosenek na płycie.

Lutek, jak 15 tysięcy innych Żydów, trafił do tomaszowskiego getta. Być w getcie - w wojennym potrzasku, a robić teatr, rysować karykatury (okładkę płyty zdobią karykatury członków zespołu, zrobione w jego stylu) i żyć romansem na odległość! I wierzyć w miłość. Tak trzeba być człowiekiem! Jaka czułość, jaka wrażliwość kipi w jego słowach! 


Ulica Zgorzelicka 15 - pusty plac, naprzeciwko jest tam nowy blok mieszkalny, ulica Lewa 8, czasem przejeżdżam tędy z pracy. Tu żył Lutek, mój ziom z Tomaszowa, który "sens swojego życia widział tylko w miłości i sztuce". To wzrusza i buduje. Moim zdaniem zasługuje na pamięć wszystkich tomaszowian. Wielka chwała Justynie Biernat z fundacji "Pasaże Pamięci" za opublikowanie znalezionych w Waszyngtonie listów. 

Łódzki zespół Agnellus grał w gatunku "poetycki rock" wykorzystując wiersze Leśmiana, Tuwima, Wojaczka albo Białoszewskiego... Słuchając wcześniej ich piosenek czułem, że potrzebują jeszcze czegoś, co podniesie ich przekaz poziom wyżej! I jest! Ten autentyzm słów, powyjmowanych z listów pisanych z getta, czyni przekaz wyraźniejszym, wyjątkowym! O ile odkrycie tekstów Stanisława Staszewskiego przez Kazika na płytach "Tata Kazika" pozwalało nam odkrywać specyficzną rzeczywistość PRL-u, tu wchodzimy w świat młodego zakochanego chłopaka, pełnego nadziei wśród beznadziei wojny. 

 
I to muzycznie jest arcypiękne! Typowo rockowy skład (gitara - Daniel Machoś) plus klawisze i puzon. To wokalnie jest mistrzowskie. Agnieszka dysponuje charakterystycznym głosem. W najlepszym na płycie "Kocham" śpiewa genialnie - raz surowo i mocno, raz delikatnie, i to daje efekt - powstał utwór, który brzmi jak hymn, pean ku czci miłości. Choćby i świat trafił szlag, właśnie próżnię rozświetliło światło!
Utwór doskonały. Z pięknym basowym intro. Z długimi plamami klawiszy budzącymi dalekie skojarzenie ze "Streets of Filadelfia" Bruce'a Springsteena. Narastający z każdym słowem.  
Zaczynający się piękną frustratynką: "Co ja robię, nic kompletnie nic. Bąki zbijam, czas marnuję, wiersze recytuję. Wódkę piję. Wódkę, likier, wino, koniak, alasz... Palę dużo papierosów, kaszlę, strasznie kaszlę...
Doświadczamy zwątpienia i totalnego zgniotu duszy ("Marzę, dużo marzę, a nic nie myślę. Czekam, czekam, ale nic nie wyczekam"), później słyszymy szyderstwo z siebie przy "Rosnę, jestem coraz starszy i coraz większy idiota", a potem kulminacja - trzykrotne "Kocham" - takie "Kocham", które zmienia głos i świat. 
 
Utwór nr 2 - "Pragnienie" to kreskowanie czarną grubą krechą białej kartki papieru. Agnieszka wspina się tu wokalnie wysoko, jak na palce. Jakby ponad podłość świata - "Radość poszła gdzieś do diabła."

Tak dużo jest piosenek o deszczu, że już zobojętniałem na tę metaforę smutku, a tu słuchając piosenki nr 3 przemokłem. Bezradnością, piętnem, biedą, jednym tylko zdaniem: "piękno - tylko w książkach". A potem jeszcze jednym: "Dopóki człowiek o kim myśleć ma, dopóty sens w tym życiu jest." Obracajmy to zdanie w palcach, rozcierajmy je.

"Fantazja" jest trochę z innej bajki. Radość w męskim głosie Daniela Machosia i dźwięk akordeonu - ciekawie przenosi nas w inny świat. Porusza (wobec śmierci, która rzeczywiście przyszła) absurd frazeologii "zatracenia się na śmierć". Podobnie się czuję przy słowach "Jak fantazją jest to, że zaraz przyjdziesz, powiesz parę słów.". Taką pustkę-"puchę" i rozpacz, poczułem kiedyś przy tekście Nosowskiej "Dosyć poważnie" ("Wczoraj znów płakałam / Że nie umiem na skrzypcach grać / I że wszyscy umrzemy, wszyscy").

"Fantazja II" zaczyna się pięknie funkującym basem à la RHChP (świetna robota Tomasza Kowalskiego), puzonem à la Kult z "Taty Kazika"(Grzegorz Rogala - respect!) i świetnym - oryginalnie! - wokalem Agnieszki. Jesteśmy wysoko, chichoczemy, by dostać najczarniejszą czerń i szpilę: "Będzie już zawsze Tomaszów", która kłuje mnie - z wiadomych powodów - mocno. 

Następny utwór - lekka piosnka z pianinkiem, w jakimś przedwojennym stylu, przynosi np. takie zdanie: "Niczem się już nie przejmuję - jest za dużo smutnych rzeczy - kroczę sobie wesoło po ulicy i uśmiecham się w duszy."

W "Płaczu I" jest zwątpienie, w "Future" jakbyś czytali czyjś ostatni list, pełny wyrzutów: "Nie warto żyć." i  "W pewnych chwilach przeczuwam, widzę jutro. Ciemne czarne jutro.". Są niskie dźwięki kontrabasu i wypowiedziany po francusku strach, w obcym języku, by brzmiał jeszcze bardziej obco.

"Amo ergo sum" jest pełny radości. Na domowym teledysku tańczą dzieci i trudno nie poddać się urokowi tego przekazu. "Bo ja sens mojego życia widzę tylko w miłości i w sztuce", genialne "piszę jakieś epistoły, pełne sentymentu, jakieś gwiazdy, Venusy." A Edith - imię wybranki serce, wpada w łacińską sentencję.

Patetyczny "Płacz II" brzmi jak z zaświatów.

Na koniec - "Gdzie jesteś", który przypomina utwory zespołu Firebirds - (z charakternym wokalem Joanny Prykowskiej). Idealne zakończenie: liryczny refren, błaganie, by zdarzył się cud, prośba o niemożliwe: "Przyjdź na jeden wieczór - będzie trochę poezji... Poezji...". 

Gdy w podpisach pod piosenkami widzę adnotacje np. "Tomaszów Maz. 16.2.1940", w wyobraźni wjeżdżam na wiadukt nad S8 tuż przed wsią Niebrów, gdzie mam widok na moje rodzinne miasto, z wieżą telewizyjną, wieżą kościoła, blokami... i mażę się. Rozmazany próbuję na nowo być wyraźny.