poniedziałek, 8 lutego 2010

Dreszcz jak deszcz. Przełknąć czerwie i glisty.



Autor: Krzysztof Kleszcz

Bohdan Sławiński "Sztućce do glist", Stowarzyszenie Literackie im. K.K.Baczyńskiego, 2008.

Komu potrzebne są sztućce do glist? Temu, kto co dzień patrzy na „czynną rzeźnię dymiącą od krwi” i szuka sensu w tym co stworzył „dobry bozia”?
Czesław Miłosz pisał „Nadzieję pokładamy w ludzkim Bogu. / A jeśli tak, to lituje się / Nad każdą schwytaną myszą, skaleczonym ptakiem. Wszechświat dla Niego jak Ukrzyżowanie.”
No więc jak przeżyć ten smród, przełknąć czerwie i glisty?

Pamiętam jak kilka lat temu posłuchałem „Uwag Józefa Baki” w wykonaniu Budzego i Trupiej Czaszki. Ostra muzyka wwiercała w głowę z pozoru naiwne i proste teksty XVII- wiecznego jezuity. Wykpiwane przez lata, w ustach wokalisty Armii zaczęły kąsać: „Łopata przeplata, wesele w łez wiele” ; „Stul ogona, stul ogona / stul ogona, stul...”; „Świat bałamut i fiut, fiut. / Nic po nim, nie gut, gut.” ; „Tu snem szczęście, chwała marą / Młodość, piękność, lat poczwarą. / Dzisiaj rozkosz i bogactwo, / Jutro ropa i robactwo.” ; „O bogaczu godnyś płaczu, / Masz sepety i kalety, / Masz gody, wygody / I futra - do jutra. / Źle żyjesz, zawyjesz.” Ciekawe czy Bohdan Sławiński ogłuszał się przy dźwiękach Trupiej Czaszki?

Jego tomik operuje rzadko dziś używaną formą poetycką. Niełatwą. Tu nie tylko gra się konsekwentną metaforą, która czerpie z baroku, zapewne też z Rymkiewicza, Leśmiana. Sławiński w jednym wersie zapisuje zwykle dwa trzy słowa, jakby skąpą haikupodobną frazą miał podkreślić marność opisywanego świata. Okrzyk Marność! to "znak wodny" tej poezji. („kość dodana do kości / z niej piję".)

Jej urodą jest prostota fraz, np. „Z klucza gęsi / opada rdza piór.”, „Wokół tatarak i raki w pamięci”. Zauroczyły mnie aliteracje, kunsztowne zestawienia słów („ażury róży z pajęczyn i rosy”, „noże mrozu rżną / ciała na płatki krwawe”, „boli boga ranna brzoza”, „kracze czarne”), synestezje („jak żuć pisk”, „leje się głos”). Dużo tu modlitewnego stylu: „podobno opuchnięte sklęśnie / a martwe ożyje”, „gdzie bozia wschodzi duszy ziarnem / hosanna!”, „drogę rozświetla próchno”.
Ten ponury, obleśny świat robactwa, najsilniej oddziaływuje tam, gdzie język jest wulgarny: „żryj rybę bez mięty”, „klep grzechów odpuszczenie / ciał zmartwychwstanie / już zdychanie”, „mysia mumia / lisie gówno”.

Metafory mają wywołać dreszcz: „księżyc przeguby rżnie”, „trzeszczą trumny burty”, „żrą larwy z ciała misy”, „bóg hebluje / czerwiem”, „trumną w zębach grzebie” , „coś tam umiera / inne żyje / to się rozmnaża / tamto gnije / zabłyszczy się zabieli / zaczerni zazieleni / zamarzy przy samej ziemi”, „szczebiocze gościec w kolanach / zdrowaś / zdrowaś”.

I czy ten dreszcz nas oczyści jak deszcz? Owszem, bo „Trup żywemu / namydla plecy”.

2 komentarze:

  1. Bardzo sugestywna poezja. Chyba tylko dla koneserów, albo masochistów. ;-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń