sobota, 20 lutego 2010

Mój wiersz tygodnia (13)


Autor: Piotr Gajda

Czy istnieje w ogóle coś takiego jak rockowa poezja? W antologii Marka Zgaińskiego „Poeci rocka”, tak o tym pisze Sławomir Magala: „Nie ma specjalnej tradycji pisania przedmów do poezji śpiewanej. Bo też poezja, którą się śpiewa, nie jest przez poetów do poezji zaliczana. Nie wiem, czy Bruce Springsteen albo Frank Zappa zostaną zaproszeni na jakieś forum w rodzaju „Poetry International”, a wiem, że Bob Dylan trafia na warsztat krytyków literackich dopiero dziś, kiedy już przestał być młodziutkim idolem młodzieży”.

Doskonałym przykładem prób zerwania z wizerunkiem „rockowej gwiazdy” był Jim Morrison, który jako frontman The Doors usiłował skończyć z emploi rockowego idola i skupić się na poezji; stać się po prostu poetą i to bynajmniej nie rockowym lecz lirycznym. Jako James Douglas Morrison opublikował m.in. „Władców. Nowe Stworzenia” i „Dzikie pustkowie”, tomy pełnoprawnej poezji. Jeszcze jako bożyszcze Ameryki takimi utworami jak „The End” czy „Celebration of the Lizard” przekraczał subtelną granicę dzielącą ambitną rockową kompozycję od poezji.

Jak bardzo to „cienka, czerwona linia” niech zaświadczą poniższe przykłady - wiersze połączone wspólnym tematem - z których jeden jest jednym z najbardziej znanych wierszy amerykańskich XX stulecia, drugi zaś pochodzi z płyty „The Final Cut” zespołu Pink Floyd - grupy niemniej słynnej niż The Doors i jest tym, co Amerykanie i Anglicy nazywają ładnie - "lyrics". Autorem "Śmierci strzelca z wieżyczki bombowca" jest Randall Jarrell, poeta amerykański, wykładowca literatury oraz jeden z czołowych krytyków poezji amerykańskiej, który zginął w nie wyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie śmiercią samobójczą. Roger Waters, konfliktowy członek zespołu Pink Floyd i jego samozwańczy lider, to z kolei autor "Powrotu bohatera".

Uchylając się od odpowiedzi na pytanie postawione przeze mnie na samym początku tego posta napiszę tylko tyle, że na mnie działają one z tą sama siłą nalotu dywanowego w wykonaniu superfortec B-52.

RANDALL JARRELL

Śmierć strzelca z wieżyczki bombowca

Wprost ze snu matki wpadłem w Państwo; w jego brzuchu
Kuliłem się, aż mokrą sierść oszklił mi całkiem
Lód. Sześć mil ponad ziemią, śnionym przez nią życiem,
Zbudził mnie czernią ostrzał i koszmar myśliwców.
Po śmierci wypłukali mnie z wieżyczki szlauchem.


ROGER WATERS

Powrót bohatera

Jezu, Jezu, o co tyle szumu?

Tym niewdzięcznym malcom trzeba natrzeć uszu.
Kiedy byłem w ich wieku, światła zgasły tam i tu.
Czasu brakło na trwonienie westchnień, słów.
I nawet teraz jakaś część mnie
Leci nad Dreznem w Aniołku Jeden-Pięć.
Choć nigdy nie pojmą, że za moim sarkazmem
Kryje się rozpacz wspomnień.

Ukochana, czy już mocno śpisz? To dobrze.
Tylko wtedy mogę mówić z tobą szczerze.
Bo jest coś, z czym chciałem zdradzić się.
To wspomnienie zbyt bolesne
Aby mogło przetrwać w dzień.

Gdy w końcu wróciliśmy z wojny,
Na drzwiach wisiały proporce i flagi.
Ulice wypełnił taniec i śpiew
I zabiły kościelne dzwony.
Lecz w sercu moim płonie
Tli się wspomnienie słów
Konającego strzelca w interkomie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz