czwartek, 22 lutego 2018

Drepczący mur. Nieostry świat

Pablopavo i Ludziki "Ladinola" recenzja

PABLOPAVO I LUDZIKI "Ladinola", 2017



"Słowa się były rozpadły" - śpiewa w "Ostatnim dniu sierpnia" Pablopavo - człowiek, który ma gadane. Snuje swoje opowieści, dba o każdy szczegół. Uwielbiam jego drobiazgi, jego smutki, westchnienia, te "w windzie pachnie mokrym psem", te galerie postaci, na czele z facetem bez nogi przechodzącym ryzykownie przez jezdnię ze słowami "mniej tej nogi nie będę miał".

To "gadulstwo o miłości na przekór światu" ma wyjątkowy urok. Jest o radzeniu sobie, o chwytaniu olśnień ("Blask"). Kto jeszcze tak umie tłumaczyć świat?
Choć "pod oknami gra ręka bez pulsu", trzeba być jak "w czapkach z torbami / drepczący mur" (prawie jak "My - legion" z wiersza Piotra Gajdy). Co ważne, oprócz talentu do lepienia fraz Pablopavo ma jeszcze parę atutów - tembr głosu i sprytnie akompaniujące mu Ludziki.

Mądra płyta. Brzęcząca kluczami do szczęścia w postaci napomknięć: "Popatrz na ludzi", "weź się tak wybaw, by się wspomnienia nabomblowały treścią". Albo (co sobie musiałem przetłumaczyć): "Niech żyje muzyka i wolne słowa! / Niech żyje wspaniała dusza! / Niech żyje muzyka i ubodzy poeci! / Oddychaj z nami!"

Zaczyna się żwawo. Latynosko buja utwór tytułowy. "Ladinola" - cokolwiek znaczy - może znaczyć np. "Bujaj się, smutku". Wychyl kieliszek za Otokara Balcy (za dzieciństwo, za Reksia,  Bolka i Lolka) i nie puchnij od goryczy. Bo nawet gorzkie jak koniec wakacji wspomnienie o zniknięciu kogoś bliskiego ("nie ma chłopaka jakby magik podniósł czarne płótno"), trzeba jakoś przemienić w lalala

"Zguba" zaczyna się trochę jak "Nim wstanie dzień" do słów Osieckiej. Nostalgicznie, sennie, ale z wiarą, taką na przekór: "z tego co złapiemy, lepi się kruche my".
"Major" to kpina z zadęcia. Piękny jest opis buca, którego rzekomo "wszyscy chcą" - "wąsy, pagony, bicz, wąsy znów". Jest funk, jest impreza, jest solo na saksofonie.
"Wszystkie neony" - smutna jak krople na szybie historia samotnej dziewczyny. "Nic dla niej nie mam / Jak zawsze nic" - dobijająca jest nasza bezradność.
Świetny puls ma refren w "Toledo". Opis pijaństwa "pirata, co myli papugę z drewnianą nogą". Kto z nas nie słuchał takich historii, o tym, co kto nie wypił. Skrecze zamiast puenty.
Wyjątkowy wdzięk ma "Jestem" z niesamowitą empatią. "Jestem tym facetem, co stoi obok sceny, co cedzi przez zęby za tekstem tekst, trochę mu wstyd, że zna wszystko na pamięć, jest po czterdziestce, w kieszeni ma papierosy i pięść". Weź tu, nie uroń łzy przy lalala.

Świetna jest pieśń o rogu Tarchomińskiej i Wiosennej. To zwyczajna uliczka. Chociaż tam "smog robi z powietrza żółtawą toń" i słychać: "koszty, Provident, eksmisja", ktoś dzwoni ze starej Nokii, a "sople jak wskazujące palce / pijana stoi w oknie w samej halce", to właśnie tam dopada nas nieuzasadniona niczym euforia.
W "Znałem faceta" smutek, który zamiast się udzielać, zmusza do pogody ducha. "Znałem ludzi-banknoty / groteskowych". Wszystko, żeby nie zazdrościć, nie pieścić się, brać swoje.

"Dom dobry" - afirmacja codzienności, "pijemy kawę, jak rynny czarny deszcz". Jakoś nie kojarzę innej piosenki, która tak bez obawy o zadęcie gloryfikowałaby życie rodzinne, biedne, ale najpiękniejsze. Cudna rzecz.

"Jak człowiek ze snu" to programowe wyznanie. Pablopavo puka w daszek, przedstawia siebie  i swoje credo. "Jestem grajkiem konfabulantem, lepię z szumu ulic te paręnaście nut. Jestem grajkiem bez szkoły i targetu." Jest uwielbienie dla miasta, choćby robiło się coraz bardziej obce. Piękny jest dystans do siebie: "W niszy nisz siedzi miś".

W "Nie wiesz nic" - "Świat jest nieostry..." - pobrzmiewa momentami Pet Shop Boys, potem są mocniejsze gitary, potem znowu robi się mgła i dym. Bardzo klimatyczny numer. A na koniec piosenka o Adamie, który "ma wszystkie żebra", nie wie czy stać go na miłość.
Ten Adam jest trochę jak ty, gdy patrzysz na płytę Pablopavo i nie wiesz, czy dobra muzyka i dobre teksty, to coś dla ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz