Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lakuna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lakuna. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 grudnia 2025

Drony, rakiety, dżemy, palety

 PABLOPAVO & LUDZIKI - "LAKUNA 2", KARROT KOMMANDO 2025.

Recenzja płyty "Lakuna 2" zespołu Pablopavo & Ludziki.


Pablopavo to jeden z moich faworytów. Recenzowałem już jego "Polor", "Ladinolę", "Marginal", "Mozaikę" i "Lakunę". Pomyślałem - wystarczy już recenzowania mistrza, ale autor dostarczył najlepszy tekst, jaki czytałem w 2025 roku - "Wika". Dlatego postanowiłem przed Nowym Rokiem zdążyć z ogłoszeniem tego werdyktu.

"Wika" - numer 9 na płycie. Pablopavo podaje nam historię ukraińskiej uchodźczyni wojennej z miasta Łyman. Wojna na Ukrainie trochę społeczeństwu spowszedniała, dziś do głosu w mediach dochodzą głównie krytycy uprzywilejowania Ukraińców albo krytycy przekazywania pieniędzy na wojnę. I oni, i  ja, potrzebujemy takiej szpilki, takiego przypomnienia. Empatia wobec Wiki przeszyła mnie prawdziwym bólem. Popłakałem się. Zestawienie palet z Biedronki, czegoś, co znamy i na co pomstujemy, z wojenną grozą - jest niesamowicie celne. Został we mnie - obraz modlącej się o szóstej rano nie całkiem katechizmową modlitwą "Żeby syn przeżył, by zdechli podli" i wypatrującą siebie na ikonach Nowosielskiego. I ten skrót refrenu: "Drony, rakiety, dżemy, palety" - poetyckie mistrzostwo.

"Krepa i kir" to nostalgia, melancholia utkana z żałobnych tkanin. Wspomnienie starych: filmów "Salto" Konwickiego, "Bariera" Skolimowskiego, "Pożegnania" Hasa i "Niewinnych czarodziejów" Wajdy.

Żywy rockowy "Nikt nikomu nic" łączy zadziorność muzyki z oniryczną wizją blokowiska, w którym wszyscy samotni, ale  niewinni. Wers "Płatki farby jak opłatek" sprawia, że cały ten smętny obrazek blokowiska staje się uświęcony jakimś niewytłumaczalnym pięknem, a podmiot liryczny "ledwo co prawdziwy" frunie jak u Chagalla w zachwycie.

"W popiół jestem dobry, z popiołu się wziąłem." - takie motto przyświeca utworowi nr 3. Jest tu wspomnienie etiopskiego muzyka Mulatu Astatke (jego muzyka brzmiała w "Broken Flowers" Jarmusha) i duża porcja autoironii. Poeta twierdzi, że jest przegrywem, samotnikiem z baterią butelek i fajkami. Muzycznie bardzo fajne flow.

Stylizowany na rapowy free-style "Styl warszawski" to swoisty słowotok, gra brzmieniem - strumień świadomości. Da się łatwo z niego wyłowić miłość do warszawskich plenerów: "Jestem oddechem skaryszewskich mórz", "Wiatr z Różyckiego szeleści jak kresz". Jest w tym ciekawa fuzja smutku i radości - "Na koniec czeka człowieka fiasko / Ty weź to zatańcz, w tańcu się maskuj", coś w stylu Maleńczuka, gdy jeszcze nie był cynicznie zgorzkniałą gwiazdą, a nagrywał genialne piosenki z Homotwist: "Muzyka moja jest wesoła. A słowa smutne. Nie śpiąc nie pijąc i milcząc. Noc wytrzymać trudno jak trudno". Utwór przypomniał mi też świetne "Nie ma tematu" z "Mozaiki".

Króciutkie "Czarne dni" ledwo zdążyły nas  postraszyć, się zakończyły.

Dalej - Pablopavo docieka prawdy o Bogu, porównuje jego milczenie, do owsa, który nie dał plonu - w ogóle dużo w tym tekście surrealu, swoistego "magicznego realizmu".

"Podobno" zachwyca. Pablopavo jest skreczującym winylem, stoi przed lustrem i szepcze "to jest mój głos". Albo jest łatwopalną krepiną.

"Przedwiośnie" musiało powstać w oku bystrego obserwatora, który smakuje każdy gest, każdy szczegół i umie nadać mu znaczenie. 

A "Śpiewająca kość" zachwyca muzycznie. Na tle podchodów basu, dudnień i "wspinających się" klawiszy, wokalista raczy nas niewesołą refleksją o przemijaniu. Biorę to katharsis, gapiąc się w sylwestrowy śnieg za oknem - przecież nie będę grał w grę.