sobota, 15 lipca 2017

Zmarła Julia Hartwig

 Dziś zmarła Julia Hartwig - poetka, autorka wielu książek poetyckich, za "Zapisane" w 2014 roku otrzymała Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej.  Żyła 95 lat.

piątek, 14 lipca 2017

Krzysztof Kleszcz postanowił zostać poetą prawicowym. Recenzja "Pańskiego płaszcza" w "Afroncie"

"Krzysztof Kleszcz w "Pańskim płaszczu" postanowił zostać poetą prawicowym." - tak zaczyna się recenzja autorstwa Rafała Gawina mojej książki w kwartalniku literacko-artystycznym "Afront" (nr 1/2017). To fragment artykułu "Bez tajemnic z do połowy pustym barkiem" - ciąg dalszy podsumowania roku 2016 w polskiej poezji.

wtorek, 4 lipca 2017

Noc Poezji i Muzyki w Sieradzu

Festiwal w Sieradzu - "Noc Poezji i Muzyki" okazał się świetnym wydarzeniem i bardzo miłym miejscem. Pełna sala osób zainteresowanych poezją, trochę znajomych. Pierwszego dnia - 30 czerwca - głównym gościem był Adam Zagajewski. Byli też poeci Toposu: Wojciech Kudyba, Krzysztof Kuczkowski i Adrian Gleń. Prezentowali się też poeci związani z Wydawnictwem Kwadratura - a więc ja i Jolanta Stelmasiak, która właśnie wydała nową książkę; a także z Domem Literatury - Przemysław Owczarek i Piotr Gajda. Na koniec był Turniej Jednego Wiersza, który wygrała Anna Maria Wierzchucka.
 Anna Maria Wierzchucka
 Jolanta Stelmasiak
 Adam Zagajewski
Piotr Gajda 
Poeci "Toposu"

(zdjęcia z napisem nasze.fm  fot.Robert Sobieraj)

poniedziałek, 3 lipca 2017

Poetycki susz, skrót, ekstrakt, wyciąg. Jak się wspinać po drobinkach?

MARCIN SENDECKI "W", Biuro Literackie,  Stronie Śląskie 2016.

Jeśli poezja to piękno, na wybiegu pojawiła się wychudła modelka. Jędrnego ciała - słów ma niewiele.

Sendecki wypracował sobie swój styl, rezygnuje z większości zabiegów stosowanych przez współczesną poezję. Serwuje nam zbitki słów, lekkie spięcia sensów. Wielu czytelników zacznie sprawdzać, czy wszystko w porządku, czy nie dostali zbrakowanej książki. Przecież poezja to metafora, zapamiętywalne frazy, jakaś melodia! Nic z tych rzeczy! Muszą nam wystarczyć zapiski (spisane z barowych serwetek?), ciemne notatki, szyfry, zaklęcia, jakiś purnonsens, trochę neologizmów w stylu Mirona Białoszewskiego. Liryka chuda jak strzęp, poetycki susz.

Prawie puste kartki, czasem z jednym wersem. Ślepa uliczka poezji? Bezczelność facebookowych postów: "Co weźmiecie na długi weekend?" Dobre sobie, na długi weekend - "W" czyta się w 10 minut.

Krytycy są trochę bezradni, usiłują zaklinać rzeczywistość: "Sendecki potrafi uprościć język i wzbogaca wiersz” – napisała sekretarz Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, Paulina Małochleb. U innych doczytałem, że to "poemat autobiograficzno-autotematyczny". Stanowcze veto. Nie ta długość! Jeśli te miniaturki zlepione razem są poematem, to nazwijmy je od razu epopeją! A może to "Rozbudowana elegia na śmierć przyjaciela oraz próba zapisania i utrwalenia wspólnych losów w wierszach."? Też nie! O śmierci mówi się tu zdawkowo.

Ale to cała uroda awangardy! Nowe szaty cesarza! Poezja, której nie ma. Coś z Krystyny Miłobędzkiej, coś z Darka Foksa. Świadomy zabieg - skrót, ekstrakt, wyciąg. To my mamy rozpakować sobie skompresowany plik poetycki. Przy moim dobrym nastawieniu - w kilku przypadkach się udało. Kilka fraz np. o utrzymywaniu skrzepu, czy o patrzeniu w Marylin - jest OK. W większości przypadków, niestety, tak się nie dzieje. Znajduję truizm, frazes i tere-fere. Z tych krótkich zdanek niewiele wynika dla czytelnika. To są historyjki w dodatku bezczelnie bezpuentne.

Nagrodzenie awangardowych notatek w kategorii poezja Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej zabolało mnie. Tak mało tu roboty poetyckiej! Czy „W” ma być wzorcem z Sèvres poetyckiej książki? To jest naprawdę skromny tomiczek. Na 49 ponumerowanych "wierszy" - 8 razy jest to jeden wers, 5 razy 2 wersy. Nie da się wspinać po tych drobinkach do poetyckiego nieba.

Może kluczem jest to, że to szesnasta książka uznanego autora, redaktora? (Nagroda Odry, Nagroda Silesius). Tłumaczę sobie, że to swego rodzaju nagroda za całokształt. Tłumaczę sobie, że świat ma swoje pryncypia. Język Sendeckiego Piotr Kępiński nazwał "językiem wyczerpania, rozpadu i gnicia", a potem jeszcze "ciekawym melanżem klisz". Wszystko pięknie ładnie, ale naprawdę nie ma tu za wiele do czytania.

Lou Reed na rowerze, Andrzej Gwiazda, profesor Staniszkis, Marcin Baran, Timur i jego drużyna - złapani w przypadkowe wersy. "Ole! Heja! Klasa! Jechane!" - zaskakujące kolokwializmy robią tu szum. Wcześniej jakieś mało dowcipne przyglądanie się słowom i kilka toastów za lokalizacje ("po małemu"). Nieczytelne wspominki, mało śmieszne anegdotki, obserwacyjki, zgrzyty nazw. Gdy pojawia się wreszcie wiersz, który ma puentę, ma ironię, okazuje się, że... będzie jedyny w zestawie. Fajnie poeta drwi tu z codzienności - z mężczyzn w klapkach, z tatuaży i blogerów.

Co zrobić np. z taką jednowersówką: "Nie byłem w tamtym barze od lat."? Dopisywać sobie jakieś skojarzenia? Tylko Sienkiewicz się do mnie odezwał "Bar... wzięty!"
Do "Mazowszanki w szkle i ziemniaków z cząbrem" można wymyślać własne potrawy. "Kropla Beskidu i pyry z okrasą." - to pomysł jednego z moich znajomych. "Kapka z karafki, kranówka w musztardówkach." - to już moje.
Do "Karolina przyniosła czereśnie i ser" natychmiast wyświetliłem własny "Ola przyniosła colę i beaujolais." Może tak się trzeba bawić tą książką?
Ale przy "Czego nie napisałem w Warszawie?" jestem bezradny. Wspominki dla autora, dla czytelnika figi. Albo taka refleksja: "Jak radziłem sobie bez telefonu?" Jeśli jest jakiś punkt wyjścia do wiersza "Porysowany wyświetlacz, porysowane wyświetla.", to zakończony ni w pięć, ni w dziewięć. Zwrot "na wietrzną pamiątkę" cokolwiek za łatwy, ograny. Ładny obrazek - granie w Chińczyka na balkonie, słaby dowcip: "Nie bądź vege..." Czułość, nieważność wspomnień, papużka w oknie. "Nic nie widać. Popatrzcie." i coś w stylu Natalii Kukulskiej na koniec.

I to wszystko po to, by pokazać luki w naszej pamięci? Tytułowe "W" jak Warszawa (autor korzystał ze stypendium artystycznego miasta stołecznego Warszawy), "W" jak wspomnienie. Ja, rozczarowany czytelnik czuję się zrobiony "W"...

Orfeusz dla Małgorzaty Lebdy

Laureatką Nagrody im. K.I.Gałczyńskiego "Orfeusz"  została Małgorzata Lebda, Orfeusz Mazurski trafił do Alicji Bykowskiej-Salczyńskiej.
Tegorocznych laureatów wybrało jury w składzie: prof. Jarosław Ławski, Janusz Drzewucki, Antoni Libera i Bronisław Maj. Jurorom najbardziej spodobał się tom Małgorzaty Lebdy pt. „Matecznik”. Orfeusza Mazurskiego za najlepszy tom wydany w Polsce północno-wschodniej (Warmia, Mazury, Podlasie) otrzymała Alicja Bykowska-Salczyńska za tomik „Cno”
(zdjęcie: Elżbieta Żywczyk pisz.wm.pl)