niedziela, 14 listopada 2021

Wypasione chaty rzędem

MICHAŁ DOMAGALSKI "za lasem/", SPP Oddział w Łodzi / Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2021.

Suburbanizacja prosiła się o książkę. Oto Zalasewo - wieś pod Poznaniem, która wsią jest tylko z nazwy. Miejska wieś. Zamiast „chat rzędem na piaszczystych wzgórkach” jak u Kasprowicza - Żabka, asfaltowe rondo i biegacze. Nowoczesna zabudowa z widokiem na łany i kłosy. 

W lekkiej luźnej formie Domagalski podaje słowa mieszkańca bloku na wsi. A te notatki, refleksje, którym nadano formę wierszy bez tytułów, są zastanawiająco gorzkie. Wszędzie jakoweś fata zamiast rzeki miodu. Piętno zamiast piękna.

Pisane jest to ze swadą, zmyślnie, niby żartobliwie, ale na serio. „Chcę, żeby widzieli, że mnie stać” prawi posiadacz i chce się chichotać „z kasków w oczojebnych kolorach”, albo „nie jest różowo – nie licząc ścian dziewczyńskich pokojów”.

Przez ścianę u sąsiada słychać mord, a więc tło nie jest wymarzone. Czy to przez to nie chce się włączyć tryb szczęścia? Zamiast tego wciąż działa tryb „neowieśniak” w dodatku „pozbawiony roli” (tu podwójne znaczenie słowa „rola”), „postwieśniak”, który „obrasta w tłuszcz przedmiotów”.

Zwiedzamy osiedle w rytmie bicia się w pierś przy „mea culpa”. Tu, gdzie rządzi zły konsumpcjonizm, tu, gdzie ciąży bolesna świadomość tego, że w posiadaniu jest zło, a w dodatku to posiadanie na krechę jest. Bo ciąży kredyt, „Ten kredyt”.

Oto nieswoi „uchodźcy z małych miast” okupują Zalasewo. Czują smród wiejskich szamb, widzą autochtonicznych meneli i izolują się na placach zabaw, w mieszkaniach na dwa zamki. Kawosze, pijący kawę z nowoczesnych ekspresów, mają rozterki, bo nie umieją tej kawy osłodzić: „pijemy kawę zamkniętą w kapsułki, więzioną z daleka, zza gór tylu, zza wód tylu, że trudno uwierzyć w istnienie tych miejsc”. I szare to wszystko, domy „sadzone w poprzek. Szeregi szare jak człowiek”. Niby wszystko roście – ponad sto firm! - lecz wszystko roście oprócz serca, bo wszędzie „pozory domów, domy pozorów”. Wizualizacja kapuścianych głów. Kiedyś "Księga ubogich", a dziś "ubodzy duchem", żyjący zakupami albo YouTubem, Facebookiem.

Tej rzeczywistości należy się wulgaryzm, więc „i na Zalasewie można już wjebać kebaba”.

I śmieszne jest to, że tu gdzie kiedyś był sad, dziś można kupić syrop wiśniowy ze śladowymi ilościami owoców oraz orzechów arachidowych, że zamiast kluczy żurawi, są mieszkania pod klucz.

Autor zdaje się być cyniczny w sprawach miłości i wiary. Sens życia wklęsł i z tej kotliny teraz genialnie puentuje: „Nie przyjeżdżaj. (…) Nie dotarliśmy do niczego, co byłoby czymś bardziej. Mniej więcej jeszcze sześć lasów. Góry i morza.” Śmieje się z nazw ulic, które są tylko projekcją: „Świat przedstawiony, został poprzestawiany.” i ze swojej erotycznej przygody z udostępnianiem ekranu. Dreszcz, który przechodzi przy sugestii podobieństw do Auschwitz, jest bolesny: „Staramy się wierzyć w posiadanie, samochody w dieslu, PKB, pracę przez dekady (...)” 

Te historie, które skądś znam, bo sam mieszkam w Zaborowie, co brzmi jak Zalasewo, przypadek? Zalasewo może być metaforą każdego przedmieścia. Koniecznie więc, przeczytajcie,  o tym, co za rogiem, zachęcam.