niedziela, 14 sierpnia 2011

Kulinarne klimaty





Czy można żartować z punka i metalu, a przy tym sprawić, żeby dowcip nie był niestrawny jak bawarskie piosenki? Można, a nawet od czasu do czasu trzeba „puszczać oko” do „nadbagażu” – skór, łańcuchów, ćwieków, żyletek i agrafek, pentagramów i całej tej „modeliny”, z której składa się scenografia heavy-metalu. To prawda, że w celu sprzedaży koncertów i płyt, przyjęcie odpowiedniego scenicznego image’u wydaje się być dla „stylowego” zespołu niezbędne, ale nic z tego nie będzie, jeśli natychmiast za nim nie pojawi się istotna treść. Wszak po swoim show większość muzyków zdejmuje z siebie te wszystkie „jeżozwierze”, zmywa z twarzy diaboliczny makijaż i idzie grać na giełdzie, albo inwestować w nieruchomości. Wyprowadza psa na spacer, robi zakupy, wyjeżdża z dziećmi na wycieczkę. Fanom pozostaje muzyka, którą bez treści stanowią wyłącznie decybele oraz debile wybierający z komplementarnego muzycznego przekazu jedynie komplet pieszczoch i trupie czaszki…

Nic z powyższych rzeczy nie grozi muzykom grupy Kabanos, którzy wspólnymi siłami tworzą wielki metalowo-punkowy kabaret. Uprawiane na „Flakach z olejem” zabawowe podejście do toposów składających się zazwyczaj na ekstremalne gatunki muzyczne powoduje, że i metal może się wdzięcznie giąć. Zenek Kuptasa i jego banda sowizdrzałów rozbrajają nas (a przy okazji wynoszą niemal wszystkie ostre przedmioty ze zbrojowni) bez długotrwałego oblężenia, niemal „z marszu”. Już „Jagoda”, opowieść o wiejskiej femme fatale „hasającej po polach”, brzmi jak germański metal grany przez Słowian. Co ważne, przyjęta na całej płycie pastiżowa figura, nie przesłania kultury muzyczej. Słychać, że muzycy solidnie przerobili klasykę gatunku.

Nie inaczej dzieje się w „Budzie dla Azora”, kolejnej surrealistycznej opowieści, tym razem o Azorku, którego wyeksmitowano z jego własnej budy. Ze względu na manierę wokalisty, także i ta kompozycja kojarzy się w jakiś sposób z poważnymi propozycjami repertuarowymi takiego na przykład System of a Down. Żeby to potwierdzić, wystarczy posłuchać „połamanego wokalnie” i kompozycyjnie „Klauna”. Duch SOAD unosi się nad „Flakami z olejem” jak opary tłuszczu nad garem polskich flaków. Chcecie zakręconego power metalu, a raczej „zepter metalu”? Wystarczy zapoznać się z przepisem muzyków na „Zupę kalafiorową” i już jesteście gotowi do bliższego zapoznania się z technologicznie nienagannymi naczyniami, w których „pichci się” wywar z jarzynami. Nie muszę chyba dodawać, że wyjdzie z niego pyszna muzyczna zupa, którą należy „podawać z grzankami, lanym ciastem i groszkiem ptysiowym”. Radosne, prawda?

Żartom towarzyszą zgrabne, metalurgiczne melodie („Koza”), ciężkie riffy, czasem hardcorowy wokal („Mordy”). Ważne, że przeskakując z formuły na formułę Kabanos nie tylko nie popada w wątpliwą eklektyczność, ale bezspornie udowadnia, że doskonale wie, co i jak chce grać. Weźmy taki „Czołg”, przecież to hardcore zagrany fachowo i niemal „na poważnie”! Zaraz po nim „Margaryna”, która rozwiewa wątpliwości, że to jednak nie są „jaja”. Są. Pękam ze śmiechu słuchając parodystycznej „multi” parodii wszelkich metalowych ballad w postaci piosenki „Chmurki”: „Na niebie chmurki noszą białe mundurki / Dla ciebie złapię jedną, / wszystkim krową miny zrzedną (…) / A jakbyś sobie życzyła to mogę kupić ci pluszową owieczkę”. Prawda, że urocze i trochę zakręcone?

Cięższe klimaty towarzyszą „Wampirzycy” i „Zamkniętym główkom”, jest stylowo do tego stopnia, ze gdyby tak odrzucić „pojechaną” manierę wokalną i tradycyjnie „jajcarski” tekst, otrzymalibyśmy pełnoprawną gatunkowo kompozycję nu metalową. Płyta kończy się „Dobranocką”, w której kabaretowo-surrealistyczne ciągoty towarzyszące grupie znalazły swoje absolutne ujście. Punkowo-rock’n’rollowe podejście do grania płynie w tym przypadku szerokim korytem rzeki Wisły.

I jeszcze zdanko w kwestii formalnej. Kabanos za nagranie płyty dziękuje z całego serca Koziołkowi Matołkowi, Pomysłowemu Dobromirowi, Misiowi Coralgolowi, Misiowi Uszatkowi, Wróbelkowi Ćwirkowi, Sierotce Marysi, Reksiowi, Bolkowi i Lolkowi, Kotu Filemonowi, Baltazarowi Gąbce, Krecikowi, Pszczółce Mai, Ambrożemu Kleksowi, Kłapouchemu i reszcie, Gargamelowi, Muminkom, Denverovi – ostatniemu dinozaurowi oraz zespołom – downa, jelita drażliwego i policystycznych jajników. Sami więc widzicie, że z groźnego metalu ostały się zaledwie opiłki srebra na taśmie z animowanym filmem dla dzieci, a ze scenicznego horroru i „rzucania mięsem” swojskie „Flaki z olejem”. I w tym akurat przypadku, tak jest lepiej.

Kabanos „Flaki z olejem”. Fonografika

Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach codziennej gazety internetowej NaszTomaszow.pl

(p)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz