poniedziałek, 25 marca 2013

Hip-hop i Bob. Felieton w Arteriach.


Nowe Arterie (nr 14) już w Empikach. Oto felieton mojego autorstwa z numeru zatytułowanego "Starość". 

STARY JUŻ JESTEM. HIP-HOP i BOB.


Stary już jestem. Nie rozumiem liczników YouTube'a. Młodzież słucha straaasznych rzeczy. Każdy młody jest Bogiem. Sepleniący hip-hop rządzi, gangsta!

najwazniejse w hip-hopie / zeby duzo bluzgów było / po drugie tez wazne / zeby było coś na jazde / a wiec o białym prosku / nieduzo tak po trosku / kiedy jest juz o blantach / moze byc o policjantach / ze niefajni są - nie lubie / i to tyle ha-i-pe ha-o-pe / weź w to prose uwies

A potem przeglądam tomiki. I poeci jakby w dresach pisali. Frazy za krótkie i banalne, apoetyckie wręcz. Albo za długie i niezrozumiałe. Poeci piszą wiersze o pisaniu wierszy. Poeci skupieni na sobie, w płaszczu, w płaczu. Są drzazgi. Jest ropa, wysięk. Są wielkie złoża ropy. Oczywiście nie ma miłości, nie ma i nigdy nie było.

Jest tylko klawiatura, drukarka i fajka.

Coś każe mi przerzucać gnój słów.

Pe-o-e-zet-jot-a: mandala, w którą nie chce dmuchnąć wiatr.

I jak teraz wpadnie komuś w oko moje ja?


Stary już jestem - złośliwy. Czasem wydaje mi się, że nisza, w którą wpadła poezja jest absolutnie zasłużona. Ale potem wyrywa mnie z tego przeświadczenia współczucie do tych wszystkich, którzy tracą czas na lekturę grubych tomów. Przecież poezja potrafi to streścić na 30 stronach! Wojciech Kuczok nazwał poezję operą, bo sztuczna i śmieszna. Przyjąłem jego słowa na klatę. Tyle, że „Gnój” wydał mi się dlatego dobry, bo jest upoetyzowaną prozą. Bez pierwiastka poezji, proza to tylko muzyka tła. Takie Radio Zet, w którym ciągle leci Baila Morena.

Stary już jestem i lubię rozumieć. A gdy sensom tylko śni się sens? Fajnie, gdy fraza dobrze się pnie, gdy jak bluszcz umie oplatać. Gorzej, gdy tyczki brak. I pięknie to splątane, tyle, że donikąd. Ech, na cholerę mi taki jazz, gdy gubi feeling, gdy trębacz goni w piętkę, gdy pianino jest pijane, gdy każdy wers sobie?

Stary już jestem i nie rozumiem siebie. Po co szukam wierszy, skoro wiem co w nich znajdę. Znajdę wulgarne czasowniki i wulgarne rzeczowniki. Znajdę to samo, co na szkolnych ławkach, kiblach w pubach. Znajdę dzieło (działo?) blackmetalowców, herosów odwagi, prawdziwych mieszaczy sacrum z profanum, Behemothów, którzy jedną ręką odwracają krzyże i drą Biblię.

Oto mój wiersz, wszystkie psy podnoszą tu nogi.
Most nad Sekwaną, stacja metra,
Darmowy kibel koło wieży Eiffla. 
Teraz się ścigamy, czyj smród większy.

Stary już jestem. Patrzę na młodych. Dzisiejsi młodzi to tzw. „szlachta”. Młódź wychowana na horrorach i grach, gdzie „szlachtowanie” jest jedynym środkiem wyrazu. „Level sam się nie zrobi”, codziennie trwa wybebeszanie flaków. Każdy wieczór kończy rzeź, teksańska masakra, żywe trupy, heavy metal, Sepultura i Slayer. 

Trudno w to uwierzyć, ale czasami owa młodzież się uczy. Uczy się do testów. Nowe pokolenie zakreślaczy. Mistrzowie wyboru A, B, C lub D. Tu nie ma miejsca na refleksję formułowania myśli. Jest jeden klucz odpowiedzi. Jest Kraftwerk i „We Are The Robots”. Liczy się czarny długopis i nie używanie korektora. Ach, ta świetlana przyszłość! „Wszystko jest na Zadane.pl”. „Czego nie ma w Wikipedii nie istnieje”, „wszystko załatwi szybkie łącze”. Jestem już stary.

Staremu do szczęścia potrzebne wygodne krzesło i jarzeniowe światło. Choć istnieje w gminie Kleszczów wielki stumetrowy dół, przecież jest też obok wielka hałda. Widzę poezję jako kilkanaście wielkich wiatraków na górze Kamieńsk. Pracujących dzień i noc.

I tak sobie oglądam te wiatraki, jadę na Katowice, a w głośnikach „When I’m Sixty-Four” Beatlesów. Pomyślałem, że gdy będę miał 64 lata, nic się nie zmieni – wciąż będę odkładał na ZUS. A potem włączyłem najnowszego Boba Dylana. Młodości, ty siedź cicho i się ucz.





 ---------------------------------------------------------------
Kwartalnik Artystyczno-Literacki „Arterie” nr 3(14)/2012 "Starość" już w sprzedaży!
Modlę się więc – bo dość mam słów
Modnych i wolę znów modły –
Bym się na starość wydawać mógł
Namiętny i niemądry.
                         William Butler Yeats (przeł. Stanisław Barańczak)

Skoro świat jeszcze tak nie stetryczał, by miał go wykończyć kalendarz Majów, czyńmy zadość starości, bo całkiem głośno doprasza się o prawo do życia! W starczym numerze „Arterii” stękają:

Krzysztof Siwczyk: Adam oddał mi tytuł za friko
Izabela Kawczyńska: Na zdjęciach nic się nie stanie nikomu
Roman Bromboszcz: W nieśmiertelności jest pewne znużenie
Anatol Gotfryd: Ja już prawie zapomniałem, że kiedyś byłem dentystą!
Sławomir Majewski: Grünewald? Ładnie się facet nazywa, jak grünspan
Leszek Engelking: Pound nie przypominał skruszonego grzesznika
Silvia Tomova: Moja dusza zmieniła się w proch przez twoje kartofle, Tamaro
Beata Śniecikowska: Czy debiutanci 55+ mogą tworzyć prawdziwą literaturę?
Piotr Grobliński: Piszę bardzo mało, a i tak z większości wierszy nie jestem zadowolony

W galerii: rysunki Krzysztofa Schodowskiego.

Oraz: wiersze finalistów XVIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina i VI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Tadeusza Sułkowskiego.

Do pisma dołączone są: najnowszy tom wierszy Tomasza Jamrozińskiego, pt. "Mężczyźni są z Warsa" oraz debiutancki tom wierszy Grzegorza Jędrka pt. "Badland".

Cena - niezmiennie 13 zł.

„Arterie” można nabyć w dużych salonach sieci Empik w całym kraju, w Domu Literatury w Łodzi (ul. Roosevelta 17) i drogą internetową; szczegółowe informacje:
# drogą mailową:
– arterie.spp@gmail.com
– kontakt@dom-literatury.pl
# pod numerami telefonów:
– 42 636 68 38 i 42 636 06 19 (wydawca, Dom Literatury w Łodzi)
– 609 946 987 (redakcja, Rafał Gawin)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz