czwartek, 2 kwietnia 2015

Mamy już boga, niepotrzebny nam jest nowy bóg

Olgierd Dziechciarz - „Przewrócona ósemka”, Wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2014

Nasze bajki opowiedzieliśmy” - pisze autor na 26 stronie, dokładnie w połowie książki. W połowie drogi zdaje się być poeta, powieściopisarz, felietonista. Dobrej drogi.

Motto z Ciorana o Bogu jako beneficjencie naszych porażek – zostawia mnie w pewnej konfuzji. Razem z tytułem, który odsyła do nieskończoności, zapowiada metafizyczne zapasy.

Tytuł objaśnia się już w pierwszym wierszu. Bliskim mi szczególnie. Pojawia się tam dziecko (w dodatku ośmioletnie – dokładnie jak mój syn) i oto dziecko odpowiada ojcu na pytanie „jak bardzo mnie kochasz?” za pomocą rysunku palcem na obrusie przewróconej ósemki.
W trzecim wierszu autor jest cichym obserwatorem swoich dzieci, zastanawiającym się czy ta chwila nie powinna być mocniejsza, bardziej wyjątkowa? A może właśnie takie zwykłe momenty najmocniej uświadamiają nam sens i cel?

„Boskie wiersze” - to spora część książki. Boska jest też puenta – zmyślnie korespondująca ze słynnym „Koń jaki jest każdy widzi” z Benedykta Chmielowskiego... Wersy, w których autor próbuje dotknąć sensu istnienia wydały mi się jednymi z najciekawszych:
nie dajcie się prosić / to wszystko jest dla was” krzyczy nauczycielka //
ale dzieci jej nie wierzą // trzeba je jak dorosłych / wziąć za ręce i zaprowadzić”.

Dziechciarz na tych 50-kilku stronach bywa ironistą, gdy łamie żartem poważny wstęp (np. w wierszu „Intensywność”) albo ze zdarzenia z natrętnymi Świadkami Jehowy układa taką kodę: „mamy już boga / niepotrzebny nam jest / nowy bóg”. Bywa też poważny (np. w „Cmentarzyku”, podobnym do wiersza „Notes” Antoniego Słonimskiego) i filozoficzny jak olkuski Budda ( wiersz „Ograniczenie”).

„Przewrócona ósemka” to poezja spostrzeżenia, szybkiej iluminacji, którą kiedyś zapisywało się na serwetkach w restauracji, teraz - na dyktafon w telefonie. Poezja, która nie rości sobie pretensji do ponadczasowości, ale która zostaje w głowie. Zostawia nam np. obraz bezradnej kobiety z cmentarza: „nie ma go / nie ma grobu / a gdzieś był // przy brzozie / której też nie ma” - („Wycinka”), albo obraz wielkiego dołu z lasowanym wapnem „wpatrywałem się w biel / jakby to była czysta prawda”. Poezja bez erudycyjnego zadęcia, życiowa.

Podobnie jak w książce „Mniej niż zło” na koniec  są jeszcze „odpryski”, niewykorzystane frazy, takie jak ta: „widziałem Boga przy kasie w supermarkecie / jego karta nie działała” albo „można wpaść do szamba i wylizać się z ran”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz