czwartek, 29 sierpnia 2019

Borowanie. Hymn własnego ogródka.

THE RACONTEURS  "Help Us Stranger", 2019.

Jack White - gitarzysta polskiego pochodzenia to szalony dentysta, który czyści kanał lewy i prawy. Brzmienie jego wiertła to kwintesencja rocka. Jego riff z piosenki  "Seven Nation Army" podbił świat, a solowe płyty: "Lazaretto" i "Blunderbuss" są dziełami absolutnie genialnymi. The Raconteurs to nie tylko on - na równych prawach są też: Brendan Benson - gitara, wokal, Jack Lawrence - bas , Patrick Keeler - perkusja. 
Zacznijmy słuchanie od numeru 3: pozornie zwyczajne akustyczne gitary (jeszcze tylko ogniska brakuje!). Piękna melodia, jakby ktoś cię przytulał i po raz kolejny wybaczał. Jack wyśpiewujący frazę "Jedyne dziecko, syn marnotrawny / wraca do domu po swoje pranie". A gdy w 3 minucie zaczyna się "borowanie", wiesz już, że wszystko będzie dobrze!

Czwórka. Wnerwiający, szalony początek - jakby mucha latała nam koło nosa. Z gitarowego dudnienia, które mogło się znaleźć, na którejś z jego ostatnich solowych płyt, wyłania się piękna klasyczna zagrywka. Właśnie tak ferment przerabia się na cement w workach po 25kg!

"Shine the Light on Me" - pianinko i harmonie przywołują zespół Queen. Powstał hymn własnego państwa, własnego ogródka. Nieważne, że szukamy w ciemnościach, bo przecież jesteśmy ślepi. Miłość nadchodzi, bezradność nasza i dziury między palcami! I ogród oblepiony kwiatami, których nie umiemy nazwać, wywąchać, opisać.

Sześć. Balon z piosenką country przebijany mocarnym riffem. O tym, że się płaciło i płakało, i już wystarczy. Sufler podpowiada: "I'm not dead, yet!" Śpiewasz i śpiewa z tobą cały świat, podnosi się po drzemce, załamce.

Cover piosenki Donovana "Hey Gyb (Dig the Slowness)" jest OK. Warto posłuchać oryginału i zobaczyć ile przypraw dodano, by potrawka była świeża.

"Sunday Driver" - piosenka o niedzielnym kierowcy, który przyjechał do siostry. ("Nie mogę uwierzyć, że go pocałowała!")  Utwór nie ma jakiegoś przesłania, jest po prostu: "Woo!" i dobrze buja. 

"Now That You're Gone" - rzewna melodia o rozterkach po rozstaniu. Te wszystkie "co ja zrobię teraz, gdy cię nie ma" i "nigdy nie myślałem, że tak będzie"... Bębny biją jak w puste serce. Drewniany piórnik świdruje kornik z gitarą! Coda jest jak wzbierająca złość.
No i koniecznie trzeba zobaczyć teledysk. Zespół odbity w lustrach, dziewczyna czmycha z walizką, cienie przesuwają się na ścianach, zasłonka rwie się z prysznica jak ta z filmu "Psychoza", rozmazany tusz i szalona demolka z wulgaryzmem na ustach!

Piosenkę "Live a Lie" o tym, że wolimy kłamstwa, można sobie śpiewać przed oglądaniem ulubionej stacji TV. Jest riff, jest solówka, jest refren!

Wujek Dobra Rada nadaje w piosence nr 11. Może to o tym, że Jack gra, a słuchający przebiera palcami po nieistniejącej gitarze. 

Chyba wolałem końcowe utwory na dwóch wcześniejszych płytach The Raconteurs. "Carolina Drama" o jakiejś krwawej jatce z niesamowitym lalalala, albo "Blue Vains" zaczynający się od cofanej taśmy, to są utwory nie do zapomnienia. "Thoughts and Prayers" niestety im nie podskoczy. Skrzypki grają, robi się tylko sielsko i anielsko.

Na szczęście można wrócić do dwóch numerów początkowych. "Bored and Razed" zaczyna się powolutku od prostej melodii. I już się chce powiedzieć, że nie jest tak mocny jak "Steady as She Goes" - numer 1 z pierwszej płyty sprzed "stu" lat (dokładnie sprzed czternastu). Ale robi się podobnie zadziornie, aż się chce uderzyć w pogo i potrącić kogoś ramieniem. Utwór można zapętlić i się huśtać nań.

No i utwór tytułowy (dokładnie: "Help Me Stranger"). Gitary pompują tlen. To o tym, żeby przybiegać i pomagać. O tym, żeby się wzajemnie nakręcać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz