Autor: Piotr Gajda
Remont nie ma nigdy nic wspólnego z twórczością Reymonta. To raczej przymusowe zesłanie w głąb piekła, w którym diabli wiercą dziury wiertarkami udarowymi, kują ściany pneumatycznymi młotami, kładą gładzie, docierają ściany, kurzą i pylą. Ziemia obiecana, to efekt końcowy – cisza, ład i porządek wokół, wreszcie wszędzie czysto i poukładane. Znów wiesz, gdzie co masz; ważny dokument, książkę o Lemie, płytę Genesis. Ale diabli wciąż zacierają ręce, ponieważ w tym kraju, żeby przeprowadzić się do większego lokum, by mieć jakieś lokum dla siebie i rodziny, trzeba podpisać własną krwią cyrograf z bankiem. A potem godzić się na wszystko; na ekonomiczny przymus, strach przed utratą pracy, na sny, w których wyrzucają cię z mieszkania wprost pod most. Na to, że odbiorą ci jakąś część człowieczeństwa, abyś w zamian mógł żyć jak człowiek. Stąd nowe regały, które kupiłeś za to, co zostało ci z pieniędzy pożyczonych od banku i z tego, co zabrał ci notariusz, żeby zalegalizować rozbój, dokonany na tobie w biały dzień i w świetle prawa. Półki, na których wreszcie zmieszczą się wszystkie twoje książki, filmy i płyty, od obcowania z którymi jesteś jaki jesteś. Będziesz miał w końcu swoje miejsce, gdzie napiszesz wiersz, stół, przy którym przyjmiesz przyjaciół od lat czytających te same co i ty książki i słuchających tych samych płyt. Paradoksalnie będziesz odrobinę bogatszy, choć z debetem na koncie, brzydkim strachem o etat i o to, że w razie czego będziesz musiał sprzedać to wszystko. Lecz zanim to się stanie (jeśli w ogóle) powstanie jeszcze trochę wierszy, które aby móc napisać musisz przecież jakoś żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz