BOLEWSKI I TUBIS "Bez końca", Audio Cave, 2020.
Ach, jak potrzebne są takie dźwięki! By odpłynąć, puścić wodze. By być jak Tuwim "na przedniej platformie tramwaju", umieścić soczewkę, która wyostrza obraz na szczególe. Na tle wszechobecnego jęku, wygrażania światu pięścią i obrażania się na rzeczywistość, płyta "Bez końca" wydaje się bezczelnością. Oto dwóch młodych ludzi czuje moc, wierzy, że "jest coś więcej niż materia".
To łódzki duet - Radosław Bolewski - śpiewający i grający na perkusji, oraz Maciej Tubis - mistrz fortepianu. Słyszę, że do nich należy świat. Jeden z nich ma głos, który nie wstydzi się czułości. Spod palców drugiego, wypływa idealnie dobrana porcja dźwięków lub szalona improwizacja, pełna buńczuczności i wirtuozerii. By tak grać, trzeba mieć Żelazową Wolę! Ich afirmacja świata to nie jego idealizacja, raczej zgoda na jego niedoskonałość, umiejętność znalezienia miejsc, w którym jest niepojęty: spojrzenie, tęczówka oka, zapach lasu, uczucie tętniącej krwi.
Płyta zaczyna się od empatii. Rozumiem Cię - zdaje się śpiewać Bolewski - "nie potrafisz zasnąć spokojnym snem", "kawa o poranku ma apokaliptyczny smak", "w twych zmęczonych oczach blask stopniał jak wieczny lód" - ale - posłuchaj - żyj dla dzieci, dla kruchej niesamowitości "naszego śladu", dbaj o Ziemię, drzewa, wodę - bądź odpowiedzialny dla przyszłych pokoleń.
"Ocean" - to piosenka z olśnienia wielkością. Pięknie narastające dźwięki naśladujące wielką falującą taflę i syki flar. Spokój, pewność i otucha.
"Afirmacja" - jest jak hymn do cudu miłości. To nie grawitacja ciągnie w dół, tylko nasze głupie przeświadczenie, że świat jest płaski jak deska, na której dajemy się pokroić, i skończony jak kretyn. Jeśli nie umiesz poczuć doskonałości wymiarów świata, spróbuj "transplantacji myśli", spróbuj popatrzeć w kosmos drugiego człowieka. Zachęca do tego fortepianowe solo Tubisa, które świeci jak gwiazdy na niebie, Syriusze i Betelgezy!
Udziela mi się power utworu "Przyśnij się", przypominający delikatnością piosenkę "Wymyśliłem Ciebie" Andrzeja Zauchy. To uroczy erotyk w stylu Gałczyńskiego, a jego tekst skrzy się od zmyślnych zestawień: "Przyśnij się, jak tylko ty potrafisz, niech się obudzę rozczarowany", "Zajęta jesteś tym zajmowaniem".
"Zagęszczenie" ma jasny przekaz, by dobrze żyć, cytować klasyków każdym gestem. I ubierać świat w słowa. Jest moc we frazie: "Zagęszczenie myśli wokół ciebie, tak intensywne aż się zjawisz". Niech żyje myślenie życzeniowe! Wiara - tak! Nadzieja i miłość - oczywiście! I jeszcze jazz, jazzowa improwizacja, a jakże. Przepiękna aranżacja i to tajemnicze mruczando. Utwór idealny: piękno i dobro.
Dynamiczny, publicystyczny "Czas spokojny" o podziałach i społecznych niepokojach, ma nas zarazić przeświadczeniem, że nasze kłótnie są niemądre, bo przecież tyle nas łączy.
Fajnym pomysłem było dodanie sitcomowego śmiechu do "Walczyka". Klimatyczny utwór zyskał dodatkowy kontekst. To już nie tylko piosenka kpiąca z bezrozumnej pomnikomanii, ale i z duchowego kalectwa i braku wyczucia sporego fragmentu ludzkości. "Śmichy i chichy", które towarzyszą różnym fragmentom piosenki, to fajna metafora współczesności - dzisiaj ambitniejszy przekaz nie może się przebić przez kolejne kabaretowe festiwale. Inna sprawa, że ten pomysł wypuszcza trochę powietrza z cokolwiek patetycznego tekstu - wezwania do aktywności, do wywrócenia tej szajby-łajby: "Mogłem zrobić coś, chociaż mały gest", "ta krótka chwila dnia, gdy nie ma cienia, a potem wszystko zmierza do zaćmienia".
"Bez końca" to wyciskacz i zadreszczacz. Delikatny, kruchy i dostojny, płynący jak rzeka miodu, frunący jak dmuchawiec. Jak okazanie pełnego zaufania, jak spoglądanie w horyzont, na którym wschodzi to, na co czekamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz