wtorek, 31 marca 2009

Wielka ropa gdzieś pod Łodzią

Autor: Krzysztof Kleszcz
Z pewną nieśmiałością - wklejam tekst autorstwa Piotra Groblińskiego z łódzkiego "Kalejdoskopu" (nr 3/2009)
Dywersyfikacja źródeł poezji

Kryzys gazowy sprawił, że wszyscy zaczęli się nagle interesować źródłami energii. Czym zasilać nasze elektrownie i domowe piecyki? Czym się ogrzać zimą, a schłodzić latem? Wszyscy pytają, niektórzy próbują nawet znaleźć odpowiedź. Dywersyfikacja dostaw zainteresowała też łowców metafor, którzy próbują coś z tego wycisnąć. Ja też próbuję.

Wyobraźmy sobie, że piękno, prawda i duchowość to energetyczne surowce, któe napędzają naszą cywilizację. Ogromne złoża rozmieszczone są na całym świecie, tyle że głęboko pod ziemią, głęboko pod powierzchnią zdarzeń. Poszukiwania są żmudne i kosztowne, a odwierty to wielka loteria. Dlatego większość stawia na import z rejonów artystycznie bogatszych. Rurociągami kulturalnych czasopism płyną z Paryża czy Nowego Jorku strumienie idei i powieści. Tankowcami obrazów przywozi się z Hollywood czy Bollywood miliony filmowych klatek. Eksploatacja rodzimych złóż jest podobno nieopłacalna.

Prowadziłem ostatnio w Tomaszowie Mazowieckim spotkanie poetyckie z Krzysztofem Kleszczem. Po przybyciu na miejsce - zupełne zaskoczenie. Na sali trzeba dostawiać krzesła, gdyż przygotowano tylko sto miejsc, a ludzi jest dużo więcej. Jest wiceprezydent miasta, są dyrektorzy instytucji kulturalnych, panie w eleganckich toaletach i młodzież licealna (mimo ferii). Ludzie słuchają, kupują książki, rozmawiają. Atmosfera święta.

Zaczynamy spotkanie. W swojej wypowiedzi wykorzystuję gazową metaforę. Szczęśliwe miasto, które ma poetę - parafrazuję Miłosza. To tak jakby w okolicy uruchomiono naftowe szyby. Jest praca, przyjeżdżają specjaliści, buduje się drogę i sklepy. Artysta jest właśnie takim urządzeniem do wydobywania poezji spod powierzchni zjawisk. Nie jest geniuszem, twórcą piękna, nadczłowiekiem. Potrafi sprawić, że wieczory takie jak ten dochodzą do skutku. Następnie poeta zaczyna czytać. Blok wierszy rozpoczyna piękny aforyzm: Budzę się na dobre i dobre przychodzi. Zaczynam wierzyć, że oto Tomaszów budzi się na dobro, piękno i prawdę.

Czasami słyszę głosy artystycznych maksymalistów, koneserów domowych bibliotek, którzy zaproszeni na spotkanie z debiutantem, uderzają w znajomy ton: mam w domu wspaniałe wydanie Rilkego, Eliota, Kawafisa, Lorki i Brodskiego - po co mi jeszcze młoda łódzka poezja? Ale tu możesz zobaczyć żywego autora, porozmawiać z nim, posłuchać jak czyta - argumentuję bez wiary w sukces. Nie słuchają. Niektórym wystarcza czytanie Rilkego, innym wystarcza nawet posiadanie go na półce. Ja wierzę jeszcze w rozmowę, w spotkanie, wierzę, że klasycy też kiedyś byli młodzi i mało znani, że talent może się rozwijać. Wierzę w wodne elektrownie na małych rzeczkach i poszukiwanie wielkiej ropy gdzieś pod Łodzią.
Piotr Grobliński



Zdjęcia z wspomnianego spotkania -> tutaj
A tu jeszcze kilka zdjęć z archiwum Marzeny Łukaszuk:

sobota, 28 marca 2009

Placek ze śliwkami

Autor: Piotr Gajda

Marianne Faithfull, „Easy Come, Easy Go”, 2009


Historia rocka pokazuje, że za nagrywanie coverów biorą się zazwyczaj zespoły zupełnie nieznane, albo te uznane, którym zabrakło chwilowo twórczej inwencji, żeby wydać swój kolejny, pełnoprawny album. Tak czy siak da się w takim posunięciu wyczuć pewien koniunkturalizm. W przypadku Marianne Faithfull możemy być pewni, że wydanie płyty z cudzymi kompozycjami nie miało być posunięciem koniunkturalnym – zbyt prawdziwe są bowiem emocje w głosie doświadczonej przez życie artystki i zbyt mocne piętno odcisnęła swą osobowością na każdej piosence. Z jednej strony to dobrze – pomimo eklektycznego zestawu utworów wziętych na warsztat (na płycie znajdują się nagrania Duke`a Ellingtona i Dolly Parton, a także współczesnych grup takich jak Decemberists czy Black Rebel Motorcycle Club) wciąż słychać, że to płyta Faithfull. Z drugiej jednak strony powyższy repertuar został podany przez wokalistkę w niezmiernie statyczny sposób (jakby nagle zabrakło jej energii, żeby tknąć w cudze piosenki oprócz własnego „zmęczonego i pijanego” głosu odrobinę muzycznego szaleństwa). W nagraniu płyty udział wzięli m.in. Nick Cave, Rufus Wainwright, Antony Hegarty i Keith Richards. I wszyscy gdzieś na tej płycie przepadli, nawet Hegarty, po którym po takiej kolaboracji spodziewałem się takiej dawki dramatycznego patosu, że musiałbym chyba zażywać prozac przez rok! Można się pocieszać i stwierdzić słuchając „Easy Come, Easy Go”, iż odnosi się wrażenie, że krążek jest zapisem kameralnego koncertu nagranego w wąskim kręgu przyjaciół. Ok., tylko czemu, zamiast szarpać swoje struny i żyły uprawiają oni muzyczne domino, albo zasypiają grając w bingo? Ja ocknąłem się tylko raz przy „Hold On, Hold On” a potem utwierdziłem się w przekonaniu, że gdyby na płycie było więcej kompozycji pokroju „The Crane Wife” byłoby smutno, ale i uroczyście i pięknie. Nie chciałem spijać smooth jazzu z ust ikony grzesznego rock’n’rolla, ale odurzać się takimi utworami jak „Children of Stone”! Czemu wymienieni wcześniej artyści przy Marianne tylko mruczą? A co z muzyką trzewi, która wydostaje się na świat przez ściśnięte i zdarte gardło? Tymczasem od takich kompozycji jak „The Phoenix” czy „Kimbie” wieje nudą. Ech, Marianne, Marianne, zaraz się wyleczę i posłucham jak kapitalnie odnalazłaś się w repertuarze Metallici („The Memory Remains”), bo TY jesteś ROCK i UNDERGROUND, bo TY jesteś „matką” Cave’a i babką Wainwrighta i Antony’ego, ale nie jesteś sąsiadką Dolly Parton!! A niektóre utwory brzmią, jakby powstały przypadkiem i od niechcenia – tak jest ze "Solitude" czy z "Sing Me Back Home" z udziałem Keitha Richardsa – bo akurat Parton dobijała się do drzwi z własnoręcznie upieczonym ciastem z zakalcem i utrudniała sesję. Dla fanów Duka Ellingtona i Bessie Smith to będzie „wypasiona” płyta. Dla ciem barowych dobra, ale tylko w tych fragmentach, na które swój cień rzucili panowie w ciemnych garniturach („The Crane Wife” – Nick Cave i „The Children of Stone" – Rufus Wainwright). Wstaję, wyjmuję płytę z odtwarzacza, wkładam następną – „przepłukuję” uszy frazą wziętą od Johny’ego Casha ”skaleczyłem się dziś,żeby sprawdzić, czy jeszcze czuję…”. I tak trzeba Marianne, i tak trzeba….

czwartek, 26 marca 2009

Słuchało się Sodom i Anthrax


Autor: Krzysztof Kleszcz

FISZ EMADE "HEAVI METAL", 2008

F.I.S.Z. wybrał sobie świetny temat: wspomnienia ze szkoły - szalony czas dojrzewania. Przecież buzujące hormony, pryszcze, wiążąca nogi nieśmiałość, granie w piłkę nożną, wczytywanie gier na komputer z kaset magnetofonowych (!) - to z dzisiejszej perspektywy prawdziwy surrealizm.
Zdaje się pytać "czy to na pewno byłem ja?" Słuchanie czarnych płyt, granie w śmieszne gry na Spektrum czy Atari - to jakiś inny świat, niepodobny do dzisiejszego.
W poezji podobne tematy opisywał Artur Nowaczewski w tomiku "Commodore 64" ("któż bowiem pojmie, że słaba grafika była bliżej / tego co niewidzialne").

Syn Wojciecha Waglewskiego od 2000 roku nagrał dziesięć płyt. Moim zdaniem, obok debiutu, najbardziej udana była trzecia - z takimi piosenkami jak "Portfel" ("...w portfelu mam niewiele..."), "Sznurowadła" ("Tęsknię, choć wiem nie powinienem, / Zostałem sam jak stoję z rozsznurowanymi butami / Mam pełen słoik słonych wspomnień o Tobie"). Do F.I.S.Z.-a w takiej formie tęskniłem, bo eksperymenty z płyt "Wielki ciężki słoń" czy "Fru!" nie przekonywały. Dobrą formę sygnalizowała płyta "Męska muzyka", do której napisał kilka tekstów m.in. genialne "Majty", "Wakacje" czy "Zimno".
Wielkie serducho z okładki czuć w tekstach i bitach. Fisz pisze o uczuciach - to go wyróżnia w tłumie hip-hopowców - jego teksty to przykłady tego, że hip-hop bywa poezją. Proszę spojrzeć, na ciekawy opis: "Pan Bóg cię stworzył, szatan opętał / słuchało się Sodom i Anthrax / twoja sukienka ogromny skandal". Dygresyjny opis czego się słuchało, brzmi prawie jak "za górami, za lasami" ;)

Bardzo mnie rozbawił fragment piosenki tytułowej, opis młodzieńczej nieśmiałości: "mówiłem sobie, ch*j tam podejdę / powiem w oczy, jak bardzo cierpię / z grubej rury od razu zacznę / poliżę szyję jak jakiś znaczek / lecz zamiast tego mrugnąłem nieśmiało / machnąłem ręką, poszedłem na Rambo".
W "Iron Maiden" - PL tęskni za dziewczyną charując gdzieś, po godzinach:("teraz pada śnieg, śnieg czarno-biały / kolorować chcesz, chcesz go kredkami / moje ręce to kable, stopy usb / na kolorowym ksero odbijam swoją krew"), w piosence "Wiosna 86" jest obsesyjnie zazdrosny, a w dynamicznym "Furiacie" deklaruje się jako romantyk, co ma serce na wierzchu: ("Jestem furiat oczekujący cudów / Bez trudu całą parą na cały regulator / Jestem furiat oczekujący cudów / Bez trudu całą parą nie dając spać sąsiadom").
Wierna konwencji hip-hopowej jest tekst-autoprezentacja w "Szef kuchni poleca": (" Kiedy pan Emade wali w werbel / Hi-hat to tętno, stopa to serce / Więc czas wypłukać Ci ucho cudowną nutą / Jak pędzel o płótno krew uderza w skronie / Panie panowie główne danie na stole /(...) Czujesz głód wilczy masz apetyt / Skurcz serca ściska Ci przełyk / Nie licz kalorii, nie marz o diecie / Hi-hat to tętno, stopa to serce". Wypada bardzo przekonująco! Właśnie! Najciekawiej wypadają utwory, w których Fisz wyrzuca swoje teksty z dużą prędkością.
Płytę polecam. Jeśli miałbym zgłosić jakieś wątpliwości to - do gościnnego udziału nijakiego Sqbass'a (nie dość, że zaśpiewane, to jeszcze banalne te szlagworty)... i jeszcze czy "Pani Bum Bum" nie jest zbyt nachalnie ściągnięta z Everlasta?

Radio Ga Ga



Autor: Piotr Gajda

19 marca, godzina 12.15 – Radio „Fama”.
Z Michałem Maruszakiem, redaktorem naczelnym stacji rozmawialiśmy o słabym poziomie czytelnictwa w Polsce, o tym czy książka to w tej chwili „towar luksusowy” czy można namówić młodzież do czytania poezji, trochę też o tym czy Tomaszów może stać się miastem poetów, a także (jakże by inaczej!) o naszych debiutach i pokładanych w nich nadziejach. Przemiła „radiowa załoga” (pozdrawiamy!) robiła nam zdjęcia, które teraz możecie obejrzeć (jeśli nie mieliście okazji nas posłuchać, he,he!).

Lotne Ptaki


Autor: Piotr Gajda
Zdjęcie: Rafał Bobrowski

Misja polega na tym, żeby poezja była wszędzie, a po drugie na tym, żeby ludzie nie pisali do szuflady. I tak, kiedy organizatorzy Linii Poetyckich jeździli do pracy autobusami, zaczęli rozmawiać o hałasie, który tam panuje i o tym, że w autobusach wiszą, niestety, tylko regulaminy, cennik biletów, ewentualnie jakieś reklamy. Czyli człowiek jedzie do pracy i gapi się bezmyślnie w okno. Co innego, jak na oparciu siedzenia przed nim albo na szybie jest przyklejony wiersz. Najlepiej taki jak napisany przez człowieka takiego jak i sam pasażer. I wymyślili, w jaki sposób poezja może trafić na ulicę, a ja obok 183 innych autorów kupiłem ich pomysł. Od 21 marca (Światowy Dzień Poezji) moje wiersze można przeczytać na przystankach i autobusach MZK w Opolu, Kędzierzynie-Koźlu, Brzegu i Nysie. Akcja trwa przez cały rok - gdybyście w czasie podróży napotkali na m.in. „Dzień Świstaka”, „HP” czy „Dreszcze” życzę miłej lektury!
O całości akcji: TUTAJ
Relacja video: TUTAJ
A tu można posłuchać relacji radiowej: TUTAJ

środa, 25 marca 2009

Trzecie oko (sequel)

Autor: Piotr Gajda

Oto grafika Agnieszki Kowalskiej-Owczarek, którą zainspirował mój wiersz. Ani Agnieszka, ani ja nie uczestniczyliśmy w spotkaniu poetycko-plastycznym zorganizowanym przez Piotra Groblińskiego w ŁDK-u. A jednak pewne rzeczy dzieją się…wiersze zaczynają żyć „własnym życiem”. Niezmiernie mnie to cieszy…
-------------------------------------------------------
Agnieszka Kowalska–Owczarek, ur. 1977. Artysta plastyk, ukończyła ASP im. Wł.Strzemińskiego w Łodzi, nominowana do nagrody „Dyplom 2004”, teatrolog (UŁ), wokalistka i współtwórca muzyki zespołu Agne’s Band. Autorka i współautorka projektów interdyscyplinarnych łączących przestrzeń teatru i sztuk wizualnych. Miała swoje wystawy i prezentacje w kraju i zagranicą. Uczestniczka projektów realizowanych przez Instytut im. J. Grotowskiego. Grafik Kwartalnika Artystycznego „Arterie”. Mieszka i pracuje w Łodzi.

wtorek, 24 marca 2009

Kurort (III)

Autor: Krzysztof Kleszcz
Nowy wiersz. Trzeci, który zatytułowałem "Kurort".



niedziela, 22 marca 2009

Lampa i mrok


Autor: Piotr Gajda

W najnowszym numerze „Lampy” w dziale „Książki” ukazała się recenzja mojego tomiku (obok książek Agnieszki Wesołowskiej, Sławomira Matusza, Iwony Kacperskiej, Dawida Markiewicza, antologii poetyckiej „Na grani”, Emilii Romaniuk i Bartosza Konstrata). Z jednej strony jest to dobra wiadomość, z drugiej nie bardzo, bo nie jest ona entuzjastyczna. Jej autorem jest Paweł Kozioł i chyba waśnie w tym tkwi cały problem (do recenzenta też trzeba mieć szczęście). Na samym początku własnej pracy recenzent deklaruje: „Sytuacje, w których pełnienie ról krytyka i poety przez tego samego osobnika pakuje go w poważne recenzenckie kłopoty, zdarzają się znacznie rzadziej, niż głosi popularna mitologia zawodów literackich”. Hmmm, znając poetycką twórczość Pawła Kozła osobiście uważam, że to nie on powinien recenzować „Hostel”. No cóż, posyłając własną książkę do redakcji pisma literackiego recenzenta się nie wybiera, a na pewno wypada uszanować jego opinię. Przyjrzyjmy się jej.
Najpierw mamy subiektywną opinię krytyka – „Poważniejszego rodzaju monotonią epatuje Piotr Gajda…Wypenił on cały tomik (…) wierszami, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się w dobrej książce dobrego poety – ale w niewielkiej ilości i jako te słabsze.”. A więc według Pawła Kozła jestem poetyckim „średniakiem”, ok. – nie jest źle, bo publikuje się mnóstwo niedobrej poezji, ale dobrze wcale. O wiele poważniejszym zarzutem jest ten dotyczący monotonii, bo jak pisze recenzent; „W zasadzie trudno nawet powiedzieć, co zawiniło – nie da się w tej książce znaleźć linijki ewidentnie puszczonej, jest za to konsekwencja w emitowaniu głosu bądź z wnętrza nie do końca oswojonego pokoju, bądź ze środka sytuacji rodem z prognozy pogody (…)”. Stąd twierdzenie, że zrealizowałem swój zamysł poetycki, w sposób konsekwentny, warsztatowo poprawny jest zarzutem podobnym do tego, że wyjechałem na ulicę na rowerze, który miał dwa koła i sprawne hamulce, a powinienem jechać bez nich i z górki. Paweł Kozioł zupełnie nie rozpoznał konstrukcji mojej książki, której podporządkowałem wszystko – tematykę wierszy, ich układ i dykcję. A wszystko po to, żeby wydobyć z niej obrazy nieoswojonego domostwa, naszej w nim obcości, wnętrz, które nas wykluczając jednocześnie nas zamykają w sobie, nie dopuszczając do uczestniczenia w świecie podległym nieustannym, zbyt szybkim dla nas przemianom. Tego nie da się napisać w rytmie hip-hop, drogi Panie Pawle! Przy czym Paweł Kozioł wskazuje na dwie przyczyny, które powodują, że „Hostel” nie jest według niego udaną próbą poetycką; „jedną (…) jest składnia powodująca postępujące zmatowienie głosu (proste i krótkie zdania układane wobec siebie równolegle bez niczego, co znacząco zaburzy ich tok; analogiczny jest również sposób sytuowania względem siebie wierszy składających się na tomik)”. Znowu odsyłam krytyka do konstrukcji tomu i jednocześnie jestem mu niezmiernie wdzięczny za określenie „zmatowienie głosu” – o tu, tu, był Pan niespodziewanie blisko!!!
Czas na drugą przyczynę mojego niepowodzenia, którą jest; „…dominujące wrażenie bezcelowości tej poezji. PG jest człowiekiem, który umie pisać (…) ale chyba jeszcze nie znalazł właściwego by pisać powodu”. Świetnie, w tym miejscu wreszcie dostajemy czarno – na białym, dlaczego pomimo wszelkich cech udanej poetyki (w tekście są wskazania na niezwykle udane frazy), nie jest ona takową dla krytyka!!!! Spoglądając na metrykę Pawła Kozła jestem pewny, że w końcu dowie się, po co napisałem „Hostel”. Ale, czego ogromnie żałuję i biorę za swój „poetycki pech”, niestety, nie wcześniej niż za dwadzieścia lat…

W tym samym artykule Paweł Kozioł recenzuje antologię łódzkich debiutantów „Na grani” (dla porównania: recenzja Marcina Orlińskiego tutaj). Całość można przeczytać w marcowej „Lampie” nr 3 (60).

Dzień Poezji święcić będziesz

Autor: Piotr Gajda


21 marca upłynął pod hasłem Światowego Dnia Poezji (World Poetry Day) proklamowanego przez UNESCO jesienią 1999 roku. Główne uroczystości tego święta odbywają się w Paryżu. Hucznie świętuje się też Dzień Poezji w Grecji - w Delfach i Atenach, a także w Hiszpanii. W Polsce imprezom patronuje Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. W całym kraju organizowane są spotkania autorskie, "Noce Poetów" turnieje jednego wiersza i konkursy "Slam Poetry" mające na celu zaprezentowanie twórczości już uznanych i początkujących poetów. Świętowałem i ja uczestnicząc w wieczorze autorskim Piotra Sommera, który odbył się w Kawiarni Literackiej Teatru Nowego w Łodzi. Był to niezwykle energetyczny wieczór. Piotr Sommer dysponuje niezwykłą siłą witalną i należy do tych poetów, którzy potrafią czytać swoje wiersze, a to poważny atut. Zgromadzona w foyer Teatru publiczność mogła usłyszeć wiersze z najnowszego tomu poety – „Dni i nocy” oraz z wyboru jego wierszy zatytułowanego „Rano na ziemi”. „W poezji Sommera znajdziemy ogromne skupienie na rzeczach powszednich, chęć opisywania codziennych sytuacji. Świat jego poezji to świat prowadzonej dla przyjemności rozmowy. Rozmowy prowadzonej tu i teraz, choć też często rozmowy żywych z umarłymi, zawsze ze szczyptą ironii, domieszką przekory, ale i ciepła, poszanowania cudzej obecności. Sommer lubi „melodię języka” i szukając jej bawi się zderzając słowa i intonacje z rozmaitych repertuarów języka; od patosu, aż do żartu. Jego poezja to często teatr głosów podsłuchanych i różnych gatunków mowy”(cytat z anonsu, który znalazł się w zaproszeniu). Wieczór autorski poety zgromadził około 30 osób, z których ponad 1/3 stanowili poeci.
W TJW nie było lepiej (taka frekwencja na łódzkich imprezach poetyckich to chyba już standard) – w poetyckie szranki stanęło 9 autorów (sic!). Po prezentacji utworów poetyckich jury w składzie: Zdzisław Jaskuła (który wcześniej poprowadził spotkanie z poetą), Maciej Robert i Piotr Sommer (przewodniczący) podkreślając wyrównany poziom turnieju przyznało następujące nagrody:
Dwie I nagrody otrzymali – Piotr Macierzyński i Piotr Grobliński
Dwa równorzędne wyróżnienia – Zuzanna Ogorzewska i Robert Rutkowski. TJW chyba był słabo reklamowany, bo z moich rozmów z Wieśkiem Przybyłą, Madzią Nowicką czy Izą Kawczyńską wynikło, że nic nie wiedzieli o mającym się odbyć turnieju i przyszli wyłącznie na Sommera.
Dzień poezji święcić będziesz, albo będziesz świecił oczami. Oto, co się nasuwa na myśl, kiedy widzi się taką frekwencję na spotkaniu z uznanym autorem, nie wspominając już o turnieju.
----
* Piotr Sommer (ur.1948) poeta i tłumacz współczesnej poezji amerykańskiej i angielskiej (tłumaczył m.in. Franka O'Harę, Charlesa Reznikoffa, Johna Ashbery'ego, Kennetha Kocha, Johna Berrymana, Roberta Lowella, Dereka Mahona, Seamusa Heaneya). Debiutował jako poeta tomem „W krześle” (1977). Laureat nagrody im. Kościelskich w 1988 roku. Opublikował kilkanaście książek: poetyckich (własnych i zrobionych z przekładów), książek krytycznoliterackich, antologii. Pisze także wiersze dla dzieci. Jest redaktorem naczelnym miesięcznika "Literatura na Świecie". Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Sulejówku pod Warszawą. W marcu tego roku nakładem wrocławskiego Biura Literackiego ukazał się – po dziesięciu latach poetyckiego milczenia - jego nowy tom „Dni i noce”, a w poznańskiej Bibliotece Poezji Współczesnej wybór jego wierszy zatytułowany „Rano na ziemi”.

Dorosła nieszuflada


Autor: Krzysztof Kleszcz
Od wczoraj dostałem swoją "szufladkę" na Literackie.pl - stronie prowadzonej przez Fundację Literatury w Internecie. Jest to strona dla poetów, którzy mają swój dorobek literacki.

Chciałem się tam znaleźć. Cenię sobie poezję wielu autorów obecnych na stronie: że wymienię kilku w kolejności alfabetycznej: Dariusz Adamowski, Krzysztof Bąk, Jacek Dehnel, Roman Kaźmierski, Michał Kędzierski, Radosław Kobierski, Piotr Kuśmirek, Elżbieta Lipińska, Monika Mosiewicz, Michał Murowaniecki, Artur Nowaczewski, Marcin Orliński, Przemek Owczarek, Kuba Przybyłowski, Maciej Woźniak...

Wcześniej byłem obecny na Nieszuflada.pl - zatem Literackie.pl to dla mnie dorosłość.

Duży może więcej

Autor: Piotr Gajda


Nominacje do nagrody Silesiusa rozdane! I nie ma, co dyskutować z werdyktem jury, który zawsze jest składową indywidualnych upodobań jego poszczególnych członków. Stąd zawsze jest to wynik sprawiedliwy w mniemaniu samego szanownego jury a dyskusyjny dla pozostałej reszty, której upodobania akurat się różnią. Śledząc dyskusje odbywające się aktualnie na internetowych portalach poetyckich nasuwa się wniosek, że największe kontrowersje wzbudziła nominacja dla Dariusza Basińskiego w kategorii „debiut roku”. Niestety, nie znam tej pozycji, natomiast kabaret „Mumio” osobiście mnie śmieszy.
Z propozycji Sławomira Elsnera znam pojedyncze wiersze (pozytywne wrażenie), trudno się więc wypowiadać… Za to doskonale znam książkę Moniki Mosiewicz i chociaż nie jest to do końca poetyka, do której bym się odwoływał, ta nominacja najbardziej mnie cieszy z powodów koleżeńskich. Chyba najbardziej dziwi brak w kategorii „książka roku” „Lacrimosy” Radosława Kobierskiego. To ewidentne przeoczenie, widoczne tym bardziej, kiedy zna się pozostałe nominacje. I na koniec mała dygresja – „duży może więcej” – co pokazuje przypadek nominowanych debiutantów, którzy wydali swoje książki tam, gdzie powinni je wydać. I zwłaszcza tego im gratuluję!!!

sobota, 21 marca 2009

Bywa

Autor: Krzysztof Kleszcz

Wczoraj wieczorem ogłoszono nominacje do Nagrody Silesius. W kategorii "Debiut" nominowano m.in. książkę "Cosinus Salsa" Moniki Mosiewicz, która jest naszą koleżanką w grupie poetyckiej "mŁódź Literacka".
Dostrzeżono też: wydane w "Biurze Literackim" (to wydawnictwo w zeszłym roku zgarnęło wszystkie nagrody) "Antypody" Sławomira Elsnera (niegdyś był nominowany do Nagrody Bierezina razem ze mną) oraz ... co dla mnie było dużym zaskoczeniem - "Motor kupił Duszan" Dariusza Basińskiego. Tej książce chyba bliżej do kabaretu niż do poezji. Po cichu liczyłem na dostrzeżenie "Ę" i "Hostelu". Ale ani one, ani książki znajomych z "mŁodzi": "Punctum", "Czarne wesele", "Wiesz dobrze czego się boimy" nie dostały nominacji. Tak to już bywa.

Ciężko mi - póki co - komentować kategorię "Książka roku". Na pewno zauważam brak "Lacrimosy" Radosława Kobierskiego, o której pisałem na blogu. Nie nominowano też np. książki "Iluzjon" Macieja Woźniaka.
Werdykt: (źródło)
Stanisław Barańczak został laureatem Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej SILESIUS za całokształt pracy twórczej.

W kategorii książka roku nominacje otrzymują:
-Roman Honet, Baw się – Biuro Literackie
-Krystyna Miłobędzka, Gubione – Biuro Literackie
-Edward Pasewicz, drobne! drobne! – Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu
-Marcin Sendecki, Trap – Biuro Literackie
-Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Piosenka o zależnościach i uzależnieniach – Biuro Literackie
-Adam Wiedemann, Filtry – Staromiejski Dom Kultury w Warszawie
-Bohdan Zadura, Wszystko – Biuro Literackie
Zaś w kategorii debiut roku:
-Dariusz Basiński, Motor kupił Duszan – Znak
-Sławomir Elsner, Antypody – Biuro Literackie
-Monika Mosiewicz, Cosinus salsa – Zielona Sowa
Decyzję podjęło jury w składzie: prof. Jacek Łukasiewicz (przewodniczący), prof. Przemysław Czapliński, Grzegorz Jankowicz, dr Adam Poprawa, prof. Tadeusz Sławek, Justyna Sobolewska, prof. Marian Stala. Laureatów poznamy podczas uroczystej gali, 17 kwietnia w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

piątek, 20 marca 2009

Poranek poetycki


Autor: Krzysztof Kleszcz

Dziś, w przeddzień Światowego Dnia Poezji (który proklamowany został przez UNESCO jesienią 1999 roku ) zostałem zaproszony przez p. mgr Zofię Kołodziejczyk do II Liceum Ogólnokształcącego w Tomaszowie Maz. Trudno powiedzieć, że był to wieczorek - raczej "poranek" ;) poetycki. Grupie ponad trzydziestu uczniów II LO opowiedziałem o swojej twórczości, o inspiracjach, przeczytałem kilka wierszy z książki "Ę" i z antologii "Na grani". Zachęcałem, by czytać poezję. A także, by pisać - bo daje to mnóstwo satysfakcji.
Dziękuję za miłą atmosferę, ciekawe pytania.

środa, 18 marca 2009

Pamiętam koronę



Plon warsztatów w ŁDK (wcześniejsze posty tutaj)

Jest pierwsza ilustracja do wiersza. Irmina Kot zilustrowała wiersz Roberta Miniaka z książki "Czarne wesele".


niedziela, 15 marca 2009

Nie tylko mecze i mecze


Autor: Krzysztof Kleszcz
U2, "No Line On The Horizon", 2009.

Wiadomość o nowej płycie U2 z początku nie wywołała u mnie podniecenia. Od szesnastu lat postrzegam zespół bardziej jako produkt, maszynę do zarabiania pieniędzy. Płyty "Pop", "How to Dismantle an Atomic Bomb" i "All That You Can Leave Behind" były nierówne. Miałem wrażenie, że są wycyzelowane, skrojone na miarę. Obok udanych przebojów "Please", "Staring at the Sun", "Beautiful Day", "Walk On", "Vertigo" czy "A Man and a Woman" było sporo kompozycji przeciętnych, nudnych. Jako fan płyt "War", "Joshua Tree", "Rattle And Hum", "Achtung Baby","Zooropa" byłem wyraźnie rozczarowany formą zespołu.
Bo U2 stał się bardziej instytucją niż zespołem (udział w akcjach charytatywnych na rzecz Afryki, spotkania z politykami). Spadek formy tłumaczyłem sobie też wiekiem. Liderowi Bono wkrótce stuknie pięćdziesiątka.

Zanim usłyszałem nową płytę przypomniałem sobie stare nagrania. Usłyszałem też gdzieś, że fani U2 wybrali "One" jako najlepszą piosenkę zespołu. Jak najbardziej słusznie! To wyjątkowy song - hymn na rzecz miłości.Pierwszy taniec na niejednym weselu. Choć Bono tłumaczył,że to nie jest utwór na taką okazję, bo jest w nim sporo o goryczy, wątpliwościach, zdradzie. Ale przecież refren! - refren neutralizuje gorycz zwrotki.
Znam kilka osób, którym nie smakuje muzyka U2, mierzi ich stadionowy rock, uważając, że wielka popularność zabiera autentyzm. Mają pełne prawo tak uważać, ja jednak przyznam, że do wielu tekstów wyśpiewywanych przez Bono mam dużą słabość. Uważam je za absolutną klasykę. Weźmy te frazy z wspomnianego "One".
"You gave me nothing / Now it's all I got" (Dałaś mi pustkę / i to teraz wszystko co mam)
"We hurt each other / Then we do it again" (ranimy się wzajemnie/ a potem zaczynamy wszystko od początku)
"One love One blood One life You got to do what you should / One life With each other / Sisters Brothers / One life But we're not the same / We get to carry each other"(Jedna miłość. Jedna krew. Jedno życie / Należy robić to, co się powinno / Jedno życie - razem / Siostry Bracia. Jedno życie. Ale nie jesteśmy tacy sami. Musimy się prowadzić nawzajem. Stanowić jedno.)"
Wspomnienie czasów płyty "Achtung Baby" - przywołuje jeszcze fragment piosenki: cyniczne - "A woman needs a man / Like a fish needs a bicycle" (Kobieta potrzebuje mężczyzny / tak jak ryba roweru).
Przypominając sobie stare hity U2 - stałem się mniej surowy dla "No Line On The Horizon".
Na jedenaście piosenek wg mnie osiem jest bardzo dobrych. Ułożyłem je w kolejności od najlepszej.
"Cedars of Lebanon" pomysłem przypomina "Street of Philadelphia" Bruce'a Springsteena. Smutny tekst o dziennikarzu, który spogląda na zdjęcia z Libanu, Bono w większości nie tyle śpiewa co recytuje.
"This shitty world sometimes produces a rose /The scent of it lingers and then it just goes"("Ten gówniany świat czasem zrodzi różę / Jej zapach unosi się, a potem znika")
"Child drinking dirty water from the river bank /Soldier brings oranges he got out from a tank".(Dziecko piło brudną wodę na brzegu rzeki /Żołnierz przyniósł pomarańcze, wyjął je z czołgu".)
Drugie miejsce: "Magnificent". Zaczyna się riffem jakby z pierwszego utworu "Achtung Baby" (zacząłem prawie śpiewać "I'm ready for the laughing gas..."), ale to cytacik zaledwie. Dalej jest hymn godny "Pride (In The Name of Love)". Jak to u Bono, jest z początku gorzko:
"I was born / I was born to be with you / In this space and time / After that and ever after I haven't had a clue / Only to break rhyme" ("Przyszedłem na świat / Przyszedłem na świat by z tobą być / W tej przestrzeni i czasie / Lecz potem, gdy już stało się / Nie miałem planu / tylko kilka rymów"), a refren jest hymnem "Tylko miłość/ Tylko ona może zostawić taki ślad". I choć słowo miłość odmieniano już na wszystkie przypadki, to śpiewającemu Bono zwyczajnie chce się wierzyć.
Najpiękniejszy fragment płyty? Zaśpiewany w żarliwy sposób, początek "Moment of Surrender":
"I tied myself with wire / To let the horses run free / Playing with the fire / Till the fire played with me // The stone was semi-precious / We were barely conscious / Two souls too smart to be / In the realm of certainty/ Even on our wedding day / We set ourselves on fire / Oh God, do not deny her / It’s not if I believe in love / But if love believes in me / Oh, believe in me // At the moment of surrender / I folded to my knees / I did not notice the passers-by / And they did not notice me"
("Zaplątałem się w sieć / Gdy uwalniałem dzikie konie/ Igrałem z płomieniami/ Aż one zaczęły igrać ze mną / Kamień był półszlachetny / Byliśmy ledwie świadomi / Dwie dusze zbyt sprytne / By mieć jakąkolwiek pewność / Nawet w dniu naszego ślubu // Byliśmy w płomieniach / Boże, nie odmawiaj jej / Nie ważne czy wierzę w miłość / Ważne czy miłość wierzy we mnie / Och, uwierz we mnie // W chwili, kiedy się poddałem / Padłem na kolana / Nie dostrzegłem przechodniów/ I oni mnie nie widzieli").
"The Unknown Caller" przypomina mi płytę klimatem "All That You Can Leave Behind", ale dzięki refrenowi ma swoją oryginalność. Bono i zapewne The Edge nawołuje, by się zrestartować i zalogować od nowa. To naprawdę ciekawie brzmi. Jeszcze te kościelne organy w tle, solówka. Klasyczne U2.
A singlowy utwór o seksownych butach ("Get on Your Boots")? Nie ma wstydu - utwór wchodzi w głowę sam. Tekst "Ja mam łódź podwodną, ty masz benzynę. Na razie nie chce mi się gadać o wojnach pomiędzy narodami." - to jedna z ciekawszych metafor opisujących związek mężczyzny i kobiety.
No i tytułowy kawałek "No Line on the Horizon"- bardzo dobry na początek. Świetna rozpędzająca się maszyna. Bezkresny horyzont...
"The songs in your head are now on my mind /You put me on pause / I'm trying to rewind and replay"("Wciąż myślę o piosenkę z twojej głowy / Ty wcisnęłaś „stop” / Ja próbuję ją przewinąć… i puścić jeszcze raz.")
"White As Snow" to naprawdę przejmująca ballada, smutna i piękna jak bajka "Nie ma wzgórz tam skąd pochodzę / Ląd płaski jest a droga prosta i szeroka".Jej urok to wielka zasługa wokalu Bono.
"Stand Up Comedy" to energetyczny kawałek, potrzebny, by płyta miała power. Z początku mniej mi się podobał, ale funkujące U2, niczym Red Hot Chili Peppers, to zawsze nowa jakość. "Stand up then sit down for your love"("Wstańcie... a potem usiądźcie dla miłości.") Przynajmniej bez zadęcia.

Wymieniłem już osiem tytułów.
Pozostałe trzy to: "Fez - Being Born", który ma coś z klimatu "Unforgettable Fire". Bono krzyczy "o!" jakby wołał z odchłani, ale nie będę oszukiwał, że jest to wybitny utwór. Tak jak "Breathe" i "I'll Go Crazy If Don't Go Crazy Tonight". Zdarza się.

Osiem tytułów śmiało może uzupełnić koncertowy repertuar zespołu. I wreszcie na stadionach, także w Polsce, będzie się działo coś istotnego, a nie tylko mecze i mecze.

Solarna soldateska


Z przyjemnością reklamujemy wieczór łódzkiej poetki Izabeli Kawczyńskiej, który odbędzie się w środę 18. marca o godzinie 19 w Śródmiejskim Forum Kultury (Roosevelta 17). Na wieczór zaprasza wydawca książki "Luna i pies. Solarna soldateska." Stowarzyszenie Literackie im. K. K. Baczyńskiego. Książkę recenzowaliśmy tutaj. Poniżej kilka wybranych fragmentów wierszy:

"rozpuszcza nas tylko ślina, zlizany cukier trzeszczy /
pod zębami, jak ten dzień, którego od rana mam dosyć /
sprawy, o których nie chcemy rozmawiać siedzą mi /
w brzuchu cicho kopią, a ja marznę w zakneblowanym /
łóżku, marznę i marzę, boże, nie chcę księcia, byle tylko /
przedostać się do jawy, we śnie walczę z demonami, //
one zawsze wygrywają";

"dzień wrasta w nas jak paznokcie, eksplozja świtu /w głębinach ptasich gardeł (...)";

"rozbite małżeństwo butelek na podłodze, wśród /
śpiących psów i domowników przekradamy się przez /
zasieki wroga do jakiegokolwiek spokoju, mamy sobie /
tyle do wymilczenia";

Izabela Kawczyńska - z zawodu antykwariusz, mieszka i pracuje w Łodzi. Tworzy w nurcie poezji konfesyjnej. Laureatka kilkunastu konkursów literackich, między innymi: „Krajobrazy Słowa” (2007, 2008), „Miłość niejedno ma imię” (2007), Konkurs Poetycki im. Kazimierza Ratonia (nominacja, 2007), Konkurs prozatorski „Moja Mała Ojczyzna” (2007), Konkurs Poetycki o Nagrodę im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (2008), Konkurs Poetycki im. Włodzimierza Pietrzaka (2008), Konkurs na opowiadanie Wrocław (2008). Brała udział w warsztatach Creative Writing prowadzonych przez Nataszę Goerke i Marcina Hamkało. Publikowała na łamach „Odry”, „Frazy” i „Akantu”.

Detektyw z nadmiarem wyobraźni



Autor: Krzysztof Kleszcz

Rozstrzygnięcie XVIII Konkursu Poetyckiego im.K.K.Baczyńskiego; Łódź, ul. Roosevelta 17; 7.marca 2009, godz.16.00
Konkurs im.K.K.Baczyńskiego to jeden z ciekawszych konkursów poetyckich. Po raz osiemnasty nagrodzono najciekawsze zestawy poezji przysyłane z całego kraju. Ważne, że Stowarzyszenie wydaje mnóstwo ciekawych książek. Na mojej półce z poezją mam wydane tam tomiki: Radosława Kobierskiego, Dariusza Adamowskiego, Justyny Fruzińskiej, Izy Kawczyńskiej i Michała Murowanieckiego. Wysłałem swój zestaw po raz pierwszy. Miał stanowić spójną całość - był zdecydowanie inny od moich wieszy z książki "Ę".
"Tym bardziej pisz na nic". Chyba za bardzo spodobał mi się ten fragment wiersza Karola Maliszewskiego, bo Poezja daje to, o co prosisz. Zostałem... honorowo wyróżniony. Nie to, że płaczę, ale brak choćby drobnej nagrody finansowej, pozwalającej choćby na zwrot kosztów podróży - przyznam, że mnie rozczarował.

Jurorzy: Tomasz Cieślak, Magdalena Rabizo-Birek, Roman Honet, Maciej Robert - nagrodzili I nagrodą Teresę Radziewicz. Gratuluję. II miejsce - Kamila Pawluś; III miejsce - Robert Król. Wyróżnienia: Krzysztof Kleszcz, Tatiana Judycka , Izabela Kawczyńska.

Pozostało mi cieszyć się z atmosfery i sympatycznego towarzystwa poetek i poetów. Wymiana poglądów (nie to, że rozmawialiśmy wyłącznie o metaforach i puentach) - spotkania poetów dają przysłowiowego "kopa". Zwycięstwo Teresy Radziewicz ucieszyło mnie - podoba mi się jej poetyka, zapewne wkrótce doczekamy się ciekawej książki. Z zainteresowaniem wysłuchałem też wierszy Kamili Pawluś (wydała w tym roku tomik "Rybarium") i ponure nastrojem wierszy Tatiany Judyckiej. Wiersze Roberta Króla zaintrygowały mnie formą (równo z lewej i z prawej) - i tym, że autor to prawdziwy "automat do pisania wierszy"- podziwiam - ma już gotowy piąty tomik. Z Izą Kawczyńską rozmawiałem najdłużej - jej poezja konfesyjna ma swoisty urok. Dowiedziałem się, że jest jej trudno "znaleźć czytelnika", że pisze dla siebie - jurorzy często są pierwszymi odbiorcami. To zupełnie inaczej niż w moim przypadku, gdy po napisaniu szybko - wysyłam przez GG Piotrowi, on komentuje, zgłasza ewentualne wątpliwości.

Ze sceny najciekawiej opowiadała jurorka Magdalena Rabizo-Birek; miała dobry pomysł, by wybrać jedną frazę jako recenzję zestawu wierszy. W moim przypadku było to "Detektyw z nadmiarem wyobraźni" z wiersza "Kurort (II). Szkoda, że dość małomówny był Roman Honet.
Któryś z jurorów powiedział w pewnym momencie, że "nie chcemy przynudzać". Nie pierwszy raz spotkałem się z takimi słowami. A przecież właśnie na recenzje, czy wrażenia jurorów, każdy z uczestników liczy. Niektórzy przyjechali 60km, niektórzy 200km - dlatego do wszystkich ogłaszających werdykty w konkursach - nie śpieszcie się, celebrujcie. Czy na koncercie jazzowym też nagle saksofonista oznajmia, że się będzie streszczał, bo rozumie, że widzów mogłyby rozboleć głowy???
To miłe uczucie być odpytywanym przez szacowne jury, czytać wiersze ze sceny - oto sens całej "poetyckiej roboty". Wybrałem "Nurt" i "Kurort (II)".

Na zdjęciach: 1-Iza Kawczyńska, 2-Teresa Radziewicz, 3-Teresa Radziewicz, jury - Tomasz Cieślak, Roman Honet, Magdalena Rabizo-Birek, Maciej Robert.














czwartek, 12 marca 2009

Śnieg w maju

Autor: Krzysztof Kleszcz


Odwiedził Białą Fabrykę p.Wiesław Trzeciakowski - bydgoski poeta, prozaik i publicysta, autor wielu publikacji (notka) w tym także tegorocznej książki poetyckiej "Błękitne ciała" i przesłał miły list, który za jego zgodą, publikuję.

- "Przypadkiem "wpadłem" na Pańską stronę i przeczytałem tam kilka wierszy, okazało się, że to nie mina, ale - w Pana przypadku - świetna poezja, lubię ten sposób poetyckiego "mówienia", klimat i itd. Tak rzadko mogę komuś to szczerze napisać, bo jak jest, sam Pan wie z własnego życia poetyckiego.


Zawsze powtarzam moich młodszym znajomym z krainy poezji: nikomu nie należy dorównywać ani się porównywać, bo każdy z was (nas) jest inny, niepowtarzalny, własny.

Z Łodzią wiążą mnie piękne wspomnienia z 1978 i 1979, a to za sprawą XII Ogólnopolskiego Festiwalu Poezji, to była jedna z największych wówczas imprez literackich w Polsce, kilkudniowa, a ja zostałem laureatem I nagrody w konkursie na tom poetycki dla debiutanta, radość! Poznałem tam T. Śliwiaka, prof.A.Sandauera, J.Huszczę, H.Czarneckiego (łodzianin, serial "Daleko od szosy") i innych. To był maj 1978 r., akurat spadł śnieg i było zimno! Czarnecki widząc, że trzęsę się z zimna w jednej koszuli, pojechal do domu i przywiózł dla mnie kożuszek (bez rękawów) i uratował mi życie, odesłałem po powrocie do domu. A w 1979 r.ukazał się ten skromny tomik
("Chłopiec z różą " - przypis KK), który namaścił mnie na poetę. Pozdrawiam Pana i p. Gajdę. Życzę sukcesów, Wiesław Trzeciakowski"


środa, 11 marca 2009

1:0 Kleszcz, 2:0 Gajda


Autor: Krzysztof Kleszcz

Wciąż można kupić - nie wiem, czy to nie jest ostatnia chwila - "sportowy" numer "Red.-a" nr 2 (7), a w nim trzy moje wiersze "Paralotniarz", "Blaza" i "Euro".

Z autorów, których znam jest: Marcin Orliński (spotkaliśmy się ostatnio na Manifestacjach Poetyckich, a także na "Bierezinie"), Gill Gilling (fotografował wiele imprez poetyckich - http://www.gilling.info/), Joanna Lech (wygrała konkurs im.Bierezina, w którym byłem nominowany do Nagrody Głównej, Kamila Pawluś (poznałem ją w sobotę na konkursie Baczyńskiego), Radosław Wiśniewski (redaktor naczelny "Red.-a"), Magdalena Nowicka ("Arterie"), Jakub Winiarski (nieszufladowy recenzent), Elżbieta Lipińska, Ewa Brzoza Birk i Bożena Brzozowska (znajome z Nieszuflady).

Jest w nim - sporo do czytania - za jedyne 10zł: polecam np. żartobliwy artykuł Grzegorza Hetmana "Poezja polska jedzie na Euro", w którym ustalono "jedenastkę najlepszych poetów". Skład: Siwczyk- Zadura, Sommer, Machej, Jarniewicz - Wencel, Tkaczyszyn-Dycki, Foks, Sosnowski - Dehnel, Świetlicki.

Cóż. Wciąż mam nadzieję, że trener wpuści w drugiej połowie Kleszcza i Gajdę. Zawodnicy są dobrze rozgrzani i gotowi do strzelania bramek ;)

spis treści:

Długopis czy pióro?

Autor: Piotr Gajda

W czerwcu 2008 roku Miejska Biblioteka im. A.K. Cebrowskiego (obok portret patrona) w Łowiczu ogłosiła I Łowicki Przegląd Twórczości Literackiej "O PIÓRO PELIKANA". W dniu dzisiejszym dostępny jest już protokół z obrad jury konkursu (szczegóły: http://www.cebrowski.pl/ ). Na konkurs wpłynęło 270 wierszy od 90 autorów. I nagrodę zdobył Robert Miniak, a wśród wyróżnionych poetów są dalsi znajomi; Izabela Kawczyńska i Karol Graczyk. Co ciekawe, konkurs odbywa się dwuetapowo. Jury wyłoniło 15 laureatów, którzy zostali zakwalifikowani do następnego etapu konkursu (prezentacji utworów przed publicznością). Jestem również w tym gronie. Prace laureatów I etapu konkursu zostaną umieszczone w publikacji O PIÓRO PELIKANA. Markowe pióro z grawerowanym napisem "Pióro Pelikana - Łowicz 2008" zostanie przyznane przez publiczność po prezentacji utworów podczas II etapu konkursu, w kwietniu 2009r.

poniedziałek, 9 marca 2009

Bohaterowie są zmęczeni


Autor: Piotr Gajda


U2, "No Line On The Horizon", 2009.


Po pięciu latach milczenia jeden z najważniejszych zespołów świata powraca z nową płytą. Każdy kolejny album Irlandczyków jest wielkim muzycznym wydarzeniem, ale w coraz mniejszym stopniu zaskoczeniem. "No Line On The Horizon" utrzymuje przyzwoity poziom, ale jest wyraźnie słabszy od dwóch poprzednich płyt ("How to Dismantle An Atomic Bomb" i "All That You Can't Leave Behind") choćby dlatego, że nie ma na nim przeboju na miarę „Beautiful Day”. Mimo to muzycy U2 zachwycają się swoim nowym dziełem, deklarują, iż po raz kolejny odkryli „nową jakość w rock’n’rollu”. Po 12 albumach nagranych w przeciągu całej kariery można było mieć obawy, czy Bono, który ostatnimi laty częściej udzielał się na scenie społeczno-politycznej niż muzycznej (trzy razy zgłaszano jego kandydaturę do pokojowej Nagrody Nobla), oraz The Edge, Adam Clayton i Larry Mullen Jr. potrafią jeszcze stworzyć płytę, która byłaby czymś więcej niż daniną wobec fanów. No cóż, „Magnificent” to nie jest "Where the Streets Have No Name” a “Get on Your Boots” to nie “Vertigo”, a cała płyta to nie powrót do brzmień z “Achtung Baby”. Jeśli istniał taki zamiar, nie udało się niestety. Czas leci, i chociaż U2 najlepsze lata ma już za sobą, to wciąż nie ma jego następcy, a ci sztucznie kreowani przez media na takowych (Coldplay, The Killers) mogliby się jeszcze wiele od Bono i spółki nauczyć. Bo „No Line On The Horizon” to dobra płyta i tylko dobra płyta. Od bohaterów rocka wymaga się płyt doskonałych, błysku geniuszu, muzycznej ikony. A co dostajemy? Za sprawą utworu tytułowego nadzieję, że nasze oczekiwania się spełniły. Ale już „Moment Of Surrender” dowodzi, że zespół podobnie jak my wszyscy podlega upływowi czasu i biologicznej degradacji. A wydawało nam się przez te wszystkie lata, że herosi są nieśmiertelni. Tu akurat słychać, że ich pięta achillesowa się rozrasta na resztę ciała jak grzyb – wszystko nadal jest piękne i żywotne, ale jakby pod grubym makijażem i bez tego drgającego nerwu sprzed lat. W „Unknown Caller” podobnie, pomimo niby radosnego „ło ło oo” słychać, że muzycy za nim nie nadążają, jakby zabrakło im oddechu na krótkim dystansie. Nawet solówka The Edge jest dziwnie statyczna, no i te „hammondziaki” w tle… "Stand Up Comedy", ok., typowe U2. A mnie wciąż się wydaje, jakby nagle zapragnęli udawać Lenny’ego Kravitza. Kolejne utwory niczym nie zaskakują, chociaż na przykład taki „Fez – Being Born” mógłby posłużyć Chrisowi Martinowi do skonstruowania nowego przeboju. „White As A Snow" to ballada… i nic więcej nie da się o niej napisać, ot sympatyczny kawałek, ale nic ponadto. W „Breathe” znów kogoś udają, ale mam na końcu języka - kogo? U2? Żeby udowodnić, że tym razem nagrali wyciszoną, dojrzałą, smutną i piekielnie przewidywalną płytę kończą „No Line On The Horizon” doskonałą piosenką "Cedars Of Lebanon". Jakby chcieli nam powiedzieć, że wszystko to już było – narodziny, dzieciństwo, młodość, starość i śmierć…

Cięcia




Autor: Krzysztof Kleszcz

Wiersz, który kontynuuje tematykę "Kurortu", "Kurortu (II)" - utworów dostrzeżonych na Konkursie im.K.K.Baczyńskiego. Jest to być może zaczyn nowej książki.

Osty / samosiejki


Jeszcze jeden plon Warsztatów w ŁDK; o których pisałem tutaj :
wiersz Roberta Miniaka inspirowany akwarelą Anny Marii Jurewicz "Osty".

niedziela, 8 marca 2009

Królestwo wiecznych chłopców


Koncert grupy COMA ; 07. 03. 2009, godz. 19.00
Klub Wytwórnia Łódź
Autor: Piotr Gajda

Zanim mogłem dostąpić udziału w tym niewątpliwym wydarzeniu koncertowym musiałem zmierzyć się z samymi złymi wiadomościami. Wraz z Jackiem (właścicielem najlepszej księgarni w Tomaszowie) oraz jego żoną zjawiliśmy się przed wejściem do klubu na pół godziny przed rozpoczęciem imprezy. Od razu zaniepokoiły nas tłumy zmierzające w stronę jedynego wejścia dla publiczności i informację od ochroniarzy, że wszystkie bilety (1500 sztuk) zostały już wyprzedane, a my niestety biletów nie mieliśmy. Nie chcąc zdawać się na wątpliwy cud ruszyliśmy w poszukiwaniu „koników” i na szczęście, po kilkuminutowych poszukiwaniach trafiliśmy na prawdziwego „zawodowca”, który sprzedał nam trzy bilety tylko nieznacznie „naruszając” nasze domowe budżety. Zatem wszystko skończyło się dobrze i tuż po 19.00 znaleźliśmy się w środku „Wytwórni”. Pół godziny później na scenę wyszedł support gwiazdy wieczoru – zespół Lemon Dog. Sprawił się bardzo dobrze, bo grał krótko i ze świadomością, że to nie na jego występ przyszli ludzie zgromadzeni przed sceną. Osobiście nie wróżę grupie kariery, ot zwykłe, rockowe granie bez żadnych znamion indywidualnego charakteru. Chwila przerwy, nad sceną pojawia się telebim, a dwadzieścia minut po godzinie 20.00 na scenę wkraczają bohaterowie tego wieczoru – zespół Coma. Po obrazach, które pojawiły się na ekranie (plemniki, ludzki embrion) od razu domyśliłem się, że zespół skupi się na swoim ostatnim albumie – „Hipertrofii”. I dobrze. Zgodnie z moimi przewidywaniami koncert rozpoczęła „Wola istnienia”, tu nie było żadnego zaskoczenia. Natomiast nie spodziewałem się, że muzycy odegrają cały (sic!) materiał z płyty, a w dodatku razem z wszystkimi „efektami”, „przerywnikami”, które oryginalnie znajdują się na zarejestrowanym na krążku! Z jednej strony tym zabiegiem zespół wzbogacił swój występ łącząc elektroniczne efekty z intensywnymi obrazami pojawiającymi się na telebimie, z drugiej spowodował, że to nieco „schładzało” dramaturgię koncertu. Dodatkowo lider grupy w czasie występu gotował na scenie…rosół z kury! „Na żywo” najlepiej wypadły utwory, które wyróżniają się także i na cd, a zwłaszcza „Transfuzja”, „Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców” i „Popołudnia bezkarnie cytrynowe”. Coma zaserwowała nam udany set, prezentując niezwykle egzystencjalną i mocną opowieść ułożoną ze świetnych, rockowych kompozycji. Po poprawie dwugodzinnym graniu zespół opuścił scenę zostawiając publiczność na pastwę elektronicznych bitów. Ponieważ na rodzimą, łódzką publiczność Coma zawsze jednak może liczyć, tak i teraz nie miała wyjścia i wywołana na bisy „po raz drugi wyszła z mroku”, żeby zgodnie z zapowiedzią jej lidera Piotra Roguckiego – „po hipertroficznej muzyce czas na kilka czadów!” – zagrać kilka kawałków ze swoich dwóch pierwszych płyt, z najlepszym w tej części „Pierwszym wyjściem z mroku”. Rogucki zauważył, że rosół się ugotował, podobnie jak i rozszalała publiczność. Koncert zakończyły popisy instrumentalistów. Najpierw basista odegrał na swoim instrumencie frapujące solo, którego następnie wspomógł perkusista, a na koniec cały zespół zagrał nieśmiertelnego „Zbyszka” (przywoływanego od początków bisów) żegnając się z łódzką publicznością. Gdyby tak ułożyć hipotetyczny występ z najlepszymi kompozycjami z „Hipertrofii” wzbogacony o przeboje z dwóch poprzednich wydawnictw, wyszedłby rewelacyjny koncert, bo ten wczorajszy był „tylko” bardzo dobry. Coma ciężko pracuje na swoją markę – dwu i pół godzinny koncert z niezwykle energetyczną muzyką, to znaczny wysiłek, aczkolwiek dla zespołu niezwykle opłacalny. Ponad 1,5 tysiąca osób w różnym przekroju wiekowym zgromadzonych tego dnia w „Wytwórni” znalazło się w królestwie wiecznych chłopców, w którym inaczej niż w bajce, bo autokratycznym władcą – królem Maciusiem I, jest świetny w roli frontmana Piotr Rogucki. No i można było głośno krzyczeć – tak, to moja bajka!!!
Zdjęcia: Agnieszka Kuligowska

Wśród 105


W zeszłym roku na Rynku we Wrocławiu. W tle tabliczka z napisem "Hostel" ;)


Autor: Krzysztof Kleszcz

"Hostel" i "ę" znalazło się wśród 105 książek zakwalifikowanych do II etapu prestiżowej nagrody "Silesius".

Regulamin przewiduje dla zwycięzców:
- statuetkę SILESIUS
- 100 000 PLN za całokształt ,
- 50 000 PLN za książkę roku,
- 20 000 PLN za debiut roku.
W drugim etapie jury wybierze – 7 książek nominowanych do Nagrody w kategorii książka roku i 3 książki nominowane do Nagrody w kategorii debiut roku (jeśli jury nie zdecyduje inaczej) oraz rozstrzygnięcie w kategorii „za całokształt”.
W tym roku jury obraduje w składzie: Przemysław Czapliński, Grzegorz Jankowicz, Jacek Łukasiewicz, Adam Poprawa, Tadeusz Sławek, Justyna Sobolewska, Marian Stala.

Jury dokonało weryfikacji zgłoszonych do konkursu książek pod względem zgodności z kryteriami przyjętymi w regulaminie. Do kolejnego etapu zakwalifikowano 105 tytułów:
1. Babuchowski Szymon, Wiersze na wiatr – Fronda
2. Basiński Dariusz, Motor kupił Duszan – Znak
3. Bielicki Dominik, Gruba tańczy – Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 4. Bierut Jacek, Fizyka – Oficyna Wydawnicza ATUT
5. Bira Szymon, Światło umieranie – MaMiKo
6. Bochenek Mirosław, Podwórko – Wydawnictwo Contract, Bielsko-Biała
7. Boczek Marek, Wierzę w przypadek – MaMiKo
8. Boros Wojciech, Złe zamiary – Gdańskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuki
9. Broda Marzena, Prawo brzoskwinki do gromu – Instytut Mikołowski
10. Bromboszcz Roman, digital.prayer – Staromiejski Dom Kultury, Warszawa
11. Brzóska Wojciech, Przez judasza – Wydawnictwo Portret, Olsztyn
12. Chabrowski Tadeusz, Mnisi czyli nierymowane strofy o cnotach – Norbertinum, Lublin
13. Cichla-Czarniawska Elżbieta, Ruchome staloryty – Norbertinum, Lublin
14. Czerkasow Marcin, Fałszywe zaproszenia – Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu
15. Częstochowski Ryszard, Gorące masy powietrza – MaMiKo
16. Długosz Leszek, Podróżne – Biały Kruk
17. Dzień Mirosław, Światło w szklance wody – Towarzystwo Przyjaciół Sopotu
18. Elsner Sławomir, Antypody – Biuro Literackie
19. Fruzińska Justyna, Wiesz dobrze czego się boimy – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
20. Furgał Ewa, Ekstremizmy – Wydawnictwo Portret, Olsztyn
21. Gajda Piotr, Hostel /Stowarzyszenie Pisarzy Polskich oddział w Łodzi
22. Gałkowski Marcin, Chloroform, czyli brzydkie wiersze – MaMiKo
23. Góra Konrad, Requiem dla Saddama Husajna i inne wiersze dla ubogich duchem – Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne RITA BAUM, Wrocław
24. Gruszka-Zych Barbara, Muchy i ludzie – Księgarnia Św. Jacka, Katowice
25. Grzegorzewska Wioletta, Orinoko – Drukarnia Oldprint, Żory, Teatr Mały, Tychy
26. Gutorow Jacek, Inne tempo – Biuro Literackie
27. Hadasz Krystian, Rzeczpospolita od rzeczy – Wydawnictwo KOS, Katowice
28. Hajduga Jerzy, Wynajęty widok – wydanie autorskie przy współudziale Fundacji Sztuki na rzecz „Integracji”i Wydawnictwa ANAGRAM
29. Hoffman Kazimierz, Znak – Biblioteka „Kwartalnika Artystycznego”, Bydgoszcz
30. Honet Roman, Baw się – Biuro Literackie
31. Irek Arkadiusz, Ku liczbom niewymiernym – Instytut Wydawniczy „Świadectwo”
32. Jabłońska Renata, Statyści – Wydawnictwo Z bliska, Gołdap
33. Jagiełło Michał, Sosna i pies – Iskry
34. Jarek Igor, Różyczka – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
35. Jasińska Joanna, Glazik Mirosław Antoni, Odpoczynanie – Stowarzyszenie „Wspólnota Samorządowa”, Włocławek
36. Kacperska Iwona, Poręcze – K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Petów, Brzeg
37. Kaczanowski Adam, Nowe zoo – Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu
38. Kałwak Jerzy, Okoliczności i inne wiersze – Gaudentinum, Gniezno
39. Kamiński Gabriel Leonard, Pejzaże – MaMiKo
40. Karasek Krzysztof, Autostrady i konie – Czytelnik
41. Kawczyńska Izabela, Luna i pies. Solarna soldateska – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
42. Keff Bożena, Utwór o matce i ojczyźnie – Korporacja Ha!art
43. Kędzierski Michał, W hopermarkecie – Wydawnictwo Kwadratura, Łódź
44. Kierc Bogusław, Cło – Biuro Literackie
45. Klajman-Gomolińska Ewa, Eloi – Norbertinum, Lublin
46. Kleszcz Krzysztof, ę – Wydawnictwo Kwadratura, Łódź
47. Klimczak Piotr, Ścieżka – Akwedukt, Wrocław
48. Kobierski Radosław, Lacrimosa – Wydawnictwo Zielona Sowa
49. Konstrat Bartosz, Traktaty Konstrata – Biblioteka kwartalnika „Opcje”, Katowice
50. Kopyt Szczepan, Sale sale sale – WBP i Centrum Animacji Kultury, Poznań
51. Korpyś Ireneusz K., Antyerotyki – „Li-TWA”, Wydawnictwo „Dom Książki”, Częstochowa
52. Korwin-Piotrowska Dorota, Podróż do Oddo – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
53. Kozioł Paweł, Uwaga, nie ma takiej fali – Staromiejski Dom Kultury, Warszawa
54. Kucharski Bartłomiej J. OCD, Zachwyt na pustyni – Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków
55. Kurylak Józef, Chłop i poeta – Towarzystwo Przyjaciół Sopotu
56. Kwiatkowski Grzegorz, Przeprawa – Zeszyty Poetyckie, Gniezno
57. Lilpop Jacek, Bolesne – tCHu
58. Lipszyc Jarosław, Mnemotechniki – Wydawnictwo „Krytyki Politycznej”
59. Łubiński Sławomir, Przeleciał czarny ptak – Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
60. Machej Zbigniew, Zima w małym mieście – Pogranicze, Sejny
61. Matusz Sławomir, 5.31. Ojciec Kanrad – fpw epigraf, Kutno
62. Milewski Zbigniew, Kiedy bogowie mają weekend – Wydawnictwo Astra
63. Miłobędzka Krystyna, Gubione – Biuro Literackie
64. Miniak Robert, Czarne wesele – Wydawnictwo Kwadratura, Łódź
65. Mitzner Piotr, Dom pod świadomością – tCHu
66. Moczulski Leszek A., Radość miłosierdzia – Wydawnictwo eSPe, Kraków
67. Molik Wanda, Ogrody miłości – Drukarnia-Międzychód
68. Mosiewicz Monika, Cosinus salsa – Zielona Sowa
69. Murowaniecki Michał, Punctum – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
70. Nalborczyk-Wierzbicka Aneta, Inny brzeg – MaMiKo
71. Niedbała-Czarny Justyna, odcień bieli – „Li-TWA”, Wydawnictwo „Dom Książki”, Częstochowa
72. Pasewicz Edward, drobne! drobne! – Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu
73. Pawluś Kamila, Rybarium – Biblioteka kwartalnika „Opcje”, Katowice
74. Pietrzak Tomasz, Stany skupienia – K.I.T. Stowarzyszenie Zywych Poetów, Brzeg
75. Płaczek Michał, Opór skóry – Staromiejski Dom Kultury, Warszawa
76. Robert Maciej, Puste Pola – Wydawnictwo Kwadratura, Łódź
77. Rozenfeld Aleksander, Grabarz Jadwiga, Bzyk, wiersze nie dla dzieci – Zysk i S-ka
78. Różewicz Tadeusz, Kup kota w worku – Biuro Literackie
79. Sendecki Marcin, Trap – Biuro Literackie
80. Siwczyk Krzysztof, Centrum likwidacji szkód – Biuro Literackie
81. Sławiński Bohdan, Sztućce do glist – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
82. Stabro Stanisław, Oko Thery – Śródmiejski Ośrodek Kultury, Kraków
83. Stefko Jolanta, Omnis moriar – Wydawnictwo Literackie
84. Suchanek Jerzy, Widzimisię – Literatura Net PL
85. Szczepaniak Agnieszka, Drżenie cięciwy – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
86. Sztejka Jolanta, W kobiecym stylu – Instytu Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz
87. Szymański Adam, Z mroków ku światłu nadziei – Bon Livre, Zielona Góra
88. Szymański Adam, Prawda w aureoli – Bon Livre, Zielona Góra
89. Szymański Adam, Błądząc w przestworzach – Bon Livre, Zielona Góra
90. Szymański Adam, Twórcze zmagania – Fundacja Sztuki na rzecz "Integracji”
91. Tkaczyszyn-Dycki Eugeniusz, Piosenka o zależnościach i uzależnieniach – Biuro Literackie
92. Trzeciakowski Wiesław, Błękitne ciała – Wydawnictwo Tekst, Bydgoszcz
93. Wiedemann Adam, Filtry – Staromiejski Dom Kultury, Warszawa
94. Wierzbicki Alfred M., Głosy i glosy – Wydawnictwo Test, Lublin
95. Wiśniewski Radosław, Pado Dariusz, Korzenie drzewa – K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Petów, Brzeg
96. Wesołowska Agnieszka, ARS VITAE listy do nieszczęśliwych – Oficyna Wydawnicza ATUT
97. Wojciechowski Jakub, Senne porządki – Biuro Literackie
98. Wojciechowski Jerzy, Nieznośne piękno – Akwedukt, Wrocław
99. Wojcieszko Grażyna, Les Abattoires de Bruxelles. Rzeźnie brukselskie – Księgarnia Akademicka, Kraków
100. Woźniak Maciej, Iluzjon – Wydawnictwo Literackie
101. Wróblewski Michał, Skurcze – Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź
102. Zadura Bohdan, Wszystko – Biuro Literackie
103. Zakęs Arkadiusz, Libri rituales – Gaudentinum,Gniezno
104. Zarębianka Zofia, Wiersze: Pierwsze – Wydawnictwo Flos Carmeli, Poznań
105. Żukowska-Rumin Irena, Emblema – WBK Kielce

piątek, 6 marca 2009

W deszczów siwy splot

Autor: Krzysztof Kleszcz

Rozstrzygnięcie Konkursu im.K.K.Baczyńskiego; Łódź, ul. Roosevelta 17; 7.marca 2009, godz.16.00

Wiersze Baczyńskiego w intepretacji Ewy Demarczyk do muzyki Koniecznego to arcydzieło piosenki poetyckiej. Na wspomnianej płycie jest też słynny "Tomaszów", stąd możliwe, że zadziałał też mój lokalny patriotyzm. . "Karuzela z madonnami", "Groszki i róże", "Taki śmieszny", "Pocałunki", "Grande Valse Brillante", ale przede wszystkim dwa utwory do tekstów Baczyńskiego "Deszcze" i "Wiersze wojenne" pierwszy raz słuchane w szkole podstawowej - zostały mi na zawsze w głowie. I jeśli miałbym wyrecytować z pamieci jakiś tekst poetycki, to mógłby to być ten zaczynający się od "Deszcz jak siwe łodygi, szary szum, / a u okien smutek i konanie. / Taki deszcz kocham, taki szelest strun, / deszcz - życiu zmiłowanie." Przejmujący tekst, jeden z takich, który chwyta za gardło. (tu: całość)

Baczyńskiego cytuje mój ulubiony zespół Lao Che na płycie "Powstanie Warszawskie" - "Czy to była kula synku czy ci serce pękło?".

Przypominając sobie jak śpiewa Demarczyk "Ziemię twardą ci przemienię / w mleczów miękkich płynny lot, / wyprowadzę z rzeczy cienie, / które prężą się jak kot, / futrem iskrząc zwiną wszystko / w barwy burz, w serduszka listków, / w deszczów siwy splot. / I powietrza drżące strugi/ jak z anielskiej strzechy dym / zmienię ci w aleje długie, / w brzóz przejrzystych śpiewny płyn, / aż zagrają jak wiolonczel / żal - różowe światła pnącze, / pszczelich skrzydeł hymn." (tu: całość) ciągle się wzruszam.
Jednym z najbardziej prestiżowych konkursów poetyckich jest ten organizowany przez Stowarzyszenie Literackie im. K. K. Baczyńskiego. (tu: www) Stowarzyszenie wydaje też książki poetyckie - drukowali tu m.in.: Tomasz Różycki, Radosław Kobierski, Adam Pluszka, Jacek Gutorow, Marcin Zegadło, Krzysztof Bieleń, Dariusz Adamowski, Justyna Fruzińska, Izabela Kawczyńska, Michał Murowaniecki. (link do sklepu )

Konkurs Poetycki o Nagrodę im. K. K. Baczyńskiego organizowany jest corocznie od początku istnienia Stowarzyszenia - w tym roku po raz osiemnasty. Nagradzane są spójne zestawy wierszy (do stu wersów). W zeszłym roku I nagrody nie przyznano, II nagrodę zdobył Igor Jarek i Robert Miniak, III - Izabela Kawczyńska i Przemysław Owczarek. Tegoroczne rozstrzygnięcie nastąpi w sobotę 7. marca 2009r. w Śródmiejskim Forum Kultury w Łódź, ul. Roosevelta 17. Zostałem poinformowany, że mój zestaw został dostrzeżony, tak jak zestaw Teresy Radziewicz, znajomej poetki z portalu poezja-polska.
Niecierpliwie czekam na werdykt.

czwartek, 5 marca 2009

Hostel do licytacji

Autor: Piotr Gajda


Z przyczyn niezależnych ode mnie mój debiut nigdy nie znalazł się w oficjalnej dystrybucji. Wydawca zadbał jednak o to, aby część nakładu mogła dotrzeć do bibliotek, części pism literackich, i co się z tym poniekąd wiąże – do krytyki literackiej. Ponadto „Hostel” był sprzedawany przy okazji moich spotkań autorskich, promocji pisma, XIV edycji Konkursu im. Jacka Bierezina oraz Festiwalu „Puls Literatury”. Nadal jest dystrybuowany przez jego współwydawcę – MBP w Tomaszowie Mazowieckim. Być może znalazł pewną ilość nabywców. Wchodząc na portal poetycki Nieszuflada dowiedziałem się, że właśnie uruchomiono jego sprzedaż także poprzez allegro (kolportaż na miarę naszych czasów?).

Stąd od dzisiaj istnieje możliwość zakupu dwóch ostatnich numerów kwartalnika literacko-artystycznego "Arterie" na Allegro:


Arterie 2 (numer kolejowy):
z moją książką „Hostel”



Arterie 3 (numer miejski):
z antologią „Na grani. Antologia wierszy łódzkich debiutantów o doświadczeniach między językiem a światem.”
http://allegro.pl/show_item.php?item=573866050

Zatem jest licytowany razem z całym inwentarzem.

Hostel i Ę w FaMie

ZMIANA TERMINU SPOTKANIA
NIE JAK WCZEŚNIEJ INFORMOWALIŚMY
12, ALE 19 MARCA.

Autorzy: Piotr Gajda i Krzysztof Kleszcz

W czwartek, tj. 19 marca o godzinie 12.15 na falach tomaszowskiego Radia Fama będzie można nas posłuchać. Rozmowę z nami przeprowadzi Michał Maruszak, redaktor naczelny stacji. Będziemy mówić o naszych debiutach – „Hostelu” i „Ę”, poezji i... Bóg wie o czym jeszcze. Serdecznie zapraszamy!!!

poniedziałek, 2 marca 2009

Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?


Autor: Piotr Gajda

Dzisiaj mija 27 rocznica śmierci Philipa Kindreda Dicka, jednego z najwybitniejszych pisarzy scence-fiction, wizjonera, który na wiele lat przed braćmi Wachowskimi uwierzył w istnienie Matrixa.

Philip K. Dick jest autorem ponad 30 powieści i kilkudziesięciu opowiadań. Do jego najwybitniejszych powieści należą takie pozycje jak m.in. „Człowiek z Wysokiego Zamku”, „Ubik”, „Trzy stygmaty Palmeta Eldritcha”. Od początku twórczość Philipa K. Dicka cechowała problematyka rozważań natury filozoficznej. Co to znaczy być człowiekiem? Czy to, co widzimy, to, co nas otacza, istnieje naprawdę, czy też jest to tylko złudzenie? Jaka jest natura wszechświata? Aby to ostatecznie rozstrzygnąć nadużywał alkoholu i narkotyków. Wiele wskazuje na to, że właśnie pod wpływem środków psychoaktywnych powstała znaczna część jego twórczości. U Dicka stwierdzono także schizofrenię paranoidalną dodatkowo wzmacnianą przez używanie środków farmakologicznych. W jego życiu widoczne były objawy tej choroby - pisarz wielokrotne napadał na swoje żony (żenił się pięciokrotnie) i co jakiś czas zamykał się ze strachu przed ludźmi w domu. W pewnym okresie wierzył, że Stanisław Lem nie jest pisarzem, ale prowokacją KGB - L.E.M.-em, gdyż jeden człowiek nie może pisać tak zróżnicowanych dzieł. W tej sprawie złożył nawet doniesienie w delegaturze FBI - postępowanie umorzono. W Polsce to właśnie Lem jako pierwszy zauważył jego literacką wielkość. Obecnie jest pisarzem kultowym odkąd w latach 90 XX wieku jego twórczość - połączenie klasycznej prozy z fantastyką, rozważaniami teologicznymi w specyficznym, psychodeliczno-solipsystycznym klimacie - zyskała uznanie czytelników i krytyków. Wcześniej Dick w kręgach fantastycznych uznawany był za pisarza zbyt ambitnego, trudnego, natomiast z kręgów głównego nurtu (mainstreamu) był natychmiast odrzucany z uwagi na pisanie pod szyldem s-f. Ciekawe czy jeszcze za życia udało mu się odpowiedzieć na dręczące go pytanie: Do Androids Dream of Electric Sheep?