środa, 28 września 2016

Modyfikowanie kanonu

TACO HEMINGWAY "WOSK", 2016

Epka "Wosk" udostępniona za free na prywatnej stronie internetowej utwierdza mnie w przekonaniu, że  hiphopowy flow Taco Hemingwaya wciąż jest interesujący. Wciąż pełno w nim ciekawych fraz, skojarzeń. Te sześć utworów odtworzyłem naprawdę sporo razy z dużą przyjemnością. Zatem to udana kontynuacja bardzo dobrych płyt "Trójkąt warszawski" i "Umowa o dzieło".

Tytułowy utwór, zaczynający się dość groźnie, to autoprezentacja - zwierzenia gościa, który awansował do ekstraklasy, jego płyty leżą w Empiku, koncerty się sprzedają. Na tle niskich basowych dudnień, bardzo dobrze sklejona, dobrze podana, szybko wypowiadana opowieść o tym, gdzie jestem, co czuję. Co ciekawe sporo tu obaw i dominują minorowe nastroje. "Mam dwadzieścia sześć lat i się czuję staro / Już nie palę, bo mnie zawsze płuca kłują rano", "Jestem głosem pokolenia, które nie ma nic do powiedzenia / Mimo to relacjonuje wszystko / Wszystkie posiedzenia, każde wyjście, kino, szybkie piwo / Jeszcze szybszą miłość / Za tą szybką zbitą krążą oczy jak po osi Ziemia". Ech, podoba mi się styl, koronkowe frazy, brzmienia. Pełen szacunek!

Drugi utwór "BRX" - o podróży po Brukseli. Lęki po zamachach terrorystycznych zestawione z marzeniami o karierze hiphopowej, przynoszą zmianę planów:  "już nieprawdą jest, że chciałbym mieć 6 zer"... Oprócz niepokoju, jest tu sporo tęsknoty za spokojem. Jakby od niechcenia wypowiedziany jest tu genialny fragment: "Nie chcę być nowym Tupakiem, chcę być nową Nosowską. Przyszłość leży w mojej krtani, składam mową horoskop." 

Trzeci kawałek rozpoczyna intro wzięte z filmu z Kaliną Jędrusik "Lekarstwo na miłość" (te pomysły z dialogami z czarno-białych filmów są rewelacyjne). Przy okazji koniecznie obejrzyjcie gangsterów uczących się angielskiego, film jest na YouTube - fragment zaczyna się od 15:36. W tekście - zmyślny tekst z mantrą "szczerze mówiąc", pełen humoru, językowych przejęzyczeń, z zabawnymi beatami i chrząknięciami "o!".

"Wiatr" - jest szybszy, pogodniejszy. Szybko wyrzucany tekst przynosi jednak dość duszne refleksje o "świecie, ścielącym się trupem".  Fajne wersy o specyficznym wyobcowaniu: "Dwudziestolatków całych biega stado / Właśnie powiedzieli 'pa' swoim dziekanatom", równie fajne wyznanie miłosne: "Patrzę na twe obojczyki, tak mi sierpień minie"...

"515" - o tym, że spokój ducha cenniejszy niż celebrycka gonitwa, no i znów o zakochaniu ("Oprócz tego jakieś sto tysięcy książek na półce /  I szczerze mówiąc zobaczywszy je się zakochałem") i o przygodach alkoholowych.

"Koła" z gościnnym dialogiem od Dawida Podsiadło ("Że kwadraty i trójkąty robią tyle koła") o obsesji robienia coraz większej kasy i o strachu, że można nie zauważyć "żarówki spalonej przez złoty klosz". Czy lekiem na tę obsesję było opublikowanie tej epki za zupełną darmochę? "Pierd**ę kasę z empetrójek, przychodź na koncerty / Zależy mi, żebyś znał te teksty, jak się zna kolędy". Odważny gest. Oto nowa koncepcja sztuki, tak się modyfikuje kanon!

Przeczytaj też recenzję płyty "Umowa o dzieło" Taco Hemingway'a

poniedziałek, 19 września 2016

Nagroda Kościelskich dla Macieja Płazy za "Skoruń"

Maciej Płaza został laureatem Nagrody im. Kościelskich za książkę "Skoruń" – „Siedem opowieści o ziemi, rzece i robocie, o tęsknocie za nieznanym, o radosnym i lękliwym żegnaniu się z dzieciństwem, i o olśnieniach, jakie przynosi inicjacja" (z noty wydawcy). Książka ukazała się w 2015 roku nakładem wydawnictwa W.A.B. i jest debiutem literackim autora. Maciej Płaza za powieść Skoruń został nagrodzony Nagrodą Literacką Gdynia 2016, jest również nominowany do tegorocznej Nagrody Literackiej NIKE.
Nagroda Kościelskich przyznawana jest od 1962 roku przez Fundację im. Kościelskich - jedną z najstarszych polskich instytucji kulturalnych, działającą w Genewie. Celem Fundacji jest wspieranie rozwoju literatury polskiej poprzez przyznawanie nagród młodym twórcom. Ostatnio Nagrodę Kościelskich wręczono poecie - Krzysztofowi Siwczykowi w 2014r. i Szczepanowi Twardochowi w 2015r.



sobota, 17 września 2016

O moich dwóch książkach w felietonie Izabeli Fietkiewicz-Paszek

Felieton Izabeli Fietkiewicz-Paszek w najnowszym "Elewatorze" (3/2016)

Znalazł sposób, by z układania liter w wersy uczynić coś ważnego. Krzysztof Kleszcz.

Wymyśliłem sobie, że słowa
mogą zmienić moje życie
i okazało się, że miałem rację. 

 
Poetycki Tomaszów Mazowiecki kojarzy się w pierwszej chwili (pomijając „Przy okrągłym stole” Tuwima) z Krzysztofem Kleszczem, Piotrem Gajdą i Tomaszem Bąkiem. Z poezją Krzysztofa Kleszcza (rocznik 1974) spotkałam się i polubiłam wiele lat temu na internetowych portalach, www.poezjapolska.pl i www.nieszuflada.pl. Jego przejście z Internetu „na papier”, czyli tom pt. Ę (Kwadratura, Łódź 2008), zostało dostrzeżone w Kutnie przez jury konkursu Złoty Środek Poezji" na najlepszy debiut poetycki 2009 roku. Po 4 latach ukazała się kolejna książka pt. Przecieki z góry (Kwadratura, Łódź 2012). Kleszcz, trzykrotnie nominowany do nagrody głównej Konkursu im. Jacka Bierezina, nagradzany w wielu turniejach i konkursach, obecny w prasie literackiej i w antologii łódzkich debiutantów Na grani (SPP o. w Łodzi, Łódź 2008), aktywny jako felietonista łódzkiego kwartalnika literackiego Arterie, a także na blogu (prowadzonym początkowo wraz z Piotrem Gajdą) www.bialafabryka.blogspot.com – wciąż jeszcze, mam wrażenie, nie jest wystarczająco dobrze rozpoznany i czytany.


W swojej pierwszej książce poeta „wypisał się” z trzech silnych pragnień: Ę, podzielona na trzy części; zgodnie z ich tytułami (Drzewo, Dom i Syn) wiersze skupione są wokół tych symbolicznych, niejako archetypicznych i uniwersalnych potrzeb, a jednocześnie są bardzo osobistym zapisem codzienności. Najmocniej wybrzmiewają teksty o dziecku: oczekiwanie („Pięć lat ze słowem proszę. Pisanie ogonka w ę / z nieśmiałością, z przyzwyczajenia” [Proszę]), euforia („Nagle kolorowo od czarno-białego zdjęcia. / Ja – nad głową mam świetlistą aurę, ty – ciągle głodna / lub śpiąca. Opowiadam bajkę, która ma dwa centymetry. / Samo żyli długo i szczęśliwie” [USG]), wreszcie radość z narodzin i pierwszych wspólnych lat („Królu mój, w foteliku samochodowym / z grzechoczącym berłem, tego się nie da / zapisać. Wciskam Shift, a ciągle zaczynam od małej” [Trójniak]). Ojcostwo jest najważniejszym doświadczeniem, z jednej strony naturalnym, z drugiej – mistycznym. I zgodnie z zapowiedzią w pierwszym wierszu jest w poezji Kleszcza dzięki tej ambiwalencji wiele zadziwienia – światem, jego skomplikowaniem i oczywistością, która dociera w pełni i pozwala na zachwyt dopiero, jeśli spróbujemy być bliżej natury, „prościej”. Jak ogrodnik, który „krząta się i dziwi, dziwi się i kawę / pije – patrząc, a patrzy pod światło” [Początek]. Dopiero ta perspektywa pozwala widzieć sprawy „jasnymi” i widzieć je „jasno”.

Po debiucie Krzysztofa Karol Maliszewski pisał: szczery i wrażliwy opowiadacz z prawdą w głosie i dziwną czystością wyrazu, siłą i świeżością frazy przypominającą swą energią wczesnego Podsiadłę. Cieszę się z takich poetów, przypominają, że warto wierzyć w poetycko udane schadzki z rzeczywistością” [Topos" nr 3 (106) /2009]. I pierwsze skojarzenie przy lekturze drugiej książki Krzysztofa Kleszcza pt. Przecieki z góry – to właśnie Kra Jacka Podsiadły oraz Geometria wody Sławomira Kuźnickiego. Woda sączy się przez niemal wszystkie wiersze, żywioł jest wszechobecny – w postaci lodu, mgły, mżawki, pary, błota, piany, oceanu, rzeki, jeziora. Ale nawet jeśli nie wprost, to mamy wszelakie akcesoria wodne: meandry, klif, fosa, list w butelce, mielizna, nurt, plaża, szanty, pokład, zacieki na suficie, statki, przypływy, wycieraczki, wodorosty. Misterna, wielopiętrowa i konsekwentna konstrukcja łączeń (mostów?) między wierszami. Woda, symbol płodności, oczyszczenia, życia w ogóle, a przecież jako substancja bez raz ustalonego kształtu – także zmienności, przemiany, różnorodności form, przez to cykliczności życia, powtarzalności. Ale i zniszczenia, zagłady (motto: „Płyń, płyń Noe i żyj, a utop to, kim byłeś”. Spięty) – po której może przyjść nowe, lepsze. A czasem nie lepsze: „Plażowy grajdoł to idylla, dopóki nie zobaczysz, / że wszystkie ślady stóp to jeziorka szlamu” [Kurort].
Pośród tej bardzo solidnie zagospodarowanej symboliki – jest miejsce i na tytułowe, idiomatyczne przecieki z góry – niepokojący, nie do końca legalny dostęp do tajemnicy? Trudno oprzeć się pokusie hipotezy: może za wodną metaforą stoi jakaś fobia? Tym bardziej, że topos wody przeplata się tu z innym mocnym motywem: ze snem, idealnym środowiskiem, idealną pożywką dla ukrytych lęków. Ale to pewnie zbyt daleko idąca teza.

Warto odnotować, że obydwie książki są doskonale zilustrowane. Niezwykłe prace Marzeny Łukaszuk nie tylko dopełniają i w sposób daleki od dosłowności obrazują wiersze Krzysztofa Kleszcza – połączenia słów i obrazów pozwalają wejść w tę poezję o krok dalej. A wejść naprawdę warto.


Tytuł i motto felietonu zaczerpnięte z wywiadu Marcina Balczewskiego z Krzysztofem Kleszczem


15.07.2016

niedziela, 11 września 2016

Nagroda Literacka Gdynia 2016 - wśród nagrodzonych Klicka i Książek

Wczoraj na uroczystej gali wręczono Nagrodę Literacką Gdynia.

W kategorii eseistyka otrzymał ją Michał Książek za esej „Droga 816” (Fundacja Sąsiedzi, Białystok). W kategorii poezja uhonorowano Barbarę Klicką za tom poetycki „Nice” (Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu). W kategorii proza Nagrodę wręczono Maciejowi Płazie za zbiór „Skoruń” (Wydawnictwo W.A.B., Warszawa). W kategorii przekład na język polski Nagroda przypadła Annie Wasilewskiej za nowe tłumaczenie „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego (Wydawnictwo Literackie, Kraków).
Laureaci otrzymali pamiątkowe statuetki Kostki Literackie oraz nagrody finansowe w wysokości 50 tys. zł. Kapitule Nagrody Literackiej GDYNIA przewodniczyła w tym roku prof. Agata Bielik-Robson.

 Maciej Płaza, Anna Wasilewska, Barbara Klicka, Michał Książek - nagrodzeni w Gdyni

niedziela, 4 września 2016

Lśni samorodek

BLUES PILLS "Blues Pills", 2014

Płyta do prywatnych zagłuszeń. Absolutnie genialna. Dużo spóźniony (muzycy zdążyli właśnie wydać nową płytę) przyłączam się do sporego grona fanów szwedzkiej kapeli. Zanim ogarnę "Lady In Gold", opiszę zauroczenie "Blues Pills" z 2014 roku.

Najlepsze na początek! "High Class Woman" zaczyna się motorycznym riffem i pokazem możliwości głosowych wokalistki - uroczej  Elin Larsson, zupełnie zjawiskowych! Wrzask! Psychodeliczna oprawa graficzna nieprzypadkowo. Jest tu miejsce na zmianę świadomości - ten odpływający fragment od 1:53... miejsce na tajemną koncentrację, na zawierzenie.
Równie dobry jest "Ain't No Change". Najpierw przyczajenie, a potem cudne narastanie. Odkryliśmy Amerykę, odkryjmy jakąś drugą kolejną! Gitarowe pochody, dudnienie perkusji - tło do  zakrzyczenia rzeczywistości, w której chcą byś płacił za powietrze, którym oddychasz.
Trzeci na liście - "Jupiter". Śmieje się, że oto Janis Joplin spotyka Rage Against The Machine. Gadają trochę: "Jowiszu, chcę ci pokazać moją miłość". Dudnienie, ból jelit po połknięciu kosmosu.

"Black Smoke" - początek zapowiada balladę... Ale zaraz zaczyna się senny koszmar, litry wody i szesnaście demonów. Wszystkie lasy płoną, a czarny dym unosi się w powietrzu... Apokaliptycznie, a więc jazgotliwie. Jeździmy walcem drogowym nad pięknym modrym Dunajem.
"River" jest o szukaniu złota w rzece. Cudnie patetyczny hymn, brodzenie w błocie i modlitwa:  "Więc zmyj, zmyj ten brud z mojego skarbu"... "Wszystko czego chciałam, by błysk światła był przede mną.". "Och lśnij, mój słodki kruszcu, proszę wyzwól mnie." Skąd ja znam ten motyw? Ach, z własnego wiersza "Kaczawa"! "(...) prostuję palce, gdzie lśni samorodek", ciarki.

Gorycz złamanego serca - dokładnie to jest w "No Hope Left From Me", piękny smutek.
"Devil Man" poznałem z tak zatytułowanej EP-ki. Tamta wersja była bardziej energetyczna. Ta jest miażdżąca. O wściekłości do kogoś kto zawiódł i teraz jest w nim zło... Babka naprawdę się wściekła! Jego serce to czarna dziura!
Ósmy utwór - "Astralplane" - złość na świat wyrażona najdosadniej: "Weź mnie z tego straszliwego miejsca", "moja krew zamarza", "padam na kolana, to twoja ostatnia szansa, by dać mi znać"...
Przyzwoicie buja "Gypsy" - słyszę tu fascynację Jimim Hendrixem ("Fire")... "Jestem Cyganką i mam to gdzieś."
I wreszcie piosenka o "Słoneczku" - taka na uspokojenie, że trzeba lśnić, choćby góry się waliły, a ocean wylewał. Jestem spokojny o Słoneczko. Będzie lśniło - Elin śpiewa bardzo przekonująco.