środa, 29 lutego 2012

Rozstrzygnięcie Konkursu im.Baczyńskiego

Stowarzyszenie Literackie im.K.K.Baczyńskiego zaprasza na rozstrzygnięcie XXI Konkursu im. K.K.Baczyńskiego, które odbędzie się w sobotę 3 marca o godzinie 16.00 w ŚFK - Domu Literatury, ul. Roosevelta 17 w Łodzi.
Spotkaniu towarzyszyć będzie prezentacja łódzkich poetów: Justyny Fruzińskiej, Przemysława Owczarka, Izabeli Kawczyńskiej, Macieja Roberta, Piotra Gajdy. Prowadzenie: Magda Rabizo-Birek, Andrzej Niewiadomski, Michał Larek.  O godzinie 19 odbędzie się też koncert Małgorzaty Dudek i Witolda Janiaka.

sobota, 25 lutego 2012

Skrzypek na deskorolce pod Biedronką

BRANDT BRAUER FRICK ENSEMBLE "Mr. Machine", 2011, !K7 Records.

Tylko wyskoczę po sałatę lodową.”- mówi żona. Podjeżdżamy pod parking samochodowy pod marketem. Za oknem śniegowe confetti. Wycieraczki są jak metronom. W głośnikach auta - audycja „W tonacji Trójki”. Coś przedziwnego. Orkiestra symfoniczna na rauszu? Wyobraźnia podpowiada mi wielką perkusję w centrum filharmonii. Klasyczne brzmienie + nowoczesny rytm. Skrzypek na dachu gra rock’n rolla! Z palców ześlizgują się dreszcze, pod stopami kiełkuje rzeżucha, a za koszulę ktoś nam wrzucił rozgniecioną dziką różę. Jakieś dziwne skojarzenie, że to Jimi Tenor (na płycie „Out of Nowhere”, w piosence „Night in Liomaa”, były podobne dźwięki). Ale to Brandt Brauer Frick Ensemble. Notuję sobie w pamięci tę nazwę. Frick jak freak i Brandt jak Willy Brandt, nie zapomnę.

Kilka lat w szkole muzycznej skutkuje pozytywną fiksacją na dźwięki klasycznych instrumentów: brzdąknie pianinko, a ja kombinuję czy to kwarta czy kwinta. No więc odlatuję do tych przepięknych lat młodzieńczych. Na korytarzu mijam panią profesor, która śpiewa coś pod nosem i gdy przechodzę, dotyka mnie palcami, jakbym był pianinem. Czekam na swoją lekcję, powtarzam w głowie pasaże, gamy. Wreszcie – moja kolej. Dzień dobry. Zapinam akordeon. Nauczyciel poprawia mi zapięcie, jakby chciał mnie połączyć na stałe z instrumentem. Nie widzę już klawiszy, tylko styk sufitu ze ścianą, trochę jak w średniowiecznej machinie do tortur. Teraz gdy gram, palce muszą mieć swój własny mózg, swój instynkt. To już jest poza mną. Wyłączam się. To nie ja gram, to palce. I czuję, że jest nieźle, że dają radę, jestem z nich dumny, ale profesor uderza mnie w głowę, zaczyna mi taktować, by było równo.

No i delektuję się płytą Brandt Brauer Frick Ensemble od kilku tygodni. Inną niż wszystkie, które mam na półce. Zaczyna się tępymi uderzeniami, napinają się struny, sprężyny dziwnego mechanizimu. I rusza Pan Maszyna. Pianino kontra dźwięki perkusji. Trąba. Tykanie zegarów, transmisje bodźców od receptora do efektora, rozciąganie ramion, „jesteś pionkiem w grze, kółkiem w maszynie”! A teraz poruszaj miarowo głową, turlaj ją w lewo, w prawo. Możesz wziąć łyk kawy. Działaj, mierz, buduj, biegnij, sprzątaj, i razem, i razem! Śpiesz się.

„Pretend” to majstersztyk. Cudne brzmienia. Jesteśmy pod skórą. W jaskini wśród stalaktytów z których kapią dźwięki. Symfoniczne techno, akustycznie i tęskno. Te muśnięcia klawiszy pianina, te mantrowe wokalizy, te skrzypce łapiące nas w szczypce, wkładające nas na szkło pod mikroskop. I znów pianino. Surreal. To utwór, w którym można usłyszeć całe życie.

„You Make Me Real” jest jak transmisja z wykluwania się jaja. Rozbijanie skorupy i wystawianie przepastnej paszczy. „Mr. Corazon” – pukanie w rynnę, a potem natrętny rytm przejmują pierwszorzędne trąby, by jak słonie robić sobie święto, gdy nadszedł monsun. Podobnie w „On Powered Ground”. Rządzi rytm. Wydaje rezolucje. Mówi, że się mylił w sprawie Acta.

Trzej geniusze from Deutschland najlepsze zostawili na koniec. „606’n’Rock’n’Roll”: skrzypek jeździ deskorolką pod Biedronką, puzonista siedzi w wózku. Na obiad będzie sałata lodowa.


piątek, 17 lutego 2012

Premiera książki Mariusza Wilka "Lotem gęsi"

Dziś o godzinie 18 w sali 221 w Łódzkim Domu Kultury odbędzie się premiera książki Mariusza Wilka „Lotem gęsi”. Spotkanie poprowadzi Piotr Grobliński. Wstęp wolny.


Mariusz Wilk (ur. 1955) — prozaik, dziennikarz, od kilkunastu lat mieszka na północy Rosji.
Od końca lat siedemdziesiątych działacz opozycji, więziony w stanie wojennym. Współautor książki „Konspira: rzecz o podziemnej Solidarności” (1984). Po 1989 roku porzucił cywilizację i zamieszkał na Wyspach Sołowieckich, by po dziesięciu latach przenieść się nad jezioro Oniego, a ostatnio powrócić na Daleką Północ. Swoje przeżycia opisywał na łamach paryskiej „Kultury”, „Zeszytów Literackich” i „Rzeczpospolitej” – te podróżnicze eseje złożyły się na książki: „Wilczy notes” (1998) i „Wołoka” (2005). Za „Wołokę” był nominowany do literackiej nagrody Nike 2006. Później ukazały się jeszcze „Dom nad Oniego” (2006) i „Tropami Rena” (2007). We wszystkich książkach, autor odkrywa nowe tropy historii Rosji, pokazuje fascynację jej historią, kulturą, mentalnością i cudownością.
W poprzednim tomie „Dziennika północnego” Mariusz Wilk śledził tajemniczy lud Saamów, zamieszkujących, między innymi, Półwysep Kolski. W najnowszym – „Lotem gęsi” – ogarnia nieporównanie większe terytorium Północy – i jeszcze szerszy zakres zjawisk. Ta książka odzwierciedla pisarski rozmach i szeroki gest Wilka, który utkał ją z trzech wątków nasyconych takim bogactwem tematów i problemów, że z łatwością, z każdego z nich, mógłby stworzyć oddzielny tom. Początek to opowieść o miejscu – odbijającym się w lustrze Jeziora Oniego mieście, które wybrał, aby w nim zamieszkać, o Pietrozawodsku. O jego historii i dniu dzisiejszym. Część środkową wypełnia od dawna wymarzona włóczęga po Labradorze śladami pisarza i podróżnika – Kennetha White’a. Konfrontacja własnego, literacko przetworzonego obrazu Północy z obcą dosadnością teraźniejszości powoduje, że Wilk tym chętniej wraca do Rosji. Tak zaczyna trzecią opowieść, znajdując dla swej twórczości równie ważny co włóczęga, a nawet znacznie ważniejszy, nowy sens. „Lotem gęsi” to trochę niespodziewana dla samego autora historia kontynuacji, odrzucenia, ale i zupełnie nowego otwarcia.

sobota, 11 lutego 2012

Robimy w węglu. Z Krzysztofem Kleszczem rozmawia Przemysław Witkowski









W najnowszym numerze "Odry" (2/2012) m.in.:

- "Robimy w węglu": z Krzysztofem Kleszczem rozmawia Przemysław Witkowski

- recenzje książek poetyckich: Tomasza Bąka "Kanada" ("To głos pokolenia, które najprawdopodobniej z własnej pokoleniowości nie zdaje sobie sprawy, a tym bardziej nie jest świadome, że ma już swojego kronikarza." ; Bartosz Sadulski) i Piotra Gajdy "Zwłoka" ("Są (...) wśród tych wierszy naprawdę piękne obrazy, epatujące smutkiem, ciężkie jak atłasowe, duszne zasłony w starym domu, a ty masz siedem lat i zgubiłeś się na strychu, wśród wypchanych zwierząt, zakurzonych skrzynek, starych ubrań. Urocza, melancholijna poezja. Warto poszukać, warto znaleźć"; Przemysław Witkowski)
- po trzy wiersze Krzysztofa Kleszcza, Piotra Gajdy i Tomasza Bąka.


czwartek, 9 lutego 2012

Pierwsza powieść w Kwadraturze



Wydawnictwo Kwadratura i Stacja Nowa Gdynia zapraszają na premierę powieści Krzysztofa Sowińskiego "Esplanada". Spotkanie z autorem odbędzie się 12. lutego o 16.00 w Stacji Nowa Gdynia w Zgierzu, przy ul. Sosnowej 1.

Krzysztof Sowiński, ur. 19. 03. 1948 r. w Łodzi. Absolwent Wydziału Prawa w Uniwersytecie Łódzkim i Wydziału Reżyserii Filmowej w PWSFTviT w Łodzi. Reżyser i scenarzysta. Autor filmów fabularnych: "Zapowiedż ciszy" (wspólnie z Lechem Majewskim), "Promień", "Wakacje w Amsterdamie" czy "Pantarej", który w 1988 roku prezentowany był na Festiwalu Filmowym w San Sebastian. Od blisko dziesięciu lat prowadzi w Łodzi galerię sztuki „J”. Esplanada jest jego debiutem książkowym.
Akcja Esplanady rozgrywa się w Łodzi w latach 1956-62. Bohaterami jest grupa chłopców chodzących do jednej z łódzkich podstawówek. Każdy rozdział to kolejny rok ich edukacji i dojrzewania. Książka jest mocno osadzona w realiach epoki - zarówno obyczajowych, jak i społecznych, a nawet politycznych. Powtarzającym się motywem są cytaty z łódzkiej prasy. Dla miłośników wielokulturowości - ciekawy wątek żydowski.

środa, 8 lutego 2012

WARTO dla Piotra Makowskiego




Wrocławską nagrodę WARTO w kategorii LITERATURA zdobył Piotr Makowski, autor książki "Soundtrack". Wśród nominowanych był Tomasz Bąk, autor książki "Kanada", a także: Sara Antczak i Aleksander Małecki, Karol Pęcherz, Filip Surowiak.


O nagrodzonej książce pisała Ewa Orczykowska, zaś pierwszą recenzję książki Tomka Bąka można przeczytać na portalu StanSkupienia .


Sylwetki nominowanych: link

wtorek, 7 lutego 2012

Wszystko dodzi się, saleci










Mój felieton z 11 nr kwartalnika "Arterie" (numer wraz z tomikiem "Ciuciubabka" M.Jurzysty powinien być już dostępny w Empiku).

poniedziałek, 6 lutego 2012

Czerpanie ze światła



Autor: Krzysztof Kleszcz



DE PRESS "Norwid. Gromy i pyłki", 2010

Teksty Norwida w piosenkach to nic nowego. Wystarczy wspomnieć genialne wykonania: "W Weronie" Kurylewicza, Warskiej i Niemena, czy "Bema pamięci żałobny-rapsod" Niemena albo Homotwist. Także De Press sięgał wcześniej po słowa wieszcza, np. na płycie "Groj mi skrzypko", gdzie "Moja piosenka (II)" miała bardziej rockowy charakter.
"Norwid. Gromy i pyłki" muzycznie brzmią nie mniej przebojowo, niż słynne "Bo jo cię kocham". "Ciężkie Norwidy" zniechęcą tylko twardogłowych, bo to krynica, w powodzi popowej papki, którą karmią nas media.
Najlepszy na płycie - "Święty-pokój" ma klimat New Model Army. Kończy się zresztą gromem - podobnym do tego na płycie "Thunder And Consolation". Tekst Norwida o konieczności podjęcia wysiłku, o poświęceniu "Jeszcze tylko kilka stromych gór, / A potem już słońce i harmonia!(...)" dzięki muzyce De Press, brzmi jak niezwykły hymn.
Podobnie "Do wroga!" z wezwaniami "Cofnij się! - wołam - głucha lodu-bryło: / Dopókiż będę p o d t o b ą umierał?... ", "Wrogi!... do nogi broń!... k t o j e s z c z e c z ł o w i e k, (...)", które mają siłę wywoływania rewolucji.

Piosenka "Tymczasem" ma punkowo-Armijny werw, inna kojarzy się z Kultem. W "Buntownikach" niski głos Dziubka brzmi teatralnie, a do tego jeszcze gitara wygrywa piękne dźwięki, podobne do "Espana Forever" Maanamu. Skąd wziąć dreszcz, który tak przeszywa, jak przy słowach "Czemuż raczej nie wierzą Kancelarii, / Ojczyznę woląc niż rubryki;" ?
Bardzo lubię początek płyty. Już pierwsze takty brzmią jak zagubiony kawałek z płyty Mad Season "Above".

Dzięki ciekawej aranżacji, na perkusję z pudełka i cymbałki, wzruszająco brzmią "Trzy strofki". Norwid oddał tu tęsknotę emigranta, który opuścił ukochaną i prosi o usprawiedliwienie: "Nie bluźń, żem zranił Cię, lub jeszcze ranię, / Bom Ci ustąpił na mil sześć tysięcy; I pochowałem łzy me, w Oceanie, / Na pereł więcej!...(...)".

Nie mniejszą moc mają: "Po balu" ("Ale i ta jedna z wosku była..."), "Czy podam się o amnestię?" ("J a - o d l e c i a ł e m, j a k c z y n i ą g o ł ę b i e / W ę ż o m i p ł a z o m z o s t a w u j ą c z d r a d y." i "Jam z tych poetów, co nie słówka nucę, / Ja to, co śpiewam, żyję i boleję..."), czy podniosłe "Syberie".
Wracając do "Mojej piosenki (II)". Ta wersja, w pierwszej chwili zbyt popowa - dziwnie podobna do piosenki Joy Division "Love Will Tear Us Apart", nasunęła mi parafrazę: "P o l s k a znowu nas rozdzieli"... Teksty Norwida bowiem brzmią doskonale w aktualnym kontekście politycznym. Dziś nie trzeba być emigrantem, by tęsknić za Polską, w której bierze się "t a k za t a k, a n i e za n i e", w której polityk nie stosuje "światłocienia", i gdzie "kruszynę chleba podnoszą przez uszanowanie"...
A jak brzmi tęsknota wieszcza: "do kraju tego gdzie winą jest dużą, popsować gniazdo na gruszy bocianie...", w chwili gdy pewna celebrytka bez żenady jest dumna z aborcji?
Albo wiersz "Krzyż i dziecko". Czyż nie przystaje do debaty o obecności krzyża na sali sejmowej: "Patrz! jaki tam krzyż,/ Krzyż niebezpieczny"?

Oczyszczający smutek tkwi w tej płycie. To w ogóle jest niezwykłe: sięganie po słowa poety, który ponad sto lat temu zmarł gdzieś w zapomnieniu; czerpanie ze światła jego "rozpacznej gwiazdy".

środa, 1 lutego 2012

Wisława Szymborska nie żyje



Moja przeróbka wiersza Wisławy Szymborskiej. Arterie nr 1(7)/2010.



Wisława Szymborska nie żyje. Zmarła dziś, w wieku 89 lat. Gdy odbierała Nagrodę Nobla w 1996 roku wielu narzekało, że nie jej się ta nagroda należy, wypominając jej peany ku czci systemu.

Wielką zaletą jej wierszy jest to, że są uniwersalne i zrozumiałe. Nie puszą się odwołaniami do filozofii, starożytności. Nie są kalamburem. Są mądre. Ich lektura sprawia, że licealiści próbują pisać. I to ważne, że dzięki Szymborskiej w wielu księgarniach półeczka z poezją nie została zlikwidowana.

Tymczasem nagle jej nowych wierszy już nie będzie.







Wszystko jest w Orebro


Autor: Krzysztof Kleszcz

ROMAN KAŹMIERSKI "Dni zimorodków", Instytut Mikołowski, Mikołów 2010.

Z mieszkającym w szwedzkim Orebro poetą, miałem okazję przed laty się spotkać. Przywitaliśmy się jak starzy znajomi, choć wcześniej znaliśmy się tylko z wierszy wklejanych na portalu Nieszuflada. Piękne to były czasy. Normal - bo taki pseudonim przyjął, wklejał po kilka wierszy w tygodniu. Miałem wrażenie, że wyskakują mu spod palców. Imponowało mi, że zwykle w każdym, była jakaś mistrzowska fraza. Podziwiałem jak potrafi swój skromny świat uczynić interesującym dla czytelnika. Byłem pewny, parafrazując "Wszystko jest w mózgu" Świetlickiego, że "Wszystko jest w Orebro".

W swej trzeciej papierowej (jeden z tomików ukazał się tylko w internecie) książce, autor zdradza swe ars poetica już na samym początku: "Zapisuję, żeby mniej się bać". Autor nie wywyższa się, nie podsuwa nam teorii filozoficznych. "Siedząc na krześle takim samym, co ty" wpatruje się w bosą piętę, czeka na telefon, doskwiera mu samotność, wspomina, czeka. "(...)czytasz po raz drugi i jesteś niemal autorem".
"Serce bije jak dresiarz, który miał trudne dzieciństwo, dlatego wybacza mu się rytm uderzeń" - nie trzeba być szczególnie empatycznym, by poczuć ból w klatce. "Serce jak dresiarz, bije celnie, kocha w pewien sposób."
Szwecja: zimą słońce jest nisko. "Przechodnie (...) Ściskają torby i parasole, i nie patrzą w niebo, jakby tam był jedynie znany im od dawna napis." Dzień trwa krótko, akurat tyle, by zająć się metafizyką: "Śmierć na łatanym etacie, po robocie moje życie to dla niej hobby." , oswajać swój strach "Cień nadal wielki jak ochroniarz po kuracji sterydami (...). Przestaję mówić o śmierci, ona obgaduje mnie w najlepsze."
To my się starzejemy? Czy "Światło jest stare, poprawia okulary, nie widzi, odchodzi." Zanotować, wejść w dzień, w wiersz jak do wody: "posłanie zrobić z piasku, kamieniem przycisnąć ubranie, żeby nie uciekło z wiatrem jak żagiel (...)."
Zobaczyć marność: "Pasażerowie śmieją się z nazw miejscowości, gdzie zlikwidowano stacje. Lotniska zmieniono w ogródki działkowe.", "Na parkingu wypasione pojazdy, a twój skóra i kości,(...)". Uświadomić sobie, że najlepszą metaforą jest szpital: "Ktoś z nocnego dyżuru przechodzi od łóżka do łóżka i nakręca zegarki w głowach.", "Latarnie uliczne są jak statywy kroplówek." I żyć z tym: "Czas zaokrągla się jak twój brzuch. Jakieś dzisiaj, jeszcze nie zajęte przez umierających: oni także wynaleźli koło. Dzięki takim cudom, da się wytrzymać codzienność." Na przekór temu, że "Każdy film, kończy się śmiercią i popiół się sypie z ekranu na podłogę".
Metafory ze znakiem jakości Kaźmierski często opiera na paradoksach: "Niczego nie pamiętam, lecz nic o mnie nie zapomina." ; "Odstawia szklankę i wraca do łóżka, zmęczony prędkością światła."; "Można by powiedzieć: pusto, gdyby nie wrzawa wszystkiego, czego brakuje."
Te wiersze pisał dobry obserwator, nadczuły na wszystko wokół, przeczuwający najgorsze. "słychać tylko płacz dziecka zza ściany, zza okna ćwierkanie pierwszych wróbli", "Zanim łyżka dotrze z talerza do ust, głód zapomina, co chciał powiedzieć.", "Wracając do domu, przypominam sobie, że go nie ma."; "Kałuża chwyta strzęp nieba(...)", "Milczenie ma tyle stron i okładki twarde jak kamień (...)", "Las śni o papierze."
Dni zimorodków - to okres uspokojenia wietrznej aury. Czas, gdy świat nieruchomieje, czas na zastanowienie.