poniedziałek, 2 stycznia 2017

Był 2016. Teraz 2017!

2016 to był rok, w którym "założyłem pański płaszcz". Cztery lata dłubania we frazach, by teraz patrzeć z dumą (duma to zło) na 52-stronicową książeczkę. Teraz najtrudniejsze dla autora - oczekiwanie czy zaistnieje ona w świadomości odbiorców, czy doczeka się recenzji? Czy ktoś zacytuje jakiś wers? W każdym razie nie kupicie jej w Księgarni Czytay na Pl.Kościuszki w Tomaszowie Maz., próbujcie sąsiedniej Xięgarni, próbujcie na Allegro. Pytajcie wydawcę, pytajcie autora, on wam powie.

Próbuję publicznie promować książkę. Zatem czytałem w Brzezinach i dwa razy
w Łodzi - raz w ŁDK, raz na Pulsie Literatury. Szczególnie udane frekwencyjnie było spotkanie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tomaszowie Maz. Spotkanie, w którym brał udział także poeta, redaktor mojej książki Piotr Grobliński - to coś z czego poetycko bardzo się cieszę. Doczekałem pięknych relacji w tomaszowskich mediach.


https://www.nasztomaszow.pl/kultura-rozrywka/wieczor-poetycki-z-krzysztofem-kleszczem/
Poezja od wieków wychodzi spod pióra osób o wnikliwym spojrzeniu na świat, wrażliwych a nierzadko pragnących „coś” przekazać innym. 8 grudnia zamiłowanie do tej muzy wykazali mieszkańcy naszego miasta, licznie gromadząc się w sali koncertowej, przy placu Kościuszki 18, na spotkaniu autorskim z poetą Krzysztofem Kleszczem, które połączone było promocją jego książki pt. „Pański Płaszcz”. Podczas tego wieczoru wystąpił także łódzki poeta, wydawca Piotr Grobliński. Znakomitych gości powitała Ewa Adamska – dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tomaszowie Mazowieckim.
Główny gospodarz spotkania, Krzysztof Kleszcz, jest autorem książek poetyckich: „Ę”, wydanej osiem lat temu, oraz „Przecieki z góry”, które ukazały się cztery lata temu. I teraz trafia do rąk czytelników trzeci tomik, inny od pozostałych. Poeta, który mieszka pod Tomaszowem Mazowieckim, na co dzień pracuje z młodzieżą, pragnie zaintrygować w nowym zbiorze przede wszystkim grą słów.
Wytrawny miłośnik naszej mowy ojczystej znajdzie aliteracje (powtórzenia tych samych liter i sylab na początku w wersie lub w kolejnych) oraz paronomazje (polegające na zestawieniu podobnie brzmiących słów, bądź na wydobywaniu ukrytych związków wyrazowych). Według Pana Krzysztofa poezję możemy „nagiąć” do współczesności. Czyż nie pełno jej w codziennym życiu? Nawet internetowe memy (np. obrazki, filmiki, zdania czy słowa, które zdobywają popularność w sieci) mogą ją propagować. „Płaszcz Pański” jest swoistą skarbnicą takich wypowiedzi. „A może kiedyś moje krótkie frazy będą powszechnie cytowane”, życzył sobie nasz poeta.
Pierwszym wierszem, który odczytał, był: „Zaangażowany”: „Wyklułem się z ja. Długo pukałem w skorupę. Teraz troskliwie jak ojciec przewijam my. Natrętne my, którym zajmować się ponoć nie wypada […]” I tutaj wydawca Piotr Grobliński, autor tomiku „Inne sprawy dla reportera” zadał pytanie: Kogo ma na myśli mówiąc - my. Odpowiedź brzmiała, że to przede wszystkim najbliżsi z otoczenia poety: znajomi, w dalszej kolejności: mieszkańcy Tomaszowa czy po prostu ludzie. W nowym zbiorze znajduje się też pełno zdrowej ironii, słychać mówione: „nie” szerzącym się absurdom, tym niczym w filmie Stanisława Barei „Miś”, do którego nawiązuje w „Pańskim Płaszczu” poeta. Jego utwory mają zmieniać świat na lepsze.
Następnie zebrani usłyszeli wiersze: „Cała Polska czyta Pana Tadeusza”, „Wyobraź”, „Eternity”, „Księgarnia”, „Gadanie belfra”, „Kleszczmy rękoma” i inne. Każdy poprzedzony był krótkim słowem autora. W najnowszym tomiku znajdziemy też teksty, które w przewrotny sposób nawiązują do znanych postaci czy utworów i tak, np. do jednego z najbardziej znanych wierszy naszej noblistki Wisławy Szymborskiej „Nic dwa razy” czy do kontrowersyjnej aktorki i piosenkarki Marii Peszek.
Spotkanie okraszone było sporą dawką humoru oraz wystąpieniem Piotra Groblińskiego, który przeczytał swoje utwory zawarte w „Depilacji okolic serca”. Satyryczne felietony rozbawiły publiczność, zwłaszcza „Dieta Groblińskiego”. „Idea jest bardzo prosta – jemy tylko te produkty, których nazwy zaczynają się na pierwszą literę naszego imienia. Tak więc Anna, Aneta czy Andrzej powinni jeść arbuzy, ananasy, awokado, algi, andruty, antrykot, angielkę, agrest, antonówki, auszpik, aronię oraz anyż, no i oczywiście ambrozję – jeśli gdzieś uda im się dostać […]”. Satyra przeplatała się z refleksją, jak np. w wierszu , w którym ludzkie życie obliczone jest na cztery psy. Utrata pierwszego jest prawie niedostrzegana przez właściciela, kolejne odejścia zwierzaków coraz bardziej zmieniają jego życie i jego samego.
W podobnym tonie utrzymany jest utwór opowiadający o relacjach matki i córki spotkanych w autobusie i o upływającym czasie: „[…] za rok dwa starsza przestanie przyciągać spojrzenia, a przecież jeszcze przed rokiem nikt nie brał młodszej poważnie, teraz jest czas zrównania dnia z nocą wiosna i jesień latem w autobusie”. Wydawca wraz z autorem „Pańskiego Płaszcza” prowadził dyskusję, czy media społecznościowe pomagają w szerzeniu poezji, czy utrudniają pracę twórców. Zdania były podzielone. Wszystko zależy od odbiorców, by w natłoku informacji wybrali prawdziwe perły, a nie bezwartościowe świecidełka.
Tekst: MBP w Tomaszowie Maz.



 Dyrektor MBP p. Ewa Adamska zapowiada spotkanie


 Piotr Grobliński




Inne radości: moje wiersze są w nowym numerze kwartalnika "Arterie" (do nabycia w Empikach), dwa zostały przetłumaczone na język niemiecki i ukazały się w polsko-niemieckiej antologii pt. „Ani ziemia jałowa ani obiecana / Weder Wüstes Land noch gelobtes” (Dom Literatury w Łodzi / SPP Oddział Łódź, 2016) w tłumaczeniu Bernharda Hartmanna.

Jest i pierwsze zauważenie książki wśród krytyków: w poetyckim podsumowaniu 2016 roku w czasopiśmie "2Miesięcznik" Rafał Różewicz napisał:
"Trzeci tomik opublikował po czterech latach Krzysztof Kleszcz. Jego Pański płaszcz to spore zaskoczenie, jeśli ma się w pamięci wcześniejsze książki autora pochodzącego z Tomaszowa Mazowieckiego. Rację ma Tomasz Fijałkowski, który w blurbie pisał, że „te wiersze buzują, jakby zostawiono je na wolnym ogniu niezgody na rzeczywistość”. Owszem, Kleszcz jest wyraźnie zirytowany, ale ta jego irytacja na szczęście nie przechodzi na czytelnika. A ten się zaskakująco dobrze bawi i kiwa z aprobatą głową. W Pańskim płaszczu mówi do nas podmiot znacznie młodszy, niż by się mogło wydawać. Nie przykładny (?) mąż i ojciec, raczej kumpel, rówieśnik. Z Kleszczem chce się gadać, nieobcy jest
mu humor. I całkiem sprawnie pisze. A już myślałem, że po stosunkowo słabych Przeciekach z góry (2012), nastąpi smutny koniec. A jednak autor poszedł na całość i w kpiarski sposób opisał to, co mu od lat siedziało na wątrobie. Z pożytkiem dla czytelnika."

Czego chcę w 2017? A to już roku 2017 się domyśl.

wtorek, 27 grudnia 2016

Garść szpil dla laleczek voodoo

KAROL KETZER „Pięszczoty”, WBPiCAK, POZNAŃ 2016


Autor zadebiutował w 2013 roku zbiorem opowiadań „Czereśnie prosto z drzewa”. Za wiersze był nominowany do Nagrody Bierezina w 2015 roku, wreszcie - „wydał się” we WBPiCAK w serii Biblioteki Poezji Współczesnej. Zwraca uwagę, niespotykana komiksowa żółto-czarna okładka. Czy poezja też jest wyjątkowa?
W każdym razie te wiersze się nie patyczkują. Są niegrzeczne i bezczelne. Zwykle krótkie, szorstkie - pełne bezokoliczników, przejęzyczeń, przeinaczeń. Intrygujące, z frazami zdatnymi do cytowania.

Tytułowe pięszczoty to neologizm wymyślony na potrzebę opisania wahań uczuć między kochankami. „Garść szpil dla laleczek voodoo”, „dotkliwy pocałunek przez przejęzyczenie” - te dwa cytaty mogą sugerować styl macho.
Tak jest i już – autor zdaje się męsko-damskie wojny brać na chłodno. Po erotycznych uniesieniach, gdy jak „kosmici opuszczają swe latające spodki” jest „pełen pokrzyw papieros po -”. Żeby z tym żyć, pomaga trochę dystansu do siebie i autodeprecjacja: „Każda ruletka potrzebuje zera”, „Napięty grafik kundla, kundel się nie rozdwoi”, trochę złośliwości „Pomyśleć, że kobietę przepiłowano publicznie / dopiero na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku”, aż do akceptacji.
Wszystko to ze specyficznym dowcipem: „wszystkie wróble w garści świata / tam,gdzie kończy się nasza miłość do zwierząt.”, „Żeby iść dalej, french kiss & russian fist fighting, o jakim nie śniło się zwykłym świniom, a nawet świniom wegetarian”.

Najjaśniejszym punktem tomu wydaje mi się: trafnie opisany ból egzystencji w wierszu „Mehr Licht” i pełny paradoksów „Second hand”. Lubię cyniczny ton puent, takich jak np. w „Biomet letalny” czy „Tuż za rogiem”. Wśród smaczków książki dominuje ostra papryczka chili.
Zatem bądźcie przygotowani na pieczenie tudzież podrażnienie błon śluzowych, na swoiste "randewu kung-fu”: „Chwytanie się brzytwy dla przyjemności / wchodzi w krew szybciej niż można sądzić.”, „Świadkowie pytani o moje rysy, / pęknięcia oraz inne znaki szczególne / nie są w stanie znaleźć słów.”, „Chiromanci na głodzie ścigają mnie, / żeby mi odciąć dłonie, wieczorami czytać sobie do snu.”.

niedziela, 11 grudnia 2016

Katarzyna Michalczak z Nagrodą im. Jacka Bierezina

 
SOBOTA 10. GRUDNIA 2016 DZIEŃ JACKA BIEREZINA NA FESTIWALU PULS LITERATURY, DOM LITERATURY, ŁÓDŹ

Za mną, które to już!, ekstremalne doznania pod nazwą Bierezin. Spotkania z poetami wśród papierosowego (brrr) dymu w ciasnych korytarzach i niedużej wypełnionej po brzegi sali Domu Literatury. Sobota od 17.00 do 1 w nocy była słuchaniem poezji i rozmowami z poetami. 

Wystąpili:
-Karol Ketzer - autor książki "Pięszczoty" i Joanna Żabnicka - autorka książki "Ogrodnicy z Marly"
-Jakub Kornhauser, który mówił o "Wierszach zebranych" swojego ojca - Juliana
-Teresa Radziewicz - autorka książki "Pełno światła" i Wit Pietrzak - autor książki "Stabilne"
- finaliści Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina
- zespół ANKH

Rozstrzygnięto Konkurs Krytycznoliteracki
Odbył się Turniej Jednego Wiersza o "Czekan Jacka Bierezina"
Następnie zaprezentowali się:
- Paulina Korzeniewska - autorka "Pogodnej bieli dobrego samopoczucia" i Damian Kowal - autor tomu "Najmniejsze przeboje z Tristan da Cunha"
- laureaci poprzedniej edycji Bierezina: Radosław Jurczak - autor "Pamięci zewnętrznej" i Marcin Tomczak - autor "Weno wej!"
Ogłoszono zwycięzców TJW i - wreszcie - zwycięzców XXII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina.

Nagrodę główną w XXII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina otrzymała Katarzyna Michalczak, dwie nagrody specjalne w wysokości 350 zł otrzymali Katarzyna Kowalewska i Marcin Mokry. Nagrodę publiczności zdobył Jan Rojewski.
W Turnieju Jednego Wiersza o Czekan Jacka Bierezina I nagrodę w wysokości otrzymał Radosław Jurczak.
Karol Ketzer i Joanna Żabnicka wpadli na dziwny pomysł, by czytać nieswoje teksty.
Jakub Kornhauser prezentuje wiersze ojca...
...strasząc nieco
Wit Pietrzak i Teresa Radziewicz - zupełnie różne poetyki; szaleństwo "anglistki" i "niedomarzenia, niedoistnienia"

Nominowana, a później jak się okazało - nagrodzona - Katarzyna Kowalewska - jak sama powiedziała: "przyjechała z lasu"
Marcin Niewirowicz - nominowany
Jakub Pszoniak - nominowany
Jan Rojewski - nominowany i jak się później okazało z Nagrodą Publiczności
Adrian Tujek - nominowany
ANKH i ich głębokie basy
Teresa Radziewicz i Robert Miniak
Dyrektor DL - Przemysław Owczarek i nagrody w konkursie krytyczno-literackim
Anna Mochalska - najlepsza w konkursie krytycznoliterackim
Rafał Zięba
Krzysztof Schodowski
Marcin Niewirowicz
Rafał Gawin czyta tłumaczenie z ukraińskiego
wiersz po ukraińsku
Marcin Kleinszmidt
Radosław Jurczak



Marcin Mokry - nagrodzony w konkursie Jacka Bierezina
Krzysztof Kleszcz i jego "Wół"
Anna Maria Wierzchucka i jej wiersz o patosie
Robert Miniak
Wojtek Kądziela
Damian Kowal i Paulina Koroniewska

Damian Kowal i jego wiersz o tym, że wszystko odchodzi w niebyt
Tomczak, Jurczak, Gawin
Tomczak i jego wiersze o świniobiciach
 Anna Mochalska czyta werdykt TJW
Nagrodzeni w TJW o Czekan Bierezina. Radosław Jurczak czyta Odę elekacyjną na wybór Donalda Trumpa na 45. Prezydenta Stanów Zjedoczonych Ameryki. Obok jury - laureatki konkursu krytycznoliterackiego: Małgorzata Chuk, Anna Mochalska (przewodnicząca), Mirosława Szott
Jury Bierezina: Iza Kawczyńska, Jakub Kornhauser i Kacper Bartczak
Po Pietrzaku, Jurczaku i Tomczaku ... Michalczak. Cóż za passa osób z nazwiskiem z końcówką -ak.




czwartek, 1 grudnia 2016

Drżenie ramion, pęcin i serca

FISZ EMADE TWORZYWO "Drony", Agora 2016

Po "Mamucie" projekt Fisz Emade Tworzywo nagrał równie udaną płytę.
Fisz odstawił gadanie, postawił na śpiewanie. W jego wokalu czuć luz, czasem robi to jakby od niechcenia, gdy gubi głoskę "a" w "jaki świat ci się marzy". Ważne, że ma w głosie to samo co jego ojciec: mądrość. Ufa się jego słowom. 

Oprócz braku gadania drugim zaskoczeniem jest przewaga refleksyjnych, powoli się snujących pieśni. Chociaż zaczyna się od rzeczy uzależniająco tanecznej. Piosenka "Telefon" ma dobry socjologiczny tekst. Fraza "Chciałbym bliżej być, jak ekskluzywne kosmetyki" to celny opis współczesności. W ciągu kilku lat małe urządzonka zawładnęły światem i dostają więcej czułości niż człowiek.

Numer dwa - "Parasol" jest pójściem za ciosem. Dyskotekowy bit, nastrój bliski moim ulubionym The Black Keys albo Broken Bells. Żadna tam "Umbrella" Rihanny, tylko znów bezbłędny wpadający w ucho szlagwort: "Słońce spali Ziemię nam / Słońce pali nas" i deklaracja, że co by się nie działo "aż po ciemną śmierć" będzie wspierał swoją drugą połowę, a jego "plecy są jak dach". (Śmieję się, że kudłaty ssak z Tybetu to ulubione zwierzę Fisza - jak parasol, jak dach...)

"Fanatycy" przypominają tematycznie "Wojnę" z poprzedniej płyty. Rzecz o jakimś podskórnym przeczuwaniu dramatu. Niepokój wywołują ciekawe smyki i żeński delikatny wokal. Być może refren jest zbyt banalny. 

Lansowany w Trójce "Biegnij dalej sam" wydaje mi się znakomity. Wysnuty z prostych pytań egzystencjalnych, płonie wykrzyknikami. Idealny na bieżnie rytm prowadzi ten utwór. Sporo tu smutku ("z krawędzi Ziemi w piach") i niewiary w wielkie idee. Biegający, których widuję z okien swojego samochodu, przyrównani zostają do łagodnych zwierząt. Bądźmy mistrzami, bohaterami, lecz niech nasze zwycięstwa nie będą tak tragicznie samotne - tak sobie pomyślałem słuchając po raz setny. I niech trasy naszych biegów nie zaciskają się tak mocno.
Z piątym utworem płyta zapada się w senność. Samochód, którym jedziemy włącza długie światła, które liżą ciemność. Echo, jakieś zawodzące wokalizy. To działa dość obezwładniająco. Ucieczka, zwątpienie, cierpienie.
"Duch" wyróżnia piękne brzmienia wiolonczeli. Na minus - zbyt prosty tekst.
"Samochody" z radioheadowym plumkaniem i przetworzeniami głosu robią ciekawe wrażenie, choć ta piosenka o zmęczeniu jest z lekka dołująca. To już wolę "Skąd przybywasz?", który zachęca do empatii wobec obcych. "Komputer" z melodią na jednej nucie - jest dobrze odrobioną pracą. Przekaz a la Kraftwerk "We Are The Robots" i fajnie rozhuśtany refren, trochę jak z bajki.

Kulminacją płyty są "Sarny". Powtarzany motyw i histerycznie brzmiąca opowieść o tym, jak jakiś dron zakłócił intymną chwilę. Motyw zagrożenia nowoczesną techniką, rodem z jakichś genialnie proroczych książek Lema, w niezwykły sposób puentuje recytowany wiersz Wojciecha Bonowicza o apokaliptycznej wymowie. To trzeba usłyszeć!

Olśniło mnie, że fraza "Nie mamy teraz tutaj żadnych szans" arcyciekawie koresponduje z piosenką ojca
Wojciecha Waglewskiego z lat osiemdziesiątych z płyty "Świnie": "Nie mamy broni, ani żadnych szans / najmniejszy oddział świata, ty i ja". "Pokój wre, a wojna trwa.", "Dobrze jest i słychać płacz" - tamte frazy dotyczyły zupełnie innych sytuacji, zupełnie innych czasów. To, że dziś Fisz i Bonowicz komentują rzeczywistość, używając podobnych zwrotów jak Waglewski komentował czasy komunizmu, wydało mi się autentycznie przejmujące.

Potem mamy jeszcze utwór instrumentalny i piosenkę o "bzykaniu pieniądza". Zwykle jednak zostaję "w drżeniu ramion, pęcin i serca" z wiersza, który recytuje autor "Ech".