wtorek, 22 marca 2022

No bo mam dwie strony i tak potrafię.

 Kleszcz - "Nie ma płyta", Horrec, 2021.




Kleszcz wygooglał mi się jakiś czas temu, przypadkowo. To pseudonim Łukasza Stępnia - rapera z Tarnowskich Gór. I fajnie - pomyślałem.

Jego piosenka "Mówili mi" spodobała mi się od razu. Wyjątkowy teledysk z małym chłopcem "uczącym się życia" to idealna rzecz na pierwsze poznanie z artystą, którego nie tylko wyróżniał image - pomalowana twarz, ale przede wszystkim szybki świetny sposób rapowania.

Potem był teledysk "Czary mary" z dziewczyną straszoną przez dżentelmena w garniaku. Te ujęcia z prześladowcą kroczącym wśród paproci albo z dziewczyną, która jest pociągana za sznurki jak marionetka - uznałem za majstersztyk. A potem pojawiał się Kleszcz z koszmaru, gdzieś pod ziemią, w podświadomości.

I tak powoli, powolutku z ciekawostki: makijaż, szybka gadka, szaleństwo - stał się moim ulubionym wykonawcą. 
Gdzieś w sierpniu 2019 - zdaję się, zakupiłem "Czerń i biel" i okazało się, że są tam świetne teksty, genialne rymy. Że płynie to, szalone, a celne i świadome swojej mocy. 

Potem na płycie "Cyrk na Qłq (z 2017)" dostrzegłem wszechstronność rapera, otwarcie na różne style. Lubię tam refren jak Ars Poetica: "Tu za zakrętem - 4 ściany wyobraźni / Oczy zamykam i jestem / Tu, za zakrętem od szarej barwy świata / Obracam się na pięcie". 

Na płycie "Yram Yracz" nagranej ze Stachem - zwrócił mą uwagę wyrzut do ludzkości w utworze "Proces": "Bóg się zastanawia co się stało / Dał wam wolną wolę, / a was wszystkich tu pojebało / Jezu, Ty też na to patrzysz / Dzisiaj już drugi raz nie wszedłbyś na krzyż" (utwór "Proces").

Wybitną wrażliwość (nie, nie przeszkadza mi autotune) dostrzegłem w piosence "Nieczystość" (Kleszcz x Opał ft. Vix.N)  - tak pięknego wyznania miłości nie słyszałem w rapie: "Brudne serce, ale czyste intencje. / Zanim lustro pęknie wyleję na nie chemię / I przetrę brudy, wyczyszczę smugi, jak sumienie. / Takiego weź mnie w góry, jak fresh perfumy na twoim ciele."

No i wypada wspomnieć o przebojowej płycie ARKanoid - Abradaba, Rahima i Kleszcza. Kleszcz z całej zacnej trójki, jest dla mnie najbardziej oryginalny, szalony i prawdziwy.

Jaki jest jego nowy materiał - dziwnie zatytułowany "Nie ma płyta"? 
Zaczyna się od agresywnego chorego brzmienia - w końcu to piosenka o opętaniu. Opętaniu dźwiękiem, obłędzie wywołanym przez niskie brzmienia basów. Tymczasem to zmyłka - pomysł na płytę był taki, by odbić się od tych chorych rzeczy, zmyć makijaż.

I drugi utwór przynosi niesamowity oddech. Oto raper znany z wariactw śpiewa o swoim synu. Śpiewa o "wiązce światła, która wpada przez dziurkę od klucza". "Zły - ja", który dotąd pożerał dobrego - ogarnia się, odnajduje i realizuje. 


Jeśli słyszę, a słyszę, że ktoś nie lubi rapu - rozumiem. Połowa rapowych piosenek to wulgarny, głupi przekaz, wręcz promocja zła, złego gustu i mentalnej pustki. I można się tym zrazić. Ale posłuchajcie bez uprzedzeń rapu Kleszcza. To ferwor, żywioł, puls. To żyje, to się kręci i nakręca! 

"Jeśli uczucia to pogoda, to ja mam zimę w sobie / Lód, lód, mrozy srogie" - takie wyznanie godne poety przeklętego, przełamane zostaje wyznaniem odnalezienia sensu: "Dziś wpuszczam wiosnę dzięki tobie". Tak, to piosenka o byciu mężczyzną, odpowiedzialnym ojcem. O tym śpiewać - o sensie, o cudzie. I wmawiać sobie siłę. Utwór "Biel duszy mej" to rap-poezja, wzrusz, piękno i dobro.

Przeskakuję na numer 7. "Idzie burza" to jakaś wiwisekcja związku, który potrzebuje ratunku. Rozkmina pełna świadomości, że można/trzeba wyleźć z deprechy: "Może jest tak, że / Problem ten wielki nosi moje imię / Może jest tak, że / Pomyliłem życie z dobrym filmem w kinie / Może, a może nie, nie jestem pewien / Moim kompasem jest światło na niebie / Widzę tam ciebie, widzę tam siebie"... Dobry, wciągający numer!

9 - "Jestem tu" - to podniosły hymn. Strumień świadomości i przeskoki umysłu. Pełne sprzeczności myśli wrażliwca kochającego życie i wiecznie się dołującego. Pisany na wysokiej strunie, bez obaw o zbyt osobisty ton. "Spisuję smutki, które wysłucha mikrofon". Raper i jego poetycka robota: "Cisza, nie podchodź, nie dotykaj / Znikam, a jakby jestem, bo mnie słychać", jego huśtawka nastrojów "Jestem euforią, tą co unosi wysoko w niebo / Złą depresją, która każe skręcać w drzewo", jego epifania - świadomość swej wyjątkowości i wyjątkowości swojego losu. To jest tak udane, że śpiewając zacząłem przekręcać tekst, jakbym złośliwie dorysowywał wąsy Mona Lisie: "Jestem błędem, jestem węglem, jestem wodą" przeinaczam sobie na "Jestem palmą, jestem szajbą, jestem sodą".  

Ta płyta to świadoma rezygnacja ze swojego psycho-stylu inspirowanego Kalibrem 44: "psycho-styl dziś zostaje w szafie / On i potwory i Kleszcz chory / No bo mam dwie strony i tak potrafię". Tak jak polubiłem piosenkę Kękę o pisaniu tekstu przez syna (np. "Awdgb"), tak i tu kręci mnie pochwała ojcowskiego szczęścia: "małych rzeczy szukam / Bo to one cieszą japę pomyśl, słuchaj".

Zwrota śpiewana przez znaną prezenterkę z Polsatu - Paulinę Sykut-Jeżynę w "Niebo istnieje" i jej refren, to radiowy pop. I niechby był grany w radiach. Niechby sączyły się rap-przykazania: "Zamknij oczy, synu, rymuj, wtedy kiedy nie ma rymu / Czaruj, buduj, świat kombinuj / Szukaj szansy, łap pięć minut" i "Świat to jest enigma, łam fizyki prawa aby wygrać / Wokół tyle jest przycisków, naciskaj wszystkie / Realizuj wizję, wygrywaj misję."

Warto posłuchać historii z dzieciństwa: "Mały Klesiu majka miał". Jest pełna fraz "po bandzie", pełna humoru, z surrealistycznym teledyskiem z krową. Lubię frazki: "mówię do nich głośne ameryckie fuck", "nie mogę Dawid, nie mogę tego tu zostawić". Świetne są wyznania o zeszycie z rymami do nieba i zdjęciami min Eminema.

Kończąca płytę "Baba Jaga Flow" to czyste wariactwo i głupawka (znów wiejskie klimaty w teledysku, coś jakby "Rolnik szuka rozumu"). Czego tu nie ma? Na pewno jest bekanie (to od tego, że zjadło się całą rap-scenę)i na pewno nie ma rapera Łony, bo nie odebrał telefonu (bał się, że znowu Bóg do niego dzwoni).

Fajny, pozytywny przekaz ma utwór w duecie z Sidneyem Polakiem (bardzo lubię jego płyty: tę z "Chomiczówką" i "Cyfrowy styl życia"). "Wygrałem ten challenge"  - śpiewa o spełnieniu marzeń w postaci własnego domu i posiadania rodziny. Jakież to piękne i normalne, opiewać takie pragnienia, a "Zbuduję namdom" brzmi jak jakiś neologizm u Mirona Białoszewskiego.

"Demon" - wydawał mi się z początku techno-głupawką, ale polubiłem ten "tłusty bit". Sprawdza się do szalonych wygibasów. Można? A pewno, że można! Rozśmieszyła mnie pojechana fraza o tym, by "być wolny jak ptak... ekshibicjonisty".

Jeszcze niezły jest "Straszak Sam" - o potrzebie wyciszenia się i odizolowania. Rzadziej słucham "Szukam siebie" z fajnymi szybkimi frazami i "Lampy Alladyna". W każdym razie - kibicuję artyście, który zasługuje na popularność. Warto zakleszczyć w odtwarzaczu. Kleszczmy rękoma do dobrych bitów!




7 komentarzy: