Autor: Krzysztof Kleszcz
wtorek, 24 marca 2009
niedziela, 22 marca 2009
Lampa i mrok
Autor: Piotr Gajda
W najnowszym numerze „Lampy” w dziale „Książki” ukazała się recenzja mojego tomiku (obok książek Agnieszki Wesołowskiej, Sławomira Matusza, Iwony Kacperskiej, Dawida Markiewicza, antologii poetyckiej „Na grani”, Emilii Romaniuk i Bartosza Konstrata). Z jednej strony jest to dobra wiadomość, z drugiej nie bardzo, bo nie jest ona entuzjastyczna. Jej autorem jest Paweł Kozioł i chyba waśnie w tym tkwi cały problem (do recenzenta też trzeba mieć szczęście). Na samym początku własnej pracy recenzent deklaruje: „Sytuacje, w których pełnienie ról krytyka i poety przez tego samego osobnika pakuje go w poważne recenzenckie kłopoty, zdarzają się znacznie rzadziej, niż głosi popularna mitologia zawodów literackich”. Hmmm, znając poetycką twórczość Pawła Kozła osobiście uważam, że to nie on powinien recenzować „Hostel”. No cóż, posyłając własną książkę do redakcji pisma literackiego recenzenta się nie wybiera, a na pewno wypada uszanować jego opinię. Przyjrzyjmy się jej.
Najpierw mamy subiektywną opinię krytyka – „Poważniejszego rodzaju monotonią epatuje Piotr Gajda…Wypenił on cały tomik (…) wierszami, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się w dobrej książce dobrego poety – ale w niewielkiej ilości i jako te słabsze.”. A więc według Pawła Kozła jestem poetyckim „średniakiem”, ok. – nie jest źle, bo publikuje się mnóstwo niedobrej poezji, ale dobrze wcale. O wiele poważniejszym zarzutem jest ten dotyczący monotonii, bo jak pisze recenzent; „W zasadzie trudno nawet powiedzieć, co zawiniło – nie da się w tej książce znaleźć linijki ewidentnie puszczonej, jest za to konsekwencja w emitowaniu głosu bądź z wnętrza nie do końca oswojonego pokoju, bądź ze środka sytuacji rodem z prognozy pogody (…)”. Stąd twierdzenie, że zrealizowałem swój zamysł poetycki, w sposób konsekwentny, warsztatowo poprawny jest zarzutem podobnym do tego, że wyjechałem na ulicę na rowerze, który miał dwa koła i sprawne hamulce, a powinienem jechać bez nich i z górki. Paweł Kozioł zupełnie nie rozpoznał konstrukcji mojej książki, której podporządkowałem wszystko – tematykę wierszy, ich układ i dykcję. A wszystko po to, żeby wydobyć z niej obrazy nieoswojonego domostwa, naszej w nim obcości, wnętrz, które nas wykluczając jednocześnie nas zamykają w sobie, nie dopuszczając do uczestniczenia w świecie podległym nieustannym, zbyt szybkim dla nas przemianom. Tego nie da się napisać w rytmie hip-hop, drogi Panie Pawle! Przy czym Paweł Kozioł wskazuje na dwie przyczyny, które powodują, że „Hostel” nie jest według niego udaną próbą poetycką; „jedną (…) jest składnia powodująca postępujące zmatowienie głosu (proste i krótkie zdania układane wobec siebie równolegle bez niczego, co znacząco zaburzy ich tok; analogiczny jest również sposób sytuowania względem siebie wierszy składających się na tomik)”. Znowu odsyłam krytyka do konstrukcji tomu i jednocześnie jestem mu niezmiernie wdzięczny za określenie „zmatowienie głosu” – o tu, tu, był Pan niespodziewanie blisko!!!
Czas na drugą przyczynę mojego niepowodzenia, którą jest; „…dominujące wrażenie bezcelowości tej poezji. PG jest człowiekiem, który umie pisać (…) ale chyba jeszcze nie znalazł właściwego by pisać powodu”. Świetnie, w tym miejscu wreszcie dostajemy czarno – na białym, dlaczego pomimo wszelkich cech udanej poetyki (w tekście są wskazania na niezwykle udane frazy), nie jest ona takową dla krytyka!!!! Spoglądając na metrykę Pawła Kozła jestem pewny, że w końcu dowie się, po co napisałem „Hostel”. Ale, czego ogromnie żałuję i biorę za swój „poetycki pech”, niestety, nie wcześniej niż za dwadzieścia lat…
W tym samym artykule Paweł Kozioł recenzuje antologię łódzkich debiutantów „Na grani” (dla porównania: recenzja Marcina Orlińskiego tutaj). Całość można przeczytać w marcowej „Lampie” nr 3 (60).
W tym samym artykule Paweł Kozioł recenzuje antologię łódzkich debiutantów „Na grani” (dla porównania: recenzja Marcina Orlińskiego tutaj). Całość można przeczytać w marcowej „Lampie” nr 3 (60).
Etykiety:
poezja
Dzień Poezji święcić będziesz
Autor: Piotr Gajda
21 marca upłynął pod hasłem Światowego Dnia Poezji (World Poetry Day) proklamowanego przez UNESCO jesienią 1999 roku. Główne uroczystości tego święta odbywają się w Paryżu. Hucznie świętuje się też Dzień Poezji w Grecji - w Delfach i Atenach, a także w Hiszpanii. W Polsce imprezom patronuje Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. W całym kraju organizowane są spotkania autorskie, "Noce Poetów" turnieje jednego wiersza i konkursy "Slam Poetry" mające na celu zaprezentowanie twórczości już uznanych i początkujących poetów. Świętowałem i ja uczestnicząc w wieczorze autorskim Piotra Sommera, który odbył się w Kawiarni Literackiej Teatru Nowego w Łodzi. Był to niezwykle energetyczny wieczór. Piotr Sommer dysponuje niezwykłą siłą witalną i należy do tych poetów, którzy potrafią czytać swoje wiersze, a to poważny atut. Zgromadzona w foyer Teatru publiczność mogła usłyszeć wiersze z najnowszego tomu poety – „Dni i nocy” oraz z wyboru jego wierszy zatytułowanego „Rano na ziemi”. „W poezji Sommera znajdziemy ogromne skupienie na rzeczach powszednich, chęć opisywania codziennych sytuacji. Świat jego poezji to świat prowadzonej dla przyjemności rozmowy. Rozmowy prowadzonej tu i teraz, choć też często rozmowy żywych z umarłymi, zawsze ze szczyptą ironii, domieszką przekory, ale i ciepła, poszanowania cudzej obecności. Sommer lubi „melodię języka” i szukając jej bawi się zderzając słowa i intonacje z rozmaitych repertuarów języka; od patosu, aż do żartu. Jego poezja to często teatr głosów podsłuchanych i różnych gatunków mowy”(cytat z anonsu, który znalazł się w zaproszeniu). Wieczór autorski poety zgromadził około 30 osób, z których ponad 1/3 stanowili poeci.
W TJW nie było lepiej (taka frekwencja na łódzkich imprezach poetyckich to chyba już standard) – w poetyckie szranki stanęło 9 autorów (sic!). Po prezentacji utworów poetyckich jury w składzie: Zdzisław Jaskuła (który wcześniej poprowadził spotkanie z poetą), Maciej Robert i Piotr Sommer (przewodniczący) podkreślając wyrównany poziom turnieju przyznało następujące nagrody:
Dwie I nagrody otrzymali – Piotr Macierzyński i Piotr Grobliński
Dwa równorzędne wyróżnienia – Zuzanna Ogorzewska i Robert Rutkowski. TJW chyba był słabo reklamowany, bo z moich rozmów z Wieśkiem Przybyłą, Madzią Nowicką czy Izą Kawczyńską wynikło, że nic nie wiedzieli o mającym się odbyć turnieju i przyszli wyłącznie na Sommera.
Dzień poezji święcić będziesz, albo będziesz świecił oczami. Oto, co się nasuwa na myśl, kiedy widzi się taką frekwencję na spotkaniu z uznanym autorem, nie wspominając już o turnieju.
W TJW nie było lepiej (taka frekwencja na łódzkich imprezach poetyckich to chyba już standard) – w poetyckie szranki stanęło 9 autorów (sic!). Po prezentacji utworów poetyckich jury w składzie: Zdzisław Jaskuła (który wcześniej poprowadził spotkanie z poetą), Maciej Robert i Piotr Sommer (przewodniczący) podkreślając wyrównany poziom turnieju przyznało następujące nagrody:
Dwie I nagrody otrzymali – Piotr Macierzyński i Piotr Grobliński
Dwa równorzędne wyróżnienia – Zuzanna Ogorzewska i Robert Rutkowski. TJW chyba był słabo reklamowany, bo z moich rozmów z Wieśkiem Przybyłą, Madzią Nowicką czy Izą Kawczyńską wynikło, że nic nie wiedzieli o mającym się odbyć turnieju i przyszli wyłącznie na Sommera.
Dzień poezji święcić będziesz, albo będziesz świecił oczami. Oto, co się nasuwa na myśl, kiedy widzi się taką frekwencję na spotkaniu z uznanym autorem, nie wspominając już o turnieju.
----
* Piotr Sommer (ur.1948) poeta i tłumacz współczesnej poezji amerykańskiej i angielskiej (tłumaczył m.in. Franka O'Harę, Charlesa Reznikoffa, Johna Ashbery'ego, Kennetha Kocha, Johna Berrymana, Roberta Lowella, Dereka Mahona, Seamusa Heaneya). Debiutował jako poeta tomem „W krześle” (1977). Laureat nagrody im. Kościelskich w 1988 roku. Opublikował kilkanaście książek: poetyckich (własnych i zrobionych z przekładów), książek krytycznoliterackich, antologii. Pisze także wiersze dla dzieci. Jest redaktorem naczelnym miesięcznika "Literatura na Świecie". Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Sulejówku pod Warszawą. W marcu tego roku nakładem wrocławskiego Biura Literackiego ukazał się – po dziesięciu latach poetyckiego milczenia - jego nowy tom „Dni i noce”, a w poznańskiej Bibliotece Poezji Współczesnej wybór jego wierszy zatytułowany „Rano na ziemi”.
Etykiety:
poezja
Dorosła nieszuflada
Autor: Krzysztof Kleszcz
Od wczoraj dostałem swoją "szufladkę" na Literackie.pl - stronie prowadzonej przez Fundację Literatury w Internecie. Jest to strona dla poetów, którzy mają swój dorobek literacki.
Chciałem się tam znaleźć. Cenię sobie poezję wielu autorów obecnych na stronie: że wymienię kilku w kolejności alfabetycznej: Dariusz Adamowski, Krzysztof Bąk, Jacek Dehnel, Roman Kaźmierski, Michał Kędzierski, Radosław Kobierski, Piotr Kuśmirek, Elżbieta Lipińska, Monika Mosiewicz, Michał Murowaniecki, Artur Nowaczewski, Marcin Orliński, Przemek Owczarek, Kuba Przybyłowski, Maciej Woźniak...
Wcześniej byłem obecny na Nieszuflada.pl - zatem Literackie.pl to dla mnie dorosłość.
Etykiety:
poezja
Duży może więcej
Autor: Piotr Gajda
Nominacje do nagrody Silesiusa rozdane! I nie ma, co dyskutować z werdyktem jury, który zawsze jest składową indywidualnych upodobań jego poszczególnych członków. Stąd zawsze jest to wynik sprawiedliwy w mniemaniu samego szanownego jury a dyskusyjny dla pozostałej reszty, której upodobania akurat się różnią. Śledząc dyskusje odbywające się aktualnie na internetowych portalach poetyckich nasuwa się wniosek, że największe kontrowersje wzbudziła nominacja dla Dariusza Basińskiego w kategorii „debiut roku”. Niestety, nie znam tej pozycji, natomiast kabaret „Mumio” osobiście mnie śmieszy.
Z propozycji Sławomira Elsnera znam pojedyncze wiersze (pozytywne wrażenie), trudno się więc wypowiadać… Za to doskonale znam książkę Moniki Mosiewicz i chociaż nie jest to do końca poetyka, do której bym się odwoływał, ta nominacja najbardziej mnie cieszy z powodów koleżeńskich. Chyba najbardziej dziwi brak w kategorii „książka roku” „Lacrimosy” Radosława Kobierskiego. To ewidentne przeoczenie, widoczne tym bardziej, kiedy zna się pozostałe nominacje. I na koniec mała dygresja – „duży może więcej” – co pokazuje przypadek nominowanych debiutantów, którzy wydali swoje książki tam, gdzie powinni je wydać. I zwłaszcza tego im gratuluję!!!
Z propozycji Sławomira Elsnera znam pojedyncze wiersze (pozytywne wrażenie), trudno się więc wypowiadać… Za to doskonale znam książkę Moniki Mosiewicz i chociaż nie jest to do końca poetyka, do której bym się odwoływał, ta nominacja najbardziej mnie cieszy z powodów koleżeńskich. Chyba najbardziej dziwi brak w kategorii „książka roku” „Lacrimosy” Radosława Kobierskiego. To ewidentne przeoczenie, widoczne tym bardziej, kiedy zna się pozostałe nominacje. I na koniec mała dygresja – „duży może więcej” – co pokazuje przypadek nominowanych debiutantów, którzy wydali swoje książki tam, gdzie powinni je wydać. I zwłaszcza tego im gratuluję!!!
Etykiety:
poezja
sobota, 21 marca 2009
Bywa
Autor: Krzysztof Kleszcz
Ciężko mi - póki co - komentować kategorię "Książka roku". Na pewno zauważam brak "Lacrimosy" Radosława Kobierskiego, o której pisałem na blogu. Nie nominowano też np. książki "Iluzjon" Macieja Woźniaka.
W kategorii książka roku nominacje otrzymują:
-Roman Honet, Baw się – Biuro Literackie
Wczoraj wieczorem ogłoszono nominacje do Nagrody Silesius. W kategorii "Debiut" nominowano m.in. książkę "Cosinus Salsa" Moniki Mosiewicz, która jest naszą koleżanką w grupie poetyckiej "mŁódź Literacka".
Dostrzeżono też: wydane w "Biurze Literackim" (to wydawnictwo w zeszłym roku zgarnęło wszystkie nagrody) "Antypody" Sławomira Elsnera (niegdyś był nominowany do Nagrody Bierezina razem ze mną) oraz ... co dla mnie było dużym zaskoczeniem - "Motor kupił Duszan" Dariusza Basińskiego. Tej książce chyba bliżej do kabaretu niż do poezji. Po cichu liczyłem na dostrzeżenie "Ę" i "Hostelu". Ale ani one, ani książki znajomych z "mŁodzi": "Punctum", "Czarne wesele", "Wiesz dobrze czego się boimy" nie dostały nominacji. Tak to już bywa.
Dostrzeżono też: wydane w "Biurze Literackim" (to wydawnictwo w zeszłym roku zgarnęło wszystkie nagrody) "Antypody" Sławomira Elsnera (niegdyś był nominowany do Nagrody Bierezina razem ze mną) oraz ... co dla mnie było dużym zaskoczeniem - "Motor kupił Duszan" Dariusza Basińskiego. Tej książce chyba bliżej do kabaretu niż do poezji. Po cichu liczyłem na dostrzeżenie "Ę" i "Hostelu". Ale ani one, ani książki znajomych z "mŁodzi": "Punctum", "Czarne wesele", "Wiesz dobrze czego się boimy" nie dostały nominacji. Tak to już bywa.
Ciężko mi - póki co - komentować kategorię "Książka roku". Na pewno zauważam brak "Lacrimosy" Radosława Kobierskiego, o której pisałem na blogu. Nie nominowano też np. książki "Iluzjon" Macieja Woźniaka.
Werdykt: (źródło)
Stanisław Barańczak został laureatem Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej SILESIUS za całokształt pracy twórczej.
W kategorii książka roku nominacje otrzymują:
-Roman Honet, Baw się – Biuro Literackie
-Krystyna Miłobędzka, Gubione – Biuro Literackie
-Edward Pasewicz, drobne! drobne! – Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu
-Marcin Sendecki, Trap – Biuro Literackie
-Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Piosenka o zależnościach i uzależnieniach – Biuro Literackie
-Adam Wiedemann, Filtry – Staromiejski Dom Kultury w Warszawie
-Bohdan Zadura, Wszystko – Biuro Literackie
Zaś w kategorii debiut roku:
-Dariusz Basiński, Motor kupił Duszan – Znak
-Dariusz Basiński, Motor kupił Duszan – Znak
-Sławomir Elsner, Antypody – Biuro Literackie
-Monika Mosiewicz, Cosinus salsa – Zielona Sowa
Decyzję podjęło jury w składzie: prof. Jacek Łukasiewicz (przewodniczący), prof. Przemysław Czapliński, Grzegorz Jankowicz, dr Adam Poprawa, prof. Tadeusz Sławek, Justyna Sobolewska, prof. Marian Stala. Laureatów poznamy podczas uroczystej gali, 17 kwietnia w Teatrze Polskim we Wrocławiu.
Etykiety:
poezja
piątek, 20 marca 2009
Poranek poetycki
Autor: Krzysztof Kleszcz
Dziś, w przeddzień Światowego Dnia Poezji (który proklamowany został przez UNESCO jesienią 1999 roku ) zostałem zaproszony przez p. mgr Zofię Kołodziejczyk do II Liceum Ogólnokształcącego w Tomaszowie Maz. Trudno powiedzieć, że był to wieczorek - raczej "poranek" ;) poetycki. Grupie ponad trzydziestu uczniów II LO opowiedziałem o swojej twórczości, o inspiracjach, przeczytałem kilka wierszy z książki "Ę" i z antologii "Na grani". Zachęcałem, by czytać poezję. A także, by pisać - bo daje to mnóstwo satysfakcji.
Dziękuję za miłą atmosferę, ciekawe pytania.
Etykiety:
poezja
środa, 18 marca 2009
Pamiętam koronę
Plon warsztatów w ŁDK (wcześniejsze posty tutaj)
Jest pierwsza ilustracja do wiersza. Irmina Kot zilustrowała wiersz Roberta Miniaka z książki "Czarne wesele".
Etykiety:
warsztaty w ŁDK
niedziela, 15 marca 2009
Nie tylko mecze i mecze
Autor: Krzysztof Kleszcz
U2, "No Line On The Horizon", 2009.
Wiadomość o nowej płycie U2 z początku nie wywołała u mnie podniecenia. Od szesnastu lat postrzegam zespół bardziej jako produkt, maszynę do zarabiania pieniędzy. Płyty "Pop", "How to Dismantle an Atomic Bomb" i "All That You Can Leave Behind" były nierówne. Miałem wrażenie, że są wycyzelowane, skrojone na miarę. Obok udanych przebojów "Please", "Staring at the Sun", "Beautiful Day", "Walk On", "Vertigo" czy "A Man and a Woman" było sporo kompozycji przeciętnych, nudnych. Jako fan płyt "War", "Joshua Tree", "Rattle And Hum", "Achtung Baby","Zooropa" byłem wyraźnie rozczarowany formą zespołu.
Bo U2 stał się bardziej instytucją niż zespołem (udział w akcjach charytatywnych na rzecz Afryki, spotkania z politykami). Spadek formy tłumaczyłem sobie też wiekiem. Liderowi Bono wkrótce stuknie pięćdziesiątka.
Bo U2 stał się bardziej instytucją niż zespołem (udział w akcjach charytatywnych na rzecz Afryki, spotkania z politykami). Spadek formy tłumaczyłem sobie też wiekiem. Liderowi Bono wkrótce stuknie pięćdziesiątka.
Zanim usłyszałem nową płytę przypomniałem sobie stare nagrania. Usłyszałem też gdzieś, że fani U2 wybrali "One" jako najlepszą piosenkę zespołu. Jak najbardziej słusznie! To wyjątkowy song - hymn na rzecz miłości.Pierwszy taniec na niejednym weselu. Choć Bono tłumaczył,że to nie jest utwór na taką okazję, bo jest w nim sporo o goryczy, wątpliwościach, zdradzie. Ale przecież refren! - refren neutralizuje gorycz zwrotki.
Znam kilka osób, którym nie smakuje muzyka U2, mierzi ich stadionowy rock, uważając, że wielka popularność zabiera autentyzm. Mają pełne prawo tak uważać, ja jednak przyznam, że do wielu tekstów wyśpiewywanych przez Bono mam dużą słabość. Uważam je za absolutną klasykę. Weźmy te frazy z wspomnianego "One".
"You gave me nothing / Now it's all I got" (Dałaś mi pustkę / i to teraz wszystko co mam)
"We hurt each other / Then we do it again" (ranimy się wzajemnie/ a potem zaczynamy wszystko od początku)
"One love One blood One life You got to do what you should / One life With each other / Sisters Brothers / One life But we're not the same / We get to carry each other"(Jedna miłość. Jedna krew. Jedno życie / Należy robić to, co się powinno / Jedno życie - razem / Siostry Bracia. Jedno życie. Ale nie jesteśmy tacy sami. Musimy się prowadzić nawzajem. Stanowić jedno.)"
Znam kilka osób, którym nie smakuje muzyka U2, mierzi ich stadionowy rock, uważając, że wielka popularność zabiera autentyzm. Mają pełne prawo tak uważać, ja jednak przyznam, że do wielu tekstów wyśpiewywanych przez Bono mam dużą słabość. Uważam je za absolutną klasykę. Weźmy te frazy z wspomnianego "One".
"You gave me nothing / Now it's all I got" (Dałaś mi pustkę / i to teraz wszystko co mam)
"We hurt each other / Then we do it again" (ranimy się wzajemnie/ a potem zaczynamy wszystko od początku)
"One love One blood One life You got to do what you should / One life With each other / Sisters Brothers / One life But we're not the same / We get to carry each other"(Jedna miłość. Jedna krew. Jedno życie / Należy robić to, co się powinno / Jedno życie - razem / Siostry Bracia. Jedno życie. Ale nie jesteśmy tacy sami. Musimy się prowadzić nawzajem. Stanowić jedno.)"
Wspomnienie czasów płyty "Achtung Baby" - przywołuje jeszcze fragment piosenki: cyniczne - "A woman needs a man / Like a fish needs a bicycle" (Kobieta potrzebuje mężczyzny / tak jak ryba roweru).
Przypominając sobie stare hity U2 - stałem się mniej surowy dla "No Line On The Horizon".
Przypominając sobie stare hity U2 - stałem się mniej surowy dla "No Line On The Horizon".
Na jedenaście piosenek wg mnie osiem jest bardzo dobrych. Ułożyłem je w kolejności od najlepszej.
"Cedars of Lebanon" pomysłem przypomina "Street of Philadelphia" Bruce'a Springsteena. Smutny tekst o dziennikarzu, który spogląda na zdjęcia z Libanu, Bono w większości nie tyle śpiewa co recytuje.
"This shitty world sometimes produces a rose /The scent of it lingers and then it just goes"("Ten gówniany świat czasem zrodzi różę / Jej zapach unosi się, a potem znika")
"Child drinking dirty water from the river bank /Soldier brings oranges he got out from a tank".(Dziecko piło brudną wodę na brzegu rzeki /Żołnierz przyniósł pomarańcze, wyjął je z czołgu".)
Drugie miejsce: "Magnificent". Zaczyna się riffem jakby z pierwszego utworu "Achtung Baby" (zacząłem prawie śpiewać "I'm ready for the laughing gas..."), ale to cytacik zaledwie. Dalej jest hymn godny "Pride (In The Name of Love)". Jak to u Bono, jest z początku gorzko:
"I was born / I was born to be with you / In this space and time / After that and ever after I haven't had a clue / Only to break rhyme" ("Przyszedłem na świat / Przyszedłem na świat by z tobą być / W tej przestrzeni i czasie / Lecz potem, gdy już stało się / Nie miałem planu / tylko kilka rymów"), a refren jest hymnem "Tylko miłość/ Tylko ona może zostawić taki ślad". I choć słowo miłość odmieniano już na wszystkie przypadki, to śpiewającemu Bono zwyczajnie chce się wierzyć.
Najpiękniejszy fragment płyty? Zaśpiewany w żarliwy sposób, początek "Moment of Surrender":
"I tied myself with wire / To let the horses run free / Playing with the fire / Till the fire played with me // The stone was semi-precious / We were barely conscious / Two souls too smart to be / In the realm of certainty/ Even on our wedding day / We set ourselves on fire / Oh God, do not deny her / It’s not if I believe in love / But if love believes in me / Oh, believe in me // At the moment of surrender / I folded to my knees / I did not notice the passers-by / And they did not notice me"
("Zaplątałem się w sieć / Gdy uwalniałem dzikie konie/ Igrałem z płomieniami/ Aż one zaczęły igrać ze mną / Kamień był półszlachetny / Byliśmy ledwie świadomi / Dwie dusze zbyt sprytne / By mieć jakąkolwiek pewność / Nawet w dniu naszego ślubu // Byliśmy w płomieniach / Boże, nie odmawiaj jej / Nie ważne czy wierzę w miłość / Ważne czy miłość wierzy we mnie / Och, uwierz we mnie // W chwili, kiedy się poddałem / Padłem na kolana / Nie dostrzegłem przechodniów/ I oni mnie nie widzieli").
"The Unknown Caller" przypomina mi płytę klimatem "All That You Can Leave Behind", ale dzięki refrenowi ma swoją oryginalność. Bono i zapewne The Edge nawołuje, by się zrestartować i zalogować od nowa. To naprawdę ciekawie brzmi. Jeszcze te kościelne organy w tle, solówka. Klasyczne U2.
A singlowy utwór o seksownych butach ("Get on Your Boots")? Nie ma wstydu - utwór wchodzi w głowę sam. Tekst "Ja mam łódź podwodną, ty masz benzynę. Na razie nie chce mi się gadać o wojnach pomiędzy narodami." - to jedna z ciekawszych metafor opisujących związek mężczyzny i kobiety.
No i tytułowy kawałek "No Line on the Horizon"- bardzo dobry na początek. Świetna rozpędzająca się maszyna. Bezkresny horyzont...
"The songs in your head are now on my mind /You put me on pause / I'm trying to rewind and replay"("Wciąż myślę o piosenkę z twojej głowy / Ty wcisnęłaś „stop” / Ja próbuję ją przewinąć… i puścić jeszcze raz.")
"White As Snow" to naprawdę przejmująca ballada, smutna i piękna jak bajka "Nie ma wzgórz tam skąd pochodzę / Ląd płaski jest a droga prosta i szeroka".Jej urok to wielka zasługa wokalu Bono.
"Stand Up Comedy" to energetyczny kawałek, potrzebny, by płyta miała power. Z początku mniej mi się podobał, ale funkujące U2, niczym Red Hot Chili Peppers, to zawsze nowa jakość. "Stand up then sit down for your love"("Wstańcie... a potem usiądźcie dla miłości.") Przynajmniej bez zadęcia.
Wymieniłem już osiem tytułów.
Pozostałe trzy to: "Fez - Being Born", który ma coś z klimatu "Unforgettable Fire". Bono krzyczy "o!" jakby wołał z odchłani, ale nie będę oszukiwał, że jest to wybitny utwór. Tak jak "Breathe" i "I'll Go Crazy If Don't Go Crazy Tonight". Zdarza się.
"Cedars of Lebanon" pomysłem przypomina "Street of Philadelphia" Bruce'a Springsteena. Smutny tekst o dziennikarzu, który spogląda na zdjęcia z Libanu, Bono w większości nie tyle śpiewa co recytuje.
"This shitty world sometimes produces a rose /The scent of it lingers and then it just goes"("Ten gówniany świat czasem zrodzi różę / Jej zapach unosi się, a potem znika")
"Child drinking dirty water from the river bank /Soldier brings oranges he got out from a tank".(Dziecko piło brudną wodę na brzegu rzeki /Żołnierz przyniósł pomarańcze, wyjął je z czołgu".)
Drugie miejsce: "Magnificent". Zaczyna się riffem jakby z pierwszego utworu "Achtung Baby" (zacząłem prawie śpiewać "I'm ready for the laughing gas..."), ale to cytacik zaledwie. Dalej jest hymn godny "Pride (In The Name of Love)". Jak to u Bono, jest z początku gorzko:
"I was born / I was born to be with you / In this space and time / After that and ever after I haven't had a clue / Only to break rhyme" ("Przyszedłem na świat / Przyszedłem na świat by z tobą być / W tej przestrzeni i czasie / Lecz potem, gdy już stało się / Nie miałem planu / tylko kilka rymów"), a refren jest hymnem "Tylko miłość/ Tylko ona może zostawić taki ślad". I choć słowo miłość odmieniano już na wszystkie przypadki, to śpiewającemu Bono zwyczajnie chce się wierzyć.
Najpiękniejszy fragment płyty? Zaśpiewany w żarliwy sposób, początek "Moment of Surrender":
"I tied myself with wire / To let the horses run free / Playing with the fire / Till the fire played with me // The stone was semi-precious / We were barely conscious / Two souls too smart to be / In the realm of certainty/ Even on our wedding day / We set ourselves on fire / Oh God, do not deny her / It’s not if I believe in love / But if love believes in me / Oh, believe in me // At the moment of surrender / I folded to my knees / I did not notice the passers-by / And they did not notice me"
("Zaplątałem się w sieć / Gdy uwalniałem dzikie konie/ Igrałem z płomieniami/ Aż one zaczęły igrać ze mną / Kamień był półszlachetny / Byliśmy ledwie świadomi / Dwie dusze zbyt sprytne / By mieć jakąkolwiek pewność / Nawet w dniu naszego ślubu // Byliśmy w płomieniach / Boże, nie odmawiaj jej / Nie ważne czy wierzę w miłość / Ważne czy miłość wierzy we mnie / Och, uwierz we mnie // W chwili, kiedy się poddałem / Padłem na kolana / Nie dostrzegłem przechodniów/ I oni mnie nie widzieli").
"The Unknown Caller" przypomina mi płytę klimatem "All That You Can Leave Behind", ale dzięki refrenowi ma swoją oryginalność. Bono i zapewne The Edge nawołuje, by się zrestartować i zalogować od nowa. To naprawdę ciekawie brzmi. Jeszcze te kościelne organy w tle, solówka. Klasyczne U2.
A singlowy utwór o seksownych butach ("Get on Your Boots")? Nie ma wstydu - utwór wchodzi w głowę sam. Tekst "Ja mam łódź podwodną, ty masz benzynę. Na razie nie chce mi się gadać o wojnach pomiędzy narodami." - to jedna z ciekawszych metafor opisujących związek mężczyzny i kobiety.
No i tytułowy kawałek "No Line on the Horizon"- bardzo dobry na początek. Świetna rozpędzająca się maszyna. Bezkresny horyzont...
"The songs in your head are now on my mind /You put me on pause / I'm trying to rewind and replay"("Wciąż myślę o piosenkę z twojej głowy / Ty wcisnęłaś „stop” / Ja próbuję ją przewinąć… i puścić jeszcze raz.")
"White As Snow" to naprawdę przejmująca ballada, smutna i piękna jak bajka "Nie ma wzgórz tam skąd pochodzę / Ląd płaski jest a droga prosta i szeroka".Jej urok to wielka zasługa wokalu Bono.
"Stand Up Comedy" to energetyczny kawałek, potrzebny, by płyta miała power. Z początku mniej mi się podobał, ale funkujące U2, niczym Red Hot Chili Peppers, to zawsze nowa jakość. "Stand up then sit down for your love"("Wstańcie... a potem usiądźcie dla miłości.") Przynajmniej bez zadęcia.
Wymieniłem już osiem tytułów.
Pozostałe trzy to: "Fez - Being Born", który ma coś z klimatu "Unforgettable Fire". Bono krzyczy "o!" jakby wołał z odchłani, ale nie będę oszukiwał, że jest to wybitny utwór. Tak jak "Breathe" i "I'll Go Crazy If Don't Go Crazy Tonight". Zdarza się.
Osiem tytułów śmiało może uzupełnić koncertowy repertuar zespołu. I wreszcie na stadionach, także w Polsce, będzie się działo coś istotnego, a nie tylko mecze i mecze.
Solarna soldateska
Z przyjemnością reklamujemy wieczór łódzkiej poetki Izabeli Kawczyńskiej, który odbędzie się w środę 18. marca o godzinie 19 w Śródmiejskim Forum Kultury (Roosevelta 17). Na wieczór zaprasza wydawca książki "Luna i pies. Solarna soldateska." Stowarzyszenie Literackie im. K. K. Baczyńskiego. Książkę recenzowaliśmy tutaj. Poniżej kilka wybranych fragmentów wierszy:
"rozpuszcza nas tylko ślina, zlizany cukier trzeszczy /
pod zębami, jak ten dzień, którego od rana mam dosyć /
sprawy, o których nie chcemy rozmawiać siedzą mi /
w brzuchu cicho kopią, a ja marznę w zakneblowanym /
łóżku, marznę i marzę, boże, nie chcę księcia, byle tylko /
łóżku, marznę i marzę, boże, nie chcę księcia, byle tylko /
przedostać się do jawy, we śnie walczę z demonami, //
one zawsze wygrywają";
"dzień wrasta w nas jak paznokcie, eksplozja świtu /w głębinach ptasich gardeł (...)";
"rozbite małżeństwo butelek na podłodze, wśród /
śpiących psów i domowników przekradamy się przez /
zasieki wroga do jakiegokolwiek spokoju, mamy sobie /
tyle do wymilczenia";
Izabela Kawczyńska - z zawodu antykwariusz, mieszka i pracuje w Łodzi. Tworzy w nurcie poezji konfesyjnej. Laureatka kilkunastu konkursów literackich, między innymi: „Krajobrazy Słowa” (2007, 2008), „Miłość niejedno ma imię” (2007), Konkurs Poetycki im. Kazimierza Ratonia (nominacja, 2007), Konkurs prozatorski „Moja Mała Ojczyzna” (2007), Konkurs Poetycki o Nagrodę im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (2008), Konkurs Poetycki im. Włodzimierza Pietrzaka (2008), Konkurs na opowiadanie Wrocław (2008). Brała udział w warsztatach Creative Writing prowadzonych przez Nataszę Goerke i Marcina Hamkało. Publikowała na łamach „Odry”, „Frazy” i „Akantu”.
Etykiety:
poezja
Subskrybuj:
Posty (Atom)