wtorek, 27 czerwca 2017
niedziela, 18 czerwca 2017
Sendecki z Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej
Nagrodę im.Wisławy Szymborskiej przyznano Marcinowi Sendeckiemu. Jego tomik pt. "W" choć ma dobry wieloznaczny tytuł, (jakże podobny do mojego "Ę"), jest jak dla mnie - zbyt oszczędny w słowa. W książce, która zdobyła uznanie międzynarodowego jury, znajdziemy m.in. "wiersze", które są jednym zdaniem, np. "Mazowszanka w szkle i ziemniaki z cząbrem." Po Miłobędzkiej i Foksie to kolejny autor, nagradzany za zdawkowość, oszczędność, lakoniczność - czy tym samym nie ogłasza się bezradności poezji?
W czasach, gdy sprzedają się grube tomy powieści, zabawnie brzmi później pytanie "Jaką książkę zabieracie na długi weekend?" Ile bowiem można analizować zdanie "Karolina przyniosła czereśnie i ser."?
Dziwnego podtekstu wobec tej skrótowości, nabierają potem pytania dziennikarki do autora "Czy wybudował pan pomnik ze spiżu?".
No i ciężko pytającym oprzeć się złośliwości: "życzę pańskim czytelnikom, by lapidarność nie skończyła się na zupełnej pustce na papierze"...
Autorowi przyznano 100 tysięcy złotych. W tym roku otrzymał także Nagrodę "Odry". Wcześniej jego tomik "Przedmiar robót" nagrodzono Silesiusem.
Autorowi przyznano 100 tysięcy złotych. W tym roku otrzymał także Nagrodę "Odry". Wcześniej jego tomik "Przedmiar robót" nagrodzono Silesiusem.
wtorek, 6 czerwca 2017
Bo pięknie jest się powtarzać. Kropla w kroplę, dzień w dzień.
VOO VOO "SIEDEM", 2017.
Nazbierało się. "Inny ja" coraz rzadziej włącza głośnego rocka, coraz częściej stary jazz. Wynajduję jakieś płyty z lat 50-tych np. Yusef Lateef. I nagle improwizacje snujące się niemrawo wygrywają z nabuzowanymi tuzami rocka. "Siedem" zatem, to płyta idealna dla mnie, faceta po czterdziestce. Jazzowa, nastrojowa, przyczajona. W warstwie tekstowej dość minimalistyczna, rozpracowująca temat powtarzających się tygodni, pełnych monotonii, ale z olśnieniami, dreszczami, w poczuciu, że "są chwile kiedy wiesz więcej"...
Genialna - "Środa" bynajmniej nie piłkarska - wyłaniająca się skądś, włączająca samoświadomość... "Godzina młoda, a ciało już mniej", "wystarczy być", "wygoda, swoboda"... Głos ma jaźń. Oto dojrzałość, oto pełnia szczęścia. Dźwięki zgnieceń, muśnięcia i wyjątkowy wokal pana Waglewskiego. Idealny na wieczór, do pogodzeń, do uświadomień, że choć cuda się nie zdarzyły, to najważniejsze, że jest się sobą, że nie jest się cudakiem.
Ten utwór wchodzi powoli, odtworzyć go trzeba w pewnym momencie dnia. Nie da nam energii o poranku, nie zadziała jak Red Bull. Znajdą się i tacy, co go zwyzywają, że za nudny, za ospały.
Czwartek płynie powolutku, jakby tlenu nie dowieźli. Częstowani jesteśmy frazą: "Co szybko wzlata - ulata". I możemy sobie posmakować tej frazy, a znakomita jazzowa improwizacja doda pieprzu w nasze kubki.
Piątek jest piątuniem, pogwizdywaniem, dodawaniem sobie animuszu. Znajdziemy tu receptę na szczęście: "ładnie ubrani" usiądźmy razem, dostrzeżmy się.
Sobota - mistyczna, jakbyśmy byli w jakiejś jaskini. Z olśnieniem pod koniec, z objawieniem. Warto było też zobaczyć to objawienie na koncercie! Nieopisywalne! Najpierw Waglewski zaczyna się smucić, bać się min i skuch, aż ten monotonny podkład zaczyna się rozkręcać i wwierca się nam w skronie jak nadmiar wina, aż do ucisku, aż do odlotu.
Dostaje się niedzieli. Dowalał jej już Skawiński na płycie "Królowie życia" nazywając wielkim kacem. Choć zaczyna się od zachwytu nad śpiącą żoną, obrywa się nudzie jak flaki z olejem... Waglewski nie boi się obciachu, gdy porównuje żonę do anioła. Tapla się w tej niedzieli jak w płytkiej wodzie...
A w poniedziałek wspomina siebie sprzed lat. Świetnie brzmi frazka: "i pamiętam jeszcze życie bez Ciebie / nudne, bidne, o niczym, chore". Kontrabas prowadzi nas za rękę... Dudnią szamańskie bębny, a saksofon Mateusza Pospieszalskiego na saksofonie w końcu rozbija nas o skały.
Wtorek jak hymn jaki. Choć słowa proste o pijanym księżycu i chrapiącej ulicy, to brzmią jakoś podniośle. Jakby "sens wcale nie wklęsł". Ta coda jest jak z jakiegoś serialu... Zacząłem kartkować swoje książki: "Poniedziałek. Dzień jak wół, wielki rogaty. Pompuję weń hektolitr kawy", "Jest jakoś - drept w miejscu, łamanie kołem: / poniedziałkiem, środą, wtorkiem.", "Dobrze zacząć długi weekend. Lepszy niż niż nic." Albo: "Dni płyną. Goni nas wściekła piana, chce nam / oblepiać usta."
"...bo pięknie jest się powtarzać, kropla w kroplę, dzień w dzień."
Genialna - "Środa" bynajmniej nie piłkarska - wyłaniająca się skądś, włączająca samoświadomość... "Godzina młoda, a ciało już mniej", "wystarczy być", "wygoda, swoboda"... Głos ma jaźń. Oto dojrzałość, oto pełnia szczęścia. Dźwięki zgnieceń, muśnięcia i wyjątkowy wokal pana Waglewskiego. Idealny na wieczór, do pogodzeń, do uświadomień, że choć cuda się nie zdarzyły, to najważniejsze, że jest się sobą, że nie jest się cudakiem.
Ten utwór wchodzi powoli, odtworzyć go trzeba w pewnym momencie dnia. Nie da nam energii o poranku, nie zadziała jak Red Bull. Znajdą się i tacy, co go zwyzywają, że za nudny, za ospały.
Czwartek płynie powolutku, jakby tlenu nie dowieźli. Częstowani jesteśmy frazą: "Co szybko wzlata - ulata". I możemy sobie posmakować tej frazy, a znakomita jazzowa improwizacja doda pieprzu w nasze kubki.
Piątek jest piątuniem, pogwizdywaniem, dodawaniem sobie animuszu. Znajdziemy tu receptę na szczęście: "ładnie ubrani" usiądźmy razem, dostrzeżmy się.
Sobota - mistyczna, jakbyśmy byli w jakiejś jaskini. Z olśnieniem pod koniec, z objawieniem. Warto było też zobaczyć to objawienie na koncercie! Nieopisywalne! Najpierw Waglewski zaczyna się smucić, bać się min i skuch, aż ten monotonny podkład zaczyna się rozkręcać i wwierca się nam w skronie jak nadmiar wina, aż do ucisku, aż do odlotu.
Dostaje się niedzieli. Dowalał jej już Skawiński na płycie "Królowie życia" nazywając wielkim kacem. Choć zaczyna się od zachwytu nad śpiącą żoną, obrywa się nudzie jak flaki z olejem... Waglewski nie boi się obciachu, gdy porównuje żonę do anioła. Tapla się w tej niedzieli jak w płytkiej wodzie...
A w poniedziałek wspomina siebie sprzed lat. Świetnie brzmi frazka: "i pamiętam jeszcze życie bez Ciebie / nudne, bidne, o niczym, chore". Kontrabas prowadzi nas za rękę... Dudnią szamańskie bębny, a saksofon Mateusza Pospieszalskiego na saksofonie w końcu rozbija nas o skały.
Wtorek jak hymn jaki. Choć słowa proste o pijanym księżycu i chrapiącej ulicy, to brzmią jakoś podniośle. Jakby "sens wcale nie wklęsł". Ta coda jest jak z jakiegoś serialu... Zacząłem kartkować swoje książki: "Poniedziałek. Dzień jak wół, wielki rogaty. Pompuję weń hektolitr kawy", "Jest jakoś - drept w miejscu, łamanie kołem: / poniedziałkiem, środą, wtorkiem.", "Dobrze zacząć długi weekend. Lepszy niż niż nic." Albo: "Dni płyną. Goni nas wściekła piana, chce nam / oblepiać usta."
"...bo pięknie jest się powtarzać, kropla w kroplę, dzień w dzień."
poniedziałek, 5 czerwca 2017
Generalnie jest za piekłem. Zawsze mu się to podobało.
TADEUSZ DĄBROWSKI "Pomiędzy", Wydawnictwo a5, Kraków 2013
Ile osób w Polsce żyje z poezji? Jest wśród nich Tadeusz Dąbrowski. Stypendysta, redaktor "Toposu", dyrektor festiwalu literackiego. Sięgając po przedostatni jego tomik (w 2016 ukazał się "Środek wyrazu") znałem fragmenty jego "Bezbronnej kreski", które wydały mi się efekciarskie, narcystyczne i seksistowskie. Zatem zaczynałem lekturę z pozycji dystansu.
Pierwszy tekst wyraża pragnienie znalezienia się w jakimś odosobnieniu. Czyżby to był tomik o zmęczeniu komfortem i blichtrem? - pomyślałem. "Nie mieć pojęcia o sztuce, wiedzieć, / gdzie się czają szczupaki, a gdzie węgorze." Wyszła tu taka zgrabna wersja "wycierania rąk o liście, żeby nikt nic" Świetlickiego.
Potem są tu frazy pisane z pozycji obieżyświata, który widział tak dużo, że gdzie tam nam do niego... Nowy Jork, Jerozolima, Turcja... Jest dobrze, jeśli jest w tym pisaniu żart ("Skąd o tym wiem? Nie wiem. Chodzę / już drugą dobę i domyślam się."), dużo gorzej jeśli pomysł na wiersz jest karkołomny ("Jestem jednym z dziesięciu / milionów szczurów w mieście") albo kuriozalny (wiersz "Mosquito" i "Trzy wiersze o komarach"). Koncept wiersza, w którym podmiot liryczny zwraca się do grzebienia też nie jest niestety wyczesany. Jest to jakaś nieudana próba pisania w stylu Wisławy Szymborskiej ("Przestraszyłem się, że mnie pan zostawi siwym / świtem w hotelowej łazience. I zrobi mi się łyso / jak po śmierci ludziom.")
Zapamiętywalny jest wiersz o spotkaniu autorskim, zapewne gdzieś na obczyźnie na jakimś festiwalu poetyckim. ("Dziękuję, że przyszedłeś, chociaż zacząłeś chrapać, / zanim zacząłem czytać, i obudziłeś się / na brawach.")
Zwróciłem uwagę jak w wielu wersach kipi testosteron: "jestem sam jak samiec", "z księżycowym blowjobem", "Będą kochać się średniowiecznie: (...)", "dziki seks z kolegą z firmy, który ostatnio / tak chętnie podwozi cię do domu", "poruszałem się w obcej / kobiecie", "Przyprowadzono mu dziwkę, skorzystał, zmieścił się / w regulaminowym czasie, podziękował."...
Fajny jest wiersz zaczynający się od "Bruku, przepraszam, że zwracam się do ciebie / per ty"... Doceniam puentę "jak grób, jak Bóg, jak bruk.", bo od razu przypomniała mi swoim brzmieniem puentę wiersza "Oparzelina" Piotra Gajdy: "Żeby palił mnie żywy ogień, Bóg, płonący stóg albo żrący ług." Gajda błaga tam o ratunek, histerycznie wizualizując swój dramat trupimi czaszkami, ptasim łajnem i piaskiem. Dąbrowski ma mniejszy kaliber swojej broni: sięga po szpilki pańć i czaszki umarłych. Zestawia podobnie brzmiące słowa: "berkiem, burkiem goniącym tysiąc kocich łbów. Brakiem / adresu, domem."
Autor "Czarnego kwadratu" pisze: "Bujam się w hamaku rozwieszonym / między słońcem, które już wzeszło, a księżycem, / który jeszcze nie zaszedł." Czy stąd tytułowe "pomiędzy"?
Wybierając pomiędzy zapachem mleka, ziół i stęchlizny, najbardziej kręci go stęchlizna, bo ponoć to z niej rodzi się życie. Dąbrowski pragnie piekła, nie piękna. On (parafrazując Świetlickiego) "generalnie jest za piekłem. Zawsze mu się to podobało" .
Sami oceńcie, czy puenta "Po kolacji z przyjaciółmi ruszę / poszukać wina i ciał. Będę przemieniał je w słowa." daje radę. Jezus w każdym razie rozkłada ręce, gdy poeci się tak bawią.
Temat marazmu pojawia się jeszcze w wierszu o człowieku, któremu zanikło poczucie ekscytacji i w wierszu, w którym autor, gdy patrzy w lustro widzi Opałkę (artystę, który zapisywał codziennie ciągi liczb).
Dobry jest wiersz o Wszystkoczegoniewiem. Frazę: "Wołam was: / numizmatyko, filatelistyko, rybki i samoloty / z dzieciństwa, na powrót mnie pochłońcie." polubiłem, i to bardzo.
Na mielizny żartu schodzi wiersz zaczynający się fenomenalnie od "Zdradziłem, ale z innej skrzynki (...)". Przypomniał teksty Wojciecha Wencla, który rozdrapywał swoje grzechy... Zaledwie dowcipem wydał mi się wiersz tłumaczący, jak to jest z poezją - (wzmacnia go zresztą, jak to w sztubackim wicu, słowo "kurwa".)
Puenta "Jak pusty grób." z wiersza o proboszczu z Kalmaru, który wyznał publicznie, że nie wierzy, jest za to celna. Tak! Takie puenty, trafiają pomiędzy.
Kleszcz w Staszicu
25 maja miałem okazję czytać wiersze młodzieży z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 im. S.Staszica w Tomaszowie Maz.. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Dziękuję za dociekliwe pytania i reakcję na wiersze np. "Do młodych 2.0" czy "Gadanie belfra". Takie spotkania są istotą rzeczy i motywacją.
Fot.: Krzysztof Wieczorek
wtorek, 30 maja 2017
Finaliści Nagrody Orfeusz 2017
29 maja jury VI edycji Nagrody im. K. I. Gałczyńskiego ORFEUSZ za najlepszy tom poetycki roku, w składzie: prof. Jarosław Ławski (przewodniczący), Janusz Drzewucki, dr Antoni Libera, dr Bronisław Maj, spośród dwudziestu nominowanych wcześniej do nagrody książek, wyłoniło finałową piątkę (kolejność alfabetyczna):
- Jerzy Kronhold, „Skok w dal", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017;
- Małgorzata Lebda, „Matecznik", Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2017;
- Jarosław Mikołajewski, „Żebrak", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017;
- Dariusz Suska, „Ściszone nagle życie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2017;
- Szymon Żuchowski, „Podział odcinka", Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2017.
- Jerzy Kronhold, „Skok w dal", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017;
- Małgorzata Lebda, „Matecznik", Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2017;
- Jarosław Mikołajewski, „Żebrak", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017;
- Dariusz Suska, „Ściszone nagle życie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2017;
- Szymon Żuchowski, „Podział odcinka", Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2017.
czwartek, 25 maja 2017
Nominacje do Gdyni i Nike
Na Warszawskich Targach Książki ogłoszono nominacje do Nagrody Literackiej Gdynia i Literackiej Nagrody Nike.
W kategorii "Poezja" do Nagrody Literackiej Gdynia nominowano książki:
-Anny Adamowicz, „Wątpia”, Wydawnictwo Kwadratura - Łódzki Dom Kultury
-Cezarego Domarusa, „cargo, fracht”, Instytut Mikołowski, Mikołów
-Dawida Mateusza, „Stacja wieży ciśnień”, Wydawnictwo Biuro Literackie, Stronie Śląskie
-Michała Sobola, „Schrony”, Wydawnictwo Nisza, Warszawa
-Dariusza Suski, „Ściszone nagle życie”, Wydawnictwo Znak, Kraków
Tegorocznych laureatów nagrody poznamy 2 września.
Jury Nagrody Nike wśród książek wskazało 7 tomików: "Danke" Dominiki Dymińskiej (Krytyka Polityczna), "Mów" Sławomira Elsnera (Biuro Literackie), "Paraliż przysenny" Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej (Instytut Mikołowski), "Ucieczki" Urszuli Kozioł (Wydawnictwo Literackie), "Skok w dal" Jerzego Kronholda (Wydawnictwo Literackie), "Włos Bregueta" Jacka Podsiadły (WBPiCAK), "Nie dam siebie w żadnej postaci" Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Lokator).
Siedmiu finalistów nagrody poznamy na początku września na łamach "Gazety Wyborczej". Decyzję o laureacie jury podejmuje w dniu jej wręczenia, zawsze w pierwszą niedzielę października.
W kategorii "Poezja" do Nagrody Literackiej Gdynia nominowano książki:
-Anny Adamowicz, „Wątpia”, Wydawnictwo Kwadratura - Łódzki Dom Kultury
-Cezarego Domarusa, „cargo, fracht”, Instytut Mikołowski, Mikołów
-Dawida Mateusza, „Stacja wieży ciśnień”, Wydawnictwo Biuro Literackie, Stronie Śląskie
-Michała Sobola, „Schrony”, Wydawnictwo Nisza, Warszawa
-Dariusza Suski, „Ściszone nagle życie”, Wydawnictwo Znak, Kraków
Tegorocznych laureatów nagrody poznamy 2 września.
Jury Nagrody Nike wśród książek wskazało 7 tomików: "Danke" Dominiki Dymińskiej (Krytyka Polityczna), "Mów" Sławomira Elsnera (Biuro Literackie), "Paraliż przysenny" Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej (Instytut Mikołowski), "Ucieczki" Urszuli Kozioł (Wydawnictwo Literackie), "Skok w dal" Jerzego Kronholda (Wydawnictwo Literackie), "Włos Bregueta" Jacka Podsiadły (WBPiCAK), "Nie dam siebie w żadnej postaci" Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Lokator).
Siedmiu finalistów nagrody poznamy na początku września na łamach "Gazety Wyborczej". Decyzję o laureacie jury podejmuje w dniu jej wręczenia, zawsze w pierwszą niedzielę października.
sobota, 13 maja 2017
Radosław Jurczak, Jacek Podsiadło i Andrzej Sosnowski z Silesiusami
Dziś we Wrocławiu przyznano nagrody Silesius. W kategorii Debiut nagrodzono Radosława Jurczaka, którego "Pamięć zewnętrzną" wydał Dom Literatury w Łodzi i Tłocznia Wydawnicza Ach Jo w Krakowie. Nagrodę główną zdobył Jacek Podsiadło za "Włos Bregueta" wydany w poznańskim WBPiCAK. Nagrodę w imieniu laureata (nieobecny z powodów rodzinnych) odebrał wydawca. Andrzej Sosnowski odebrał zaś, przyznanego wcześniej, Silesiusa za całokształt twórczości. Nagrody to odpowiednio: 20 tys, 50 tys. i 100 tysięcy.
piątek, 5 maja 2017
Abrakadabry, kierat i kurdybanek
Ponad 10 lat temu autorka wklejała swe wiersze na kultowym portalu Nieszuflada. Stopniowo jej wiersze nabierały własnego stylu i zyskiwały grono fanów. Pomysł, by je zebrać po latach i wydać – jak sama mówi – był kaprysem. Nie towarzyszyło temu gestowi żadne ciśnienie. Żaden redaktor nie dłubał we frazach. Aż tu nagle! Tomik został uznany za najlepszy na Festiwalu Poetyckim Złoty Środek Poezji przez zacnych jurorów profesora Śliwińskiego, Jakuba Kornhausera i Adama Wiedemanna.
Ten pokaźny zbiór wierszy (może jest ich o kilka za dużo) z życia wziętych, pokazuje jak poetycki język potrafi rozszczepić zwykłą szarość na feerię kolorów. Oto wiersze: o codziennych załamkach, wspominki niebogatego dzieciństwa, refleksje nad przemijaniem. Misz-masz tematyk: erotyki obok fraz o przemocy domowej, o tym, że życie daje w kość. Albo np. o dziadku, który musi się pogodzić ze śmiercią ukochanego konia. Albo o grze w kierki, o wędrowaniu z kijkami - nordic walking...
Językiem u wagi jest metaforyka. Sztuką opisać romans (klimat Stasiuka) w istocie opisując łąkę po drugiej stronie Sanu. Sztuką zrelacjonować pogrzeb w taki sposób: „na szarfach mdły podmuch / kołysze miłość wypisaną fikuśnie zwietrzałym markerem”, „trzeba się roić, posłusznie i prędko wybrzęczeć” (czuję tu jakąś pszczelą konotację z Sylvią Plath).
Wyróżnikiem tej poezji jest używanie słów „lepszego miotu” (niekiedy może i ich nadużywanie). W niektórych tekstach aż się prosi o przypisy. Czy po to, by ocalić archaizmy przed niepamięcią? Czyż nie brzmią one jak zaklęcia, jak abrakadabry? Smaczne jak rodzynki wetknięte w sernik: kantar, brewiona, kiełzno, dewajtis, wyczyniec, marioneta... Język gładzi świat! W wierszu „oikos” - rzecz o tym, że łemkowskie chaty stawały się oborami – mamy takie nagromadzenie niełatwych słów, że wiersz staje się tajemnicą, którą trzeba wygooglać, czytelnik staje się trochę archeologiem z pędzelkiem: chyża, alkierz, sąsieki, plewnik, caryny, czuchanie, porohy, sadyba, zahata, jabłoń eleusa, buk pankreator, kondakia, jojkać, Maryja Oranta. To jak przygoda!
Zyta swoją zwyczajną przestrzeń stroi w ciekawe konteksty: np. „W kałużach – mozaiki Eschera.” Tworzy zapamiętywalne frazy: „Jaki jest sens wyrzeźbić drzewo z kawałka drewna?”, „Czasem żeby odnaleźć trzeba się oszukać”, „Jak gąbka nasączona do granic rozpadu / przestaje wiedzieć, czy bardziej ona jest / w wodzie, czy raczej to woda jest w niej.”
W jednym z wierszy linia na monitorze sprawdzającym akcję serca zaczyna przypominać to kreskówkę Balum-Balum „La Linea”, a zaraz plenia - pełznącą masę, złożoną z tysięcy maleńkich larw muchówki.
Są tu urocze wersy pełne czułości: „Szukaj nisko, przy ziemi dwóch rąk oplecionych / tak ciasno, że paznokcie sinieją i krwawią.” albo „A ja wtedy myślałam, / że to pasieka pachnie tobą, i wiatr tobą, i rondelek / w kredensie spiżarki”. Bardziej znaczącym wątkiem wydają się jednak opisy smutków i deprecjacja: „Nigdzie nie będę szczęśliwa, jeśli zabiorę tam siebie.” Jak załamka to na całego: „Niech tchnienie / ominie torfowe pecyny, niech oddech ugrzęźnie w bulgocącej mazi.”
Ale zawsze jest niebanalnie! Weźmy taką frazę z wiersza „Guernica” opisującego śmierć: „Dłoń wędruje szlakami wystudzonych słów, / rzucanych po łacinie, lub jeszcze bardziej / martwym językiem.”
Lubię „pomysły Zyty”, w których „rozbraja słowa”: „Przecież Inson to tylko taki park.”, „Kiedy wiara postrada marną jotę, słyszysz: wara, wara...”, lubię humor: „biobokobrody – ekopretekst na niesłuchanie mojej modlitwy”, albo te zaskakujące zbitki słów: „jojczy najprawdziwszy monochord”, „podszyty wiatrem kierat”, „brudna nadzieja, / że z nasion ostu wzejdzie kurdybanek.”
Piękny jest wiersz „if”, o ojcu i synu, którzy trzymają „kciuki w ustach pełnych wody”.
Przenikają się w tej książce rustykalna, biedna przeszłość z teraźniejszością, nakłada się pianie koguta na „koszmarny wav'e” współczesności. Kombinuję sobie, że fragment wiersza „ablucje”: „Cicho czekałam, by mocno nadąć chwilę / jak kolorowy odpustowy balon.” w jakiś sposób opisuje metodę poetycką autorki „Dwóch chutorów”. Oto wybrzusza się materia świata, unosi się, uwodzi, cieszy oko.
Ten pokaźny zbiór wierszy (może jest ich o kilka za dużo) z życia wziętych, pokazuje jak poetycki język potrafi rozszczepić zwykłą szarość na feerię kolorów. Oto wiersze: o codziennych załamkach, wspominki niebogatego dzieciństwa, refleksje nad przemijaniem. Misz-masz tematyk: erotyki obok fraz o przemocy domowej, o tym, że życie daje w kość. Albo np. o dziadku, który musi się pogodzić ze śmiercią ukochanego konia. Albo o grze w kierki, o wędrowaniu z kijkami - nordic walking...
Językiem u wagi jest metaforyka. Sztuką opisać romans (klimat Stasiuka) w istocie opisując łąkę po drugiej stronie Sanu. Sztuką zrelacjonować pogrzeb w taki sposób: „na szarfach mdły podmuch / kołysze miłość wypisaną fikuśnie zwietrzałym markerem”, „trzeba się roić, posłusznie i prędko wybrzęczeć” (czuję tu jakąś pszczelą konotację z Sylvią Plath).
Wyróżnikiem tej poezji jest używanie słów „lepszego miotu” (niekiedy może i ich nadużywanie). W niektórych tekstach aż się prosi o przypisy. Czy po to, by ocalić archaizmy przed niepamięcią? Czyż nie brzmią one jak zaklęcia, jak abrakadabry? Smaczne jak rodzynki wetknięte w sernik: kantar, brewiona, kiełzno, dewajtis, wyczyniec, marioneta... Język gładzi świat! W wierszu „oikos” - rzecz o tym, że łemkowskie chaty stawały się oborami – mamy takie nagromadzenie niełatwych słów, że wiersz staje się tajemnicą, którą trzeba wygooglać, czytelnik staje się trochę archeologiem z pędzelkiem: chyża, alkierz, sąsieki, plewnik, caryny, czuchanie, porohy, sadyba, zahata, jabłoń eleusa, buk pankreator, kondakia, jojkać, Maryja Oranta. To jak przygoda!
Zyta swoją zwyczajną przestrzeń stroi w ciekawe konteksty: np. „W kałużach – mozaiki Eschera.” Tworzy zapamiętywalne frazy: „Jaki jest sens wyrzeźbić drzewo z kawałka drewna?”, „Czasem żeby odnaleźć trzeba się oszukać”, „Jak gąbka nasączona do granic rozpadu / przestaje wiedzieć, czy bardziej ona jest / w wodzie, czy raczej to woda jest w niej.”
W jednym z wierszy linia na monitorze sprawdzającym akcję serca zaczyna przypominać to kreskówkę Balum-Balum „La Linea”, a zaraz plenia - pełznącą masę, złożoną z tysięcy maleńkich larw muchówki.
Są tu urocze wersy pełne czułości: „Szukaj nisko, przy ziemi dwóch rąk oplecionych / tak ciasno, że paznokcie sinieją i krwawią.” albo „A ja wtedy myślałam, / że to pasieka pachnie tobą, i wiatr tobą, i rondelek / w kredensie spiżarki”. Bardziej znaczącym wątkiem wydają się jednak opisy smutków i deprecjacja: „Nigdzie nie będę szczęśliwa, jeśli zabiorę tam siebie.” Jak załamka to na całego: „Niech tchnienie / ominie torfowe pecyny, niech oddech ugrzęźnie w bulgocącej mazi.”
Ale zawsze jest niebanalnie! Weźmy taką frazę z wiersza „Guernica” opisującego śmierć: „Dłoń wędruje szlakami wystudzonych słów, / rzucanych po łacinie, lub jeszcze bardziej / martwym językiem.”
Lubię „pomysły Zyty”, w których „rozbraja słowa”: „Przecież Inson to tylko taki park.”, „Kiedy wiara postrada marną jotę, słyszysz: wara, wara...”, lubię humor: „biobokobrody – ekopretekst na niesłuchanie mojej modlitwy”, albo te zaskakujące zbitki słów: „jojczy najprawdziwszy monochord”, „podszyty wiatrem kierat”, „brudna nadzieja, / że z nasion ostu wzejdzie kurdybanek.”
Piękny jest wiersz „if”, o ojcu i synu, którzy trzymają „kciuki w ustach pełnych wody”.
Przenikają się w tej książce rustykalna, biedna przeszłość z teraźniejszością, nakłada się pianie koguta na „koszmarny wav'e” współczesności. Kombinuję sobie, że fragment wiersza „ablucje”: „Cicho czekałam, by mocno nadąć chwilę / jak kolorowy odpustowy balon.” w jakiś sposób opisuje metodę poetycką autorki „Dwóch chutorów”. Oto wybrzusza się materia świata, unosi się, uwodzi, cieszy oko.
czwartek, 27 kwietnia 2017
Nominacje do Nagrody Orfeusz 2017
195 tomików poetyckich wydanych w Polsce w 2016 roku zgłoszono do 6. edycji Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego Orfeusz.
Na
posiedzeniu, które odbyło się 27 kwietnia w Domu Literatury w Warszawie
jury w składzie: Janusz Drzewucki, Antoni Libera, Bronisław Maj, prof.
Jarosław Ławski (przewodniczący) nominowało dwadzieścia tomików, z
których następnie wyłoni finałową piątkę oraz laureata Orfeusza
Mazurskiego.
Lista nominowanych tomików w kolejności alfabetycznej:
- Irit Amiel, Spóźniona, Wydawnictwo Austeria, Kraków
- Justyna Chłap-Nowakowa, W alfabetycznym nieporządku, Wydawnictwo Literackie, Warszawa
- Domoradzki Jakub, Wiersze, których nie lubi mój tata, Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda
- Leszek Elektorowicz, Rąbek królestwa, Wydawnictwo Arcana, Kraków
- Zbigniew Jankowski, Wolne miejsce, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot
- Urszula Kozioł, Ucieczki, Wydawnictwo Literackie, Warszawa
- Jerzy Kronhold, Skok w dal, Wydawnictwo Literackie, Warszawa
- Małgorzata Lebda, Matecznik, WBPiCAK, Poznań
- Krzysztof Lisowski, Zamróz, WBPiCAK, Poznań
- Maciej Mazurek, Nadchodzi burza, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot
- Urszula Michalak, Dzień za dniem, Związek Literatów Polskich oddz. w Lublinie, Lublin
- Jarosław Mikołajewski, Żebrak, Wydawnictwo Literackie, Warszawa
- Piotr Mitzner, Klerk w studni, tCHu, Warszawa
- Karolina Sałdecka, Psi blues, K. I. T. Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg
- Karol Samsel, Jonestown, Wydawnictwo Forma, Szczecin
- Dariusz Suska, Ściszone nagle życie, Znak, Kraków
- Janusz Szuber, Rynek 14/1, Wydawnictwo Literackie, Warszawa
- Adam Ziemianin, Zakamarki, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów
- Szymon Żuchowski, Podział odcinka, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa
- Waldemar Żyszkiewicz, Taki lajf. Tejk 7.0, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot
Do nagrody Orfeusza Mazurskiego nominowano tomiki
- Alicji Bykowskiej-Salczyńskiej, Cno, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich oddział Olsztyn
- Teresy Radziewicz, Pełno światła,
Wydawnictwo Prymat, Białostocka Kolekcja Filologiczna, Białystok
Gala przyznania Orfeuszy, w tym Orfeusza Mazurskiego odbędzie się 1 lipca na scenie plenerowej przy Muzeum K.I. Gałczyńskiego w Praniu.
Tradycyjnie nagrody ufundowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, autorką statuetki Orfeusza jest Alina Kluza-Kaja. Ponieważ w
tym roku organizację nagrody dofinansował Instytut Książki, na stronie
internetowej nagrody oraz na Facebooku Muzeum K.I. Gałczyńskiego
zamieszczone będą prezentacje filmowe wierszy nominowanych autorów, w
reż. Olgi Czyżykiewicz (studio Tadam) z udziałem pięciu młodych aktorów:
Katarzyny Dąbrowskiej, Michaliny Łabacz, Łukasza Borkowskiego, Józefa
Pawłowskiego i Stefana Pawłowskiego. Pięć wideoklipów z wierszami
finalistów wyemituje jeden z patronów medialnych nagrody – TVP Kultura.
Po raz pierwszy w tym roku w wyłonieniu swojego laureata wezmą udział
czytelnicy poezji oddając swój głos na na jeden z 20. nominowanych
tomików za pośrednictwem profilu muzeum na facebooku. Nagrodą
czytelników będzie jesienne spotkanie autorskie laureata w muzeum w
Praniu, transmitowane również przez internet.
Wybrane wiersze finalistów zostaną wydane w formie pocztówek poetyckich i zakładek książkowych.
Jak dotąd laureatami Nagrody Orfeusza zostali:
- Krzysztof Karasek za tomik wierszy Wiatrołomy (2012)
- Jan Polkowski za Głosy (2013)
- Przemysław Dakowicz za Teorię wiersza polskiego (2014)
- Janusz Szuber za Tym razem wyraźnie (2015)
- Jarosław Marek Rymkiewicz za tomik Koniec lata w zdziczałym ogrodzie (2016).
- Kazimierz Brakoniecki
- Mariola Kruszewska
- Katarzyna Citko
- Erwin Kruk.
Organizatorem nagrody jest Muzeum K.I. Gałczyńskiego w Praniu a
partnerami są dwumiesięcznik literacki Topos i Stowarzyszenie
Leśniczówka Pranie. Honorowy patronat nad nagrodą Orfeusza sprawuje
minister kultury i dziedzictwa narodowego, marszałek województwa
warmińsko-mazurskiego i Pen Club Polska. Patronem medialnym jest Polskie
Radio Olsztyn.
Subskrybuj:
Posty (Atom)