środa, 13 lipca 2011

Nuty pachnące jabłkiem




Poezja śpiewana w naszym kraju od dawien dawna ma swoje miejsce, co rusz uzasadniane romantyczną duszą naszych rodaków. Na co dzień z owym romantycznym natchnieniem bywa różnie, niemniej niemal z autopsji znane są nam natchnione zrywy, których doskonałą alegorią jest owa słynna motyka, z którą czasem porywamy się na słońce. W zbiorowej pamięci narodu (tak myślę) nadal nie zatarły się nazwiska Ewy Demarczyk i Marka Grechuty oraz jako żywo pamiętane są nie tylko wakacyjne eskapady po całej Polsce śladem przeróżnego rodzaju „stachuriad” i „siekierezad”. O dziwo, okazuje się, że w czasach gospodarki rynkowej, rynku walut i kredytów to poetyckie zjawisko nadal ma się całkiem dobrze, a jego przeciwnikom (twardzielom) sprawy do końca nie wyjaśni natrętne powtarzanie retorycznego, kpiącego pytania: „Adamie Mickiewiczu, cóżeś im uczynił?”.

Grupa Czerwieńsza Strona Jabłka powstała trzy lata temu w Górze Kalwarii, krainie porośniętej jabłoniami, zawieszonej nad wiślaną skarpą. Nie wiem jak do mojej teorii odniosą się tamtejsi sadownicy, ale wydaje mi się, że w ostatnich latach w tamtym rejonie obrodziło, ponieważ jabłek niewątpliwie wystarczy i na targ, i do produkcji wina marki „Wino”, i na… nagranie płyty.

Oczywiście, przyklejenie CSJ nalepki z napisem „poezja śpiewana” byłoby nieco krzywdzące i przedwczesne, albowiem styl tej formacji poniekąd dopiero się krystalizuje. Dariusz Zieliński (lider zespołu, autor wszystkich tekstów i zarazem ich wykonawca), Michał Bąk, Andrzej Kochański, Łukasz Józwiak i Łukasz Salański na swoim debiucie prezentują się ewentualnym słuchaczom nie tylko i wyłącznie w „kostiumie lirycznym”. W ich muzyce pobrzmiewa zarówno rockowe granie, jak i reagge i bossa nova, tworząc razem podwaliny pod zapomniany już nieco dzisiaj nurt „piosenki z tekstem” (podkreślam: „z tekstem”). Wspomnianego gatunku nic nie zastąpi, ani ekstatyczne stęknięcia i jęki wydobywające się z ust „topowego” wykonawcy w przerwach pomiędzy deklamowaniem przez niego jednej i tej samej linijki: „beybe, beybe, beybe” a scenicznym demonstrowaniem możliwości człowieka - gumy. Te piosenki są zrozumiałe i mają sens, poza tym mówią o czymś istotnym i uniwersalnym. Tym samym Czerwieńsza Strona Jabłka wpisuje się w to, co kultywują artyści w rodzaju grupy Raz Dwa Trzy, Renaty Przemyk, ale również w optykę takiej na przykład grupy jak niezapomniane Róże Europy.

Płytę otwiera „Już jest po mnie”, zdystansowana opowieść o pożądaniu i zarazem rzecz doskonale zrównoważona; zawieszona pomiędzy poetycką ekspresją i rockową wielobarwnością. Napotykamy w niej zarówno nastrojowość (w refrenie piosenka nagle zwalnia udając się w „smoliste”, smooth jazzowe klimaty), jak i na „klangujący” bas i rasową solówkę gitary. ”Chcę być małym chłopcem” rozpoczyna urocza fortepianowa impresja, ale to w gruncie rzeczy „regałowa kompozycja”, traktującą o tzw. męskim syndromie „Piotrusia Pana”. „Znajdę Cię” to piosenka w rytmie dyskretnej bossa novy, chyba najbardziej zbliżona do romantycznej piosenki, tym bardziej, że fragmenty jej tekstu brzmią jak wyimek z jakiegoś wiersza. Podobnie w utworze „Usta, oczy”, gdzie ponownie mamy do czynienia z balladą i z poezją („…mój świat jest dychotomiczny / jak spodnie / nożyczki / lub drzwi.”). W warstwie tekstowej obie opowiadają w niebanalny sposób o relacjach damsko-męskich.

Inaczej niż „Piekło” – znowu w „szafażu regałowym” – pieśń, która od razu skojarzyła mi się ze słynną kompozycją Dżemu „Dzień, w którym pękło niebo”. Ciekawe jest także tytułowe „Ratuję Świat”, z tekstem kojarzącym się z piosenką zespołu Hurt „Tak jak Bolek i Lolek” (tu akurat jest mowa m.in. o Conanie, MacGyverze, Jamesie Bondzie, jak i o bohaterach polskich PRL-owskich seriali z lat siedemdziesiątych i komiksów).

"Na każdą myśl” jest najbardziej zbliżone do propozycji wspomnianych już Róż Europy (jeszcze bardziej umocowany w tej stylistyce jest utwór następny – „Moje dłonie”) i ma fajny motyw fortepianowy podobny do brzmień znanych nam na przykład z albumów Kate Bush. Płyta kończy się utworem „Żurawie”, w których słychać afrykański instrument udu. To obok „Piekła” chyba najbardziej „programowy” utwór na krążku, który brzmi jakby zespół dokonywał transgresji pieśni Antoniny Krzysztoń na muzykę „mickiewiczowską” lub dramatyczną „słowacczyznę”. Polowanie na ptaki, by mieć pióra na pościel, w której można się potem kochać, to w swojej wymowie dosyć „turpistyczna” ballada niemal w stylu „Świtezianki”.

I taka też jest cała płyta Czerwieńszej Strony Jabłka; poetycka, romantyczna i młodopolska. Dobra zarówno na festiwale pod hasłem krainy łagodności, jak i na „Reagge nad Wartą”.



Czerwieńsza Strona Jabłka „Ratuje Świat!”. MegaTotal.pl





Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach codziennej gazety internetowej „NaszTomaszow.pl”



(p)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz