Autor: Krzysztof Kleszcz
HAPPYSAD "Mów mi dobrze", 2009.
Zespół wywodzący się ze Skarżyska-Kamiennej wyrobił sobie markę. Nie tylko ma komplety na koncertach, ale wszyscy śpiewają znając na pamięć teksty. Przekonałem się też, że koszulkę z logiem happysad noszą wyłącznie świetni młodzi ludzie. To swoisty napis: „czuję”, a w dzisiejszym „zimnym” świecie to wyróżnik.
Piąta płyta zespołu jest wg mnie najdojrzalsza, i muzycznie, i tekstowo. Przyznam jednak, że mnie podobał się już „programowo niedojrzały” singiel z pluszowym misiem. I właśnie ta młodzieńcza nadwrażliwość stanowiła o uroku np. „Nieprzygody”.
Zespół został wreszcie doceniony przez krytyków - doczekał się okładek w „Lampie” i „Teraz Rocku”. Dorobił się jednak, też sporego grona antyfanów. Choć Kawalec nie ma z tym problemu (wyśpiewuje wszak „Wiecznie się wzruszam i mięknę, chociaż to takie dziewczęce”), to daleko idące zarzuty zbyt "miętkiej" muzyki, odpiera ostatnim wersem pierwszej piosenki.
Zatem happysad to przede wszystkim bezpretensjonalne teksty, z którymi może utożsamić się każdy młodziak, albo ktoś komu miłe jest wspominanie swoich osiemnastu lat. Ten kto był kiedyś zagubiony („nie wiem” użyte 8 razy w tekście „Ciało i rozum” – aż przypomina mi Janerkowe „Raczej” z „Fiu Fiu”), zakochany po uszy (bo chyba tylko zadurzenie może usprawiedliwić cokolwiek karkołomną frazę „obwoluta twoich ramion i ud”) – płytę wysłucha z przyjemnością.
Utwór „Nie ma nieba” to rozterki, kogoś kto utracił wiarę w Boga, podane naprawdę przekonująco: „Nie bo tu nie ma nieba, jest prześwit między wieżowcami”.
Z drugiej strony zaś w „nie wszystko jest made in China” można wyczytać wiarę w drugiego człowieka. Najbardziej udanym tekstem jest delikatne „Taką wodą być” z wodnymi metaforami . To też wyróżniająca się kompozycja i aranżacja. Fajnie współbrzmi tu damski głos Kasi Gierszewskiej, wdzięczny niczym Nosowskiej.
I miłość, miłość: w „Kostuchna” – pełna nastoletniej energii w szalonym biegu, w „Pętli” - wykrzyczana na przekór światu, w „Pani K” przeklinana – nazywana „samicą psa” i „pieprzoną zgagą”. Pastiszowe „W piwnicy u dziadka” i „My się nie chcemy bić” dodają trochę powietrza, choć zapewne spodobają się tylko tym, którzy lubię słodkie.
Płyta dla młodych duchem. Ja ją dostałem na swoją osiemnastkę. Drugą.
Piąta płyta zespołu jest wg mnie najdojrzalsza, i muzycznie, i tekstowo. Przyznam jednak, że mnie podobał się już „programowo niedojrzały” singiel z pluszowym misiem. I właśnie ta młodzieńcza nadwrażliwość stanowiła o uroku np. „Nieprzygody”.
Zespół został wreszcie doceniony przez krytyków - doczekał się okładek w „Lampie” i „Teraz Rocku”. Dorobił się jednak, też sporego grona antyfanów. Choć Kawalec nie ma z tym problemu (wyśpiewuje wszak „Wiecznie się wzruszam i mięknę, chociaż to takie dziewczęce”), to daleko idące zarzuty zbyt "miętkiej" muzyki, odpiera ostatnim wersem pierwszej piosenki.
Zatem happysad to przede wszystkim bezpretensjonalne teksty, z którymi może utożsamić się każdy młodziak, albo ktoś komu miłe jest wspominanie swoich osiemnastu lat. Ten kto był kiedyś zagubiony („nie wiem” użyte 8 razy w tekście „Ciało i rozum” – aż przypomina mi Janerkowe „Raczej” z „Fiu Fiu”), zakochany po uszy (bo chyba tylko zadurzenie może usprawiedliwić cokolwiek karkołomną frazę „obwoluta twoich ramion i ud”) – płytę wysłucha z przyjemnością.
Utwór „Nie ma nieba” to rozterki, kogoś kto utracił wiarę w Boga, podane naprawdę przekonująco: „Nie bo tu nie ma nieba, jest prześwit między wieżowcami”.
Z drugiej strony zaś w „nie wszystko jest made in China” można wyczytać wiarę w drugiego człowieka. Najbardziej udanym tekstem jest delikatne „Taką wodą być” z wodnymi metaforami . To też wyróżniająca się kompozycja i aranżacja. Fajnie współbrzmi tu damski głos Kasi Gierszewskiej, wdzięczny niczym Nosowskiej.
I miłość, miłość: w „Kostuchna” – pełna nastoletniej energii w szalonym biegu, w „Pętli” - wykrzyczana na przekór światu, w „Pani K” przeklinana – nazywana „samicą psa” i „pieprzoną zgagą”. Pastiszowe „W piwnicy u dziadka” i „My się nie chcemy bić” dodają trochę powietrza, choć zapewne spodobają się tylko tym, którzy lubię słodkie.
Płyta dla młodych duchem. Ja ją dostałem na swoją osiemnastkę. Drugą.