Wyobraźmy sobie, że w każdym bez wyjątku mieście, miasteczku i wsi w naszym kraju działają kluby kultury, klubokawiarnie albo przynajmniej wiejskie świetlice. A w każdym z takich miejsc ma swoje próby przynajmniej jedna kapela grająca rocka, hip-hop, metal, alternatywę albo rap. Gdyby naszą wyobraźnię przerosło dawne wyobrażenie „stu tysięcy gitar”, to jednak spokojnie zmieści się w niej dziesięć tysięcy zespołów, z których przynajmniej co setny będzie w stanie w sposób profesjonalny zarejestrować swoją płytę. A co tysięczny wejść do historii polskiego rocka.
To już się dzieje – wiele dotąd nieistniejących na rockowej mapie Polski miast, dziś już może pochwalić się jakąś mniej lub bardziej znaną kapelą. Niektóre z nich starają się nawet, aby ich lokalne bandy miały ułatwiony start w muzyczną przyszłość, a przy tej samej okazji one same wyjątkową promocję. I taki też przykład pochodzi z Inowrocławia, znanego dotąd przede wszystkim z uzdrowisk. Lecz przecież tam, gdzie uzdrowiska, tam też solanka i wzmożony ruch turystyczny. Może też stąd taka, a nie inna nazwa inowrocławskiej grupy – Charon Taxi? No, cóż, każde miasto potrzebuje przewoźnika, a akurat ten wydaje się zarówno pod względem kulturowym i promocyjnym jak znalazł.
Kiedy zapoznaję się obwolucie informacją umieszczoną na obwolucie płyty „Uwolnić siebie” – „Wydanie płyty zostało dofinansowane ze środków budżetu Miasta Inowrocławia przeznaczonych na stypendia dla osób zajmujących się twórczością artystyczną” – od razu przychodzi mi do głowy myśl, że w Inowrocławiu dwa podmioty: artystyczny i urzędowy, w którymś tam momencie musiały spotkać się na kursie kolizyjnym. Chlupnęła solanka…
Efekt tej „kolizji” od strony artystycznej nie jest jednak jednoznaczny. Jak na mój gust muzyka Charon Taxi jest odrobinę zbyt zachowawcza, jakby muzykom zabrakło pomysłu (zabrakło im przysłowiowego obola) na bardziej urozmaiconą produkcję i nieco lepsze, mniej sztampowe kompozycje. Z drugiej jednak strony słychać, że jest w tej grupie potencjał zdolny wynieść ją z głębin Styksu na świeże powietrze.
Po niezbyt zachęcającym utworze otwierającym płytę, usłyszymy piosenkę „Nie wołaj mnie już nigdy” z ciekawie zaaranżowaną partią klawiszy, przebojową melodią i solówką gitary, jak gdyby żywcem ściągniętą ze złotych lat progresywnego rocka. Słuchając takich kompozycji jak „To nie jestem ja”, „Sterowany” i „Od zawsze kradnę twój świat”, dochodzę do wniosku, iż muzykom nagrywających ten materiał zabrakło zdecydowania. Słychać, że to rockowy band, ale jednocześnie brakuje w nim jakiegoś wyraźnego opowiedzenia się po stronie rockowego pazura. I nie mam tu na myśli „orła cienia”, który brzmieniowo przez cały czas unosi się nad tą muzyką. Wolę, kiedy Charon Taxi zmierza w trochę ostrzejsze klimaty, jak w utworze „Zrób to!” lub w całkiem niezłą „neoprogresję” w „Jesteś?” i „Nie kochasz mnie”.
Nieco inne, eklektyczne granie usłyszeć można w piosence „Ostatni”, która niebezpiecznie (lub wręcz przeciwnie – bezpiecznie) zbliża się do rejonów zarezerwowanych dla wykonawców z tzw. kręgu poezji śpiewanej. Stąd zaskakuje utwór z nią sąsiadujący („Nie wierz snom”), który choć zagrany w podobnej jak jego poprzednik konwencji, to jednak wykonawczo został „rozpracowany” na modłę zdecydowanie rockową. Ubocznym efektem wspomnianej „eklektyczności” jest balladowa kompozycja „Niczego nie mam”, która momentami brzmi jak zespół Universe (który nota bene nadal ma mnóstwo fanów). Płyta kończy się utworem „Ratuj mnie!”. Brzmi dosyć dramatycznie, ale dramatu nie ma. Po pierwsze – znów mamy do czynienia z utworem zdecydowanie rockowym, ozdobionym naprawdę niezłą solówką…
To już się dzieje – wiele dotąd nieistniejących na rockowej mapie Polski miast, dziś już może pochwalić się jakąś mniej lub bardziej znaną kapelą. Niektóre z nich starają się nawet, aby ich lokalne bandy miały ułatwiony start w muzyczną przyszłość, a przy tej samej okazji one same wyjątkową promocję. I taki też przykład pochodzi z Inowrocławia, znanego dotąd przede wszystkim z uzdrowisk. Lecz przecież tam, gdzie uzdrowiska, tam też solanka i wzmożony ruch turystyczny. Może też stąd taka, a nie inna nazwa inowrocławskiej grupy – Charon Taxi? No, cóż, każde miasto potrzebuje przewoźnika, a akurat ten wydaje się zarówno pod względem kulturowym i promocyjnym jak znalazł.
Kiedy zapoznaję się obwolucie informacją umieszczoną na obwolucie płyty „Uwolnić siebie” – „Wydanie płyty zostało dofinansowane ze środków budżetu Miasta Inowrocławia przeznaczonych na stypendia dla osób zajmujących się twórczością artystyczną” – od razu przychodzi mi do głowy myśl, że w Inowrocławiu dwa podmioty: artystyczny i urzędowy, w którymś tam momencie musiały spotkać się na kursie kolizyjnym. Chlupnęła solanka…
Efekt tej „kolizji” od strony artystycznej nie jest jednak jednoznaczny. Jak na mój gust muzyka Charon Taxi jest odrobinę zbyt zachowawcza, jakby muzykom zabrakło pomysłu (zabrakło im przysłowiowego obola) na bardziej urozmaiconą produkcję i nieco lepsze, mniej sztampowe kompozycje. Z drugiej jednak strony słychać, że jest w tej grupie potencjał zdolny wynieść ją z głębin Styksu na świeże powietrze.
Po niezbyt zachęcającym utworze otwierającym płytę, usłyszymy piosenkę „Nie wołaj mnie już nigdy” z ciekawie zaaranżowaną partią klawiszy, przebojową melodią i solówką gitary, jak gdyby żywcem ściągniętą ze złotych lat progresywnego rocka. Słuchając takich kompozycji jak „To nie jestem ja”, „Sterowany” i „Od zawsze kradnę twój świat”, dochodzę do wniosku, iż muzykom nagrywających ten materiał zabrakło zdecydowania. Słychać, że to rockowy band, ale jednocześnie brakuje w nim jakiegoś wyraźnego opowiedzenia się po stronie rockowego pazura. I nie mam tu na myśli „orła cienia”, który brzmieniowo przez cały czas unosi się nad tą muzyką. Wolę, kiedy Charon Taxi zmierza w trochę ostrzejsze klimaty, jak w utworze „Zrób to!” lub w całkiem niezłą „neoprogresję” w „Jesteś?” i „Nie kochasz mnie”.
Nieco inne, eklektyczne granie usłyszeć można w piosence „Ostatni”, która niebezpiecznie (lub wręcz przeciwnie – bezpiecznie) zbliża się do rejonów zarezerwowanych dla wykonawców z tzw. kręgu poezji śpiewanej. Stąd zaskakuje utwór z nią sąsiadujący („Nie wierz snom”), który choć zagrany w podobnej jak jego poprzednik konwencji, to jednak wykonawczo został „rozpracowany” na modłę zdecydowanie rockową. Ubocznym efektem wspomnianej „eklektyczności” jest balladowa kompozycja „Niczego nie mam”, która momentami brzmi jak zespół Universe (który nota bene nadal ma mnóstwo fanów). Płyta kończy się utworem „Ratuj mnie!”. Brzmi dosyć dramatycznie, ale dramatu nie ma. Po pierwsze – znów mamy do czynienia z utworem zdecydowanie rockowym, ozdobionym naprawdę niezłą solówką…
Gdybym to ja miał podpowiadać muzykom Charon Taxi, w jakim kierunku powinni dalej pójść – paradoksalnie wskazałbym palcem na ciemny nurt rzeki Styks. Podskórnie czuję, że w ich żyłach płynie art. rockowe granie, trzeba tylko odważnie przyjąć to dziedzictwo! Po drugie – włodarzom Inowrocławia należą się gratulacje! Mimo wszystko dobrze zainwestowali miejskie pieniądze, czego nie zakwestionuje im żadne RIO. A jeśli jakimś dziwnym trafem zakwestionuje, wystarczy wsadzić ekipę kontrolną na pokład Charon Taxi. Na pewno odpłynie z urzędu ukontentowana …
Charon Taxi, „Uwolnić siebie”. Wydawnictwo EKB.
Charon Taxi, „Uwolnić siebie”. Wydawnictwo EKB.
Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach codziennej gazety internetowej NaszTomaszow.pl
(p)