niedziela, 13 listopada 2011

Czesław Śpiewa Miłosza






Po zespole Ballady i Romanse, i po Staszku Soyce, również Czesław Mozil postanowił w Roku Miłosza wykorzystać poezje Noblisty. Właśnie ukazała się płyta z 10 utworami ("Słońce", "A jednak", "Poeta", "Droga", "Do Laury", "Na ścięcie damy dworu", "Walc", "Do polityka", "One", "Postój zimowy"), która podejmuje próbę zainteresowania szerokiej publiczności poezją. Czy Miłosz dzięki temu trafi "pod strzechy"? Zobaczymy.

Popularny dzięki płytom "Debiut" i "Pop", a także dzięki jurorowaniu w telewizyjnym show, Czesław Mozil wystąpi 2 grudnia w Klubie Wytwórnia w Łodzi, na impezie towarzyszącej Festiwalowi Puls Literatury. (k)

Nagroda im.J.Mackiewicza dla Wojciecha Wencla





Po raz pierwszy Nagrodę im. Józefa Mackiewicza wręczono poecie. Otrzymał ją Wojciech Wencel za tom "De profundis" wydany przez wydawnictwo Arkana z Krakowa.

Nadawanie przez śmierć sensu polskości zostało źle zrozumiane przez sporą część krytyki, która zarzucała Wenclowi narodową nekrofilię. Nie można stawiać takich zarzutów, jeśli zrozumie się, że jest to poeta religijny, katolicki - mówił Rafał Ziemkiewicz w laudacji.

W kapitule nagrody zasiadali, oprócz Ziemkiewicza, m.in. prof.Jacek Trznadel, i Stanisław Michalkiewicz. Nagrodę przyznaje się za walory literackie oraz tematykę ważną kulturowo, społecznie lub politycznie. 11 listopada 2011 r. została przyznana po raz dziesiąty. (k)

"Kanada" - rzut lokalny



W lokalnych mediach zauważono doskonały debiut Tomka Bąka. „Kanada” została na łamach lokalnych mediów rozpoznana, jako dzieło „tomaszowianina”, choć z całą pewnością sam autor ma z tym określeniem problem „konstytucyjno-organizujący”. Lecz z drugiej strony żadnych obowiązków i geograficznych toposów, żadnego rozpoznawalnego „życiopisania” w świecie obowiązującej unifikacji i globalizacji. „Jesteśmy miedzynarodowi” jak mawiał pewien znajomy poeta, którego dom od zawsze był wyłącznie tu i teraz, tym samym wyrażając swoje „pobożne życzenia"...

Clue pod linkami:
http://tomaszow-tit.pl/artykul,Debiut_ksiazkowy_Tomka_Baka,9130.html
http://www.nasztomaszow.pl/kultura-rozrywka/tomaszowianin-w-poetyckiej-kanadzie/

(p)

piątek, 11 listopada 2011

Przekręcanie, przeżywanie, popieranie





Autor: Krzysztof Kleszcz


Felieton z "Arterii" nr 10 - Kwartalnik wciąż do nabycia w Empikach lub przez arterie.spp@gmail.com


Koniec rymów. Arsenał środków poetyckich. Wariacje na temat piosenek Janerki.

Cytaty: Maciej Woźniak, Teresa Radziewicz, Józef Czechowicz, Piotr Gajda, Michał Murowaniecki, Izabela Fietkiewicz-Paszek, Justyna Bargielska, Krzysztof Bąk, Krzysztof Bieleń, Rafał Gawin, Roman Kaźmierski, Paweł Podlipniak, Tomasz Różycki, Łukasz Jarosz









Blade pioruny neonków



Autor: Krzysztof Kleszcz

MACIEJ ROBERT "Collegium Anatomicum", WBPiCAK, Poznań 2011.


Słowa jak sól, jak gorzka tabletka. Wiersze bliskie prozie poetyckiej, trochę nieefektowne, szorstkie, ze światem przedstawionym, w którym „Tło brunatne, / a na nim ciężkie łby dmuchawców targane przez wiatr.”
Ciągle jest zima, nieogrzewana poczekalnia, opuszczone letnisko i tylko „Pamięć się rozsuwa jak jutlandzki torf”, możemy grzebać w czerni, która daje ciepło. Zbudowani z traumy. Nick Cave uderza kamieniem Kylie i „All beauty must die”: „chłopaki/ wracali znad rzeki, ciągnęli za sobą dwa martwe / łabędzie. Długie szyje głucho tarły o chodnik.”

Poeta naciska migawkę, wpierw ustawiając ostrość na jakiś szczegół, np.:„Oczko wasserwagi pod stopami”. Staranny kadr: oto śmiertelnie chory w szpitalu, potrząsa nad głową blaszanym pudełkiem z warcabami. Niech żarówka wydaje się być ptasim gniazdem „utkanym ze strużyn i łajna”. Zdjęcia celowo poruszone: „schowasz pod kurtką skarb, blade pioruny neonków”, „wszyscy ruszyli powoli jak jęzor lodowca”, albo niewyraźne: „Siadał zawsze tyłem do kierunku jazdy i patrzył jak wszystko marnieje, pokrywa się parą”.
Rozpoznane są znaki, które zwiastują tragedię: „nie lubił kobiet w ciąży, brzemiennych / przeciągów dającym firankom zbyt kulisty kształt. Lubił klimatyzację, ruch frędzli / w proporczykach (...)”.
Ruch zamka w zakładzie fryzjerskim wywołuje erotyczny dreszcz: „Nagle się uśmiecha, kładzie mi dłoń na ramieniu i idzie / zamknąć drzwi, żeby nikt już nie wszedł. Szybko wraca, podgala kark kilkoma ruchami.” Wesołe miasteczko przynosi tylko przeczucie śmierci („Lunapark”).
W ciekawym cyklu „Second hand, last minute”, autor w przewrotny sposób mierzy się z „Ośmioma błogosławieństwami”. Podmiot liryczny („miałam mieć święty spokój”) planuje samobójstwo, lecz przeszkodą stają się zawody wędkarskie, przerażający „odór otrąb", oczy ryb „mętne, oleiste zachodzące krwią”. Albo: prześladowcą jest pech nieudanych wakacji „ze słońcem za dwie trzecie ceny”, „muezzin i gruzy”, „sina forteca z betonu (...) Bo na pewno nie hotel z gwiazdkami”.

Jest u Roberta trochę podobieństw do poetyki Łukasza Jarosza (np. wiersz „Świeże ślady”, „Ceremonie). Od razu przypomniały mi się frazy z „Białego tygodnia”: „W autobusie wciąż wieje, nie mogę zlokalizować tego miejsca.”; „Zamknąłem usta i powieki. A w środku wyło i wyło.”

Aleja Poezji - Tomaszów Mazowiecki




Od kilku dni w tomaszowskiej przestrzeni publicznej w ramach „Alei Poezji” funkcjonują wiersze gości V Festiwalu „Puls Poezji” – edycji w Tomaszowie Mazowieckim. Plakaty z wierszami Roberta Rutkowskiego, Przemysława Dakowicza i Roberta Miniaka znalazły się na ulicznych słupach ogłoszeniowych i w autobusach Miejskiego Zakładu Komunikacji. Powyższe zdjęcie przedstawia słup ogłoszeniowy znajdujący się w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w Tomaszowie – przy wejściu na „bulwary”, drodze prowadzącej na targowisko miejskie.

(p)

środa, 9 listopada 2011

V Festiwal "Puls Literatury" - edycja w Tomaszowie Mazowieckim











Od 4 listopada do 11 grudnia 2011 r. w Łodzi i w okolicznych miejscowościach będzie organizowana kolejna edycja Festiwalu Puls Literatury. Koncerty, spotkania autorskie, konkursy jednego wiersza, slamy poetyckie, wystawy, pokazy filmowe. Wszystko to – i wiele więcej – odbywać się będzie w Łodzi m. in. w Śródmiejskim Forum Kultury - Dom Literatury, Poleskim Ośrodku Sztuki, Teatrze Nowym oraz w Skierniewicach, Brzezinach, Tomaszowie Mazowieckim, Parzęczewie i Radomsku.



18 listopada 2011 r. o godzinie 17.00 rozpocznie się kolejny, V Festiwal „Puls Literatury” – edycja w Tomaszowie Mazowieckim. To najważniejszy łódzka impreza kulturalna poświęcona literaturze, od ubiegłego roku odbywająca się także w regionie łódzkim, w tym w Tomaszowie Mazowieckim. W jej ramach w OK. „TKACZ” przy ul. Niebrowskiej 50 zaprezentują się poeci, prozaicy i krytycy literaccy: Robert Rutkowski, Przemysław Dakowicz i Robert Miniak. W drugiej części tomaszowskiej edycji „Pulsu” z recitalem piosenki wystąpią wokaliści: Emilia Kudra i Łukasz Handzel.



Ponadto w ramach promocji czytelnictwa wśród najmłodszych, tego samego dnia o godzinie 11.00 w Miejskiej Bibliotece Publicznej odbędzie się spotkanie z Kaliną Jerzykowską – Polonistką, teatrologiem, autorką wierszy, powieści, piosenek, sztuk i scenariuszy teatralnych dla dzieci związaną z Wydawnictwem Literatura.

Nazwa festiwalu nawiązuje do ukazującego się poza cenzurą w latach 1977 – 1981 legendarnego czasopisma PULS, którego współzałożycielem, a także redaktorem naczelnym był poeta Jacek Bierezin, patron prestiżowego dziś konkursu dla poetyckich debiutantów, którego kolejna edycja zostanie rozstrzygnięta podczas tegorocznego festiwalu. Jego istotą jest próba łączenia historii z teraźniejszością, wskazywanie na istotne dla współczesnej literatury źródła i tradycje. To również próba „lokowania” współczesnej literatury w świecie opanowanym przez media elektroniczne i informacyjne.

W poprzednim roku przy okazji „Pulsu” gościł u nas m.in. Prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Sergiusz Sterna -Wachowiak, zespół Philomelos oraz tomaszowscy poeci związani z Kwartalnikiem Literacko-Artystycznym „Arterie”.

Tak jak i rok temu w ramach akcji „Aleja poezji” w Tomaszowie Mazowieckim, na ulicznych słupach ogłoszeniowych oraz w autobusach komunikacji MZK znajdą się plakaty z festiwalowym logo oraz wierszami zaproszonych do Tomaszowa poetów. Głównymi organizatorami Festiwalu jest Stowarzyszenie Pisarzy Polskich oddział w Łodzi i Śródmiejskie Forum Kultury w Łodzi. Współorganizatorem dnia odbywającego się w naszym mieście jest Prezydent Miasta Tomaszowa Mazowieckiego, a jego koordynatorem Wydział Kultury, Sportu i Rekreacji UM.

Goście V Festiwalu „Puls Literatury” – edycji w Tomaszowie Mazowieckim:


KALINA JERZYKOWSKA – Polonistka, teatrolog, przez wiele lat dziennikarka (Radio Łódź i „Gazeta Wyborcza” w Łodzi). Autorka wierszy, powieści, piosenek, sztuk i scenariuszy teatralnych; entuzjastka teatru dziecięcego. Kawaler Orderu Uśmiechu.


PRZEMYSŁAW DAKOWICZ - ur. w 1977 r. w Nowym Sączu. Poeta, krytyk literacki, historyk literatury; doktor nauk humanistycznych; adiunkt w Katedrze Literatury i Tradycji Romantyzmu Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca literatury współczesnej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; stały współpracownik dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Wydał zbiory wierszy Süßmayr, śmierć i miłość (2002), Albo-Albo (2006) i Place zabaw ostatecznych (2011), książkę krytycznoliteracką Helikon i okolice. Notatki o poezji współczesnej (2008) oraz rozprawę historycznoliteracką "Lecz ty spomnisz, wnuku. Recepcja Norwida w latach 1939-1956. Rzecz o ludziach, książkach i historii (2011). Redaktor tomu zbiorowego Moja Musierowicz. O twórczości autorki „Jeżycjady” (2008). Publikował m.in. we „Frazie”, „Kresach”, „Odrze”, „Pamiętniku Literackim”, „Toposie”, "Twórczości", „Tygodniku Powszechnym”, "Wyspie" i „Zeszytach Literackich”. Tłumaczony na czeski, serbski i słoweński.


ROBERT MINIAK – (ur. w 1969 r. w Łodzi. Poeta, prozaik. Absolwent polonistyki Uniwersytetu Łódzkiego, Członek Zarządu Koła Młodych przy Łódzkim Oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Leszczyńskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury. Autor tomików poetyckich : Refleksy ( Piła 2006), Czarne wesele (Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2008), Drzewostany ( Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2011). W latach 2007- 2010 został laureatem ponad siedemdziesięciu ogólnopolskich konkursów literackich w tym prestiżowych: im. R. Wojaczka (Mikołów) , im. C.K. Norwida (Pruszków), im. K.K. Baczyńskiego (Łódź), im. S.Grochowiaka (Leszno) , im. J. Kulki ( Łomża), im. H. Poświatowskiej (Częstochowa), im. W. Gombrowicza (Sosnowiec). W dziedzinie prozy: im. Z. Morawskiego (Gorzów Wielkopolski), im. W. Sułkowskiego( Łódź, im. Reymonta (Łódź). Publikował w „Tyglu Kultury”, „Toposie”, „Fragile”, „Arteriach”, ”Strumieniu” i wielu almanachach pokonkursowych, a także w antologii łódzkich debiutantów Na grani (Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi 2008). W 2009 roku otrzymał nagrodę Marszałka Województwa Łódzkiego w uznaniu za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania kultury.


ROBERT RUTKOWSKI - (ur. w 1978 r. w Łodzi) – polski poeta. Wiersze publikował m.in. w „Akcencie”, „Czasie Kultury”, „Frazie”, „Kresach”, „Odrze”, „Toposie” i „Tyglu Kultury”. Laureat kilkunastu ogólnopolskich konkursów poetyckich, między innymi im. Wojciecha Bąka („Struna Orficka”), im. Stanisława Czernika, im. Jerzego Kozarzewskiego, im. Cypriana Kamila Norwida. Opublikował trzy książki poetyckie: Niezobowiązujący spacer po cmentarzu (Łódź, 2002), Łowienie spod lodu (Rzeszów 2008), Wyjście w ciemno (Łódź 2009). Jego wiersze tłumaczono na angielski i serbski.


EMILIA KUDRA i ŁUKASZ HANDZEL (akompaniament Przemysław Rogala) – łódzcy wokaliści wywodzący się ze Studia Piosenki Forum, laureaci licznych nagród i wyróżnień na festiwalach piosenki poetyckiej i aktorskiej, m.in. Ogólnopolskiego Festiwalu im. Jonasza Kofty i Festiwalu piosenki Aktorskiej w Koszalinie.

(p)

wtorek, 8 listopada 2011

Life as video clip




Ten dzień zapisze się złotymi zgłoskami w czarnych księgach waszego życia” – tymi mniej więcej słowami w filmie „Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy”, zwraca się kierownik zakładu (w tej roli Leon Niemczyk) do bumelantów zabranych „żukiem” spod „pośredniaka” (wśród nich Wiesław Dymny i Zdzisław Maklakiewicz), „zatrudnionych” do rozładowania wagonów z grysem stojących na zakładowej bocznicy. Film skądinąd doskonały, ale nie o nim jest mowa, lecz o „czarnej księdze życia”, w której tak niewiele zapisków w postaci złotych zgłosek. Za to mnóstwo zbyt rozwlekłych rozdziałów, „uchwyconych” w kilkuminutowym teledysku, który przypadkowo i niezamierzenie stanowi ich wyczerpującą paralelę. A, że ten utwór to przy okazji świetny cover (równie ekscytujący w wykonaniu tego samego zespołu jest także inny – „War Pigs”), niech będzie tutaj wyłącznie o nim, niech będzie tylko on tutaj. Oby wszelkie „dłużyzny” były mgnieniem oka, bo jeśli poezja jest z tego co „dłuży się”, w czarnej księdze i tak dalej będą pojawiać się nowe zapiski. Niby grys. Hałdy grysu.


(p)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Obsesja rock'n'rolla




Zawsze lubiliśmy bawić się tym, co robimy! Ogromną frajdę sprawia nam granie na żywo, uważamy że Rock N’ Roll to coś, czym żyjemy i to widać wyraźnie! To maksymalna ekspresja i zabawa na 100%” – tak reklamuje się warszawska Zła Obsesja, do której po serii koncertów przylgnęła opinia „najbardziej głośnego i nieokiełznanego bandu”. Jasne, „Rock The City” to przede wszystkim radosne, gustowne granie w hardrockowym stylu z lekkimi naleciałościami punk-rockowymi. Co prawda ta muzyka na nowo nie odkrywa świata, ale chyba nie miała nigdy aż takich ambicji. Zagrać dobry, dynamiczny koncert, nagrać porządną płytę – to wyczerpuje cały pakiet muzycznych aspiracji Złej Obsesji. I dobrze, ponieważ muzyka rockowa nie składa się przecież z samych milowych słupów. Na drodze do panteonu sławy znacznie częściej natrafić można na zwykłe przydrożne słupki (co 100 metrów).

Przywiązanie do patentów wczesnej IRY przefiltrowane przez punkową stylistykę, stanowi główną oś repertuaru zarejestrowanego na „Rock The City”. No i wykonawczo-tekstowa zadziorność, która w połączeniu z niezłymi riffami melodyjnie i owocnie prezentuje się w utworach takich, jak np. „Nie Przestanę” i „Mały Świat”. Jest rockowo, pojawia się melodia i pasujący do niej, niezbyt skomplikowany tekst. Zdecydowanie najbliższa estetyce dawnej IRY, tytułowa „Rock The City” odkrywa przed słuchaczem całą prawdę: to granie mocno standardowe, zapatrzone gdzieś w pierwszą połowę lat dziewięćdziesiątych. Lecz o dziwo, takie podejście absolutnie nie deprecjonuje dzieła końcowego. Rzecz tkwi w dobrych, nośnych kompozycjach. A, że to już było? Wszystko już było! Ważne, że „Niemiły Typ” odpowiednio działa, ma swój „flow” i da się przy jego dźwiękach wyrywać na koncercie panienki.

Trochę mniej mogą się podobać nieco „sztampowe” „Tak Jak Chcę” i „Długie Chwile”, zatrzymane jakby w połowie drogi: na punk za słabo to brzmi, na hard rock zbyt miękko, i w sumie wychodzi z tego taki Oddział Zamknięty lub inny Scorpions w swoich najsłabszych chwilach. Za to „Szaleństwo W Oczach” ma ciekawą strukturę; zaczyna się balladowo, ale ostatecznie zmierza w stronę mocnego riffu. Przy tej okazji warto wspomnieć, że przydałaby się na „Rock The City” jakaś stricte balladowa kompozycja, która stanowiłaby kontrast dla tych melodyjnych, niekiedy zbyt podobnych do siebie kompozycji. Trwająca niespełna trzydzieści minut płytę kończy punkowy „Nie Chcę Czekać”, który ma wreszcie odpowiednią siłę pozwalająca zmierzyć się z tym właśnie stylem.

Ta recenzja musi być taka jak ten krążek. Nie ma co się w niej rozpisywać, silić na jakąś głębszą analizę. Debiut Złej Obsesji to solidna i treściwa płyta. Nagrana w dobrym studio, z odpowiednią kompetencją wykonawczą. To muzyka, która sprawdzi się na każdym koncercie – tym stadionowym i tym w pubie. Sprawi niewątpliwą radość i pozwoli przez chwilę zapomnieć o codziennych kłopotach. Czy to za mało? Nie, skoro rock’n’roll to głównie zabawa, która tylko niekiedy przemienia się w wielką sztukę.

Zła Obsesja, „Rock The City”. Wydanie Własne.

Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach codziennej gazety internetowej NaszTomaszow.pl

(p)

niedziela, 6 listopada 2011

Ocean spokojny




Wyobraźcie sobie wyspę zamieszkałą przez melancholików. Jeśli chodzi o florę, porastałyby ją wierzby płaczące (odmiana karłowata). Faunę reprezentowałyby kojoty w poświacie księżyca zawodzące głosem niemowlęcia z kolką, sępy posępnie unoszące się w powietrzu, leniwce melancholijnie wspinające się na gałęziach z prędkością, której nie rejestruje ludzkie oko (nie jest w stanie tak długo skupić się na jednym obiekcie bez obfitego łzawienia). Waszą wyobraźnię zaludnialiby także i autochtoni (wyłącznie samotni mężczyźni) – wysocy, chudzi, w przykrótkich garniturach, pomiętych koszulach i wąskich krawatach, cali w szarościach, brodaci. Nieschludnie hołdujący modzie obowiązującej w środowisku pracowników zatrudnionych od trzydziestu lat na pełnym etacie w archiwum kurii biskupiej. Czyli członkowie najbardziej melancholijnej grupy na świecie – The National. Pora zapłakać…

…bo grają tak rzewnie, że stale podnosi się poziom wód w oceanie. Od ich muzyki wypływają oczy. Słuchacz boi się, że zaraz pęknie mu serce albo pogrąży się w depresji trwającej całą wieczność. Nie trzeba dodawać, że oprócz rosnących na wspomnianej wyspie karłowatych wierzb, prawie cała pokryta jest skałami. Przetrwać na niej to prawdziwe wyzwanie. The National dokonuje tej trudnej sztuki, ponieważ na swoim piątym albumie łączy melancholię w stanie czysto klinicznym z jednoczesną jej wiwisekcją, tworząc komplementarny, intymny przekaz dla setek tysięcy podobnych muzykom frustratów, zamieszkującym odległe od wyspy kontynenty. Epigoni „zimnej fali” nagrali muzykę przystępniejszą, niż na poprzedniej płycie, która była dla nich prawdziwym komercyjnym przełomem („Boxer”), ale jeszcze smutniejszą. Wszystko przez to, że Mattowi Berningerowi udało się stworzyć teksty, w których wyszedł poza wyłącznie własne lęki, obsesje i fobie, i sprawić, że dziś utożsamiają się z nim tysiące zapłakanych fanów. To, że wokalista i autor tekstów przy okazji przesadził z ilością wypitego czerwonego wina i wylał z siebie wszystkie dręczące go emocje, tylko potwierdza, że cały czas mamy do czynienia z podążaniem za posępną muzyką Joy Division, a ta jak wiadomo, zawsze była „closer”.

Współcześni „robinsonowie rocka” zbudowali kolejną ratunkową tratwę, którą nazwali „High Violet”. Przy jej pomocy z pewnością znajda się na samym grzbiecie słonej fali i wypłyną na pełny ocean, pokonując przybrzeżne mielizny, rafy i prądy wsteczne. Mimo to swoją przeprawę rozpoczynają od wydawałoby się banalnego „Terrible Love”, z którego w podniosłym refrenie robią coś w rodzaju gorzkiej pigułki, jakby przy jej pomocy chcieli uzdatniać słoną wodę do picia. „Sorrow” – kolejna tyczka w ich prowizorycznej tratwie, to w porównaniu z utworem otwierającym płytę piosenka iście samobójcza. Klimat rezygnacji („aniechnastamfaleniosąbyledalejodtejprzeklętejwyspy”) ogarnia także „Anyone’s Ghost”, charakteryzujący się partią sekcji rytmicznej zaczerpniętą z okrętu pod nazwą „Joy Division”.

Płyńmy dalej, choć wokół nas flauta! Weźmy takie„Little Faith” – jedno wiadomo na pewno, nie mogłoby znaleźć się na ścieżce dźwiękowej filmu „Piraci z Karaibów” – kapitan Jack Sparrow wpadłby przecież w szał, a wiadomo przecież, że nosi przy sobie mnóstwo białej i w dodatku ostrej broni. Mógłby się pociąć, a tego nie ukryłaby nawet gruba warstwa charakteryzacji na ślicznej buźce Johnny’ego Deepa. Za to można śmiało twierdzić, ze nazwa „Czarna Perła” pasuje również dobrze do następnego utworu na „High Violet” - „Affraid of Everyone”: „Ja wierzę, / oni tańczą wciąż. / Oni żyją swoim życiem / i dopłyną tam, gdzie chcą. / I wierzę w ich podwodny świat. / A orkiestra, która grała, / do tej chwili /gra”.*

Wystarczy wsłuchać się w „Bloodbuzz Ohio”, żeby uwierzyć w słowa poety. Ten utwór to prawdziwa boja na samym środku nieprzebranych wód. Żywi lub martwi, a jednak postawią wreszcie stopę na stałym lądzie. Przy okazji wylansują wyjątkowo nostalgiczny przebój. Odkryją swój własny „Lemonworld”. Czy warto wspomnieć, że „Runaway”, czy nieco żywsze od niego „Conversation 16”, pomimo palącego słońca, wciąż utrzymują właściwy kolor płótna na zamontowanym na tratwie prowizorycznym żaglu – oczywiście czarny – który nawet gdy już nieco spłowiał, nadal ostrzega: zastanówcie się, zanim wypłyniecie na te pozornie spokojne, ale zimne i głębokie wody? A co będzie, jeśli zatoczycie koło, pobłądzicie i wylądujecie w słotnej Anglii („England”)? Deszcz będzie tam padał i padał, a Londyn wyglądał znowu tak, jak w „Powiększeniu” Antonioniego. Spokojnie i nostalgicznie.

Czy utworem „Vanderlyle Crybaby Geeks” zamykającym „High Violet” wytłumaczą się ze swojej wyprawy? Czy wyjaśnią, skąd mieli tyle sił, żeby żywiąc się wyłącznie słonymi rybami i pijąc gorzką wodę, nadal zachować nadzieję? Słuchając ich najnowszego dzieła, możemy się domyślić, że choć silny wiatr zwichrzył i potargał ich długie brody, to jednak ocean, przez który do nas płynęli, pozostał spokojny.

* Fragment tekstu piosenki „Zostawcie Titanica” zespołu Lady Pank

The National, „High Violet”. 4AD


Recenzja pierwotnie ukazała się na łamach Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” NR 1 (10) /2011. Aktualny numer pisma do nabycia w sieci „EMPIK”.


(p)