sobota, 11 kwietnia 2009

Wielkie i czarne przeraźliwie serce


Autor: Krzysztof Kleszcz

PJ HARVEY & JOHN PARISH - "A Woman A Man Walked By", 2009

PJ Harvey należy do moich ulubionych artystów, na których płyty czekam ze zniecierpliwieniem. Pierwsze przesłuchanie jest dla mnie jak święto. Zwiastunem - utworem "Black Hearted Love" pierwsza poczęstowała mnie radiowa trójka. Początkowo gitarowy riff wziąłem za Sonic Youth, ale niepodrabialny wokal od razu wyjaśnił sprawę. Ów singlowy utwór to murowany nr 1, myślę, że jeden z najlepszych utworów PJ... W teledysku, który zobaczyłem na youtube "kruczowłosa Pola" skacze na dmuchanym materacu (takim z wesołego miasteczka), w deszczu - niczym opętana.



To idealny początek płyty. Jest o miłości, co oczywiste bez kwiatuszków i różyczek, za to o miłości "wielkiego, czarnego przeraźliwie serca"... "Sixteen, Fifteen, Fourteen" - liczby z dziecięcej wyliczanki; dostrzegam podobieństwo do utworów projektu "Desert Session" (płyty, na której gościnnie zaśpiewała PJ Harvey). Spokojny motyw grany na banjo rozwija się w dynamiczny czad. Niepokojąca zabawa w chowanego w ogrodzie, wciągająca. "Leaving California" to dla odmiany smętny walczyk (trochę waitsowski w klimacie) o tym, że palmy w Kalifornii nie dają cienia... refren zaśpiewany wysokim głosem na granicy fałszu... Ma to swoisty urok... "The Chair" zaczyna się kakofonicznie, groźnie. Zaglądamy w głęboką wodę. Łamany rytm natychmiast budzi skojarzenia z Alice In Chains... (pamiętny "Angry Chair" z kultowej płyty "Dirt")... Gdzie odszedłeś mój najmłodszy synu? Przejmujący utwór wywołujący dreszcz emocji. W utworze "April" wokalnie PJ wciela się w jakąś opętaną staruszkę, wspominającą swoją klęskę i "kreskowanie, rujnowanie, wywracanie", swoje "źle dobrane ubrania"... Wyobrażam sobie, że śpiewając siedzi na bujanym krześle z naładowaną spluwą w dłoni. W drugiej połowie - robi się przestrzennie "April, śniłam, że chodzę, patrzę"... To jeden z najciekawszych utworów. Kolejny "A Woman A Man Walked By... " jest agresywny, brutalny, wulgarny jak nigdy... ("Who's The Fuck?" z płyty "Uh Huh Her" to był mały pikuś) - ale... przekonujący. Historię pełną przeszywających do szpiku kości wulgaryzmów dopowiada muzyka - układająca się w niepokojące kolaże dźwięków. "The Soldier" to zmiana klimatu o 180 stopni, kołysanka. "Miałam sen, w którym jestem żołnierzem i idę po twarzach martwych kobiet..." - zaczyna smutną piosenkę, gdzie za instrumenty robią tylko pianino i banjo. "Pig Will Not" zaczyna się wyciem przeszywającym uszy. Jest straaaaaaaszne... Tortury i szczekanie niczym pies. Wścieklica ogarnęła panią Polę. Przedostatni "Passionless, Pointless" jest znów inny, przepiękny. Kto inny umie wydobyć tyle piękna ze smutku? "Cracks In The Canvas" - (podobny do "Is That All There Is?" z 1996 roku z pierwszej płyty, jaką nagrał duet Harvey/Parish) to krótkie niespełna dwuminutowe delikatne zakończenie. Polly Jean znów jest małą dziewiczynką.
"Jak poradzimy sobie po śmierci z pustymi dniami, w których nie będzie nic do stracenia, żadnych pogrzebów? (...) Pęknięcia na płótnie wyglądają jak niekończące się drogi... "

Aż tyle i tylko tyle. Laurka z czarnym sercem.

1 komentarz:

  1. To naprawdę wyjątkowa płyta, a Polly to artystka przez duże "A". Zresztą każda płyta w jej dorobku to ambrozja dla mojej duszy; teraz przyniosła nam swoją miłość i swoje czarne przeraźliwe serce.

    OdpowiedzUsuń