THE END
(KONIEC)
To koniec, moja piękna przyjaciółko.
To już koniec, jedyna przyjaciółko,
Koniec,
naszych wspaniałych planów,
Koniec,
wszystkiego co nas łączyło
Koniec,
nie ma bezpieczeństwa, ani niespodzianek,
Koniec.
Nigdy już nie spojrzę w twoje oczy.
Czy wiesz, jacy będziemy
Wolni, bez ograniczeń
rozpaczliwie szukający
pomocnej dłoni
w kraju straconych nadziei.
Zagubieni w rzymskiej pustyni bólu,
i wszystkie dzieci są szalone,
wszystkie szalone dzieci
czekają na letni deszcz.
Na skraju miasta jest niebezpiecznie
Przejedź się Królewskim Traktem
w kopalni złota dzieją się dziwne rzeczy;
Jedź traktem na zachód, kochanie.
Dosiądź węża.
Jedź na wężu,
Do jeziora, do antycznego jeziora.
Wąż jest długi, ma siedem mil.
Dosiądź węża,
Jest stary, a jego skóra jest zimna.
Zachód jest najlepszy,
Zachód jest najlepszy,
Przyjedź tu, a nam zostaw całą resztę,
Woła nas niebieski autobus,
Woła nas niebieski autobus,
Kierowco, dokąd nas zawieziesz?
Morderca zbudził się przed świtem,
Włożył swoje buty.
Wybrał maskę z antycznej galerii,
i ruszył w dół korytarza.
Wszedł do Sali
Gdzie mieszkała jego siostra,
Potem odwiedził brata,
A potem
Ruszył dalej korytarzem.
Podszedł do drzwi,
Zajrzał do środka,
„Ojcze?”
„Tak, synu?”
„Chcę cię zabić.
Matko, chcę…”
Chodź kochanie , chwytaj szanse razem z nami,
Chodź kochanie , chwytaj szanse razem z nami,
Chodź kochanie , chwytaj szanse razem z nami,
Spotkamy się w niebieskim autobusie.
To koniec, moja piękna przyjaciółko.
To już koniec, jedyna przyjaciółko,
koniec
Boli, gdy muszę pozwolić ci odejść,
ale nigdy za mną nie pójdziesz.
Koniec
śmiechu i niewinnych kłamstw,
Koniec
Nocy, gdy chcieliśmy poznać śmierć.
To już koniec.
Jim Morrison, „Amerykańska noc” (przekład: Urszula Michalska). Wydawnictwo KRAM, Warszawa 1995.
* suplement
INDIAŃSKIE LATO JIMA MORRISONA
moja biografia
rozpoczyna się właśnie tu
na rozgrzanej słońcem
asfaltowej drodze
gdzieś pomiędzy albuquerque
a santa fe
to tutaj
poznałem swoich prawdziwych
rodziców
ich dusze wstąpiły w moje ciało
ich ciała pozostały na drodze
jak ekslibris śmierci
ojcze i matko wczorajszego dnia
idąc przez życie w masce
z antycznej galerii
nie pamiętam waszych twarzy
dzisiaj jestem indiańskim
szamanem
królem jaszczurek
jaszczurem
mogę zrobić wszystko
muszę odnaleźć siebie
tylko nie gaście świateł
tylko nie gaście świateł
niech muzyka
nigdy się nie skończy
(KONIEC)
To koniec, moja piękna przyjaciółko.
To już koniec, jedyna przyjaciółko,
Koniec,
naszych wspaniałych planów,
Koniec,
wszystkiego co nas łączyło
Koniec,
nie ma bezpieczeństwa, ani niespodzianek,
Koniec.
Nigdy już nie spojrzę w twoje oczy.
Czy wiesz, jacy będziemy
Wolni, bez ograniczeń
rozpaczliwie szukający
pomocnej dłoni
w kraju straconych nadziei.
Zagubieni w rzymskiej pustyni bólu,
i wszystkie dzieci są szalone,
wszystkie szalone dzieci
czekają na letni deszcz.
Na skraju miasta jest niebezpiecznie
Przejedź się Królewskim Traktem
w kopalni złota dzieją się dziwne rzeczy;
Jedź traktem na zachód, kochanie.
Dosiądź węża.
Jedź na wężu,
Do jeziora, do antycznego jeziora.
Wąż jest długi, ma siedem mil.
Dosiądź węża,
Jest stary, a jego skóra jest zimna.
Zachód jest najlepszy,
Zachód jest najlepszy,
Przyjedź tu, a nam zostaw całą resztę,
Woła nas niebieski autobus,
Woła nas niebieski autobus,
Kierowco, dokąd nas zawieziesz?
Morderca zbudził się przed świtem,
Włożył swoje buty.
Wybrał maskę z antycznej galerii,
i ruszył w dół korytarza.
Wszedł do Sali
Gdzie mieszkała jego siostra,
Potem odwiedził brata,
A potem
Ruszył dalej korytarzem.
Podszedł do drzwi,
Zajrzał do środka,
„Ojcze?”
„Tak, synu?”
„Chcę cię zabić.
Matko, chcę…”
Chodź kochanie , chwytaj szanse razem z nami,
Chodź kochanie , chwytaj szanse razem z nami,
Chodź kochanie , chwytaj szanse razem z nami,
Spotkamy się w niebieskim autobusie.
To koniec, moja piękna przyjaciółko.
To już koniec, jedyna przyjaciółko,
koniec
Boli, gdy muszę pozwolić ci odejść,
ale nigdy za mną nie pójdziesz.
Koniec
śmiechu i niewinnych kłamstw,
Koniec
Nocy, gdy chcieliśmy poznać śmierć.
To już koniec.
Jim Morrison, „Amerykańska noc” (przekład: Urszula Michalska). Wydawnictwo KRAM, Warszawa 1995.
* suplement
INDIAŃSKIE LATO JIMA MORRISONA
moja biografia
rozpoczyna się właśnie tu
na rozgrzanej słońcem
asfaltowej drodze
gdzieś pomiędzy albuquerque
a santa fe
to tutaj
poznałem swoich prawdziwych
rodziców
ich dusze wstąpiły w moje ciało
ich ciała pozostały na drodze
jak ekslibris śmierci
ojcze i matko wczorajszego dnia
idąc przez życie w masce
z antycznej galerii
nie pamiętam waszych twarzy
dzisiaj jestem indiańskim
szamanem
królem jaszczurek
jaszczurem
mogę zrobić wszystko
muszę odnaleźć siebie
tylko nie gaście świateł
tylko nie gaście świateł
niech muzyka
nigdy się nie skończy
Mam problem z tekstem "The End" Morrisona.
OdpowiedzUsuńTo zabijanie węża, Mother I Want You F*** *** trąci mi wyjątkową grafomanią. Muzyka jest za to wyjątkowa. Często też myślę, że teksty Morrisona to doskonały dowód na to, że narkotyki zabijają prawdziwą sztukę. Jak pisałby Morrison gdyby chciał zostać człowiekiem? poetą? a nie degeneratem?
Co do suplementu - OK.
Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że Morrison przez całą swoja karierę z The Doors, postrzegał siebie jako kogoś wiecej niż tylko wokalistę, tekściarza. Pod koniec życia zespół i cała otoczka towarzysząca karierze muzyka rockowego zdecydowanie zaczęła mu ciążyć. Myślę, że pod koniec życia swoje wiersze zgromadzone z "The Lords" i "The New Creatures" wydane wiosną 1969 roku w nakładzie 100 egz. cenił bardziej, niż płyty nagrane z The Doors. Jim Morrison w roku 1970 nie chciał już być rockową gwiazdą - pragnął zostać poetą.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
piotr
Piotrze, tekst pierwszy, "The End", to bezprzykładna grafomania, przynajmniej translatorska. Pani Urszula Michalska używała chyba tłumacza Wujka Google'a:) Co to za chropawe frazy, jaka nieporadna składnia, jaki brak wyczucia rytmu! Jedynym usprawiedliwieniem wysiłków tłumaczki mogłaby być skrajna miernota literackich prób świetnego muzyka (naprawdę go lubię, trochę się na Jimie wychowałem). Ale w tej kwestii niech się wypowie znakomity anglista (i słabiutki poeta) Jerzy Jarniewicz. Drugi wiersz jest już ciekawszy (da się go bez irytacji do końca przeczytać). Pozdrowienia dla Was, Tomaszowianie.
OdpowiedzUsuńWiesiu, nie zwykłem dyskutować z przekładem z języka angielskiego - jako "piętaszek" tego języka :). ot, "Amerykańską Noc" w tłumaczeniu pani Urszuli mam akurat w biblioteczce. nie kłócę się także o poziom literacki twórczości Jima Morrisona - poety. "nie o to mnie się rozchodziło" - że posłużę się cytatem z ludu (albo z "Luda" :) chodziło mi o to, że po 30 bez mała latach "The End" i The Doors wciąż powodują w moim ustroju pewne skutki uboczne. podstawowym błędem Twojego toku myślenia jest oderwanie tego tekstu od muzyki, a pośrednio od legendy Morrisona i The Doors.
OdpowiedzUsuńco do suplementu - Wiesiu, to mój "młodzieńczy" wiersz, który wkleiłem zarówno z sentymentu jak i z ekshibicjonizmu - wczesne wiersze każdego poety, to swoiste zdejmowanie ubrania (nie każdy jest od razu Rimbaudem:). tym bardziej dzięki za opinię :)))
ps: co do Jerzego, to nie mogę się zgodzić (patrz Twój nawias).
serdeczne dzięki za "czujny" komentarz :))
ściskam!!
piotr
Posłuchałem, brzmi lepiej, znałem ten utwór, ale nie kojarzyłem tytułu (od wielu lat włada moim gumowym uchem Haydn, dlatego nie znam twórczości np. Lady Gaga). Może się mylę, ale - mimo oczywistego prostactwa języka angielskiego - te oksytony Jima są lepsze od trójzgłoskowców polskich, stąd po angielsku nie jest treść owa nienatrętnie słaba. Cholera, czasem wkurza mnie ta polska prozodia, te usilnie śpiewne parokstony. Temat do omówienia, Piotrze.
OdpowiedzUsuń