niedziela, 12 stycznia 2025

W naszych ciałach essa, dopamina, oksytocyna, trans

Marzena Orczyk-Wiczkowska "Miłość i inne święta", Wyd.MBP im. H.Kołłątaja w Dąbrowie Górniczej; Dąbrowa Górnicza, 2024.


Niektórzy mówią, że miłość to coś, co mamy zachować dla siebie, coś intymnego. Z jakiejś obawy, że uleci? Ze skromności? Z obawy przed kiczem? Tymczasem miłość codziennie wykoślawiają nam media: Netflixy, Instragramy, memy i rymy typu fire/desire. Owijają ją w banał, trywializują albo i zohydzają (ach, te skecze w kabaretach, w którym związek małżeński to pułapka, męczarnia i katorga). Ta prawdziwa jest chowana. Mogą więc niektórzy uznać, że nie istnieje. Dlatego dobrze, że ktoś nam powie, że jest możliwa. 

Tęsknotę za miłością ma każdy, mniej jest jednak szczęściarzy, którzy jej doświadczyli. A jeszcze mniej jest tych, którzy o niej umieją napisać. Marzena Orczyk-Wiczkowska - pisarka, poetka, autorka tomów "Abisal", "Ranne pieśni" czy "Adult canal" - umie.

Umie np. ją streścić w 4 wersach. I są to m.in. linki-inspiracje do książek Antoine'a de Saint-Exupéry'ego i Wiesława Myśliwskiego. 

"planeta róża.

miód i sól.

wydobywanie perły.

łuskanie fasoli."

W innym świetnym wierszu ("znamię w kształcie jednej z liter alfabetu") pisze, że miłość odurza nas do wiary, że wszystko ma sens. I unosi nas zachwyt, i chcemy wychwalać każdy detal świata: "błogosławione niech będą pory roku, powracające cykle, miłość i wszystkie inne święta".

W jej wierszach jest ogień, jest szaleństwo zmysłów, jest "chwila, która była śnieżynką". Zatem witaj, czytelniku,  w miłosnej zaspie.

Miłość pojawia się jak zaklęcie - "pomyślałam życzenie, choć dawno już umarłam, pomyślałam życzenie, jakbym się rodziła, pomyślałam życzenie jak dziewczynka w cukierni, a może ta druga, z bajki andersena.

Są tu miłosne obawy ("boję się, że mógłbyś stać się niezbędny jak tlen i woda") i miłosne uniesienia. Uwielbiam wiersz "stranger things" - to rzucanie słowami podobnie jak Joanna Mueller, albo Inger Christensen (w jej "Alfabecie"). Oto miłość bombarduje nas tysiącem blików: "w naszych ciałach essa, dopamina, oksytocyna, trans." - genialne!

Autorce udało się uniknąć banału. Jest ironia, są pytania "może nie chcesz znaleźć, bo wystarcza ci szukanie?", są diagnozy, że nie umiemy kochać, bo jest "mimikra przyczajonego serca, ciężar blizny i świętego spokoju", są smutne refleksje -"byłam niedorzeczna jak głodny wróbel, który usiłuje połknąć żabę"...

Opisała miłość - która sprawia, że naprawdę żyjemy. I śnią się nam "złoto, kadzidło i mirra" (z wiersza "inne święto"), i stać nas na celebrę, i umiemy "przyjąć wszystko jak dar".

Polecam "przytulić" tę książkę ozdobioną kolażami Marty Motyl. I pod te frazy wyświetlać sobie własny film o miłości. Tak jak ja w moim wierszu z bitem. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz