poniedziałek, 13 lipca 2009
Nienormalny pociąg do grafomanii
niedziela, 12 lipca 2009
W poszukiwaniu straconego czasu
Propozycja
-----
za Reymont.pl:
Tkanina i poezja - tak zatytułował swą dużą wystawę prof. Andrzej Marian Bartczak. Ten znany grafik, malarz i rysownik jest absolwentem Wydziału Tkaniny łódzkiej uczelni plastycznej (specjalność dyplomowa: druk na tkaninie). Jego rozległe zainteresowania obejmują też książkę artystyczną i miniaturę poetycką o filozoficznym charakterze. W swoich interdyscyplinarnych pracach bardzo często łączy rysunek, monotypię, tkaninę i słowo. Tkanina jest w nich podstawą działań rysunkowych, graficznych, malarskch, kompozycji kolażowych i książek artystycznych. Ale i sam rysunek, tworzony z bardzo wyrazistej, przypominającej nić linii, może kojarzyć się ze splotem tkackim, w którym poszczególne przedstawienia (często wykorzystywane gotowe druki - mapy, gazety, widokówki) tworzą kanwę dla graficznych interwencji. Złożoność świata jest tu zobrazowana warstwową kompozycją, do której wprowadzone zostaje słowo. Słowo traktowane jest przez autora niezwykle poważnie, obdarzone mocą porządkowania chaosu przedstawień. Z drugiej strony, parafrazując Cammingsa, Bartczak twierdzi, że malarz jest więźniem literatury. Więźniem tekstu, więźniem biblioteki, która przypomina labirynt/w którym/monstrualny dozorca/podejrzliwie ale stanowczo/kieruje w niewłaściwą stronę. Swoje i cudze teksty artysta zapisuje kolorowymi kredkami na zwieszających sie z sufitu na podłogę długich pasach tkaniny. Stosując system podkreśleń i zmian koloru, interpretuje umieszczane w swych pracach zdania. Odręczne, ale bardzo staranne, wypracowane pismo daje wrażenie obcowania z kartami intymnego dziennika malarza.
Imponująca wystawa w Muzeum Włókiennictwa oferuje zwiedzającym setki prac (można by nimi zapełnić dwa piętra muzeum) do oglądania i czytania. Ciekawostką jest nawiązująca do Kurta Schwittersa praca "Dada" z 1988roku, obiekt przestrzenny nagrodzony brązowym medalem na Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi.
Andrzej Marian Barczak urodził się w 1945 roku w Kutnie. Studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi (obecnie Akademii Sztuk Pięknych im. Wł. Strzemińskiego) na Wydziale Tkaniny w latach 1963-1969. Dyplom z wyróżnieniem u prof. Hanny Orzechowskiej - specjalizacja: druk na tkaninie - w roku 1969. Tkaninę unikatową studiował u prof. Janiny Tworek-Pierzgalskiej, malarstwo u profesorów Stanisława Byrskiego i Stanisława Fijałkowskiego, kompozycję u prof. Lecha Kunki. W 1971 roku podjął pracę pedagogiczną i dydaktyczną w macierzystej uczelni jako asystent prof. Stanisława Fijałkowskiego na Wydziale Grafiki w Pracowni Technik Drzeworytniczych (kieruje nią od 1975 roku). Od 1984 do 2008 kierownik Katedry Grafiki Warsztatowej. Ponad 100 wystaw indywidualnych w wielu miastach Polski, w Austrii (Wiedeń), Belgii (Bruksela, Mons, Ostenda, Stavelot), Bułgarii (m.in. w Sofii), Francji (Paryż), w Niemczech m.in. Brema, Bonn, Mülheim), Szwecji (Falun), USA (Philadelphia), Włoszech (Urbino). W latach 1969-2009 udział w ponad 400 wystawach zbiorowych, okręgowych, ogólnopolskich, międzynarodowych, sztuki polskiej za granicą, w konkursach, aukcjach, targach sztuki. Jego prace znajdują się w wielu muzeach, bibliotekach, prestiżowych kolekcjach publicznych polskich, europejskich i amerykańskich, także w kolekcjach prywatnych na całym świecie. Około 50 nagród, wyróżnień i medali za twórczość i wybitne osiągnięcia w pracy dydaktycznej w wyższym szkolnictwie artystycznym; m.in. Nagrody Ministra Kultury i Sztuki 1977 (III st.), 1985 (II st.), 1991 nagroda indywidualna za wybitne osiągnięcia artystyczne i dydaktyczne. Autor zbioru poezji "Na porcelanie" (Europejskie Centrum Kultury LOGOS, Łódź 2008).
Centralne Muzeum Włókiennictwa, ul. Piotrkowska 282
piątek, 10 lipca 2009
Wierzba piasek sasanka i kłos
plastyka WSSP w Łodzi). Na pierwszej stronie autograf i dedykacja dla mojej mamy.
Wiersze, pisane inaczej niż dziś. Dużo "enterów" (pojedyncze słowa w wersach). To, że język poetycki ewoluuje, jest oczywiste. Wspomniany na początku przeze mnie Asnyk, pisał "Nie depczcie przeszłości ołtarzy", pamięć o Gabrysiewicz to sprawa oczywista.
Pomysł na tomik, zadedykowany "Mojemu miastu", zatytułowany "Ariadna 67" to połącznie skojarzeń: mitologicznej nici Ariadny i tego, że Tomaszów to miasto włókiennicze. Autorka stylizuje wiersz na góralszczyznę ("Kan ci to"), wspomina czasy wojny ("Męczennikom Zapiecka"), podziwia pisarzy, poetów i malarzy, których ceni (Goya, Staff, Jasnorzewska, Andersen, Norwid), niebanalnie zachwyca się przyrodą ("w trawie lepiężnik rozsypał się biały" w "Erotyku Tatrzańskim"; "mówię / córa Mazowsza / wierzba piasek sasanka i kłos" w "Kręgu"), obficie przywołuje mitologię.
W najciekawszym wierszu "Na ranną zmianę" pisze o kobietach jadących do pracy "ociężałość żylaków / otwiera świt ", "sprawne / napięte / kapłanki kultów nowych / rumienią się nieśmiało / o dobre słowo". A w tytułowym utworze: "Tezeusz / dziś nie musi / błąkać się wśród murów / nie czyha / w labiryntach / rywal Minotaur / Ariadna złote wątki / zarzuciła w krosna / drobną dłonią ujarzmia / nieposłuszne nici / Może inna dziewczyna / strojąc się w sukienkę / słowa wyznania znajdzie / zgubione / w osnowie." Dziś gdy tomaszowski przemysł włókienniczy upadł, sentyment każe pochylić się nad poezją.
czwartek, 9 lipca 2009
Zapadanie się w tło
TADEUSZ DĄBROWSKI "CZARNY KWADRAT", Wyd. a5, 2009
Autor: Krzysztof Kleszcz
1.
Pani A, nie lubi poezji. Wyobrażam sobie jak czyta ostatni wiersz z książki Tadeusza Dąbrowskiego.
Dodajmy, że te grzechy to cały czas szóste przykazanie: ściąganie erotyki z netu, pożądliwe myślenie o kobietach (nawet w czasie podniesienia na mszy). Poeta wie, ze grzesznik, który mówi o Bogu jest przekonujący daleko bardziej niż kameduła bosy. No i są tu współczesne rekwizyty: jotpegi, webcamy, kluby go-go. Egzystują sobie obok różańca, procesji, stygmatu.
23-letni Tadeusz został zmuszony przez babcię do obejrzenia setnej kopii dokumentu o cudach. ("To wszystko przypominało real tv. Dlatego uwierzyłem."). 26-letni bawi się w powiększenie zdjęcia aktu ("powiększałem je do granic ekranu, do granic rozdzielczości (...) chcąc za ostatnim kliknięciem przeskoczyć na drugą stronę, obejrzeć duszę albo przynajmniej siebie rozklikanego"). Ten wiersz pt. "Rozdzielczość", gdyby ktoś pytał, mógłbym uznać za najlepszy wiersz jaki czytałem, ("A dalej już nic więcej nad szare prostokąty poukładane ściśle jak cegły w murze, jak kamienie w ścianie płaczu (...)"). 30-latek w wierszu bez tytułu ze strony 7 konstruuje wyjątkowej urody metaforę, zapadanie się w czerń: "Powoli przesuwam pasek kontrastu i z mlecznej nicości wyłania się kształt, który staje się rzeczywisty w połowie skali, a potem znów zapada się w tło.
Też postanowiłem się pobawić suwakiem paint-shopa.
"A potem bardzo chciałem wierzyć w Boga i dostałem klapsa, klaps rozłożony był na wiele lat, więc odczuwałem go jak pieszczotę" ("Pieszczota", s.8); "Umyj mnie - prosi ciało, bo w nocy narozrabiało." (* * *, s.9); "Mogłabyś spojrzeć na mnie, lecz tylko mówisz - milczysz." (* * *, s.23); "Chodzę po pustym mieszkaniu, prawie nie pamiętam zapachu, śmiechu, płaczu dzieci, które tu żyły." (* * *, s.40); "słowo jak dwa ciała / tasowane przez noc" ("słowo", s.41); "W czasach, gdy niewykorzystane minuty przechodzą na następny / miesiąc. Przegapiłem swój moment." ("Przegapiłem swój moment", s.39).
Pamiętam dwie skrajne emocje przy lekturze wierszy TD: chichot i wzruszenie. Chichotałem przy wierszu "Fragmenty dyskursu miłosnego" z tomu "Te Deum" ("To jest fajka - usłyszałem odpowiedź kobiety(...)"), jako wzruszacz zadziałał na mnie wiersz o ojcu "Tyle miłości, z którą / nie ma co zrobić." (* * *, s.17).
Chyba jednak najbardziej zapamiętam z nowej książki motyw "rozczarowania poezją". "Poezja, jeśli jest,(...)" - pisze autor na stronie 11. W innym miejscu zaś "odpowiadam: nie, poezja już nie istnieje." (* * *, s.26). Motyw (na szczęście, bo się martwiłem !!!!) znajduje niesamowite rozwiązanie:
"1. poezja jest wtedy / gdy czujesz / to / coś // czujesz? 2. (jeżeli nie / przeczytaj wiersz / ponownie)." ("Do skutku", s.44)
Zmory
sobota, 4 lipca 2009
Poezja recreativo
Autor: Piotr Gajda
W tym roku zgodnie z wypracowaną już tradycją odbył się Turniej Jednego Wiersza o tematyce przyrodniczej, zawody sportowe (rzut dyskiem i mini-oszczepami do wyznaczonego celu), był grill, możliwość kąpieli w pobliskiej Pilicy (z której skorzystał, kto chciał) oraz spacer po lesie. A wszystko to z uśmiechem na ustach i w totalnym regulaminowym i organizacyjnym chaosie, luz, blues, na niebie chmury. Ale rozpadało się dopiero wówczas, kiedy już wyjeżdżaliśmy z Taraski obdarowani gadżetami, które „wywalczyliśmy” w TJW i w konkurencjach sportowych „w stylu wolnym”. Pewnym „novum” tegorocznej Biesiady Literackiej była krótka prezentacja naszych debiutanckich tomików – przy ognisku rozbrzmiały wiersze z „Ę” i z „Hostelu”. Wypoczynek, rekreacja i poezja. Tak, tym razem w tej właśnie kolejności.
piątek, 3 lipca 2009
Książka napisana na rowerowym siodełku
Maciej Robert, Przemek Owczarek
Autor: Piotr Gajda
Promocja „Cyklista” Przemysława Owczarka w Łódzkim Domu Kultury, 30 czerwca 2009 r. godz. 18.00.
W ŁDK w Łodzi odbyło się spotkanie autorskie z Przemkiem Owczarkiem poświęcone jego najnowszej propozycji literackiej, zbioru prozy (?) poetyckiej zatytułowanej „Cyklist”. Ten znak zapytania jest konieczny, bo sam autor ma z określeniem gatunku, który znalazł się w jego najnowszej książce lekki problem, raz nazywając go „prózką”, a za innym razem „wierszykiem”, co podczas spotkania „zauważył” prowadzący tego dnia spotkanie z autorem Maciej Robert. Oczywiście, nie jest to żaden zarzut, „Cyklist” to w zasadzie proza poetycka, ale ze względu na intensywność języka, za pomocą którego Owczarek opowiada swoją historię jej metaforyczność jest jednocześnie bliska dykcji poetyckiej, stąd obie formy przenikają się wzajemnie.
Nie zdążyłem zapytać Przemka ilu rowerzystów otrzymało od niego „Cyklista”, w ŁDK-u zauważyłem dwa rowery – jeden Owczarka, a drugi prawdopodobnie Macieja Roberta (przyjechała sympatyczna para, pamiętam - przypis KK). Za to Piotr Grobliński, wydawca i gospodarz spotkania na tą okazję założył koszulkę z nadrukiem przedstawiającym starodawny bicykl. Było dużo o etymologii słów i pojęć wywodzących się z „dziedziny pedałowania”, takich jak „idę spuścić z wentyla”, „Pan kierownik”, czy „jestem dętka”, tak dużo, że słynny Henryk Zasławski z łódzkiej grupy „Centauro” zaczął dopytywać autora „Cyklista”, czy ten jest „za wprowadzaniem obowiązkowej karty rowerowej”. Pytanie było „z kosmosu”, ale na tym polega cały urok Henryka. Maciej Robert dopytywał, gdzie znajdują się „górki”, po których Przemek jeździł rowerem, a Przemek opowiadał o swoim „obcowaniu” z naturą i próbie jej opisania za pomocą swojej indywidualnej interpretacji poetyckiej i filozoficznej. Znalazło się też miejsce dla rowerowych kraks, które autor na swojej „rowerowej ścieżce” doświadczył i barwnie przy tej okazji opowiedział.. Pewnemu starszemu Panu, który uczestniczył w wieczorze Przemka przeszkadzała wieloznaczność jego wypowiedzi literackiej, którą autor słusznie uzasadnił ciągłym poszukiwaniem (znaczeń, nowych doświadczeń, odpowiedzi na stawiane samemu sobie pytania). Starszy Pan nie ustępował i dopytywał, czy wkrótce (jeśli tylko rewelacyjna sprzedaż książki pozwoli Owczarkowi przesiąść się do auta) powstanie „Automobilist”, i dlaczego wcześniej nie powstał cykl o jeżdżeniu na hulajnodze, bo ów Pan na takowej w dzieciństwie jeździł. „Ale dlaczego ja mam opisywać pańskie życie?” – odpowiedział pytaniem na pytanie Owczarek – z czego jasno wynikało, że autor „Cyklista” nie posiadał nigdy hulajnogi. Potem na ekranie wyświetlił się diagram z 53 (jeśli dobrze pamiętam) strony książki przedstawiający tajemnicze koło, mandalę, za pomocą której autor przybliżył czytelnikowi filozoficzny system, który jest „ośką Cyklista”. W tej części spotkania autorowi pytania zadawała obecna na spotkaniu Dorota Bachmann i z tej konwersacji wynikało, że filozofia wschodu jest obydwojgu bliska i znana. Oczywiście, oprócz trudnych pytań, była prezentacja zawartości „Cyklista”, z czego jak zwykle doskonale wywiązał się sam autor, któremu już na sam koniec spotkania Piotr Grobliński podał gitarę i nastąpiło (można powiedzieć, że tradycyjne już podniesienie poziomu ekspresji poetyckiego przekazu). Mimo upału, to było udane spotkanie, czego się zresztą spodziewałem, bo Przemysław Owczarek to bardzo ciekawy poeta, człowiek i kumpel.