czwartek, 28 stycznia 2010

Toruńskie echo



Na stronach portalu “KULTURALNYTORUN.pl” ukazał się „news” na temat Wolnego Rynku Poetyckiego. „Kolejne spotkanie z poezją w Kafeterii Struna Światła (Dwór Artusa) za nami. Znów liryczne wersy toczyły specyficzną bitwę z szumiącym jak odkurzacz automatem do kawy” – pisze Wiktoria z „Kulturalnego Torunia”, która w dalszej części swojej relacji tak podsumowuje nasze (Tomka Bąka i moje) „występki” w tym przychylnym poezji mieście: „Zwieńczeniem lirycznej części wieczoru są wystąpienia Tomasza Bąka i Piotra Gajdy, poetów uhonorowanych laurem w XXIII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim O liść konwalii im. Z. Herberta. Zderzenie dwóch pokoleń i stylistyk. Bąk uzbrojony w Full metal jacket operuje słowem-obuchem, ze swadą rzuca, że „jego (podmiotu) wolność jest zagrożeniem dla demokracji”. Piotr Gajda przekonuje za to wizyjnością obrazów, niedopowiedzeniem nakazuje słuchać głębiej. Pozostawił po sobie wołanie o paczkę owoców „rajski ogród”, nie zdradził jednak, w której szukać lodówce”.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Wina, wina, wina dajcie


Tadeusz Dąbrowski

Autor: Krzysztof Kleszcz

W piątek 29.stycznia o godz. 18.00 w Łódzkim Domu Kultury odbędzie się kolejny (41!) Turniej Jednego Wiersza " O Puchar Wina".
Do konkursu mam szczególny sentyment, bowiem ten sprzed 4 lat był dla mnie szczęśliwy. Jurorzy, wśród których był m.in. Bohdan Zadura - poeta, który niedawno odebrał Nagrodę im. Czechowicza, nagrodzili mój wiersz pt. "Pod klepsydrą". Rok później, gdy jednym z jurorów był Jacek Dehnel, zająłem drugie miejsce za "Meteoryt" (wygrał Piotr Macierzyński), a w zeszłym roku trzecie (tutaj -> relacja).

W tym roku jednym z jurorów będzie Tadeusz Dąbrowski, którego wieczór autorski odbędzie się przed turniejem. Jego książkę "Czarny kwadrat" recenzowałem na blogu (link).
Turniej Jednego Wiersza ma proste zasady: trzeba przeczytać niepublikowany i nienagradzany w innych konkursach literackich utwor poetycki oraz złożyć maszynopis u jury. Tematyka i forma utworów dowolna. Przewidziane są nagrody pieniężne, a dla zwycięzcy czeka tytułowy puchar wina.
W jury zasiądzie także łódzki poeta Wojciech Kądziela (zwycięzca turnieju w 2008 roku) oraz pracownik naukowy UŁ dr Tomasz Cieślak z Katedry Literatury XX i XXI wieku. Całość poprowadzi Piotr Grobliński.

19.01.2006r. : Puchar z rąk Bohdana Zadury


sobota, 23 stycznia 2010

Wolny rynek (suplement)


Dominik i Paulina


Marta i Arkadiusz


Maciej


Joanna i Remika


Agnieszka i Małgorzata

Autor: Piotr Gajda

Zdjęcia pozostałych uczestników VIII edycji Wolnego Rynku Poetyckiego w Toruniu (które "chulerka" nie chciały się "załadować" do wcześniejszego postu).

Wolny rynek

Autor: Piotr Gajda


Bąk zasłania nazwisko drugiego "chłopca z plakatu"


Grzegorz Giedrys i Marek Pijanowski


Karolina i Katarzyna, tegoroczne laureatki Rilkiego


Bąk czyta Gajda słucha


Gajda czyta Bąk słucha


Punkowa ekstaza i publika

VIII edycja Wolnego Rynku Poetyckiego, kafeteria "Struna światła" Dwór Artusa, 22.01.2010, Toruń.


Do Torunia dotarliśmy bez przeszkód (koreańska „strzało”, dzięki!). Drogowcy na odcinku Tomaszów Mazowiecki-Dwór Artusa spisali się, przez całą drogę towarzyszyła nam elektryczność, szadź nie wieszała się na słupach. Dlatego na toruńskiej starówce zjawiliśmy się już przed 15.00. Ku naszej radości, ktoś mądry z „miasta pierników” wymyślił przyzwoity i tani bar zlokalizowany tuż przy Starym Rynku, gdzie za około 15 złociszy można zjeść dwudaniowy, bezpieczny dla własnego zdrowia obiad, a także bez ponoszenia dodatkowych kosztów, skorzystać z WC.

Zaspokoiwszy ciało ruszyliśmy w poszukiwaniu czegoś dla ducha. Na początek „EMPIK”, w którym byłem świadkiem jak Tomek Bąk zakupił ostatnią płytę „Gunsów” za jedyne 9,99, a na półkach leżały pisma literackie (w najnowszych „Opcjach” tomik M.K.E Baczewskiego, w „Toposie” Jerzy Suchanek, w „Nowej Okolicy Poetów” tym razem tematycznie – numer poświęcony beatnikom). Potem ruszyliśmy szlakiem księgarń, ale tylko tych, w których witrynach dostrzegaliśmy ulubiony zwrot konesera czytelnictwa i związanych z tym zakupów – „tania książka”. I udało się nam rewelacyjnie – Tomek stał się szczęśliwym posiadaczem biografii Jima Morrisona autorstwa Stephena Daviesa (kilka tygodni wcześniej kupiłem ją w Łodzi, w antykwariacie na rogu Piotrkowskiej i Narutowicza – tu była jeszcze tańsza) – ja wzbogaciłem się o książkę Jaya S. Jacobsa „Dzikie lata. Muzyka i mit Toma Waitsa” oraz „Co to są sepulki? Wszystko o Lemie” autorstwa Wojciecha Orlińskiego. Nie muszę dodawać, że w/w pozycje kosztowały nas mniej więcej tyle, co obiad w toruńskim barze „Małgośka”.

W międzyczasie odebrałem telefon od Marka Pijanowskiego, dyrektora Dworu Artusa, który gorąco zapraszał nas do swojego gabinetu na kawę. Ponieważ aura była dosyć mroźna skwapliwie skorzystaliśmy z zaproszenia. Z moich obserwacji wynika, iż pewną regułą jest to, że ludzie zajmujący się organizacją imprez poetyckich, to „fajni ludzie”. I taki też jest Marek, typ dyrektora, który z „dyrektorowania” nie robi „instytucji”, ale „przysiada się” do osób, z którymi robi poetycki wieczór. Poznaliśmy też Grześka Giedrysa (dotąd znałem go jedynie z literackich.pl), którego zadaniem było poprowadzenie imprezy. „Obsuwy” nie było, punkt godzina 18.00 Marek Pijanowski i Grzegorz Giedrys otworzyli VIII edycję Wolnego Rynku Poetyckiego w Toruniu, którą tak zapowiadała „Gazeta Pomorska” w wydaniu z 21 stycznia: „Wolny Rynek Poetycki cieszy się w Toruniu coraz większym powodzeniem. W piątek imprezę zainaugurują spotkania z Tomaszem Bąkiem i Piotrem Gajdą, którzy zajęli dwa czołowe miejsca podczas XXIII OKP „O liść konwalii” im. Z. Herberta. W wieczorze autorskim uczestniczyć będzie także ośmioro innych literatów: Joanna Solarska, Agnieszka Filipiak, Arkadiusz Buczek, Katarzyna Karczmarek, Paulina Danecka, Dominika Rokosza, Małgorzata Trzpil i Marta Ćwiklińska. Wolny Rynek Poetycki zakończy koncert zespołu Grzegorza Kmity „Patyczaka” – Brudne Dzieci Sida”. Mniej więcej chyba się to zgadzało, a ponieważ toruńska impreza ma formułę otwartą; każdy z obecnych tego dnia w „Kafeterii Struna Światła” mógł przeczytać swój wiersz, stąd w składzie występujących poetów i poetek nastąpiły pewne roszady. Merytorycznie bywało różnie – zapamiętana fraza – „barszcz barw”. Część poetycką a zarazem całą imprezę „zwieńczył” koncert jednoosobowego zespołu Brudne Dzieci Sida, z rewelacyjnym składem w osobie Grzegorza Kmity, "punkrockowca”, który zbudował swój sceniczny performance na zasadzie: „trzy akordy, darcie mordy”. W sumie trzy razy „P” – Punk, Profeska, Pełen szacun! O 21.00, jeszcze w trakcie występu Patyczaka, Maras Pijanowski pokazał nam „owalny gabinet”, w którym co roku obraduje jury konkursu im. Z. Herberta i pozwolił skorzystać ze swojego „dyrektorskiego kibelka”. Wkrótce potem, wyposażeni w jego „błogosławieństwo” wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

Po 1.00 w nocy wstawiłem samochód do garażu i z torbą pełną książek, kieszenią wypełnioną honorarium za występ oraz głową pełną świeżych wspomnień, szedłem po trzaskającym od mrozu śniegu w stronę świateł.






wtorek, 19 stycznia 2010

Kleszcz w Strofie debiutu



Autor: Krzysztof Kleszcz

Zapraszam na mój wieczór poetycki i Turniej Jednego Wiersza w ramach cyklu STROFA DEBIUTU - do Gaude Mater (ul. Dąbrowskiego 1) 27 stycznia (środa) do Częstochowy.

Spotkanie poprowadzi Tomasz Jamroziński.
Strofa Debiutu to cykl spotkań z poezją. Wcześniej gościli tu: Przemysław Witkowski, Piotr Kuśmirek, Maciej Robert i Robert Król.

Podczas obrad jurorów czas umilą nam tańcem Karolina Bieńkowska i Dariusz Kierat, reprezentujący Klub Tańca Zorba Mykanów. Nagrodzony wiersz zostanie opublikowany na stronach http://www.stacjaczestochowa.info/ , http://www.gaudemater.pl/i w tomiku poezji "...by widzieć za siebie...”
Wiersze nagrodzone w poprzednich edycjach można przeczytać tutaj.

sobota, 16 stycznia 2010

Po powiekach


JOANNA WAJS „Sprzedawcy kieszonkowych lusterek”, Wyd.Zielona Sowa, 2004.

Autor: Krzysztof Kleszcz

Reminiscencje. Wszędzie wszechobecny blask, który podświetla wersy Celana, jest „łuską spalonego światła”. „Niski płomień krąży w pobliżu” – życie to spalanie, rozumiesz? Słońce to rudy nożownik, ale nie bój się.

W klarownym obrazie z książki Joanny Wajs jest wszystko tylko nie strach. Łagodność, zachwyt, nadzwyczajność każdej chwili. Jesteśmy ważniejsi niż się nam wydaje: "Szary zając (...) zabrał ze sobą, co widział, cokolwiek to było (...) może będziemy przez wieczność przecinać tę łąkę?”
W urzekającym wierszu „noc nadciąga z portu” opis przemijania „handlarze starzyzną za bezcen wyprzedają wszystkie te zbędne przedmioty, które z chwili na chwilę tracą na wartości” może zasmucić, ale puenta jest już happyendem: „zaraz się zmienimy w roztopiony cukier wymieszany z solą w ciepłym, słodkawym wnętrzu jej brunatnej dłoni”.

Ta poezja nie wzięła się z konfabulacji. Jest utkana z własnych przeżyć. Mogą nimi być obserwacja kocich zabaw, śmierć szpaka, spacer. Każdy opis niesie ciekawą metaforę. Czy nie byłby to piękny obraz olejny: „stygną kadłuby odwróconych łodzi, kobiety mokrymi spódnicami gaszą stosy”? A tu w tle nie mógłby brzmieć The Cure w piosence „Love Cats” „jeśli któryś jest chory lub stary, drżą mu łapy i głowa, z prostotą nam nieznaną liżą go po powiekach”. Podoba mi się precyzja tych wierszy, można rzec, że „ktoś na chwilę zatrzymał paplaninę świata”.

W wierszu „czego chce drzewo” autorka zwierza się z przeczucia, że drzewo to siostra, której nigdy nie miała. Kilkakrotnie w książce przywołuje wspomnienie ojca, troskliwego, który nigdy nie śpi, który sprawił, że każda podróż ma jeden cel „by on mógł się przyglądać temu, jak ją odbywasz”.

Zakończenie wiersza „rękawiczka” przypomniało mi świetny film „Inni” („The Others”/1991, w reż. Alejandro Amenabara): „i nagle poczułam, że nie rzucam cienia”, a wiersz „szpak” kończy modlitwa „Niech istnieje ręka, która nocą rozchyli liście i łagodnie przywróci go do lotu”. No i jest też prawdziwe wyzwanie dla czytelnika: „Nazwij to, chcę wiedzieć, czy znasz sto słów na określenie rozszerzonej źrenicy”. Nie wiem czy znam ich aż sto, cztery na pewno: Piękna poezja, pięknej poetki.

Mój wiersz tygodnia (11)


Park Praski, Karol trzeci od lewej

Autor: Piotr Gajda

Oto jawny przykład tego, jak życie przenika, przenicowuje poezję. Ta fraza: „Wchodzimy w pociągi by wysiąść gdziekolwiek / zostać tam tydzień, uprawiać poezję”. Tak, byłem świadkiem „uprawiania” poezji przez Karola Graczyka, którego wiesz otwierający jego książkę „Osiemdziesiąt cztery” jest moim wierszem tygodnia.

Płyniemy

Nie ma nas w planach ani nekrologach
są tylko imiona nazwiska i daty
nie znamy granic przed podejściem do nich
początek i koniec nie istnieje kiedy idziemy
ale dokąd. Ale dokąd.

Wchodzimy w pociągi by wysiąść gdziekolwiek
zostać tam przez tydzień, uprawiać poezję
kiedy płaskie powierzchnie pękają jej w ustach
wracamy do domu nim będzie za późno
ale dokąd. Ale dokąd.

Chcemy patrzeć w oczy, kiedy są niepewne
płynie z nich woda, tam dokąd idziemy
w jedność nieskończoną chory wyjdź z ciała
tam gdzie jesteśmy i dokąd płyniemy.

Warszawska Praga, wczesnym latem ubiegłego roku. Rozstrzygnięcie I OKP „Prawy Brzeg”, którego jesteśmy laureatami. Praski hostel, „nocne Polaków rozmowy”, tylko Karol i ja tuż po północy kładziemy się spać. Karol jedzie z Warszawy do Gdańska w ważnych sprawach sercowych, ja nie jestem w nastroju, choć i tak nie śpię całą noc, rozmyślam. Razem idziemy tuż po czwartej nad ranem na Dworzec Wschodni na Pradze Północnej. Jest taka mgła, że zaczynamy wątpić, czy kiedykolwiek znajdziemy dworcowy budynek. Rozmawiamy, jakbyśmy znali się od dawna, od ubiegłego popołudnia cały czas „uprawiając poezję”. Obaj różni i ze zgoła innych pokoleń, podróżujący do odmiennych miejsc, ale jakże przecież wspólnych…

* Karol Graczyk – rocznik 1984. Laureat m.in. OKP im. W. Pietrzaka, Legionowskiego Konkursu Literackiego, konkursu „O Wawrzyn Sądecczyzny, Konkursu Literackiego „O Laur Posła Prawdy, Jaworskiej Biesiady Poetyckiej oraz konkursu „Złoty Syfon 2008”. Od stycznia 2006 roku jest redaktorem stworzonego przez siebie internetowego miesięcznika – Polskie Kulturalne Podziemie. Wiersze publikował we „Frazie”, „Obrzeżach”, „Tyglu Kultury”. W 2007 roku zadebiutował książką poetycką „Oko i oko”.

czwartek, 14 stycznia 2010

Plaster odklejony z ust



Kilka dni informowałem na blogu o powstaniu w Łodzi nowego portalu poświęconego łódzkiej kulturze i wydarzeniom sportowym. I oto w dniu dzisiejszym sam się znalazłem na jego gościnnych witrynach.

Serdecznie zapraszam do lektury kilku moich wierszy i „mini-wywiadu”, którego udzieliłem Marcinowi Bałczewskiemu.

Całość pod linkiem: http://www.tinyurl.pl/?gitMWFf0

Nominacje w Białymstoku


Znane są już nominacje do 19. edycji Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego za najlepszą książkę 2009 roku. Wśród wyróżnionych znaleźli się: Grzegorz Kasdepke za „Kiedy byłem mały, kiedy byłam mała”, Jan Leończuk za „Ku wieczorowi”, Elżbieta Michalska za „Wsio”, Teresa Radziewicz za książkę „Lewa Strona” oraz Krzysztof Rau za „Autolustrację”.

Kapituła konkursowa w składzie: Jolanta Sztachelska, Dariusz Kiełczewski i Elżbieta Kozłowska – Świątkowska wyboru dokonali z 14 zgłoszonych tytułów. W lutym kapituła w pełnym składzie zbierze się ponownie, by wytypować laureatów do nagrody. Następnie opinia ta trafi do prezydenta miasta, Tadeusza Truskolaskiego. Nagroda Literacka za najlepszą książkę roku przyznawana jest twórcom, którzy są związani ze środowiskiem literackim Białegostoku lub też się tu urodzili czy zamieszkują albo których twórczość wykazuje związki z miastem i regionem oraz twórcom, których książki wydano w Białymstoku. Nagroda przyznawana jest autorom najlepszych książek, spośród wszystkich gatunków literackich. Z udziału wyłączone są antologie i opracowania. Laureatem Nagrody Literackiej za 2008 rok był Ignacy Karpowicz za powieść „Gesty”.


żródło: http://akadera.bialystok.pl/index.php/main/news/3630





wtorek, 12 stycznia 2010

Odśnieżanie





LESERS BEND "LESERS BEND", 2008, BIURO LITERACKIE


Autor: Krzysztof Kleszcz

Żeby docenić należycie płytę grupy Łukasza Jarosza (autora książek poetyckich "Soma" i "Biały tydzień") musiała przyjść zima. I to właśnie taka, jak tegoroczna, drwiąca z efektu cieplarnianego. Złogi ubitego lodu przy drogach, śnieżny jęzor wślizgujący się do domu, gdy nad ranem otworzy się drzwi, szorstka skóra rąk, czapy śniegu na dachach przystanków – to wszystko musiało być, by poczuć silniej propozycję zespołu z Olkusza.

Minimalizm tego wydawnictwa (numery zamiast tytułów, brak tekstów) powodował jakiś opór, płyta wchodziła mi do głowy powoli. Wreszcie w grudniu złapałem przynętę.

Lubię rozpocząć słuchanie od "03"... To utwór o człowieku wdeptywanym w ziemię jak nasiona. Daję się ponieść wyobraźni i wiatr hula mi w każdym powracającym pytaniu gdzie pobiegniemy?... Jest w tym klimat The Doors (szamańskie Manzarkowe klawisze z „The End”). W tekście i muzyce przygnębienie jałową okolicą przeradza się w pewność, że można się odnaleźć i spełnić gdzieś na prowincji.
(przyjrzyj się uważnie/ oto dom/ pokoje będą coraz większe/ patrz oto rozjaśnione życie/ które będzie coraz lepsze //jesteśmy tutaj bezpieczni/ odjeżdżamy w tło/ patrz: / przez szpary w białej ścianie/ prześlizguje się światło)
"02" może zaczyna się ostrą jazdą perkusji i gitar, co może spłoszyć swoją gwałtownością, ale pięknie rozwija... płynie mantrowe ostrożnie.

Przy dzisiejszym odśnieżaniu brzmiała mi w głowie muzyka Lesersów, a potem na pierwszej stronie "Wyborczej" wyczytałem „najgorzej było w okolicach Częstochowy. Najbardziej ucierpiały tam druty – sieć energetyczna i trakcyjna. Zamarzający deszcz zmienił je w lodowe rury. Czego nie dokonał on, załatwiły drzewa – oblodzone gałęzie pękały pod własnym ciężarem i spadały na kable.”

"04" to rzecz o zagubieniu (wracasz do siebie w jasne dni / miasto tylko ci się śni/ ciemność znowu w twoich snach/ w twoich oczach drobny piach), gitarę uzupełniają bajkowe skrzypce, a utwór kończą głosy dzieci z podwórka). Dwie melorecytacje (05, 10) poety Wojciecha Bonowicza to prawdziwe majstersztyki. W najdłuższym dziesięciominutowym "05" niedbała realizacja (trzeba się nieźle wsłuchiwać, by wyłapać treść, ukrytą pod ścianą gitar) to tylko pozór, bo wzmacnia intrygujący efekt. Gitary i klawisze malują przesypujące się wydmy, i jest tu sporo z geniuszu kompozycji „November Hotel” zespołu Mad Season. Zaś "10", niespełna trzy minutowy, pełni formę mocnej puenty albumu.

"06" śpiewa nieśmiałym głosem Marta Jarosz, a uroku dodają jeszcze cymbałki (coś jak w „No Surprises” Radiohead)... W "08" instrumentalny utwór „gryzie się” z przypadkowymi nagraniami z dyktafonu i powstaje z tego smutna pocztówka dźwiękowa ludzkiej małości. Za to w "09" jest wielka przestrzeń, a głos wypowiadający sylaby nawołuje jakieś dobre duchy do siebie.

Idę na mróz, biorę się za łopatę, przywołuję ducha tej płyty. Jest szczęście w przewalaniu zmarzniętej grudy.