piątek, 26 lutego 2010

Szymborska w TVN


Podróż do ojczyzny limeryków.


"Jestem uważany za dowcipnego człowieka, ale to jej dowcip góruje nad moim. Ona ma wielki wkład w moje zadowolenie z życia.."




W niedzielę 28 lutego późnym wieczorem (ok.22.25) telewizja TVN wyemituje dokument "Chwilami życie bywa znośne", którego bohaterką jest Wisława Szyborska.
Autorka filmu Katarzyna Kolenda-Zaleska zdradza szczegóły, że "To jest taki film, który ma spełnić marzenia poetki. Ona kiedyś powiedziała, że chciałaby spotkać w życiu trzy osoby: Woody Allena, Vaclava Havla i Jane Goodall. Przez ten film jej się udało. Chciałam pokazać twórczość poetki i nieznane pasje. Miłość do limeryków i zabawnych rymowanek, bo przecież człowiek nie może być zawsze poważny. Pojechaliśmy, więc wspólnie do Irlandii, bo tam jest ojczyzna limeryków, odbyliśmy podróż do świata Vermeera w Amsterdamie i Hadze. W filmie opowiadają o niej sami wielcy - reżyser Woody Allen, filozof i pisarz Umberto Eco, były prezydent Czech Vaclav Havel, legendarna badaczka szympansów Jane Goodall. A także najbliżsi przyjaciele, krytycy literatury, pisarze tacy jak Jerzy Pilch.Ujawniamy też nieznane pasje noblistki. Dlaczego lubi kicz? Co robi po wylądowaniu w obcym kraju? Kto jest jej ulubionym aktorem i która piosenkarka skradła jej serce? Gdzie przechowuje noblowski medal? No i co z jej wielką poezją ma wspólnego bokser Andrzej Gołota?"

Na czas emisji filmu poezja wyłoni się z niszy. Niektórym może przypomni, że istnieje.

wtorek, 23 lutego 2010

W związku z odwilżą


Autor: Piotr Gajda

Czarny lód

Poczułeś mróz w światłach za oknem na chwilę przedtem
zanim skuł przeciągłe wycie psa, którego pan zamarzł na przystanku.
Nie mogło być ci cieplej, chociaż trzymanymi nad ogniem

rękoma objąłeś zimny łom wyłamujący ci żebra.
Spróbuj zastukać we własną skórę jak w drzwi sejfu,
gdzie zdeponowano trzepot serca dziecka,

pod którym załamał się lód na sadzawce. Spróbuj
włożyć do ust kulę śniegu. Ze świstem przebije się
przez potylicę na drugą stronę odrętwienia,

w lepką jak owoc mango odwilż.

* wiersz pochodzi z projektu mojej drugiej książki pt. „Wypchane zwierzęta”, którą mam nadzieję wydać w 2010 roku.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Zapowiedzi wiosny



Autor: Krzysztof Kleszcz

Lody puszczają, cieknie. A w sklepach płytowych zapowiedzi nowości. Bardzo jestem ciekaw – czy nowe produkcje moich ulubionych wykonawców, będą się podobać.

Elektryzuje – dosłownie! – zapowiedź nowej płyty Lao Che. Zarówno „Powstanie Warszawskie”, jak „Gospel” to płyty absolutnie genialne. Spięty solo także „dał radę”. Czy kopnie nas „Prąd stały / prąd zmienny”?

Zespół Coma postanowił wydać płytę koncertową. Łódzcy wyjadacze nagrali wcześniej trzy płyty. Ostatnia - „Hipertrofia” to prawdziwa transfuzja. Przekonałem się na własne oczy i uszy, że koncertowo są świetni. DVD wyjdzie nawet w formacie Blue-Ray... Hameryka, panie!

Strachy Na Lachy zaatakowały singlem z wulgaryzmem w tytule -śmiesznie wypikanym w radiowej Trójce. Jestem fanem zespołu, zarówno „Autor” jak „Zakazane piosenki” często śmigały w moim odtwarzaczu. To pewne, że skuszę się na „Dodekafonię”.

Nowy Muniek. Nie wiem co myśleć. Wiem, że Zygmunta Staszczyka polubiłem i to się nie zmieni. Chodząc w koszulce z napisem Bob Dylan zgłasza ambicje artystyczne. Jeśli nowa płyta zachowa poziom „Antyidola” czy „Modelu 01”... będzie dobrze.

Raz Dwa Trzy
to klasa. Adam Nowak jest dla mnie prawdziwym poetą z gitarą. Przyznam, że odpuściłem płytę do tekstów Młynarskiego, ale gdy wracam do każdej wcześniejszej, cmokam z uznaniem.
Śledzę ich drogę artystyczną od „Jestem Polakiem” (z hitem „Talerzyk”)... Pierwszą linijkę piosenki „Tak mówi pismo święte” z „Trudno nie wierzyć w nic” wziąłem jako motto do swojego wiersza z książki „Ę”. Chciałbym, by na „Skądokąd” były co najmniej tak dobre frazy.

Wierzę, że będą.

sobota, 20 lutego 2010

Mój wiersz tygodnia (13)


Autor: Piotr Gajda

Czy istnieje w ogóle coś takiego jak rockowa poezja? W antologii Marka Zgaińskiego „Poeci rocka”, tak o tym pisze Sławomir Magala: „Nie ma specjalnej tradycji pisania przedmów do poezji śpiewanej. Bo też poezja, którą się śpiewa, nie jest przez poetów do poezji zaliczana. Nie wiem, czy Bruce Springsteen albo Frank Zappa zostaną zaproszeni na jakieś forum w rodzaju „Poetry International”, a wiem, że Bob Dylan trafia na warsztat krytyków literackich dopiero dziś, kiedy już przestał być młodziutkim idolem młodzieży”.

Doskonałym przykładem prób zerwania z wizerunkiem „rockowej gwiazdy” był Jim Morrison, który jako frontman The Doors usiłował skończyć z emploi rockowego idola i skupić się na poezji; stać się po prostu poetą i to bynajmniej nie rockowym lecz lirycznym. Jako James Douglas Morrison opublikował m.in. „Władców. Nowe Stworzenia” i „Dzikie pustkowie”, tomy pełnoprawnej poezji. Jeszcze jako bożyszcze Ameryki takimi utworami jak „The End” czy „Celebration of the Lizard” przekraczał subtelną granicę dzielącą ambitną rockową kompozycję od poezji.

Jak bardzo to „cienka, czerwona linia” niech zaświadczą poniższe przykłady - wiersze połączone wspólnym tematem - z których jeden jest jednym z najbardziej znanych wierszy amerykańskich XX stulecia, drugi zaś pochodzi z płyty „The Final Cut” zespołu Pink Floyd - grupy niemniej słynnej niż The Doors i jest tym, co Amerykanie i Anglicy nazywają ładnie - "lyrics". Autorem "Śmierci strzelca z wieżyczki bombowca" jest Randall Jarrell, poeta amerykański, wykładowca literatury oraz jeden z czołowych krytyków poezji amerykańskiej, który zginął w nie wyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie śmiercią samobójczą. Roger Waters, konfliktowy członek zespołu Pink Floyd i jego samozwańczy lider, to z kolei autor "Powrotu bohatera".

Uchylając się od odpowiedzi na pytanie postawione przeze mnie na samym początku tego posta napiszę tylko tyle, że na mnie działają one z tą sama siłą nalotu dywanowego w wykonaniu superfortec B-52.

RANDALL JARRELL

Śmierć strzelca z wieżyczki bombowca

Wprost ze snu matki wpadłem w Państwo; w jego brzuchu
Kuliłem się, aż mokrą sierść oszklił mi całkiem
Lód. Sześć mil ponad ziemią, śnionym przez nią życiem,
Zbudził mnie czernią ostrzał i koszmar myśliwców.
Po śmierci wypłukali mnie z wieżyczki szlauchem.


ROGER WATERS

Powrót bohatera

Jezu, Jezu, o co tyle szumu?

Tym niewdzięcznym malcom trzeba natrzeć uszu.
Kiedy byłem w ich wieku, światła zgasły tam i tu.
Czasu brakło na trwonienie westchnień, słów.
I nawet teraz jakaś część mnie
Leci nad Dreznem w Aniołku Jeden-Pięć.
Choć nigdy nie pojmą, że za moim sarkazmem
Kryje się rozpacz wspomnień.

Ukochana, czy już mocno śpisz? To dobrze.
Tylko wtedy mogę mówić z tobą szczerze.
Bo jest coś, z czym chciałem zdradzić się.
To wspomnienie zbyt bolesne
Aby mogło przetrwać w dzień.

Gdy w końcu wróciliśmy z wojny,
Na drzwiach wisiały proporce i flagi.
Ulice wypełnił taniec i śpiew
I zabiły kościelne dzwony.
Lecz w sercu moim płonie
Tli się wspomnienie słów
Konającego strzelca w interkomie.


czwartek, 18 lutego 2010

Baśń o bałwanie



Autor: Krzysztof Kleszcz

Dziś wreszcie ulepiłem synowi bałwana. Paradoksalnie, w dniu odwilży. Wcześniej choć nasypało go po kolana - śnieg zupełnie się nie lepił. Syn zauważył, gdy wracaliśmy nocą, że bałwan patrzy w gwiazdy. A mnie oczywiście w głowie kwitł wiersz Grzegorza Ciechowskiego.

BAŚŃ O BAŁWANIE

wiosna
topniejący bałwan
ze zdumieniem
odkrywa w sobie
czarny od sadzy
pogrzebacz
teraz umiera w spokoju

szczęśliwy kto dotknął
rozżarzonej granicy
swojej tęsknoty

wtorek, 16 lutego 2010

Muzyka modyfikowana genetycznie



MUSE "THE RESISTANCE", 2009.

Autor: Krzysztof Kleszcz

"Chcę być egzorcyzmem dla twoich demonów z przeszłości." - usłyszałem."A proszę bardzo, ale wątpię w czystość intencji, tu chodzi o wypełnienie Wembley."- mruknąłem, by potem z każdym przesłuchaniem miotać się między tezą, że to muzyczni geniusze, bracia w wierze, najlepszego zespołu świata - Radiohead, a tym, że to hochsztaplerka, podróba, genetyczna mutacja!
Jedno jest pewne Muse mają talent do melodii. Pierwsze dźwięki "Uprising", a już na pewno "powstańczy refren" zapadają w głowę od razu. Będziemy zwycięzcami! To hymn pluszowych misiów, które mają uwierzyć, że kiedyś zmienią się w niedźwiedzie. Przy każdym "hey!" czuć emocje tłumu, prawie jak w "We Are The Champions". Tytułowy "Resistance" zaczyna się tajemniczo, a potem tandetna solówka klawiszowa, prawie jak w "I Like Chopin" Gazebo. Pełna pompa, refren znów pod Queen. "Miłość to twój opór", czy jakoś tak.
Przebój "Undisclosed Desires" to bardziej pop niż rock. W teledysku: głośniki poruszają się po szynach, tancerka oddaje się zwariowanej ekstazie. Struny gitary są szarpane przez jakiś dziwny mechanizm: Jean Michel Jarre jako konstruktor dziwnych instrumentów był cieniasem.
W "United States of Eurasia..." jest pianinko, numer rozwija się powolutku... aż do 1:17 gdzie Bellamiemu rosną wąsy, wykrzywiają się zęby, kurtyna opada. Freddie Mercury is alive! Szaleństwo... Kopia? Pastisz? Błazenada? Nie wiem, ale wiem, że to działa! I to nie wszystko... struny gitary Briana Maya nagle zmieniają się w klawisze fortepianu. Jesteśmy na Mazowszu, w Żelazowej Woli albo nad Pilicą, Chopin wśród wierzb.
"Guilding Light" brzmi jak olimpijski hymn, "MK Ultra" ma świetny refren, tyle, że dość natrętnie przebojowy, zaś szaleńczy początek "Unnatural Selection" ciekawie, niespodziewanie przeradza się z w niepokój. W "I Belong To You (Mon Coeur S'ouvre A Toi") Bellamy zaczyna kabaretowo, by nagle wyciągnąć jokera z rękawa, czyli zaśpiewać manierą Thoma Yorke'a z "Pyramid Song"... (to "u-u-u-u-u-u-u-u-ooouu")...
No i jest jeszcze "Exogenesis Symfonia Part I-III" fuzja muzyki poważnej i rocka. Takie próby mają tylu zwolenników co przeciwników. Górnolotnie, pompatycznie jak u Jarre'a. Początek częsci III to nastrój godny stanu nieważkości.
Zatem przyklejam etykietkę "muzyka modyfikowana genetycznie". Nasyci cię, ale zostawi cię ze strachem o efekty uboczne.

Rajd Diego Maradony


JACEK DEHNEL „EKRAN KONTROLNY”, Biuro Literackie, 2009.
Autor: Krzysztof Kleszcz

Pierwszej lekturze "Ekranu kontrolnego" towarzyszyło mi wrażenie, że oto Jacek Dehnel to poetycki Diego Armando Maradona, który nie strzeli bramki zwyczajnie, tylko musi minąć sam sześciu przeciwników.

Konsekwentne stosowanie klasycznej poetyki z rymami to dziś rzadkość. Powszechny jest pogląd, że rymować mogą, oprócz fanów Asnyka i Konopnickiej, tylko hiphopowcy. Współcześni poeci boją się rymów jak kiczu (zgadza się, nie wszyscy, są jeszcze Suska, Różycki...). Ale tu tylko przez chwilę może się wydawać, że Jacek Dehnel przegrywa ("Piosenka o garstkach" z rymami dość oczywistymi np. rozumie/nie umie, tata/lata, nowa/słowa).

To już piąta książka młodego autora. Od dawna jego poetyka to znak jakości. Zawsze było w niej wiele charakterystycznych gadżetów - staromodnych słów. Jest też sporo słownictwa popkulturowego, potocznego np. you-tube, gajer, skejci, czteropak. Historie opowiedziane przez autora intrygują i prowadzą do przejrzystej, czytelnej puenty. O tak, to też znak jakości, bo wielu współczesnych poetów, treść i puentę zakopali w kompostniku.
Zatem historii tych jest duża różnorodność: spotkanie z bażantem, logowanie się na gejowską stronę www, wizyta w KFC, wrzucenie datku żebrakowi... Godnym fantastycznych pomysłów Stanisława Lema, jest wiersz „Posterity”: oto jest XXIII wiek i naszą ludzką marność uzmysławia niezwykły dialog.
Z innego wiersza "Ph.Glass: Glassworks - 5. Facades" nie sposób nie zapamiętać zachwytu nad świetlistym widmem we mgle: „Kiteź – myślałem – tak, Kiteź miasto pod taflą lodu, którą wznosi ta mgła, mgła i siódma trzydzieści, i słońce odbite: Jeruzalem Niebieskie, Atlantyda, Citta del Sole – dureń. Zwykłe załamanie światła (...)”

Jest cała gama środków poetyckich: metafor "Jakiś brzydki liszaj, czas, wdał się i nie puszcza.", błysk aliteracji: "i krzemień ostry i osty cierniste", ironii (o barze KFC) "Patrzysz znad paśników". Autor czasem szarżuje: "na prawo od erekcji plakat z Annie Lennox" , "ochłap ludziny".
Tej różnorodności może nawet za dużo. Na minus zapisuję kilka próz poetyckich (np. „Noc w Elizejskiej...”), które mnie nie przekonały, może tomik ich pozbawiony byłby celniejszy?

Zazdroszczę autorowi umiejętności obrazowania: np. w wierszu "Wizjer" jest patrzenie przez przerębel: „tutaj na kolanach, z okiem blisko tafelki, patrzy się i wierzy / w inne: obłe, oślizgłe, zmiennocieplne, denne."; w wierszu "Bażant": "spokojny jak na tej tablicy z łańcuchem pokarmowym, w książce od biologii. (zjadał stonkę, na niego za to się sposobił lis)." albo w "Pleśni (Warszawa Centralna)": "wrzucasz do kubeczka pięć złotych, szmaty mówią "Sto lat panu, sto lat!" i grają na organkach ta-da ta-da taaaa-da".
A historia podobna, do opowiedzianej przez Tomasza Pietrzaka o trylobicie, czyli „Urartu”, to dla mnie wiersz idealny. Bez zbędnej frazy. „Po sztuce kulinarnej Urartu nie został nawet pęczek rzodkiewek”, „Co byście powiedzieli, gdyby was wyrażał gipsowy święty Józef, pół szklanki z Ikei, ortalionowy strzępek przechowany w piasku?”.

No i wreszcie prawdziwym, że wrócę do piłkarskiej metafory, rajdem przez pół boiska, jest poemat, cykl 12 sonetów. O tym, co wulgarnie i celnie wyśpiewał Grabaż z Pidżamy Porno "Bomba trafiła w środek tłumu / Wcale nie chce mi się rzygać”.

Zatem "Nie masz słów na tę boleść, której nie przeżyłeś." brzmi tu znacząco. Można ją odczytać, jako pewną bezradność poezji wobec cierpienia. Poeta słyszy ("A w głębi, na schodach / szumi krew w żyle świata jak wysoka woda"), ale czuje, że słyszeć to za mało. Odpowiedź na pytanie postawione w innym wierszu: "Ale co jest prawdziwsze: czy to co przeżyte, czy to, co przeczytane?" jest oczywista. Zatem, czy tylko przechodząc przez osobiste traumy można napisać wielką poezję?

Jeśli przyjąć, że słowa z ostatniego sonetu to swoista samokrytyka: "I wszystko kwadratowe. I wszystko na siłę.", to zastanawiam się, czy gdyby świat poety nie był taki bezpieczny, czy napisałby jeszcze mocniejszą książkę?

niedziela, 14 lutego 2010

Zielona wyspa na mapie UE


Autor: Piotr Gajda

Remont nie ma nigdy nic wspólnego z twórczością Reymonta. To raczej przymusowe zesłanie w głąb piekła, w którym diabli wiercą dziury wiertarkami udarowymi, kują ściany pneumatycznymi młotami, kładą gładzie, docierają ściany, kurzą i pylą. Ziemia obiecana, to efekt końcowy – cisza, ład i porządek wokół, wreszcie wszędzie czysto i poukładane. Znów wiesz, gdzie co masz; ważny dokument, książkę o Lemie, płytę Genesis. Ale diabli wciąż zacierają ręce, ponieważ w tym kraju, żeby przeprowadzić się do większego lokum, by mieć jakieś lokum dla siebie i rodziny, trzeba podpisać własną krwią cyrograf z bankiem. A potem godzić się na wszystko; na ekonomiczny przymus, strach przed utratą pracy, na sny, w których wyrzucają cię z mieszkania wprost pod most. Na to, że odbiorą ci jakąś część człowieczeństwa, abyś w zamian mógł żyć jak człowiek. Stąd nowe regały, które kupiłeś za to, co zostało ci z pieniędzy pożyczonych od banku i z tego, co zabrał ci notariusz, żeby zalegalizować rozbój, dokonany na tobie w biały dzień i w świetle prawa. Półki, na których wreszcie zmieszczą się wszystkie twoje książki, filmy i płyty, od obcowania z którymi jesteś jaki jesteś. Będziesz miał w końcu swoje miejsce, gdzie napiszesz wiersz, stół, przy którym przyjmiesz przyjaciół od lat czytających te same co i ty książki i słuchających tych samych płyt. Paradoksalnie będziesz odrobinę bogatszy, choć z debetem na koncie, brzydkim strachem o etat i o to, że w razie czego będziesz musiał sprzedać to wszystko. Lecz zanim to się stanie (jeśli w ogóle) powstanie jeszcze trochę wierszy, które aby móc napisać musisz przecież jakoś żyć.

Wajchy Gregorija




Autor: Krzysztof Kleszcz


Publikacja w nr 3 (6) 2009 "Arterii"

Numer można nabyć w sieci Empik



czwartek, 11 lutego 2010

Wielkie litery



Autor: Piotr Gajda

Z prawdziwą przyjemnością pragnę zaanonsować najnowszą książkę Czesława Markiewicza. „Majuskuły” ukazały się w 2009 roku w krakowskim Wydawnictwie „Miniatura”.

Tom zawiera wiersze -„eseje” o literaturze. Otwierający tekst zaczyna się od słów: tadeusz różewicz wychodzi do pracy, ostatni wiersz otwiera incipit stary poeta miał dwadzieścia cztery lata. i ocalał; - tak więc Tadeusz Różewicz „prowokuje” narodziny i śmierć poezji. Pomiędzy znajdują się teksty-„rozważania” o charakterystycznych tytułach (m. in.: „Ziemia Tokarczuk”, „Dostojewski czyta Stasiuka”, „Rafał Wojaczek wychodzi z Cyganerii”, „Śniadanie u Chrystusa” czy „Kaprys Einsteina” ). Przewrotność idei tego tomiku „ucieleśnia” dystychiczny epigramat pt. „Joe Alex tłumaczy”: Podwójne życie Alicji nie jest/ pospolitą zdradą.// Lustro nie służy/ do żadnego dialogu.// Cała Odyseja to wyznanie Molly:/ Leopoldzie jestem wierna.// Królik jest Freudem/ Freud jest królikiem. Nie rzecz więc w ordynarnym „życiopisaniu”, ale w wyrafinowanej sublimacji tzw. życia w tzw. literaturze (albo odwrotnie) – zdaje się więc brzmieć przesłanie „Majuskuł”.

„Majuskuły” do nabycia u Wydawcy: miniatura@autograf.pl


* CZESŁAW MARKIEWICZ - Ur. 1954 r. w Zielonej Górze. Poeta i prozaik. Dziennikarz Radia Zachód. Opublikował m. in. zbiory wierszy Modlitwa oszukanych (1977), Moja wina (1998), Ale i tak (2007), opowiadania Made in life (1995) oraz powieści Przezroczysty (2002), Zemsta Fabiana (2004). Publikował m.in. w czasopismach: „Poezja”, „Literatura”, „Nowy Wyraz”, „Borussia”, „Pro Arte”, „Pro Libris”, „Autograf”, „Akant”, „Topos”, [fo:pa], „Wakat”, „Red”, „Śląsk”, „Wyspa”, „Poezja dzisiaj”, „Fraza”, „Portret”, a także w wielu antologiach (np. Poeta jest jak dziecko, Spalony raj). Laureat wielu konkursów literackich oraz Lubuskiego Wawrzynu Literackiego (1996) i dwukrotnie Nagrody Kulturalnej Prezydenta Miasta Zielona Góra (1992,2004).