sobota, 10 września 2011
Recenzja "Zwłoki" - Anna Spólna w "Miesięczniku Prowincjonalnym"
W numerze 4 (127) 2011 radomskiego „Miesięcznika Prowincjonalnego” ukazała się recenzja „Zwłoki” autorstwa Anny Spólnej, której treść przytaczam w całości. Zainteresowanych zapraszam do lektury.
CIEMNE, GŁĘBOKIE LUSTRO
Zostaliśmy uprzedzeni. Okładka i tytuł tego tomiku nie pozostawiają wątpliwości – to będzie bolało.
1. Zwłoka oznacza odsunięcie w czasie czynu albo decyzji, tym samym moment zawieszenia, jak w wierszu otwierającym książkę poetycka Piotra Gajdy:
Zawieszony pomiędzy zamiarem a skokiem.
Jakby przysiadł na murze cmentarza i nie wiedział,
w którą stronę obrócić twarz, szukać słońca
czy bluszczu?
(Prawidła, s. 8)
Jednocześnie kojarzy się ze zwłokami, a pośrednio z obserwowaniem i doświadczaniem śmierci. Bohaterowie zbioru nie mogą uciec od jej przemożnej obecności. Pomiędzy dziećmi i rodzicami snują się nici dziedziczonych traum, bolesna więź pamięci buduje ich życie po życiu (Argon, Łęty, Skorupa). Najbardziej przejmującym wierszem z tego cyklu jest Światłoczułość, rozmowa z „źle się śniącą” córeczką, ciemnością i lękiem (s.13).
2. W mrocznych wierszach Gajdy łatwo zmylić tropy. Symbole – ogień, nić Ariadny, ryba, karawana, gwóźdź przebijający ciało nie znaczą, nie nazywają sensów. Jego świat jest ahistoryczny, choć gromadzi fragmenty rozproszonych opowieści: kolejne inwazje koczowniczych ludów suną przez nieprzyjazny obszar lodu i piasku, bezimienne i obce sobie nawzajem (Boża inwazja, s.15). Nie ma dokąd uciec przed nadwrażliwością, żadne religie nie osłodzą leku – oparciem nie będzie ani Budda „żółty jak budyń”, ani Chrystus jako wielkanocny „słodki baranek, który rozpuści się w dłoni” (Cukry, s. 20). Równie niepokojące, jawnie zdesakralizowane są opisy katedry, z obco brzmiącym tonem jej dzwonów, figurami Papieża i Kardynała zagarnianymi przez martwe drzewa w parku, larwą jako pieczęcią niezgody na drzewcu krzyża (Big Bang, s. 22). Odmienność spojrzenia poety – wizjonera ujawnia się najpełniej w wierszach odwracających znajomy porządek myślenia i mówienia o rzeczach ostatecznych. Jak w Szreni, z obrazem zająca schwytanego „daleko w lesie we wnyki, / po którego nikt nie przyszedł” (s. 29). Jak w Schizmie, gdzie parafraza ewangelicznych słów i dwuznaczności zadawanych pytań ujawnia bunt oraz ukrytą pod nim rozpacz porzucenia:
A jeśli Bóg zwierząt jest kierowcą ciężarówki? Setki razy
widziałem na drodze rozjechane ścierwo i zadawałem
pytanie: czemu je opuścił? Jak dog, który aportując
odbiegł za daleko od pana i już nie powrócił.
(s.24)
3. Opisy utraconego raju, zmienionego w rzeźnię, stają się wyzwaniem dla wrażliwości. Pejzaże – miejskie czy podmiejskie – są u Gajdy nadrealistycznie przerysowanymi obszarami osaczenia, zagrożenia, pułapek. Przestrzeń „pęka, trzaskają / jej ścięgna” (Świat, s. 31). Jest zawsze silnie zmetaforyzowana, jak w wierszu Liryka lokalna, przetwarzającym swojski koloryt lokalny (miejscowi, popijający w bramach, prowadzący niespieszne spory, snujący swoje zmyślone historie) na opowieść o żegludze donikąd, bez ocalenia (s.9). Na dworcu „Megafon zapowiada / apokalipsę, pluje krwią” (Nadbagaż, s. 21). Katastroficzne wizje atakują zmysły podmiotu, po czym płynnie wnikają do wnętrza ciała (Filtry). Jakby wyjęta z turpistycznych płócien Beksińskiego rzeczywistość osuwa się w senny koszmar (Ruiny).
4. Oswojona myśl o własnej śmierci, ujawniana w kolejnych tekstach, uprywatnia katastrofę, wprowadza ją w intymną, najbliższą sferę. Oto Rewers, imaginacyjny zapis samobójstwa:
Przepowiesz mi śmierć? Mysz skradającą się
pod sprężynami łóżka, której zamarło serce,
jakby na drodze stała kotka, która karmi kocięta?
Tego samego dnia słońce zsunie się z dachu
i ujrzę przyszłość w lustrze z wrzącej miedzi.
Ostudzę mleko i przez okno przyjrzę się piołunom
na wzgórzu. Wespnę się na parapet.
Ukryję głowę w ramionach, tuż przed trzaśnięciem
szwów, które łączą mnie z żywymi. Zanim w grzbiet
wbije się pazur.
(s.18)
Bohater przeżył już niejeden koniec świata, kolejne wyobraża sobie po wielokroć, w różnych odsłonach:
Spróbuj włożyć do ust kulę
śniegu. Ze świstem przebije się przez potylicę, na drugą
stronę odrętwienia. W odwilż lepką jak mango.
(Hipotermia, s. 30)
Nieuchronność losu, który – mimo tytułowej zwłoki – musi się wypełnić, zwiastują martwe zwierzęta: psy, owady, ślimaki, robaki, małże. Są na zewnątrz i w środku bohatera, drążonego przez ekspansywna rozpacz, niewładającego już sobą. Jego wnętrze przypomina czasem toczone przez robaki ścierwo, czasem martwą studnię – szyb, w którym na dnie jest „stojąca woda. / Lustro tak ciemne i głębokie, że pochłaniało noc” (Szyb, s. 14.)
* * *
Zapis udręczenia, nawracającej, prywatnej apokalipsy można odrzucić. Można się także w nim zanurzyć. Sprawdzić, jak i dlaczego boli.
Piotr Gajda, Zwłoka, Biblioteka ARTERII, Łódź 2010.
* Anna Spólna - Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Adiunkt w Zakładzie Polonistyki Instytutu Filologiczno-Pedagogicznego Politechniki Radomskiej.
(p)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz