środa, 1 maja 2013

Bruno Schulz i Drohobycz w Tomaszowie


"Bruno Schulz wyjeżdża do Warszawy, ma na sobie
tę samą marynarkę ze śladami farby - a jednak udało się.
Stryj, Sambor, Żydaczów i noc. Ma chleb, kennkartę
i wino w sakwojażu, to na dobrą wróżbę. Ta dzisiejsza

dzika akcja, ci wiedeńscy mieszczanie w mundurach
gestapo polujący na swoich Żydów, to już za nim.
Pomogli przyjaciele, AK, wszystko jedno. Już nikt go
nie zatrzyma, żandarmi przechodzą przez wagon

i wkładają palce w dwa otwory w czaszce, z podziwem.
Jest rok czterdziesty drugi, listopad, nadchodzi Mesjasz,
widziano go trzydzieści kilometrów stąd - wiadomość
idzie z wioski do wioski jak ogień, ukradkiem. Zaraz

otworzy to wino, zje. Tymczasem patrzy w noc

i widzi w szybie swoją twarz, zupełnie czarną."

- wiersz Tomasza Różyckiego z tomu "Kolonie" zajmuje ważne miejsce na wystawie zbiorów Zbigniewa Milczarka, którą jeszcze przez kilkanaście dni można oglądać w Tomaszowie Mazowieckim, w Muzeum
hr.Ostrowskiego. Schulz ocalał. Jest czytany, obecny. Archiwalia tomaszowskiego bibliofila to wyraz uwielbienia dla twórczości skromnego mieszkańca Drohobycza. A sądząc po frekwencji na otwarciu, uwielbienia nieodosobnionego. Jak podkreślał na wernisażu - fascynacja Brunonem Schulzem trwa u niego piętnaście lat, fascynacja słowem, życiem, wyjątkowego twórcy, autora dwóch skromnych, z pozoru, książek, w których proza i poezja mieszają się w cudnych proporcjach.
Zbigniew Milczarek w całości przytoczył jeden z rozdziałów "Sanatorium pod klepsydrą" pt. "Wiosna": "Oto jest historia pewnej wiosny, wiosny, która była prawdziwsza, bardziej olśniewająca i jaskrawsza od innych wiosen, wiosny, która wzięła serio swój tekst dosłowny, ten manifest natchniony, pisany najjaśniejszą, świąteczną czerwienią, czerwienią laku pocztowego i kalendarza, czerwienią ołówka kopiowego i czerwienią entuzjazmu, amarantem szczęśliwych telegramów stamtąd...". Przez ponad godzinę z wielką erudycją opowiadał o swej kolekcjonerskiej pasji, podróżach po śladach. Przywołał historię, że istniał plan uratowania Schulza i ukrycia go, gdzieś w pobliżu Tomaszowa.
Na wystawie zobaczyć można m.in.: pierwsze wydania książek Schulza, czasopisma, w których drukował debiutujący skromny nauczyciel rysunków z prowincji, zdjęcia, w tym nieznane w literaturze fachowej, przedstawiające Brunona wśród nauczycieli drohobyckiego gimnazjum, są też zdjęcia z Drohobycza zrobione współcześnie. Wyjątkowo ciekawy jest exlibris autorstwa Brunona z kolekcji książek Weingartena. Autor wystawy zrobił wiele, by olśnić odbiorców klimatem ze "Sklepów cynamonowych". W moim przypadku się udało: inaczej popatrzyłem na świat. Oczywiście wróciłem do książek, do dziwnych, niemoralnych rysunków Schulza, do świata manekinów, karakonów, ptasich monstrów na strychu, ciotek o "mięsie okrągłym i białym". Znów się poddałem schulzowym fantasmagoriom.

Uroczyste otwarcie wystawy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz