czwartek, 22 września 2011

R.E.M. zakończyło działalność


Autor: Krzysztof Kleszcz


Dzięki "Losing My Religion" stali się zespołem nr 1 amerykańskiej alternatywy. To był niezwykły teledysk - z rozlanym mlekiem, dziwnym autystycznym tańcem Stipe'a, grzebaniem w ranie, zdejmowaniem peruki. Bez wątpienia najlepszy song o rozstaniu, o tym, że "you are not me"...
Oprócz wspomnianego przeboju, najbardziej utkwiły mi w pamięci: depresyjne "Low", piękny smutek "I'll Take The Rain" i "Drive" ze swoim "Hey kids, rock and roll. Nobody tells you where to go, baby."...


Jeszcze nie do końca osłuchałem ich ostatnią płytę "Collapse into Now": gdy usłyszałem "Oh My Heart" - pomyślałem, że muszą sobie zrobić EKG, przy "UBerlin", że piękniejszej piosenki już nie napiszą. No i wykrakałem.

Na pewno pożongluję dziś płytami, które mam: "Out of Time", "Automatic for the People", "Reveal", "Murmur", "Around The Sun", "New Adventures in Hi-Fi", "Monster"... Michael Stipe - nadwrażliwiec, rozwiązał wczoraj jeden z najważniejszych zespołów w historii rocka.
Dobrze, że piosenki wciąż działają. Nawet mocniej, choćby ta puenta: "But that was just a dream / That was just a dream."




"Losing My Religion"

Life is bigger
It's bigger than you
And you are not me
The lengths that I will go to
The distance in your eyes
Oh no I've said too much
I set it up

That's me in the corner
That's me in the spotlight
Losing my religion

Trying to keep up with you
And I don't know if I can do it
Oh no I've said too much
I haven't said enough
I thought that I heard you laughing
I thought that I heard you sing
I think I thought I saw you try

Every whisper
Of every waking hour I'm
Choosing my confessions
Trying to keep an eye on you
Like a hurt lost and blinded fool
Oh no I've said too much
I set it up

Consider this
The hint of the century
Consider this
The slip that brought me
To my knees failed
What if all these fantasies
Come flailing around
Now I've said too much
I thought that I heard you laughing
I thought that I heard you sing
I think I thought I saw you try

But that was just a dream
That was just a dream

środa, 21 września 2011

niedziela, 18 września 2011

Nagroda Kościelskich dla Franaszka


Andrzej Franaszek został laureatem tegorocznej edycji nagrody Fundacji Kościelskich - podało jury konkursu. Pisarza nagrodzono za książkę pt. "Miłosz. Biografia", która trafiła na półki księgarń w maju.
"Dzieło to opowiada o jednym z najciekawszych żywotów pisarskich ostatniego stulecia. Znakomicie udokumentowana, nie omijając spraw kontrowersyjnych i nieoczywistych, książka Franaszka jest pasjonującym przewodnikiem po czasach i twórczości wielkiego pisarza" - napisało w uzasadnieniu wyboru jury konkursu.

Biografia Czesława Miłosza pióra Franaszka to nie tylko portret jednego z największych twórców XX wieku, ale też obraz stulecia, ze wszystkimi jego wojnami, rewolucjami, totalitaryzmami, powstaniami, dyktaturami, zrywami niepodległościowymi. Franaszek zbierał materiały do tej książki przez przeszło dziesięć lat - w Polsce i na Litwie, we Francji i w Ameryce, badał archiwa w Beinecke Library i Maisons-Laffitte, prześledził korespondencję poety. Franaszek pracował nad książką przez 10 lat.

Andrzej Franaszek (ur. 1971 r.) jest literaturoznawcą, krytykiem literackim i redaktorem działu kulturalnego w "Tygodniku Powszechnym". Absolwentem polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Od lat zajmuje się twórczością Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza, a także współczesnych poetów polskich. Jest autorem książki "Ciemne źródło. Esej o cierpieniu w twórczości Zbigniewa Herberta" (1998, wznowienie 2008), redaktorem antologii "Poznawanie Herberta" (1998-2000), a także szkiców krytyczno-literackich "Przepustka z piekła. 44 szkice o literaturze i przygodach duszy" (2010). Mieszka w Krakowie.

Nagroda Kościelskich jest przyznawana od 1962 r. przez Fundację im. Kościelskich - jedną z najstarszych polskich instytucji kulturalnych, działającą w Genewie. Fundacja powstała na mocy testamentu zmarłej w lipcu 1959 r. Moniki Kościelskiej, wdowy po Władysławie Auguście Kościelskim, wydawcy, poecie i mecenasie sztuki.

Celem działania Fundacji jest wspieranie rozwoju literatury i poezji polskiej poprzez przyznawanie nagród młodym twórcom polskim (głównie pisarzom i krytykom literackim), zamieszkałym w kraju bądź na emigracji. Laureatów wybiera jury, powoływane przez Radę Fundacji.

Wręczenie nagrody nastąpi ósmego października 2011 r. w Miłosławiu, czyli dawnym majątku rodziny Kościelskich.

(za: PAP)

czwartek, 15 września 2011

Promocja nowego numeru "Arterii" i książki Justyny Krawiec






W środę 28 września o godzinie 18.00 w Śródmiejskim Forum Kultury – Dom Literatury przy ul. Roosvelta 17 w Łodzi (KAWIARNIA LITERACKO-MUZYCZNA) odbędzie się kolejna ŁÓDZKA PREMIERA LITERACKA.

W programie:

Spotkanie z Justyną Krawiec autorką książki Chłód (Nagroda Główna XVI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina) oraz promocja 10. Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „ARTERIE” z udziałem Macieja Meleckiego.

* Justyna Krawiec, ur. w 1988 r. Studiuje Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim. Publikowała w „Toposie”, „Protokole Kulturalnym”, „Arteriach”, „artPapierze” i „PKPzinie”. Konkurs im. J. Bierezina był pierwszym, w którym wzięła udział. Mieszka w Łodzi.

Promocja numeru 1(10) 2011 Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” („Nowe plemiona”):

W 10. numerze „Arterii” m.in.: rozmowy z Cezarym Grzesiukiem i zespołem Fonovel, wiersze Shermana Alexie, Ismaila Bala, proza Teresy Radziewicz, esej Karola Maliszewskiego, w galerii Paweł Kwiatkowski.

(p)

wtorek, 13 września 2011

Strzałki Mirki



Autor: Krzysztof Kleszcz

MIRKA SZYCHOWIAK "Jeszcze się tu pokręcę", Instytut Mikołowski, Mikołów 2010.

„Gdzieś się posypałam, jakby urwał mi się jakiś dinks”. Cytat z „Pogłosu” dobrze oddaje treść i styl Mirki Szychowiak, autorki książki nominowanej w tym roku do Nagrody Nike. Ucieszyła mnie ta nominacja. Dostrzeżono oryginalną konfesyjną poezję.

Te wiersze to często surrealne wizje, w których podmiot liryczny, a to lewituje, a to handlują jego organami, pełne pogodzeń-niepogodzeń. Wiersze podobne do siebie, wiersze jak bicie głową w mur, pełne kolokwializmów, zdarza się, że i wulgaryzmów – wiersze odreagowujące chory świat, skrzeczącą rzeczywistość, zapisujące stany lękowe.

Boli mnie, w głowie znowu było włamanie i trudno cokolwiek uruchomić” – te frazy cechuje duży dystans do siebie i swoich paranoi. Ale – chwalmy Pana! – wszystko tu jest na serio, nie ma zgrywu, to nie jest tomik dla uciechy. Tu się traci wzrok, zapada w mgłę - naprawdę, tu odchodzi się - bez strachu, mówiąc do córki „Przeżyję w tobie”.
Dla nadwrażliwców są ciarki, zimny pot, coś co się zapamiętuje się: np. Łucję i jej śmierć rozpisaną na tygodnie („Coraz niżej”).
Projekt przebudowy samotności w coś przytulniejszego został odrzucony”, „Wszystko nieruchomieje; popchniesz, a upadnie”- studium rozkładu dokonuje się fraza po frazie. Kulminacją zdaje się, być „Spadek napięcia”, gdzie to, co podmiot liryczny widzi, zdaje się, być wyświetlane ze szpul filmowych w kinie, przez jakiegoś szaleńca: „Kino ma lewe łącze, zasuwa bez prądu, samo się robi głośniej i już się nie mieszczę na ścianach, na ekranie, jestem wszędzie: (...)”

Nie ma w tych wierszach światła- pod tym względem przypominają mi te z tomiku Piotra Gajdy „Hostel”: („Dom też zaczyna zamarzać, ma samobójcze myśli i nie dba o siebie. Nie ma dla kogo.”). Jakby przegryzały tlący się lont bomby („Znów prócz pary z ust, puściło wszystko, stłuczone nadgarstki i wybite okna.”).
Jakby pisało się je ze strachu przed Wielkim Bratem: „Żyje się z tym ciałem razem i osobno, pod jednym nazwiskiem, przeważnie milcząc. Jakie są zwyczaje tego, co masz w środku, czy śpicie razem, czy jedno z was czuwa, pilnuje tętna, ciepła i oddechu?”.

„(...) kamienie są poruszone. Trochę ciepła zostawię. Wyżłobię w nich swoje strzałki
.” A czy te wiersze trafiają do serc?

Czytajcie, sprawdźcie.

Bez silikonu i bez piór



Autor: Krzysztof Kleszcz

IREK DUDEK "Dudek Bluesy", 2010.

Płytę kupiłem przypadkowo. Okazała się strzałem w dziesiątkę. To co proponuje Dudek, ujęło mnie swoją mądrością, spokojem.
"Bluesy" w tytule brzmi dwuznacznie. Odczytane po angielsku znaczy "okołobluesowy" - czyli dostajemy zapowiedź mieszania gatunków. Do smutnego pana dosiadają się jazzmani. I już w pierwszym utworze, o melodii, którą od razu się zapamiętuje, widać, że blues i jazz się lubią, że to żre.
Harmonijka, kontrabas, bluesowa gitara i jazzowe pianino...

Wyrwaną z kontekstu frazę "Naprawdę muszę spadać stąd" można sobie śpiewać zawsze gdy się człowiek spieszy, nerwowo patrząc na zegarek. Ale tak naprawdę jest to poważny tekst o tym, że z marazmu, który nas otacza pora się ewakuować.
W tych piosenkach pojawia się coś klimatu wczesnych płyt Toma Waitsa, albo z folkowych płyt Neila Younga... Ale melodie, klimat, wokal - to jedno, drugie to: niezwykle udane poetyckie teksty Darka Duszy. "Zwykły blues z bólu, krzyku, łez / Zwykły blues nie na sprzedaż jest" - osobiste zadry: o niewesołym życiu na Śląsku ("Gołębie znad Katowic"), o tym, że jesteśmy niewolnikami, więźniami - na zawsze wpisani w pewne role ("Kraty") i o tym, że czasem trzeba powiedzieć "good bye" ("Żegnaj, szkoda słów").

Choć płyty świetnie słucha się w całości, to chętnie wyróżnię kilka utworów. Uwielbiam "Mowę drzew"- o rozczarowaniu drętwym ludzkim gadaniem, i "Śnij", który ma coś z hymnu. To dwa bluesy-doskonałe. Nasączone smutkiem, a przebojowe. Blisko ideału jest też "Żegnaj" z piękną klasyczną bluesową wspinaczką po dźwiękach... Trzeba samemu ocenić, czy kilka szarż wokalnych (np. w "Cieniu") nie jest chybionych, ale dla mnie jest przekonująco, nawet gdy patetycznie. Gdy, aż po ciarki ("Kraty").
Wyłuskałem w "Bójcie się" cytat-melodię z płyty Nalepy&Dżem "Numero Uno" (Dudek śpiewa swoje, a ja słyszę "Znów idziesz ze mną drogą...").

Jak daleko jest dziś Dudek, od swego jajcarskiego wcielenia - Shakin Dudi z 1985 roku? "Ou Szala lala", "Och Ziuta", "Za pięć minut trzynasta", "Zastanów się co robisz" - to były hity, ale to te dźwięki są wielkie - "Bez silikonu i bez piór". Na serio. Zamykający płytę "Blues dla Dorotki" niesie wzruszenie zatykające krtań. Blues - jest tu wyznaniem wiary, niebem na ziemi.

poniedziałek, 12 września 2011

Artystyczne zderzenia w Krakowie





...i zaproszenie nadesłane przez przyjaciół z Krakowa...


(p)

Agnellus gra Tuwima




Kolejne zaproszenie, tym razem od przyjaciół z Łodzi...


(p)

niedziela, 11 września 2011

Fuchs w ŁDK





W Wydawnictwie Kwadratura ukazała się trzecia w tym roku książka poetycka. Jej autorem jest debiurant Adam Fuchs, urodzony w Łodzi, mieszkający na emigracji w Niemczech. Po raz pierwszy w Kwadraturze tomik jest dwujęzyczny. Ma zatem dwa tytuły "Widząc czas" i "Angesicht der Zeit". Tłumaczem na niemiecki jest Tomasz Mzyk.

W poniedziałek, 12. września o godzinie 18.00 odbędzie się wieczór autorski promujący książkę.





sobota, 10 września 2011

Recenzja "Zwłoki" - Anna Spólna w "Miesięczniku Prowincjonalnym"



W numerze 4 (127) 2011 radomskiego „Miesięcznika Prowincjonalnego” ukazała się recenzja „Zwłoki” autorstwa Anny Spólnej, której treść przytaczam w całości. Zainteresowanych zapraszam do lektury.

CIEMNE, GŁĘBOKIE LUSTRO


Zostaliśmy uprzedzeni. Okładka i tytuł tego tomiku nie pozostawiają wątpliwości – to będzie bolało.

1. Zwłoka oznacza odsunięcie w czasie czynu albo decyzji, tym samym moment zawieszenia, jak w wierszu otwierającym książkę poetycka Piotra Gajdy:

Zawieszony pomiędzy zamiarem a skokiem.
Jakby przysiadł na murze cmentarza i nie wiedział,
w którą stronę obrócić twarz, szukać słońca
czy bluszczu?

(Prawidła, s. 8)

Jednocześnie kojarzy się ze zwłokami, a pośrednio z obserwowaniem i doświadczaniem śmierci. Bohaterowie zbioru nie mogą uciec od jej przemożnej obecności. Pomiędzy dziećmi i rodzicami snują się nici dziedziczonych traum, bolesna więź pamięci buduje ich życie po życiu (Argon, Łęty, Skorupa). Najbardziej przejmującym wierszem z tego cyklu jest Światłoczułość, rozmowa z „źle się śniącą” córeczką, ciemnością i lękiem (s.13).

2. W mrocznych wierszach Gajdy łatwo zmylić tropy. Symbole – ogień, nić Ariadny, ryba, karawana, gwóźdź przebijający ciało nie znaczą, nie nazywają sensów. Jego świat jest ahistoryczny, choć gromadzi fragmenty rozproszonych opowieści: kolejne inwazje koczowniczych ludów suną przez nieprzyjazny obszar lodu i piasku, bezimienne i obce sobie nawzajem (Boża inwazja, s.15). Nie ma dokąd uciec przed nadwrażliwością, żadne religie nie osłodzą leku – oparciem nie będzie ani Budda „żółty jak budyń”, ani Chrystus jako wielkanocny „słodki baranek, który rozpuści się w dłoni” (Cukry, s. 20). Równie niepokojące, jawnie zdesakralizowane są opisy katedry, z obco brzmiącym tonem jej dzwonów, figurami Papieża i Kardynała zagarnianymi przez martwe drzewa w parku, larwą jako pieczęcią niezgody na drzewcu krzyża (Big Bang, s. 22). Odmienność spojrzenia poety – wizjonera ujawnia się najpełniej w wierszach odwracających znajomy porządek myślenia i mówienia o rzeczach ostatecznych. Jak w Szreni, z obrazem zająca schwytanego „daleko w lesie we wnyki, / po którego nikt nie przyszedł” (s. 29). Jak w Schizmie, gdzie parafraza ewangelicznych słów i dwuznaczności zadawanych pytań ujawnia bunt oraz ukrytą pod nim rozpacz porzucenia:

A jeśli Bóg zwierząt jest kierowcą ciężarówki? Setki razy
widziałem na drodze rozjechane ścierwo i zadawałem
pytanie: czemu je opuścił? Jak dog, który aportując
odbiegł za daleko od pana i już nie powrócił.

(s.24)

3. Opisy utraconego raju, zmienionego w rzeźnię, stają się wyzwaniem dla wrażliwości. Pejzaże – miejskie czy podmiejskie – są u Gajdy nadrealistycznie przerysowanymi obszarami osaczenia, zagrożenia, pułapek. Przestrzeń „pęka, trzaskają / jej ścięgna” (Świat, s. 31). Jest zawsze silnie zmetaforyzowana, jak w wierszu Liryka lokalna, przetwarzającym swojski koloryt lokalny (miejscowi, popijający w bramach, prowadzący niespieszne spory, snujący swoje zmyślone historie) na opowieść o żegludze donikąd, bez ocalenia (s.9). Na dworcu „Megafon zapowiada / apokalipsę, pluje krwią” (Nadbagaż, s. 21). Katastroficzne wizje atakują zmysły podmiotu, po czym płynnie wnikają do wnętrza ciała (Filtry). Jakby wyjęta z turpistycznych płócien Beksińskiego rzeczywistość osuwa się w senny koszmar (Ruiny).

4. Oswojona myśl o własnej śmierci, ujawniana w kolejnych tekstach, uprywatnia katastrofę, wprowadza ją w intymną, najbliższą sferę. Oto Rewers, imaginacyjny zapis samobójstwa:

Przepowiesz mi śmierć? Mysz skradającą się
pod sprężynami łóżka, której zamarło serce,
jakby na drodze stała kotka, która karmi kocięta?

Tego samego dnia słońce zsunie się z dachu
i ujrzę przyszłość w lustrze z wrzącej miedzi.
Ostudzę mleko i przez okno przyjrzę się piołunom
na wzgórzu. Wespnę się na parapet.

Ukryję głowę w ramionach, tuż przed trzaśnięciem
szwów, które łączą mnie z żywymi. Zanim w grzbiet
wbije się pazur.

(s.18)

Bohater przeżył już niejeden koniec świata, kolejne wyobraża sobie po wielokroć, w różnych odsłonach:

Spróbuj włożyć do ust kulę
śniegu. Ze świstem przebije się przez potylicę, na drugą
stronę odrętwienia. W odwilż lepką jak mango.

(Hipotermia, s. 30)

Nieuchronność losu, który – mimo tytułowej zwłoki – musi się wypełnić, zwiastują martwe zwierzęta: psy, owady, ślimaki, robaki, małże. Są na zewnątrz i w środku bohatera, drążonego przez ekspansywna rozpacz, niewładającego już sobą. Jego wnętrze przypomina czasem toczone przez robaki ścierwo, czasem martwą studnię – szyb, w którym na dnie jest „stojąca woda. / Lustro tak ciemne i głębokie, że pochłaniało noc” (Szyb, s. 14.)

* * *
Zapis udręczenia, nawracającej, prywatnej apokalipsy można odrzucić. Można się także w nim zanurzyć. Sprawdzić, jak i dlaczego boli.

Piotr Gajda, Zwłoka, Biblioteka ARTERII, Łódź 2010.

* Anna Spólna - Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Adiunkt w Zakładzie Polonistyki Instytutu Filologiczno-Pedagogicznego Politechniki Radomskiej.

(p)