Z pewnych powodów zrezygnowałem z okładkowego blurba (to dłuższa historia), ale dla potrzeb portalu Liternet napisałem małą zachętę do lektury mojej książki.
Pisałem nad morzem i na pustyni. Byłem kierowcą, kapitanem statku, żebrakiem i poszukiwaczem złota - szczęściarzem. Pisałem po pracy, po drugiej kawie. Jest maj 2012 roku. "Na wszystkich częstotliwościach nadają jesteś A i nie ma B", na półkach księgarń: wampiry, Wiedźminy, kryminały, streszczenia lektur i biografie pani Wałęsy. "Wszystko dodzi się, saleci", tymczasem coś "przecieka z góry".
Kurort
Plażowy grajdoł to idylla, dopóki nie zobaczysz,
że wszystkie ślady stóp to jeziorka szlamu.
Szum morza staje się spazmem opłaconej płaczki.
Wszędzie znajduję łuski (detektyw z nadmiarem
wyobraźni). Sól i oliwka przyprawiają mięso.
Rodzi się Wenus. Jest naga, ma na ustach pianę,
wciąż mówi i mówi. Jej ciało nagle się starzeje,
jest pełne stempli stamtąd. Półsen w piachu,
jakbyś kładł głowę w paszczę lwa. Cyrkowe zwierzę
musi być syte, skoro przed zmrokiem
podnosimy się w wielkiej piaskownicy –
z zabawkowym wiaderkiem, ze szmatem czasu.
Płynnie
Najpierw jest dudnienie dnia. Kompozytor
zaczyna od linii basu. Potem dogrywa resztę:
odgłosy zegarów, trybów przepuszczających
atak. Każdy styk kaleczy stopy. Głowią się
fiolety, kłębią w kowadła. Wszędzie rżysko,
słoma poszła na kosze. Wstać, iść – chociaż
powinność jak wino, daje chwiejny krok.
Znaleźć flow i dalej w andante. Jesteśmy
instrumentem, smyczek nas nie przepołowi.
Gul
Radio gra złote przeboje, flaki z olejem rzepakowym.
W TV powtórka, która ma nas odmłodzić. W każdym razie
robię się gładszy, gdy naciągam sobie skórę za uszami.
Każą mi gaworzyć, klaskać, do wszystkiego mówić ser.
Ty też masz swoją osobnię? Miasteczko otoczone fosą?
Brzegi książek i płyt jak mur? Wszystko dodzi się,
saleci, a tu nikt nie wydrąża dyni. Jest ekspres,
wjedzie w każdy tunel i znajdzie w nim światło.
Bój się księgarń, w których nie ma poezji.
Jeśli poeta pisze kryminał, wiedz, że coś się dzieje:
z północy nadciąga lądolód cały z plastiku i pianki.
Zostawi po sobie piasek do kuwet dla kotów.
Podchodzi mi do gardła gorzkie, wcale fajne,
że samotnie trochę w tej latarni morskiej.
Ten gul można wypluć, a najlepiej przełknąć.
Nigdzie nie ruszam się bez wody.
sobota, 5 maja 2012
środa, 25 kwietnia 2012
Kilka enterów. Relacja śpiewaka operowego.
23.04.2012: SPOTKANIE AUTORSKIE Z WOJCIECHEM KUCZOKIEM. TOMASZÓW MAZ. ; MBP ODDZIAŁ DLA DZIECI I MŁODZIEŻY, PL.KOŚCIUSZKI 18
Zanim Wojciech Kuczok okazał się interesującym rozmówcą, doprowadził prowadzącą na skraj załamania nerwowego. Nie odbierał telefonu, a wypełniona po brzegi przepiękna sala tomaszowskiej biblioteki zaczynała się wypełniać frustracją: „Gdzie autor?”. Co bardziej wrażliwi na punkcie swojego wolnego czasu, zaczęli wychodzić.
W dniu spotkania pisarz zdążył opublikować w internecie krytyczny felieton o kibolach, odwiedzić TVN w związku z tym tekstem i zwiedzić Groty w Nagórzycach (stwierdził, że to wyjątkowy obiekt).
Spóźnienie nie było spowodowane staniem w korku - wszystkiemu winny adres „Pl.Kościuszki 18”. Numer 18 stał się przyczyną „haniebnej pomyłki”, godzina 16 zmieniła się w 18.
Spotkanie zostało uratowane i autor zrobił wszystko, by zniecierpliwienie słuchaczy zmienić w radość obcowania z literaturą. Były fragmenty nowej książki o roboczym tytule „Skazany na włóczęgę”, gdzie zebrane zostały relacje z podróży „nad ziemię” i „pod ziemię”. Tam – jak sam stwierdził – znajduje mistyczne uniesienia, których nigdy nie przeżył w Kościele. Przyznam, że w tych „świeżych” fragmentach odczytanych z laptopa, brakowało mi jego charakterystycznego stylu. Skojarzyło mi się to od razu ze Stasiukowym „Jadąc do Babadag”.
Były opowieści o wielkiej pasji - odkrywaniu jaskiń. „Niedawno dokonałem dużego odkrycia. Najłatwiej to zrobić przy temperaturze minus piętnaście. Wszędzie śnieg, a wokół wejścia do jaskini - wyziew ciepłego powietrza, zielone paprotki...” Zaskoczyło mnie wyznanie: „Literatura nie jest najważniejsza, bardziej czuję się właśnie speleologiem”. Widać było też błysk w oku, gdy prowadząca spytała o piłkę nożną, Ruch Chorzów i nasze „wyjście z grupy” ne Euro. „Ktoś, kto źle się wyraża o kibicowaniu, ma u mnie punkty ujemne” – powiedział groźnie.
Było o kryzysie twórczym: „Gnój się napisał sam, za to „Spiski” napisałem ja, żmudnie, zdanie po zdaniu.” Było o niezwykłej metodzie twórczej: „Dopiero jak napiszę dwie strony książki, mogę coś zjeść.” i dość samokrytycznie o filmie „Senność”, że nie potrafi go obejrzeć w całości.
Osobiście najciekawszy był moment, w którym autor odniósł się do tego, że został przedstawiony jako poeta. "Nie czuję się poetą, w ogóle słowo brzmi dla mnie źle." Porównał poezję do opery, wskazał na jej sztuczność, na dziwną konieczność wbicia się w formę.
Jako „pieśniarz operowy” odpowiedziałem, że w „Gnoju”, albo w książce przyjaciela autora - Radosława Kobierskiego „Harar” (jest tam blurb Wojciecha Kuczoka), jest mnóstwo poezji. Proza bez poetyckiego pierwiastka jest tylko „muzyką z Radia Zet”, papką, turystycznym folderem. To właśnie taka forma literacka, poetyzowanie – czyni z prozy Wojciecha Kuczoka literaturę dobrej jakości.
Otworzyłem ulubioną książkę na chybił trafił i oto frazy godne poety:
„No to śmierć go złapała za słowo i przytrzymała, zbyt mocno, by mógł zaprotestować, i poprowadziła go do tańca, w tango białe i zimne jak kość.”
„Ustawiałem się w cudzym świetle jak zbieg przyłapany przez reflektory służb granicznych, kiedy nie wiedząc jeszcze, po której stronie wpadł, powtarza we wszystkich znanych mu językach słowo „azyl”.”
„Teraz ziewam. Kiedy tylko otworzę usta, ziewam; ziewam w nocy, ziewam w dzień, ziewam przez sen, w którym jestem krzyżem rozstajnym, toczonym przez drewnojady. Byłem, już mnie nie ma.”
Panie Wojciechu, nie kruszmy kopii: dobrą prozę od poezji dzieli kilka enterów.
Etykiety:
imprezy,
poezja,
proza,
wieczór autorski
Ballady i Romanse oraz Stasiuk z Gwarancjami Kultury
W dwóch interesujących mnie kategoriach Gwarancje Kultury zdobył zespół sióstr Wrońskich: Ballady i Romanse ( za "Zapomnij"; o tej płycie pisałem na blogu - bardzo się cieszę, że została nagrodzona) oraz Andrzej Stasiuk za "Grochów".
Na uroczystości obecna była tylko jedna z sióstr - wyraźnie zaskoczona nagrodą skomentowała: "Gdybym wiedziała, lepiej bym się ubrała". Stasiuk - weteran różnych nagród odbierając nagrodę spytał tylko "czy mogę już pójść?". Uroczystość na żywo transmitowała wczoraj TVP Kultura. Fot: Ballady i Romanse;
niedziela, 22 kwietnia 2012
Wojciech Kuczok w Tomaszowie
W poniedziałek w MBP na pl.Kościuszki odbędzie się spotkanie autorskie z Wojciechem Kuczokiem - autorem takich książek jak "Gnój", "Senność" czy "Spiski". Ja tam na pewno będę.
sobota, 21 kwietnia 2012
Zasypcie piaskiem i polejcie wodą ogniska
KONCERT ZESPOŁU BABU KRÓL PROMUJĄCY PŁYTĘ "STED"; OK TKACZ, TOMASZÓW MAZOWIECKI 20.04.2012
Po świetnych koncertach Lao Che i Julii Marcell - koncert duetu Bajzel & Budyń dostarczył mi i licznej tomaszowskiej widowni wrażeń, które trudno opisać. Żywioł Budynia, jego wokalne mistrzostwo, świetny saksofon i charyzma. Gitara Bajzla i teksty kultowego poety: "Co noc / kiedy schodzą do knajp / kolędnicy(...) Arlekin paznokcie gryzie do krwi". Dwóch genialnych muzyków: gitara, saksofon i pudełko z efektami. Poezja śpiewana? Zasypcie piaskiem i polejcie wodą wszystkie ogniska, przy których brzdąkano piosenki Stachury. Odtąd niech brzmią tylko w szalonych intrepretacjach zespołu Babu Król.
Biała lokomotywa, metafora sił witalnych, w piątkowy wieczór wyłoniła się z chaosu, żywa zjawa, istny cud, boska siła. Pojeździła po moich żebrach. Niech sobie istnieje marność, ja wrzucam czarny węgiel do białego pieca.
piątek, 20 kwietnia 2012
Szymborska mówi "Wystarczy"
Dziś premiera tomu "Wystarczy", który zawiera 13 ukończonych przez Wisławę Szymborską wierszy ułożonych zgodnie z chronologią powstawania. Niektóre były już publikowane w prasie. Tomik zostanie opatrzony posłowiem Ryszarda Krynickiego, znajdą się w nim m.in.fragmenty niedokończonych wierszy.
Jesienią ukaże się wersja z płytą, na której wiersze przeczyta Anna Polony.
Oto jeden z wierszy:
SĄ TACY, KTÓRZY
Są tacy, którzy sprawniej wykonują życie.
Mają w sobie i wokół siebie porządek.
Na wszystko sposób i słuszną odpowiedź.
Odgadują od razu kto kogo, kto z kim,
w jakim celu, którędy.
Przybijają pieczątki do jedynych prawd,
wrzucają do niszczarek fakty niepotrzebne,
a osoby nieznane
do z góry przeznaczonych im segregatorów.
Myślą tyle, co warto,
ani chwilę dłużej,
bo za tą chwilą czai się wątpliwość.
A kiedy z bytu dostaną zwolnienie,
opuszczają placówkę
wskazanymi drzwiami.
Czasami im zazdroszczę
- na szczęście to mija.
środa, 18 kwietnia 2012
Dana mi ruda nać, ruda dola
Zapadam w Comę, po dawkę czadu, patosu, humoru, po dobre słowo. Po przekonanie, że rock daje siłę.
"Słowa są jak tłuste ryby / Otwierają pyski, nie mówią nic", ale razem z muzyką nagle zaczynają znaczyć. Rogucki jest świetnym melodykiem, frontmanem z charyzmą, umie sprawić, że "rodzi się moc".
Podoba mi się jego solowy album "Loki", eklektyczny, urozmaicony, wariacki. Podśpiewuję "Nie mogę się zatrzymać", śmieję się z jajcarskich fraz "na jednej scenie z Marylą i Feelem (...) Chłopaki z Kombii ściskają mi rączki", kontempluję poetycki przekaz (cytaty z Wojaczka).
„Czerwona Coma” zaczyna się „gitarowym łojeniem” z Kornowym basem ("Białe krowy"). Na podobnych patentach oparte są: ciekawe tekstowo - o porażce niecierpliwych męskich zalotów do religijnej dziewczyny "La Mala Education" i brutalna historia ratowania dziewczyny przed złą miłością - "Angela". Pomiędzy nimi jest jeszcze popowy singiel "Na pół". Te utwory są w porządku, ale to dopiero od "Deszczowej piosenki" można zacząć cytowanie słów Roguckiego.
Ach, jaki piękny dzień, / Od rana pada deszcz, / Limanowskiego, Łódź, / Kałuże, chlup, / Tu można dostać w dziób.
Ach, jaki piękny dzień, / Rozmyty deszczem sen, / Zalane gęby na Fabrycznym / Cieszą się / Witając mnie.
Dokąd płynie miasto moich snów? / Dokąd płynie niekochana Łódź? / Dokąd płynie odrapany wrak? / Czy długo tak?
Mieszkałem w Łodzi pięć lat. Łódź dla mnie to wszystko w jednym: i zakochanie – „Marooned” Pink Floyd odtworzony przy Siódemkach, i jednocześnie złość, na ludzi z wielkich blokowisk - uśpionych, nieżywych. Na spotkaniach literackich dziesięć osób - w mieście ponad 700 tysięcznym! "Niech moje miasto o tym wie, / Że kocham je / Jak dziecko złe."
"Gwiazdozbiory" to udana satyra na telewizyjne show typu Idol, You Can Dance, itp.
"Fiknął w górze kozła jak małpa / Baba z brodą wyje jak pies, / Chłopczyk wsadził rękę do gardła, / Wyślij na mnie swój esemes."
Dobry hipertrofijny styl ma snujące się, wizyjne "0RH+", z patetycznie piękną recytacją.
"Moja zmieszana krew, / Zmieszana z twoją na wiek, / Oto moja milcząca krew, / W nią wpisany mój kres,"
Smakowite "W chorym sadzie" - metafora ogrodu służy tu do opisu grzesznej ludzkiej natury. Fajna puenta: "Na wszelki wypadek postawię znak w powietrzu".
"Woda leży pod powierzchnią" – ma uzależniający refren.
Pieśń "Rudy" uważam za genialną. Te dwa wersy na jednym oddechu we zwrotce, to "Rany! Ratuj" w refrenie i ta coda z niezrozumiałą w pierwszej chwili frazą; jakaż aliteracja!
"Da, da, da dana mi ruda nać / Dola ruda. / Ruda dola."
Ja sobie to podśpiewuję, niezgodnie z intencją autora, jako komentarz polityczny.
"Los cebula i krokodyle łzy" – zasłużenie stała się przebojem. Świetny teledysk! A komu nie jest dziś potrzebny podnośnik z doła? "To, że galaktyczny podmuch zniszczy cywilizację / to nie jest dostateczny powód, by wybuchać płaczem." Ach jak pięknie wyglądają te opuszczone wesołe miasteczka.
"Jutro" - przynosi odpowiedź na pytanie o sens pisania. "Lecz cóż gdyby nie wiersz, mimo jego marnej trwałości. Ile byłoby mnie?" Słucham i już nie rozpadam się na kawałki.
Częstuję się frazą "Nagłe objawienia - Bursa, Miłosz, Lem / Jutro nie zostanie po nich cień". Wszyscy znikniemy- to prawda, ale z Comą na ustach.
wtorek, 17 kwietnia 2012
Nominacje do Nagrody Silesius 2012
W poniedziałek 16. kwietnia ogłoszono nominacje do Nagród Silesius. Dla mnie wielka radość: tomaszowianin - Tomasz Bąk znalazł się wśród nominowanych!
Nie wyróżniono m.in.: łódzkich poetów: Przemysława Owczarka, Przemysława Dakowicza, Macieja Roberta, Roberta Miniaka i Rafała Gawina. Nie ma też książek: Łukasza Jarosza, Radosława Kobierskiego, Romana Honeta, Szczepana Kopyta, Teresy Radziewicz czy Marcina Badury.
Oto werdykt:
Nominacje do "Nagrody Silesius 2012 Książka roku"
Trzy książki wrocławskiego Biura Literackiego, trzy poznańskiego WBPiCAK i jedna krakowskiego EMG:
Jacek Bierut „Frak człowieka”, Konrad Góra „Pokój widzeń”, Edward Pasewicz „Pałacyk Bertolda Brechta”, Marta Podgórnik „Rezydencja Surykatek”, Joanna Roszak „Wewe”, Marcin Sendecki „Farsz”,
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki „Imię i Znamię”.
Nominacje do "Nagrody Silesius 2012 Debiut":
Tomasz Bąk "Kanada" (WBPiCAK), Paulina Korzeniewska "Usta Vivien Leigh" (Bramasole)
i Karol Bajorowicz "alteracja albo metabasis" (UM w Bielsku-Białej).
Nagrodę za całokształt otrzymał Marcin Świetlicki. W zeszłym roku w EMG ukazał się zbiór jego wierszy.
Etykiety:
poezja
piątek, 13 kwietnia 2012
Bargielska oraz Ballady i Romanse nominowani
24 kwietnia odbędzie się uroczystość wręczenia nagród Gwarancje Kultury. Poprowadzą ją: Katarzyna Janowska - Dyrektor TVP Kultura i Wojciech Mann. Imprezę będzie można oglądać „na żywo” na antenie organizatora - TVP Kultura.
W kategorii Literatura znalazło się miejsce dla poetki - Justyny Bargielskiej.
W kategorii muzyka m.in. genialne Ballady i Romanse, opisywane przeze mnie tutaj, a także Pablopavo i Leszek Możdżer.
O nominacjach z tych kategorii:
1. LITERATURA
Lidia Ostałowska
Znakomita reporterka i dziennikarka. Za „Farby wodne”, książkę o piekle wojny, pokazującą tragiczny los młodej Żydówki i Cyganów uwięzionych w hitlerowskim obozie Auschwitz-Birkenau. Za literaturę reporterską najwyższej próby.
Andrzej Stasiuk
Jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy. Za zbiór opowiadań „Grochów”, książkę o losie i czasie, który dla każdego jest dokładnie odmierzony. Za niezwykły język – jego plastyczność i precyzję. Za literacką próbę przypomnienia, że śmierć jest częścią życia.
Justyna Bargielska
Poetka. Autorka tomu „Bach for my baby” złożonego z wierszy o cielesności, miłości, zdradzie i niepokojach metafizycznych. Za imponujący świat wyobraźni, brak sztampy i lapidarność.
2. MUZYKA (JAZZ, ROCK I INNE)
Leszek Możdżer
Tytan fortepianu. Za album „Komeda”, wspaniały hołd złożony legendarnemu kompozytorowi i oryginalne interpretacje jego utworów. Za to, że – jak sam mówi –„nie może żyć bez muzyki i chce ją mieć na wszystkie sposoby”.
Pablopavo
Wokalista reggae i raggamuffin. Za pełną oryginalnych brzmień płytę „Głodne Kawałki”, wydaną wspólnie z Praczasem, a także za album „10 Piosenek”, drugi w dorobku Pablopavo i Ludzików, będący mieszanką różnych stylów, w tym takich, które dopiero czekają na swoją nazwę.
Ballady i Romanse
Świetny duet wokalny sióstr Barbary i Zuzanny Wrońskich. Za inspirowany twórczością Czesława Miłosza album „Zapomnij”, który pokazuje, jak nowocześnie i oryginalnie wykonywać poezję śpiewaną.
Źródło: http://www.tvp.pl/kultura/aktualnosci/gwarancje-kultury-2012-znamy-nominowanych/7042110
sobota, 7 kwietnia 2012
I znów wyrypy, harpagany.
Słowa niech mają ciężkie plecaki i niech nas prowadzą! Od czasu drugiej płyty Świetlików, nie słyszałem tak doskonałej symbiozy tekstu poetyckiego i muzyki. Efekt współpracy Artura Nowaczewskiego, Jacka Stromskiego i Jakuba Nogi – zachwyca. Głosowi poety z Trójmiasta towarzyszą bębny, sitar i nieznane mi wcześniej instrumenty: kalimbka, ektar i tungna.
Tak podanej poezji konfesyjnej - wierzy się bezgranicznie. Nowaczewski nie bawi się w zestawienia niezużytych słów, nie odwraca sensów, nie ćwiczy nowej składni. Snuje gawędę o swoim życiu w drodze. Przejmującą, piękną i smutną. Jego słowami "znów wyrypy, harpagany” zapewne będę odtąd komentować rzeczywistość, która zmusza nas do wysiłku.
"Istnieje rodzaj melancholii, którą Arabowie nazywają kutabuk, od imienia zwierzęcia, skaczącego na wszystkie strony po powierzchni wody; ludzie, których ona dotknęła, błądzą i chodzą bez wytchnienia"
Potrzeba wędrówki, raz jest wygnaniem, raz pielgrzymką. Jeśli możliwe jest przeniesienie bólu serca w jakieś inne miejsce, to właśnie na stawy i mięśnie: "iść żeby iść, spać w gwieździstych namiotach, spać w cykaniu świerszczy”. To z braku zgody, z niemożliwości zapomnienia? Czy jak u Nosowskiej: "Przed siebie biec, by pozbyć się sił", czy jak u himalaistów: "Trzeba iść, bo góry są.”?
Zaczyna się od słów "Życie jest wybuchem..." - wśród odgłosu bębna. Poeta wyrzuca z siebie słowa, jak w obłędzie, ekstazie. Przesuwają mu się przed oczami obrazy całego życia w histerycznym zmęczeniu.
Drugi numer: "Kerouac" - to dobra zajawka płyty. Wspomnienie amerykańskiego pisarza ery beatników jest nieprzypadkowe. To autor kultowej książki "W drodze". Podoba mi się szaleństwo wyznania: "przejdę przez ciemną dolinę i się nie ulęknę. / stanę wobec pustki i zawołam cię: Jack!".
W najlepszym na płycie- „Tańcu ducha”, Nowaczewski przywołuje też Jima Morrisona. "To jest wiersz drogi, który wychodzi z siebie, nabiera oddechu, który snuje się w wietrze i słońcu, w każdej pogodzie, który mknie bez celu, jak Riders on The Storm Doorsów (...) wiersz pisany na stacjach benzynowych i w barach szybkiej obsługi". Podobnie jak Patti Smith w piosence "Spell" – Nowaczewski uświęca przestrzeń. Transowy beat genialnie uzupełnia słowa. Nowaczewski odprawia tu jakiś szamański obrzęd. Modlitwa jego natchnionej litanii skierowana jest do: zgarbionych kobiet, szklaneczki chlebowego kwasu, błota Ukrainy, domu Celana, "Sklepów cynamonowych”, schodów Odessy, Orląt..
Uspokojenie przynosi "To tu, to tam" (wykorzystano tu wiersze znane z tomu "Elegia dla Iana Curtisa"). Mowa jest m.in. o chodzeniu po miejscu, gdzie dziś jest dno zbiornika Czorsztyńskiego, o "planowej apokalipsie", z puentą, że "nie da się wywieźć ziemi, na nic pamiątki (...) ziemia w nocy wraca na swoje miejsce, próbuje wypełnić niezagojone blizny półkuli".
Wzruszają „Motyle”. Jeśli na kimś nie zrobią wrażenia, znaczy, że jest androidem. Przy rajskich dźwiękach (podobnych do "The City" z płyty Vangelisa). Autor parafrazuje tu wiersz Leopolda Staffa "Podwaliny": "gdyby jej spytać: na czym budowałaś? ona odpowie - na płomieniu, nie na skale, ani piasku..."
Zostaje w pamięci przedostatni utwór. Powtarzane frazy "Bębny Jacka Oltera brzmią nieprzerwanie" mogą przyprawić o ból serca. Przedwcześnie zmarły perkusista odzywa się do nas z zaświatów.
Na koniec tytułowy, 14-minutowy poemat, znany z 8. nr "Arterii". Ileż tu nazw miejsc, ileż bólu łydek! "szedłem przed siebie / z oddechem - ogonem komety / rozpalającym ciało. żadnych morałów z tego chodzenia - tylko pamięć oczu, mięśni, szczęśliwe godziny, / że lekko się szło i nie dolegało nic."; "i kilometry w próżni, kilometry w leśnych wiatach / kilometry w krzakach, ślepych ścieżkach, bagnach". Mistyczna wędrówka, nawiedzenie podróżnika! A co ja robię w swoim fotelu, z nosem w facebooku?
I ta rozpacz, z której Nowaczewski się spowiada: "bo powiedziane jest, gdy ona cię zostawi / porzucisz nadzieję swoją, swoją pracę i swoją codzienność / i znajdziesz się sam w śniegu / wpatrzony w chrapy konia, w obłok oddechu / na siarczystym mrozie koło schroniska Wielkiej Raczy". I to jest poezja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)