piątek, 8 czerwca 2012

Wiersz przed Euro



Wiersz przed Euro.

Boże Ciało było w barwach narodowych:
wierni pomalowani jak rdzenni mieszkańcy Terra Australis.
Nie uprawiamy ziemi. Tylko zbieractwo, łowiectwo
(promocje w Kauflandzie i Lidlu).
Matko Boska od Awansu z Grupy, jesteś z nami?

Okna pięknie przystrojone. Papież, Tyskie,
Slavko w barwach Watykanu.
Ministrant z głośnikiem na plecach nie umiał złapać fali,
Słowo więc przerywało,
za to, gdy szarpano brzozę na gałązki,
wyraźnie słyszałem Slayera (mamy tu na osiedlu jednego po apostazji).

Przyszedł SMS od kumpla: Jadę autostradą, płaczę ze szczęścia.
W każdym samochodzie flagi, stary.
A mi tak samo źle w strefie kibica, jak w strefie buca:
widzę husarię narąbaną Warką.

Race odpalone, idealna zasłona dymna działa.
To jest nasz czas, aż po nic się nie stało.
Kogo obchodzi stare koryto Wdy, szlam?

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Dyjak mieszka w czasie przyszłym

MAREK DYJAK "Moje fado", Agora 2011.

Facet po przejściach, z głosem Waitsa. Dam się pokrajać za "Rain Dogs", "Frank's Wild Years", czy za "Bone Machine", dlatego etykietka "polski Waits" zamiast mnie zachęcić - odrzuciła. Po co mi polska wersja, jak mam oryginał? Posłuchałem nieuważnie, skreśliłem. A przecież już na płycie "Kazik śpiewa Waitsa" okazało się, że to może się udać.

Głos to jedno, ale jest też w kilku utworach waitsowski klimat, taki z pierwszej płyty "Closing Time" (bynajmniej nie z płyt po "Swordfishtrombones") . Tworzą go jazzowe aranżacje na kontrabas, trąbkę, pianino... Trąbka potrafi. Czy jest ktoś, kto podda się jej tęsknym dźwiękom? Cóż piękniejszego od trąbki w "Ocean Spray" Manic Street Preachers?
Albo kontrabas. Parę brzdąknięć w "Jednym szeptem" i wizualizuje się zadymiona knajpa, szklaneczka czegoś mocniejszego. Męska muzyka.

No właśnie - gdy Dyjaka zobaczyłem obok Katarzyny Nosowskiej w "Ognia", sięgnąłem ponownie po płytę. Wtedy drasnęła mnie sekcja dęta w "Jednym szeptem". Piękne ciarki na plecach. Potem zadziałał singiel "Człowiek (Złota ryba)" z wizjonerskim tekstem łodzianina Jacka Bieleńskiego. Ta piosenka powinna być przebojem w każdym radio, gdyby prezenterzy mieli, to co mieć powinni.

Szósty utwór z płyty - "Nie będziesz", jest już tylko do intymnych odtworzeń. Pianino jest trzeźwe, a tekst o dramacie alkoholizmu, "Nie będziesz tam jakimś poetą, / tylko najgorszym na świecie, / nie będziesz ty wódek smakoszem, / tylko zapity na śmierć." Dyjak do swej pierwszej płyty u dużego wydawcy, dobierając repertuar zaufał tekstom m.in. ulubionego przeze mnie Bukartyka ("Durna miłość" z frazą: "Wnet podejmę pracę w hucie / By podkreślić me uczucie oraz móc / Dzięki zarobionym kwotom / Szczere złoto rzucić Ci do stóp"), czy Kasprzyckiego (zawieszona w powietrzu, skupiona "Golgota"). Sięgnął też po znane, sprawdzone piosenki: "Rebeka" i "Ostatnia niedziela". O zagubieniu, samotności, niespełnieniu, niedopasowaniu.

No i jest wóda, umieranie w niedzielę, niecheć, strach. Dyjak gra z nami w otwarte karty od pierwszego utworu. Wygrał z nałogiem, by śpiewać takie mocarne refreny: "Po tamtej stronie dnia / po tamtej stronie cienia / woda ma wina smak / a krew kolor kamienia". Albo "Piosenkę w samą porę", która narasta jak hymn, do zaciskania pięści, do zaciskania zębów w bezsilności: "Żołnierz mieszka w czasie przeszłym".

Dyjakowi pisany jest czas przyszły. Nagra niejedną płytę, co najmniej tak dobrą jak "Moje fado".

sobota, 2 czerwca 2012

Burza na tarasie

KAROL MALISZEWSKI "Ody odbite", Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji im.Tymoteusza Karpowicza, Wrocław 2012.


Karol Maliszewski jest jednym z najbardziej znanych krytyków poezji, jurorem. Wydaje też regularnie książki poetyckie. Ta jest dziesiąta. Jego dorobek świadczy o „umiłowaniu” poezji. „Ody...” wydane przez Fundację na Rzecz Kultury i Edukacji im. Karpowicza prowokują szorstkością słów skierowanych do swojej „ukochanej”. Przyszło mi do głowy, że to próba rozliczenia kogoś, z kimś przeżyło się tyle. Kiedyś była literaturą piękną, a dziś po tylu latach, cóż.

Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;” zaczynał odę Mickiewicz. Maliszewski w „Odzie do literatury” stwierdza: „Literatura nie powinna mieć / swoich biur, bo te starzeją się // i popadają w dewocję. / Widziałem pijących wciąż to / samo piwo. Nic się nie działo w ich duszach. / Twarze gotowe na przyjęcie migawki.)” O, jaki piękny cios! Wymierzony w „letnią poezję”, w jej blichtr, w koterię, w „przesiębiorstwo poetyckie”.

Pisanie to ganianie za niewidzialnym i bycie poza tym światem. Po latach przyszło otrzeźwienie, wątpliwość, czy nie było się śmiesznym. A może „(...) pora zacząć smakować, a nie pożerać, wiatr, wietrzysko, wietrzyczek” ; „autor jest daleko, ogryza paznokcie. // W tym świecie dostałby pilniczek.)” (s.10).

Przychodzi trzeźwe spojrzenie i oto bycie poetą jawi się jak choroba, piękne natręctwo - konieczność zabaw brzmieniem słów, zabaw znaczeniami. „Runięcie nie jest związane z runami, / Rooneya też tam nie było”(s.11); „w deszczu na dworze. // Ale gdzie ten dwór, za którym zakrętem?” (s.10)
Cudownie genialna jest fraza: „Rzeczka, mała rzecz, a cieszy (...)” (s.16)

Ody Maliszewskiego zamiast patosu mają dosadne słowa, obok powagi sarkazm i ironię. „Przyjdź światło, niebieskie i duże, (...) jeśli nie ty, to będę ch%^em w tle, nikim”. (s.23) Poezja miała być czymś więcej, jest tylko „burzą na tarasie”. Jest w niej sens, „na chwilę, na jedno westchnienie.”(s.29)

Maliszewski układa wiersze choćby ze swoich krytycznych komentarzy do debiutantów, mówi do nich z czułością: „Witajcie, upokorzeni;”(s.15). „Oda do szumu” zawiera konstatację „Najlepiej jednak / chodzić do jakiejś pracy, / nie narażać poezji na śmieszność.”(s.17). Sugestywnie pisze o bezradności literatury: oto do trumny nie zmieściły się ukochane książki (s. 18) albo „Co znów wymodzi twoja / mokra bruzda (w wir przygód / ciśnie, nic poza tym),(...)(Bez obrazy, nie widzę szans / na sens.” (s.21). I o tym, że przecież autor chce się poświęcić: „Umrzeć na boisku w wyskoku. Za grabarzy mieć / towarzyszy miłych; Grzebala / i resztę zlanych potem / panów po czterdziestce.” (s.32), ale zwyczajnie brakuje już wiary „pora poezji / odmówić // zbieraj się szmato (...) zawiśnij na innym wieszaku”. (s.60).

Kto się lubi, ten się czubi. „Woźny próbuje związać / rozklekotany dzwonek, by to brzmiało, / skoro musi; koniec i początek.”(s.56). Musi. Z długopisem wrośniętym w ciało, pokłócony wiecznie? Przecież autorowi nie odbiło.

piątek, 1 czerwca 2012

Nagroda PTWK dla Macieja Roberta

31 maja w Pałacu Staszica w W-wie uroczyście wręczono nagrody w XI Konkursie Literackim organizowanym przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek i Bibliotekę Raczyńskich. W kategorii "poezja" nagrodę zdobył Maciej Robert za tomik "Collegium Anatomicum" wydany przez WBPiCAK. Pisałem o tej książce na blogu.
Nominowane w tej kategorii były też książki: "Mimikra" Łukasza Jarosza i "Place zabaw ostatecznych" Przemysława Dakowicza.
W kategorii "proza" nagrodę otrzymała Justyna Bargielska za "Obsoletki" (Wyd. Czarne).

wtorek, 29 maja 2012

Przecieki z góry w Tomaszowie

15. czerwca (piątek) o godzinie 16. 00, w Miejskiej Bibliotece Publicznej na Pl. Kościuszki 18 odbędzie się moje spotkanie autorskie. Poprowadzi je Piotr Grobliński. Będzie to promocja mojej drugiej książki poetyckiej pt. "Przecieki z góry". Serdecznie zapraszam.


piątek, 25 maja 2012

Złoty Środek dla Bajorowicza.

Werdykt jury VIII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Złoty Środek Poezji” Kutno 2012 na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2011

W dniu 23 maja 2012 r. jury w składzie: Karol Maliszewski – przewodniczący, Artur Fryz, Krzysztof Kuczkowski, Wojciech Kudyba, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki po przeczytaniu 84 debiutanckich książek poetyckich nadesłanych na konkurs i spełniających warunki regulaminowe postanowiło nagrodzić następujących autorów i ich tomiki:
I nagroda – 5000 pln
Karol Bajorowicz, alteracje albo metabasis, Urząd Miejski w Bielsku-Białej, Bielsko-Biała 2011

II nagroda – 2000 pln
Ninette Nerval, Dasein Design, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2011

5 równorzędnych III nagród – po 1000 pln
Tomasz Bąk, Kanada, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2011
Tadeusz Dziewanowski, Siedemnaście tysięcy małpich ogonów, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011
Adrian Gleń, Da. Teksty wierszowane, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011
Paulina Korzeniewska, Usta Vivien Leigh, Bramasole, Rzeszów 2011
Justyna Krawiec, chłód, SPP Oddział w Łodzi, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury, Łódź 2011

Nagrody zostaną wręczone na festiwalu Złoty Środek Poezji. Oto jego program:


Piątek 22 czerwca 2012

19.00 Herbert, Miłosz, Szymborska, Różewicz, Twardowski i inni
– recital Jerzego Mamcarza – Kawiarnia KDK


Sobota 23 czerwca 2012
10.00 VII Otwarty Konkurs Jednego Wiersza - zgłoszenia autorów Hol KDK
11.00 VII Otwarty Konkurs Jednego Wiersza – prezentacja wierszy Kawiarnia KDK
13.00 MARCIN ŚWIETLICKI po trzynastej – spotkanie autorskie Kawiarnia KDK
16.00 Rozstrzygnięcie Plebiscytu Poetycka Kostka Wolnego Wyboru
Rozstrzygnięcie VIII OKL „Złoty Środek Poezji” i odsłonięcie Ściany Poetów
Kawiarnia KDK i ul. Poniatowskiego (wyjście z Parku Traugutta)
17.15 KRZYSZTOF KARASEK - poeta, który zdążył na poemat – spotkanie autorskie
19.00 Rozstrzygnięcie VII Otwartego Konkursu Jednego Wiersza – sala widowiskowa KDK
20.00 „Requiem dla Wojaczka” – koncert zespołu FONETYKA - sala widowiskowa KDK
21.15 ŚWIETLIKI – koncert zespołu – sala widowiskowa KDK

Patronat medialny: Dwumiesięcznik Literacki TOPOS, Miesięcznik ODRA, Instytut Mikołowski, Portal Salon Literacki, sZAFa kwartalnik literacko-artystyczny

Adres: Kutnowski Dom Kultury, ul. Żółkiewskiego 4, 99-302 Kutno, Tel. 24 254 21 37 w. 106, koordynator festiwalu Artur Fryz: 604 296 487, e-mail: afryz@autograf.pl

środa, 23 maja 2012

Pełen dobrych słów

KONCERT MALEO REGGAE ROCKERS ; TOMASZÓW MAZ. "TOMY", SOBOTA 19. MAJA 2012

Maleo to dla mnie kultowa postać. Przecież to on grał na kultowej płycie Moskwy - kupiłem ją w księgarni przy dawnej ulicy Zubrzyckiego, gdy miałem 15 lat (ech czasy!). Grał też na "Duchowej Rewolucji" Izraela. Obie te płyty znam z winyli. Potem: "Legenda", "Czas i byt" Armii, czy ostre "Transmission Into Your Heart", "Generation-X" i "Extra Pan" Houka. Wspaniałe wszystkie płyty 2Tm2,3. Jeśli chodzi o Maleo Reggae Rockers zachwyciłem się dopiero płytą "Addis Abeba". Za wspaniałą uważam piosenkę do tekstu Gajcego "Pytanie".

Zatem na sobotnim koncercie słuchałem dobrego znajomego. I to był koncert pełen dobrych słów, z najbardziej przebojowymi: "Alibi", "Kocham Cię tak samo", "Reggae Radio" czy - moją ulubioną piosenką: "Dzikie serce". Dobra energia, pozytywne przesłanie. Był cover Czerwonych Gitar "Płoną góry, płoną lasy" i "Zegarmistrz światła". Koncert, w którym pod sceną szalały moje uczennice, a ja, stary, kiwałem się z nogi na nogę gdzieś z tyłu.

Nie ma większego szczęściarza

ZBIGNIEW JANKOWSKI "Zaraz przyjdzie", Biblioteka "Toposu", Sopot 2011.

Paul McCartney w "When I'm Sixty-Four" wyobrażając sobie strarość śpiewał o szyciu swetra przy kominku, o przejażdżce w niedzielny poranek, o sprzątaniu w ogrodzie, i o sianiu nasion. "Kto mógłby prosić o więcej?" - puentował. Zbigniew Jankowski ma trochę więcej niż 64... bo 81, pierwszą książkę wydał 56 lat temu...

"Zaraz przyjdzie" to podsumowanie jego drogi poetyckiej. Pisze o starości w poczuciu obecności Boga. Starości "gdy we łbie gada przeszłość i wygrywa swoje przegrane". Starości w spełnieniu: oto idzie sopocką plażą, "do ulubionego kościoła, w którym widzi i słyszy" - "nie ma większego szczęściarza".
U poety starszego ode mnie o dwa pokolenia, znalazłem  znajome, bliskie mi toposy. Jest metafora morza jako boskiej  potęgi i nieskończoności. ("Zgoda na falowanie"). W "Pukajcie" jest "Proces" Kafki: "Niosłem przed sobą / te hałaśliwe drzwi, które jak łopoczący żagiel / zasłaniały mi oczy / obiecując inny, / lepszy świat,".  Cały rozdział poświęcony jest rzeźbie Michała Anioła "Pieta".  Matka Boska jest tam "Piękniejsza od Wenus, bo do bólu piękna."
Gdy pisze: "Otwórz te pięści z piachem, / nie trzymaj się swego, / ubabrałeś się do syta, / w tej przelotnej, przepływnej / cielesności, w jej głodach, / śmierciach, złudach." - zapewne tłumaczy szum fali. Spodobał mi się opis pragnień poety: "Liczy się tylko, / co zapiszę, utrwalę, pochwycę, / ponazywam jak Adam, / podam jak Ewa / swoją szczerą nagość / na widok publiczny." i - paradoksalnie - świadomość bezradności prób opisania świata.

Znalazłem frazy, w których afirmuje życie pokorą: „Siej tak, / aby nie było słychać / padającego ziarna. // Aby nie była wiadoma / nawet intencja.". Wyraźnie pobrzmiewa w nich religijny ton: "Każda sytuacja, nawet grzeszna, / ma swoje świetliste / okamgnienie."

Te wersy niekiedy lakoniczne, ascetyczne, bliskie poetyce Miłobędzkiej, spodobają się tym, których stać na empatię.  Tylko czy chcemy / czy umiemy, wcielić się w stojącego przed "boską przepaścią"? Zatem: kto nie uśmiechnie się przy "Erotyku na starość" ("Nie martw się kochanie / jakoś pomrzemy.") ?

sobota, 19 maja 2012

Tomasz Bąk, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki i Marcin Świetlicki z Silesiusami

W czasie uroczystej gali wręczenia nagród Silesius 2012 we wrocławskim Teatrze Współczesnym, po obejrzeniu inscenizacji teatralnych wierszy nominowanych autorów, ogłoszono następujący werdykt:
-  Silesiusa za najlepszą debiutancką książkę poetycką  otrzymuje Tomasz Bąk, autor książki "Kanada" wydanej przez WBPiCAK w Poznaniu.
-   Silesiusa za najlepszą książkę poetycką przyznano Eugeniuszowi Tkaczyszynowi-Dyckiemu, za książkę "Imię i znamię" wydaną przez BL we Wrocławiu. 
-    Silesiusa za całokształt otrzymuje Marcin Świetlicki.











Tomasz Bąk (fot.Sylwia Jakubowska)



PS. Ze strony: http://www.wroclaw.pl/  :
Tomasz Bąk ma 21 lat, pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego, studiuje ekonomię we Wrocławiu. Jego debiutancki tom "Kanada" został opublikowany w ramach nagrody głównej w konkursie poetyckim im. Klemensa Janickiego.  "Bąk niczym językowa torpeda wpadł do polskiej poezji" – napisała o nim Anna Kałuża w "Tygodniku Powszechnym". "Jego książka odznacza się niezwykłym wprost szwungiem językowym. Jest też chyba pisana w najmodniejszy ostatnio sposób: wiersz przypomina mikser, w którym miesza się frazy, bon moty, fragmenty reklam, szyldy, języki, które się po prostu słyszy "na mieście". Bąk mógłby równie dobrze ze swoich wierszy uczynić akcję slamową, bo liczy się w nich błyskotliwe zgranie kilku myśli-formuł, dowcip, pomysłowość językowa nastawiona na koncept". Młody poeta za debiut otrzymał statuetkę Silesiusa autorstwa Michała Staszczaka i czek na 20 tys. złotych. Nagrodę w jego imieniu odebrała mama.
"Imię i znamię" to tom niepozorny, ale tylko na pozór. Dycki, dwukrotny laureat Nagrody literackiej Gdynia oraz zdobywca nagrody Nike, niby znów przepracowuje swoje obsesje w swoim poetyckim świecie, ale robi to w inny sposób. Ujawnia swoją rodzinną tajemnicę, analizuje swoją przeszłość by spojrzeć na tych, dla których brakuje miejsca w społeczeństwie – wykluczonych, odsuniętych z różnych powodów. Piotr Śliwiński napisał o tych wierszach: "Konsekwentnie sięga po powtórzenia, urywa wątki, motywy, by zaraz do nich wrócić; bawi się rytmem, nie stroni od archaizmów, folkloru - polskiego i ukraińskiego - oraz czarnego humoru. Czytelnik często odnosi wrażenie, że obcuje nie tyle ze współczesną poezją, co z dziwacznymi ludowymi balladami, szalonymi "piosenkami".

Zaskoczeniem nie był Silesius dla Marcina Świetlickiego – jego nazwisko ogłoszono miesiąc temu. Świetlicki, laureat za całokształt twórczości w ubiegłym roku wydał w Wydawnictwie EMG swoje "Wiersze zebrane". Zdaniem prof. Jacka Łukasiewicza Świetlicki to poeta wybitny, choć niegdyś uznawany za ekscentryka, dziś jest postacią niezwykłą, naśladowaną, która odcisnęła swoje piętno na współczesnej poezji. – Nie mieliśmy wątpliwości przy wyborze – podkreślił profesor.


PS. II:  Na http://www.gazeta.pl/ o książce Tomka: (link)

Wiersze z tomu "Kanada" buduje ze zgiełku miejskiej rzeczywistości - języka reklam, jazgotu płynącego z telewizji, ulicznej kakofonii dźwięków. Sedes z marketu, klubokawiarnia dla hipsterii, Canal Plus z kradziochy, czytelniczka "Twojego Imperium" i zakapturzony bohater liryczny, co nie mieści się w bicie - oto bohaterowie i rekwizyty tych opowieści. A w tym wszystkim dręczące poczucie niedopasowania: "Szukałem szczęścia, a spotkałem ciebie. To naprawdę/ nie jest dobre połączenie: osoba posiadająca pewne cechy/ poety i miejsce aspirujące do bycia klubem. Zwiastuję skandal,/ małą odmianę - odrobinkę koniugacji w stylu techno:/ ty tańczysz, ja prawie, on chce dać mi w mordę" - czytamy w wierszu "Krostka".

- Niesamowicie utalentowany poeta, ma olbrzymią świadomość języka i języków, którym się krytycznie i ironicznie przypatruje, stawiając diagnozę współczesnemu światu - mówi Poprawa. - Chciałbym, żeby zdanie z jego wiersza "Pokaż mi swój łom, a powiem ci, jakim jesteś lewakiem", weszło do potocznej polszczyzny.

PS 3:
Retransmisję z gali można obejrzeć tu: http://www.popler.tv/fineartfilm#44764 (pod IE działa na pewno)

środa, 16 maja 2012

Machanie wachlarzem, ryglowanie drzwi

ANNA CALVI "ANNA CALVI", 2011.

Pierwszy utwór to zakładanie rajstop, falbaniastej spódnicy i patrzenie w lustro. Nakładanie szminki. Hej, Pola (mamo), hej, Patti (babciu) - będziecie ze mnie dumne (machanie wachlarzem). Pora założyć wielką gitarę na chude ramiona kobiety-wampa. 

Przyczajone "No More Words" to ukłon w stronę PJ Harvey. Anna śpiewa pean do miłości. Jej szept, powtarzane słowa brzmi jakby czytała "List do Koryntian": "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, / a miłości bym nie miał, / stałbym się jak miedź / brzęcząca / albo cymbał brzmiący."

Przebojowy "Desire" to hymn. Pełen zadęcia i pompy. Genialna pieśń, z obowiązkowym rymem "fire / desire", a jakże. W tekście pojawia się diabeł. Jak powiedziała w wywiadzie, to metafora "bycia poza kontrolą". Anna wciela się w Ikara: ("I wanna go to the sun"), zatraca się, spala.
"Suzanne And I" zaczyna się pięknym beatem. Przebojowa melodia i popis kunsztu wokalnego. Surrealny klimat tej piosenki (inspirowanej ponoć nieznanym mi filmem „My Winnipeg”) tworzą świetne dziwne dźwięki z zaświatów (2:15-2:44).
Calvi potrafi szeptać, by za chwilę wyciągać wysokie dźwięki. W "First We Kiss" jest o euforii całowania, ryglowaniu drzwi i o tym, że gdy kochasz, wszystko jest jasnym, wielkim crescendo.
W kusicielskim "Devil" gryzie jabłko w rytmie hiszpańskiego tańca. "Blackout" to znów niezwykła melodia. W opasce na oczach pyta: „Czy mogłabym być kimkolwiek? Czy powinnam się przerazić, czy raczej pozwolić temu dziać się?”
"I'll Be Your Man", z gitarą, która mogłaby należeć do Jacka White'a, jest perwersyjną grą w odwrócenie ról. "Będę twoim mężczyzną" - śpiewa. Ostatni utwór kreuje pustynne klimaty (przypomina mi się początek mojej ulubionej płyty PJ Harvey „To Bring You My Love”), przypomina mi film „Angielski pacjent”. Jest onirycznie, bluesowo, uzależniająco. 
Polecam wszystkim miłosne flamenco pięknej Anny Calvi. Ja nie mogę się uwolnić.