Autor: Krzysztof Kleszcz
Armia - "Der Prozess", 2009.
Franz Kafka - "Proces", 1937.
„Der Prozess” - nowa płyta Armii. Gorzki Kafka odczytany na nowo. Koncept album – coś równie nieziemskiego jak ,,Triodante”, coś równie mocnego jak „Legenda” (płyty z 1994 i 1992 roku).
Nie sposób pisać o "Der Prozess" bez znajomości książki sprzed ponad 70 lat. Mało jest obrazów, które zapadają w pamięć tak jak zakończenie "Procesu": Nóż w sercu i dwa razy obrót. "Jak pies: jak gdyby wstyd miał go przeżyć”. Mało jest książek, które wzbudzają takie emocje. Często negatywne - licealiści zwykle są bezradni. Możliwe, że aby książka Kafki trafiła w czuły punkt, trzeba mieć trochę więcej niż naście lat, trochę doświadczeń w życiu, trochę rozczarowań np. biurokracją, systemem, który atakuje nas w urzędach, bankach, w pracy - wszędzie.
To niełatwa książka. Kafka opisuje czarną wizję, Józef K. jest bezradny, roztrzęsiony, opętany własną winą, bez szans. Czytelnik może być niezadowolony, że przez ponad sto stron epatowany jest absurdem, który trwa do samego końca.
"Proces" odczytywany metaforycznie ukazuje tragiczny los jednostki w systemie totalitarnym. Ale czy rzeczywiście pisząc książkę w 1918 roku - inspirując się ustrojem austro-węgierskim interesowało go wizjonerstwo?
Czy nie właściwszym - znając zainteresowania Kafki "Biblią", filozofią Kierkegaarda oraz jego obsesję "życiopisania" - jest odczytanie go jako historię walki duchowej człowieka. Stąd „proces”, jest pytaniem o sens życia, o wiarę w sens każdego przebudzenia.
Ciekawym wydaje się to, że "smutni panowie" nawiedzają Józefa K. w momencie, gdy otworzył oczy. To symptomatyczne - przy wejściu w obłęd dnia ktoś odczytuje akt oskarżenia.
Dlaczego człowiek odpowiada na wezwanie sądu, który wzbudza w nim tyle pogardy? Czemu reaguje na absurd "zeszyciku, który da się podnieść końcami palców poplamiony, pożółcony", żałość pytania "czy jest pan malarzem pokojowym?", chamstwo zaproszenia do środka "chodź pan, chodź pan"?
Dlaczego przypowieść księdza o odźwiernym z rozdział "W katedrze" nie robi wrażenia na Józefie K.? Możliwe, że takie pytanie zadał sobie Tomasz Budzyński i wszczął własny „Proces", w którym oskarżonym jest Tomasz B.
Na płycie Armii wielkie wrażenie robi aktorska, interpretacja roli odźwiernego w utworze "Przed prawem" (śpiew a la Skaldowie). Powtarzane wielokrotnie "Ty głupcze, zamykam te drzwi!" odsyłają nas do wspomnianej przypowieści. Najczęściej interpretuje się ją w opracowaniach, jako filozoficzne stwierdzenie, że nasz los determinują siły, których nigdy nie zrozumiemy.
Jestem pewien jednak, że ciekawszym tłumaczeniem jest tu filozofia Kierkegaarda i jego "zanurzenie się w absurdzie wiary, w wierze ślepej" - "wszystko, co możemy - to wierzyć".
Symbolikę drzwi i odźwiernego odnajdziemy w Ewangelii Św.Jana 10.7. "Ich selbst bin die Tür" – tak ten fragment mógł czytać Kafka, mógł fascynować się kirkegaardowskim "ryzykiem wiary".
Od razu przypomniały mi się „Dzienniki gwiazdowe – wyprawa XXI” Stanisława Lema. Iljon Tichy na planecie Dychtonii. Przeor mówi o akcie wiary, który „nie jest ani dziękczynny, ani pokorny, ani zuchwały, on jest po prostu, i nic więcej nie da się o nim powiedzieć." Na planecie, w której dzieją się rzeczy przerażające - np. zmultiplikowane płcie, możliwość wyhodowania sobie przedziwnych narządów (niesamowite opisy grzęzną w absurd, są przerażające i komiczne zarazem, podobnie jak u Kafki - scena biczowania w graciarni) ojcowie Destrukcjanie wyznają ewidentnie kierkegaardowską doktrynę "wiary czystej", która musi się obudzić w człowieku, nie można jej nikomu narzucić. "Logika jest narzędziem, a z narzędzia nic nie wynika."
Wróćmy jednak do Kafki. Czy Józef K. rozpozna w odźwiernym Szatana ?Dopiero przy dokładniejszej, powtórnej lekturze zwracają uwagę jego rysy: futrzany płaszcz, cienka tatarska broda, "Biorę to tylko dlatego, byś nie sądził, żeś czego zaniedbał". Świetny jest opis "w tym długoletnim obcowaniu z odźwiernym poznał także pchły w jego futrzanym kołnierzu (...)", albo "Jeśli cię to kusi, spróbuj mimo mego zakazu wejść do środka. Lecz wiedz: jestem potężny.”
W interpretacji Tomasza Budzyńskiego - to "Ty Głupcze, zamykam te drzwi! Ja jestem potężny. Włącz sobie coś, otul się w koc. Zainteresuj się czymś." - jest rzeczywiście szatańskim słodkim kłamstwem, które powtórzone za którymś razem staje się szyderstwem.
"To wejście było przeznaczone tylko dla ciebie. Odchodzę teraz i zamykam je." - powiada odźwierny.
Cały sens w tym, by uwierzyć. Nie dać własnej wyobraźni wykreować oskarżeń. Bo głos "Twój proces idzie źle" - będzie nas prześladować, zagłuszać rozsądek.
Jak zbudowany jest „Der Prozess” Armii. Czy też kończy się źle?
Zaczyna się od „Złego Porucznika” (inspiracja filmowa rolą Harveya Keitela) "Mój pociąg odjechał już bardzo dawno" - znużenie życiem, zwątpienie. "Moja nadzieja to nic. Wszystko pożera ten ogień. Bo jestem sam." - oto na płycie współczesnego Józefa K. budzi pukanie do drzwi. Wchodzi pracownik sądu, zjada mu śniadanie, chce skonfiskować bieliznę.
Przywołanie najlepszej literatury europejskiej to dobry pomysł. Dodać trzeba, że cała płyta nie jest tylko i wyłącznie odniesieniem do Kafki. Jest też wizja apokalipsy w "Statku burz" - utworze, w którym ciekawej melodii i dźwiękom waltorni towarzyszą odgłosy z japońskich katastroficznych filmów z Godzillą.
Tekst i muzyka wyjątkowo tu współgrają, a skandowane "King Kong" brzmi jakby oto zaczynał się jakiś bokserski pojedynek - my kontra świat. I nagłe, niespodziewane wersy "Czemu tak jestem spokojny? Czemu nie wstrząsa mną płacz, gorzki płacz? Godzilla, Mothra i trumna (...)". Jakby Budzyński nas zapewniał „Wiara nadaje wszystkiemu sens, daje spokój, ratunek, pewność.”
"Dusza jest wszystkim" - "Tylko ty, tylko my, tylko ty i ja." - taki refren słyszymy w finałowym "Anima".
U Kafki Józef K. idąc na śmierć, czuł się jak w grotesce ("Może są to tenorzy?"), na kilka sekund przed końcem zaczął dostrzegać błysk światła ("Kto to był? Przyjaciel? Dobry człowiek? Ktoś kto współczuł? Ktoś, kto chciał pomóc?").
Budzyński kończy swoją opowieść inaczej – optymistycznie.
Po pięknej niebiańskiej wokalizie pojawia się piosenka "Underground" - chóralny mocny głos, antyteza "Złego Porucznika" - przywołanie "Niewidzialnej Armii", "Don Kichota" z "Legendy". Wołaj na cały głos! Zwróć się do ludzi, nie do irracjonalnego sądu umiejscowionego gdzieś w labiryncie korytarzy (w chorym umyśle?).
A muzycznie? Przede wszystkim od razu słyszalna świetna perkusja, jej połamane rytmy. Banan i jego waltornia - znak rozpoznawczy zespołu, na płycie wypada naprawdę wyjątkowo (najbajeczniej w „Statku burz” od 4 minuty). Wokal Budzego czasem urozmaicany efektami, brzmi bardzo przekonująco.
To bardzo dobra mocna płyta. Rozbudowane długie utwory wciągają słuchacza w swój tajemny świat. Dialog z Franzem Kafką przyniósł nową jakość. Po dwóch tygodniach słuchania już mogę nazwać ją klasyką. W książeczce płyty CD (grafika: Staś Budzyński) - niczym w grze komputerowej opisano cechy czerwonego monstrum jako "Siła 10, spryt 10" - parafrazując wystawiam oceny płycie: "Słowa 10, muzyka 10".