wtorek, 12 stycznia 2010

Wolny Rynek Poetycki w Toruniu



Autor: Piotr Gajda

22 stycznia o godzinie 18.00 w toruńskim Centrum Kultury „Dwór Artusa” (Kafeteria „Struna Światła”) odbędzie się spotkanie autorskie poetów, laureatów Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O liść konwalii” im. Z. Herberta. Impreza będzie miała miejsce w ramach Wolnego Rynku Poetyckiego, o którym tak mówi jego pomysłodawca, Cezary Dobies: „Bycie poetą oznacza nieustanne poszukiwanie siebie. Tę drogę można podzielić na dwa etapy: w pierwszym - dziecko jest poetą; w drugim – poeta poszukuje w sobie dziecka. Na początku dzieci wstydzą się swych wierszy, pokazują je z nieśmiałością. Później twórca jest dojrzały i odważniejszy, ma za sobą publikacje i wydanie książki, ale nadal powraca do tej dziecięcej szczerości, która nakazywała mu z pasją stawiać pierwsze wątłe wersy. Jest w tym mieście siła, która już nie raczkuje i nie wstydzi się swoich kolejnych kroków. I to właśnie ona będzie główną bohaterką Wolnego Rynku Poetyckiego. Chcemy dać poezję miastu, bo wierzymy, że miasto bez poezji jest martwe, jak odnowiona kamienica bez mieszkańców…

To już VIII edycja Wolnego Rynku Poetyckiego, podczas którego swój wieczór autorski będą mieć poeci:

Tomasz Bąk (I nagroda) i Piotr Gajda (II nagroda).

Spotkanie poprowadzi Grzegorz Giedrys.

Tomasz Bąk - młody poeta z Tomaszowa Mazowieckiego, ale już z sukcesami (laureat konkursów Pan Cogito po latach, TJW O Puchar Wina oraz XXIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Zbigniewa Herberta). Także gitarzysta "poszukujący", dzisiaj w formacji pod nową nazwą Sleeping Dogs Lie (wcześniej Les Couers).

Piotr Gajda - poeta, publikował w m.in. w Tyglu Kultury, Opcjach, Arteriach. Laureat ogólnopolskich konkursów poetyckich m.in. im. J. Bierezina, W. Bąka i W. Sułkowskiego oraz turniejów jednego wiersza. Zdobywca II miejsca w XXIII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim O liść konwalii im. Zbigniewa Herberta. Jego debiut książkowy to Hostel.

VIII edycję Wolnego Rynku Poetyckiego zwieńczy występ jednoosobowego zespołu Brudne Dzieci Sida, założonego przez Grzegorza Kmitę "Patyczaka". Jedne z pierwszych występów Patyczaka miały miejsce podczas Przystanku Woodstock. Brudne Dzieci Sida występowały również podczas innych letnich festiwali muzycznych (m.in. w Krotoszynie).

Teksty Brudnych Dzieci Sida opowiadają o prawdziwym świecie, i zwykłych (czasami bardzo zwykłych) ludziach.. W bardzo prosty i brutalny sposób pokazują świat oraz historię wybranych osób, które jak przyznał Patyczak w pewnym wywiadzie są autentyczne.


poniedziałek, 11 stycznia 2010

Tomasz i mewy



Autor: Piotr Gajda

Dzięki staraniom Stowarzyszenia Literacko Muzycznego „Ballada” i Piotra Bakala, prezesa tego Stowarzyszenia i zarazem dyrektora OPPA, ukazało się wydawnictwo książkowo-płytowe poświęcone zmarłemu 25 lat temu mieszkańcowi Tomaszowa Mazowieckiego Tomaszowi Opoce pt: „Pamiętam tamte mewy…”. W 25 rocznicę jego śmierci Stowarzyszenie Literacko Muzyczne "Ballada" zrealizowało projekt upamiętniający życie i twórczość tego przedwcześnie zmarłego, niezwykłego człowieka, przyjaciela, kolegi, wrażliwego intelektualisty, niezwykle uzdolnionego poety, kompozytora i pieśniarza. Chodziło nie tylko o to, by jego twórczość ocalić od zapomnienia, ale również zaproponować publiczności jej współczesne odczytanie.

Publikacja ma formę książki formatu A5, 96 stron, w twardej oprawie, z dołączoną płytą CD, na której znajdują się archiwalne nagrania Tomka i współczesne interpretacje jego piosenek, a w książce artykuły i wspomnienia o nim, wiersze i teksty piosenek z akordami gitarowymi oraz informacje na temat artystów, którzy wzięli udział w projekcie.

Od kilku lat nosiłem się z pomysłem upamiętnienia Tomka i jego twórczości specjalnym wydawnictwem, w którym znalazłyby się teksty piosenek i wiersze, a także archiwalne nagrania. Projekt nabrał rumieńców na początku tego roku, gdy włączyli się do niego zagraniczni przyjaciele Tomka – Johan Meijer i Clas Röhl. Następnie dzięki pomocy Adama „Yagi” Jarzyny projekt rozszerzył się o współczesne nagrania utworów Tomka zrealizowane specjalnie w tym celu przez wybitnych przedstawicieli polskiej piosenki żeglarskiej, jak: Waldemar Mieczkowski, Andrzej Korycki, EKT Gdynia, Banana Boat. Powstały też nowe piosenki do wierszy Tomka, skomponowane przez Waldemara Lewandowskiego w wykonaniu Romana Roczenia oraz Krzysztofa Jurkiewicza i Mariusza Kampera. w wykonaniu zespołu Słodki Całus od Buby. Swoją interpretację piosenki "Rozdroże", za którą Tomek otrzymał Główną Nagrodę OPPA 1983 podjął się opracować sopocki bard, Tomasz Olszewski. Oryginalną wersję najbardziej znanej piosenki Tomka - "Mewy" - nagrał jego holenderski przyjaciel, Johan Meijer. Ostatni, nigdzie nie wykonywany publicznie utwór Tomka - "Wilki" oraz piosenkę Wolfa Biermanna "Nie pozwól" zarejestrował z przyjacielską pomocą Jurka Filara i Piotra "Fajera" Iwańczuka piszący te słowa” – tyle o „Pamiętam tamte mewy…” mówi Piotr Bakal.

SLM „:Ballada”, to również producent koncertu będącego uroczystą premierą publikacji, który odbył się 27 listopada 2009 roku w Studiu Koncertowym polskiego Radia im. W. Lutosławskiego w ramach OPPA 2009 – 27. Międzynarodowego Festiwalu Bardów. Koncert otworzył puszczony z płyty utwór „Mewy” w wykonaniu samego autora. Pierwszy na scenę wyszedł Roman Roczeń, a po nim gość z zagranicy – Johan Meijer, holenderski pieśniarz i wieloletni współpracownik Tomka Opoki. To on zainspirował poetę do napisania polskich słów do piosenki „Meeuw” („Mewa”), która dziś rozbrzmiewa tak na scenach tawern żeglarskich, jak i na mazurskich bindugach. Wersję oryginalną można było usłyszeć podczas wieczoru. Poszczególne występy były przeplatane poezją Tomasza Opoki, recytowaną przez aktora Roberta Jarocińskiego.

Tomasz Opoka był poetą, pieśniarzem, publicystą. Debiutował na Festiwalu Piosenki Żeglarskiej w 1983 roku zdobywając Nagrodę Publiczności. Następnie brał udział w Ogólnopolskim Studenckim Przeglądzie Piosenki Turystycznej „YAPIE ‘83” zdobywając tam Grand Prix. Kolejne sukcesy to II nagroda na Ogólnopolskiej Turystycznej Giełdzie Piosenki Studenckiej – Szklarska Poręba ’83 oraz Nagroda Minstra Kultury i Sztuki na Spotkaniach Twórców i Wykonawców Piosenki Amatorskiej – Myślibórz ’83 i I Nagroda oraz nagroda prywatna Przemysława Gintrowskiego na Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki Autorskiej – OPPA ’83 w Warszawie. Występował wielokrotnie w klubach studenckich całego kraju, zdobywając uznanie i olbrzymią sympatię publiczności. Pomimo kalectwa (Opoka był niewidomy od 6 roku życia) ukończył studia i rozpoczął pisanie pracy doktorskiej z ekonomii. W 1983 roku został zaatakowany przez chorobę nowotworową. 15 lutego 1984 r. dał ostatni recital w warszawskim klubie „Hybrydy”, natomiast ostatnim jego spotkaniem z publicznością był udział w eliminacjach do Studenckiego Festiwalu Piosenki, które odbywały się w Warszawie w Riwierze w maju 1984 r. Niestety, mimo że został zakwalifikowany, ze względu na stan zdrowia nie mógł już uczestniczyć w Festiwalu. Zmarł 4 września 1984 r. w swoim domu w Tomaszowie Mazowieckim. Pogrzeb odbył się 6 września zgodnie z jego życzeniem w miejscowości Inowłódz (koło Spały).

W rodzinnym mieście Tomka Opoki promocja książki poświęconej jego pamięci odbędzie się w Kawiarni Muzycznej Miejskiego Ośrodka Kultury w dniu 20.01. 2010 r. o godzinie 17.00. Współwydawcą wydawnictwa jest Miejska Biblioteka Publiczna w Tomaszowie Mazowieckim.

Tomasz Opoka – „Mewy” – link na „Wrzucie”:

http://w760.wrzuta.pl/audio/3zBWo6yDUoH/tomasz_opoka_-_mewy





niedziela, 10 stycznia 2010

Pal i Lie dla WOŚP


Sleeping Dogs Lie
10.01.2010r.; Tomaszów Maz. - Finał WOŚP; Koncert: Sztywny Pal Azji, Sleeping Dogs Lie.

Autor: Krzysztof Kleszcz

W tomaszowskiej „Samochodówce” odbył się kolejny finał Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zbierano pieniądze do puszek, wśród wielu atrakcji - aukcje, występy taneczne, pokazy mody -można było nabyć obrazy i książki (wśród nich m.in. moje "Ę" i "Hostel" Piotra).
Dla mnie główną atrakcją była muzyka rockowa...

Zespół Sztywny Pal Azji należał kiedyś do moich ulubionych. Kasetę „Europa i Azja” z przebojami „Moja kultura”, „Spotkanie z...”, „Nieprzemakalni”, „Wieża radości, wieża samotności”, „Kurort”, „Póki młodość w nas” - znam na pamięć. Wszystkie te utwory były – miło było je sobie przypomnieć.

Na występ tomaszowskiego Sleeping Dogs Lie, w którym na gitarze gra Tomasz Bąk, musiałem długo czekać. Istotne, że się nie zawiodłem, usłyszałem dobry rockowy band. „In Bloom” - cover Nirvany zabrzmiał na tyle zawodowo, że Tomaszów zwizualizował mi się jako amerykańskie Aberdeen. Uwagę przykuwa wokalistka Ania Lenarcik, która ma świetny mocny głos. W zespole grają jeszcze Krzysztof Mirowski na basie i Paweł Kwaśkiewicz na perkusji. Zarówno własne kompozycje jak i jeszcze jeden utwór zespołu z Seattle, tym razem pearljamowy „Porch” – zostały zagrane z energią, która każe wierzyć w ten zespół.


---------------------------------------------
Sztywny Pal Azji (na pierwszym planie: lider - Jarosław Kisiński - gitara; na wokalu - Bartosz Szymoniak).

Maszyna do miłości



Autor: Krzysztof Kleszcz

IGGY POP, "PRELIMINAIRES", 2009.

Czy to ten sam Iggy? Szaleniec miotający się po scenie, wyśpiewujący perwersyjny tekst „Now, I Wanna Be Your Dog”, szczekający? Ten sam. 62-latek wciąż nie zakłada na koncertach koszuli. Ale półnagi śpiewa dziś z towarzyszeniem fortepianu i klarnetu...

Dzięki tej płycie Pop awansował u mnie do najwyższej ligi. Przyznam, że jego dyskografię znam pobieżnie - oprócz przebojów wspomnianego wcześniej „I Wanna Be Your Dog”, „Candy”, „Passenger” dobrze osłuchałem właściwie tylko „American Ceasar” i „Avenue B” .
Po „Preliminaires” spodziewałem się wszystkiego, ale nie peanu o miłości. Pop wykorzystał metaforę „psa” i melorecytuje prozę Houellebecqa . I ta jego smutna „niepiosenka” ("A Machine for Loving") - opowieść o umierającym psie jest zachwycająca.

„Czym jest pies, jeśli nie maszyną do miłości? Człowiek wprowadzając psa do swojego życia, daje mu misję miłości. I Jaki by nie był brzydki, przewrotny, zdeformowany czy głupi, to pies go kocha. Pies kocha.”

Pop nie tylko odłożył drapieżne gitary, ale zaczął brzmieć momentami jak Waits („Kings of the Dog” - jazzowe szaleństwo prosto z Nowego Orleanu) czy Cave („I Wanna Go to the Beach” – kojarzące się z „Boatman’s Call”). Z zaskakujących przeobrażeń jest jeszcze Kraftwerk w „Party Time” (początek to prawie „We Are The Robot”)... Jest też piosenka w języku francuskim, prawdziwa randka nad Sekwaną – "Les Feuilles Mortes" standard wykonywany m.in. przez Edith Piaf.

I’m Punkrocker, yes I am” – śpiewał niedawno w piosence zespołu Teddybears, teraz w „King of the Dogs” śpiewa „I’m a Dancer”, ale na szczęście to nie akces do występu w „Tańcu z gwiazdami”.

Z przyjemnością poddałem się hipnotycznemu rytmowi w utworach „Je Sais Que Tu Sais”, “He’s Dead/She’s Alive” i “She’s A Business” – choć ten sam temat podany jest trzykrotnie, nie nuży. W piosenkach jest sporo nostalgii „Spanish Coast” (z frazą „Umieraj, umieraj jak klown bez widowni”) albo cynizmu „The Party” (kpina z balangowania).

Rozbawił mnie teledysk do King of the Dogs”. Iggy przynosi ci kość. Czy będzie ci przeszkadzać „kawałek mięsa między zębami”? W każdym razie on chętnie będzie aportować.



czwartek, 7 stycznia 2010

Plaster



Autor: Piotr Gajda

www.plasterlodzki.pl

4 stycznia to data oficjalnej premiery nowego serwisu internetowego o kulturze Łodzi o dźwięcznej nazwie „Plaster Łódzki”. W założeniu jego twórców będzie do portal dla każdego, komu nieobca jest rola kultury w życiu tego miasta. Tak o tym piszą jego moderatorzy:

"Plaster" to miejsce dla osób szukających informacji i relacji z wydarzeń kulturalnych i sportowych. To portal umożliwiający prezentację własnego dorobku ( w działach Wirtualna galeria, Strefa twórczości oraz Łódzka scena muzyczna), przybliżający sylwetki artystów i sportowców z naszego miasta. To serwis, który dzięki konkursom i organizowanym imprezom przybliży wszystkim chętnym możliwość udziału w wydarzeniach kulturalnych. Wkrótce rozpoczniemy cykl chatów z ciekawymi twócami związanymi z Łodzią.

Nie jesteśmy jedynie wirtualni. Dzięki współpracy z Centrum Sztuki UŁ "Kinem Cytryna" oraz Fundacją Plaster będziemy organizować najróżniejsze wernisaże, festiwale, imprezy muzyczne, a także lubiane przez wszystkich plenery fotograficzne. Już teraz zapraszamy na ostatni weekend stycznia do Cytryny. Wtedy też odbędzie się oficjalna prezentacja serwisu oraz wernisaż wystawy fotografów związanych z Łodzią. Tego dnia przedstawimy także nasze pomysły na kolejne, większe i mniejsze imprezy.

Pomysłodawcy portalu deklarują, iż nie zabraknie im zapału i energii, tym bardziej, że stanowią grupę przyjaciół, która już miała możliwość współpracować razem przy innym projekcie. Deklarują także swoją miłość do Łodzi, chcą pokazywać jej lepsze strony, a przy tym pragną, aby ich portal był „skrzynka kontaktową” ludzi żywo zainteresowanych kulturą, pisaniem o kulturze, jak również jej współtworzeniem.

W portalowym dziale „Literatura” znajdują się zakładki „wydarzenia”, „zapowiedzi literackie”, „prezentacje autorów” i „strefa twórczości”. W pierwszej odsłonie serwisu znalazła się m.in. relacja video z rozstrzygnięcia konkursu im. J. Bierezina, zapowiedź literackich imprez, które odbędą się w Łodzi w nadchodzącym miesiącu oraz prezentacja sylwetki i twórczości Krzysztofa Kleszcza.

Czyżby „Reymontowi” wyrosła konkurencja?

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Biała Fabryka ma już rok!



Autor: Piotr Gajda

Dokładnie rok temu wpadliśmy na wspólny pomysł na powołanie do życia „Białej Fabryki”. W zamyśle miało to być forum, na którym moglibyśmy prezentować nasze wiersze i sylwetki, nie ukrywajmy tego – także w celach autopromocyjnych. Krzysztof był pomysłodawcą takiej formy naszej aktywności, ja w tym czasie byłem już bardzo zniechęcony do umieszczania swoich wierszy na portalach poetyckich i udzielania się na tamtejszych forach (zresztą moja aktywność ograniczała się do nieczęstych komentarzy pod cudzymi wierszami). Nazwę wymyśliliśmy pamiętając, ze tak miało nazywać się wydawnictwo, które mieliśmy w planach założyć, żeby wydawać w nim swoje książki (po drodze ostatecznie wydając się zupełnie gdzieś indziej, bez konieczności zakładania własnej działalności gospodarczej).

Początki mieliśmy ciężkie, zaraz po pierwszych postach zostaliśmy „krytycznie obrzygani” przez narodowego wieszcza poetyckiej awangardy, który nawoływał nas na forum „nieszuflady” do oddalenia się w dowolnym kierunku w sąsiedztwie kupy wylewającej się z WC wagonu kolejowego Polskich Kolei Państwowych, reklamując przy tej okazji własnego bloga o nazwie kojarzącej się jednoznacznie z jajecznicą (i treści o podobnej konsystencji). Nie posłuchaliśmy.

Dzisiaj mamy na koncie ponad 300 postów, prawie 200 komentarzy od osób, które chciały się podzielić z nami swoją opinią na ich temat oraz 34.815 wejść (odliczając z tego 25% własnych, he,he) oraz 26 stałych obserwatorów naszych wysiłków. Nie podaję tych danych w kategorii jakiegoś wielkiego sukcesu. Jedynym sukcesem, którym pragnę pomierzyć ten rok istnienia „Białej Fabryki” jest to, że nadal nam się chce, że pomimo trosk życia codziennego i własnego lenistwa, co jakiś czas chwytamy za klawiaturę, logujemy się i umieszczamy następny mniej lub bardziej udany post (czasem wykradając cenne minuty własnemu pracodawcy lub rodzinie, a często własnym wierszom, które przez ten czas mogłyby powstać). Innym jest to, że przez ten rok nie pokłóciliśmy się śmiertelnie, natomiast zgodnie, acz indywidualnie umieszczamy nasze „wklejki” (uwierzcie lub nie, ale nie ingerując w to, co każdy z nas chce na blogu umieścić). Oczywiście, zwracamy sobie uwagę, jeśli do właśnie zamieszczonego postu wkradnie się gramatyczna niezgrabność (w naszym slangu to „zdanie słoń”), albo nieścisłość. Ale to wszystko, w co sobie nawzajem zaglądamy (he,he) i jakoś to dotąd bezkrwawo funkcjonuje.

Porażki? Chyba tylko to, że nie udało nam się zastąpić Gilla Gillinga, ale jego nic nie zastąpi…

Są miłe momenty tego zajęcia, jak wtedy, kiedy spotyka się na swojej drodze ludzi, którzy mówią, że zaglądają na bloga regularnie, na przykład w czasie porannej kawy, albo wygłaszają miłą dla ucha kwestię: ”znam Pana z Białej Fabryki”.

W międzyczasie zapomnieliśmy chyba o wspomnianej autopromocji (chociaż, gdzieś podskórnie ona jednak pulsuje) i chcemy promować „tylko” lub „aż” poezję w naszej własnej niszy. Bez zbytnich pretensji do świata i bez egzaltacji. A jeśli Wy, nasi czytelnicy, zechcecie do nas nadal zaglądać, zawsze będziecie tu mile widziani!

niedziela, 3 stycznia 2010

Mój wiersz tygodnia (10)



Teresa Radziewicz i ja podczas Zlotu Generalnego PP - Brzeg 2008

Autor: Piotr Gajda

Tym razem nietypowo, bo wiersz odnaleziony nie na papierze a w „liternecie”. I wypada bić się w piersi, gdy podarowany przez jego autorkę tomik pt. „Lewa strona”, nadal spoczywa w którymś z pudeł z książkami uszykowanymi na czas przeprowadzki, wciąż nie rozpakowanymi. Ale nadrobię (i remont w domu i dogłębną lekturę), a tymczasem w mijającym tygodniu natrafiłem na „Czerwień i czerwień”, tekst, który od razu mnie zachwycił. Przeczytany na portalu poetyckim „Poezja polska”, staje akurat w konkursowe szranki na wiersz miesiąca, dla mnie pozostając już dzisiaj wierszem tygodnia.

Teresa Radziewicz

Czerwień i czerwień

Na Placu Czerwonym poeta krzyczy: to Bóg każe
pisać. Rozrzuca ręce zahaczając o Kreml. Nieobce
jest mu to, co puste i niedokładne. Wszystko

staje się niepełnością, nawet liczba trzy, tym bardziej
pi, ideał niedoskonałości. Jest luty, otwieram okno;

w mieszkaniach poetów kwitną na ścianach czarne płaty
grzybni. To właśnie jest przyjaźń i tak się objawia. Nie ma
już czerwonych dachów. Ona i on trzymają się za ręce,

ulicą maszerują czerwonoarmiści po zdjęciu mundurów
i szwów. Maja teraz kobiety i piszą wiersze, po których
się milczy. Okudżawa śpiewa: wybaczcie piechocie

i wszyscy wierzą, że słońce urośnie. Ona pociągnie usta
pomadką w odcieniu krwistego stanika i szepnie, że ten kolor
do niczego więcej nie pasuje. Czerwień i czerwień dają

czerwień. Wstyd i purpura. Odwaga i czerń. Kroki coraz głośniejsze,
idą; to wiara, że słowa posiadły ideał nieskończoności. Poeta

wszystko spisuje. Nigdy nie kładzie się przed północą,
lubi oglądać ciemne dachy Moskwy.

*
Teresa Radziewicz pod koniec ubiegłego roku debiutowała „Lewą stroną”, książką wydaną przez Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego w Łodzi.

sobota, 2 stycznia 2010

Happy New Year?


Autor: Piotr Gajda

Dwa kolejne, „hostelowe…”

Sezon grzewczy

W szafie kwitną twoje sukienki. Co gnije
w piwnicy? Jaką metodą kroi nas cisza?
Na kawałki? W plastry? W stereo wysiadł
kanał. Koniec z szumnymi wizytami umarłych.
Pytasz i pytasz każdego, czy mógłby
potrzymać cię za rękę jak chiromanta.
Próżnia nie pozwala nam usłyszeć przepowiedni,
cienie depczą kwiaty na wzorze tapety.
Słychać – sąsiedzi grzechoczą kośćmi,
fundamenty domu ogarnia kaszel. Z naszych
ciał ulatnia się ciepło. Kto za nie zapłaci?

Dzień świstaka

Marzec, czyli nigdy. Pory roku
na wstecznym biegu. Karp
zaplącze się w zęby widelca,
kartka z wybrzeża zaleje stały ląd.
Na wewnętrznej stronie mapy
kardiogram rozrysuje depresję.
A jednak trzydziestego dnia lutego
rozpocznę nowe życie.
Wyruszę z ponurego ech
w stronę bajecznego ach.

piątek, 1 stycznia 2010

Wyjście w ciemno



Autor: Piotr Gajda

W styczniu 2010 roku nakładem Stowarzyszenia Literackiego im. K.K. Baczyńskiego ukaże się nowa książka poetycka łódzkiego poety, Roberta Rutkowskiego. „Wyjście w ciemno” jest jego trzecim tomikiem po „Niezobowiązującym spacerze po cmentarzu” i „Łowieniu spod lodu” i zawiera dwadzieścia siedem wierszy. Redaktorem wydawnictwa jest Tomasz Cieślak. W tomie znalazło się kilka tekstów znanych już wcześniej z „Łowienia…”, w zmienionej, ostatecznej formie nadanej im przez autora.

Poniżej prezentuję dwa wiersze z „Wyjścia w ciemno”: („Ciemna materia” ukazała się pierwotnie w „Toposie” nr 1-2/2009, a „D.O.M” w „Czasie Kultury”, w nr 3/2008).

D.O.M.

poproszę raz boga
na wynos

najczęściej
podają go w papierowych torebkach
obłożonego chusteczkami higienicznymi
żeby nie poplamił
niedzielnego ubrania

odbija się długo
szerokim echem

w przestronnym domu pana

jest dobry
nawet jeśli czasem
zbyt surowy

rajska mieszanka
piekielnie ostrych przypraw

kosztuje słono

w trójcy jedyny
lecz w zestawie
taniej

CIEMNA MATERIA

gaśniemy w oczach

ciemna materia
odbiera nam jasność
widzenia

przekazywana
z rąk do rąk z ust
do ust

gęstnieje

płynie korytami ulic
wsiąka w ściany domów

ociemniali

rozmawiamy niejasno
o bladych pojęciach

ciemna energia
oddala nas od siebie

z każdym dniem
nasze głosy stają się
cichsze

nie wiem
czy jeszcze mnie słyszysz
wiem jednak że muszę
mówić

to jedno jest
jasne


* Robert Rutkowski – ur. w 1978 roku. Wydał dwa zbiory wierszy: „Nieobowiązujący spacer po cmentarzu” (Łódź 2002) oraz „Łowienie spod lodu” (Rzeszów 2008). Publikował m.in. w „Akcencie”, „Czasie Kultury”, „Frazie” i „Toposie”. Laureat kilku ogólnopolskich konkursów poetyckich. Jego wiersze tłumaczono na serbski i angielski. Mieszka w Łodzi.

Zarzucanie wędki



Autor: Piotr Gajda

Niewielki procent wędkarzy nie zasypia na zimę. Ale ci, którzy choć raz spróbują wędkowania pod lodem – na ogół do lodu tęsknią. Wiele ryb znakomicie bierze spod lodu, takich i tylu okoni, co zimą nie daje się na ogół upolować w cieplejszych miejscach”. Tyle o wędkarstwie w zimę opowiada jeden z internetowych portali dla wędkarzy. „Łowienie spod lodu” Roberta Rutkowskiego, to książka miejscami zwarta jak lód po dużych mrozach, lód potrafiący utrzymać ciężar dorosłego człowieka ściskającego w zmarzniętych dłoniach wędkę-podlodówkę. W innych miejscach (wierszach) to lód nadwątlony rozpalanymi na nim ogniskami (zupełnie jak w „Dekalogu” Kieślowskiego), lód dość eklektyczny, nieprzewidywalny a miejscami kra. To utwory składające się na obraz „łowiska”, przy czym w jego opis autor wplata subtelną ironię, którą można zdefiniować następującym pytaniem: a co jeśli lód się pode mną załamie, co wtedy?

Poeta pyta wierząc w wartość tradycji, w świat podległy niezłomnym zasadom, a także w trwałość kultury (w jej kontynuację) i pisze o tym m.in. w wierszu „Krzesło”: „wierzę w Krzesło w którym zawsze znajduję oparcie jego stałość jest pewna a prostota wolna od niedomówień nie pozostawia miejsca na demagogię (…) jestem święcie przekonany że każdego czeka Krzesło Ostateczne na którym wszystko będzie mu policzone”. Rutkowski woli łowić ryby (wyławiać nie tylko je same) i odrzuca pozy, ale też i język proponowany przez poetów współczesnych poszukując tego, co jest nieoczywiste, ukryte pod lodem, co trzeba wydobyć na światło, ale bez rozgłosu i wbrew powszechnym opiniom, że zima to koniec sezonu łowieckiego: „ nie wierzę poezji która zostawia po sobie jedynie popiół i puste butelki po wódce nie wierzę upozowanym Rimbaudom z ostrym makijażem nieprzespanych nocy nie wierzę tym którzy chodząc po kruchej tafli lodu mówią że chodzą po wodzie poezja to łowienie spod lodu”. A w drodze na „łowisko” towarzyszą mu Herbert i Różewicz…

Najpełniejszy wyraz filozofii poetyckiej Roberta Rutkowskiego odnajduję w wierszu „Kaliban”, który jawi mi się jako czynnik zasadniczy jego książki – temperatura, poniżej której woda zamarza – sam środek lodowiska: „najtrudniej nie widzieć drzewa ale drzewo rozumieć kaliban spotyka swoją myśl już wypowiedzianą dawniej była szczekaniem psa dźwiękiem łamanych gałęzi teraz kiedy umie nazwać wszystko czego potrafi dotknąć czuje się nieswojo uboższy o każde wypowiadane słowo”. Owszem, stąpając po lodzie można wpaść pod wodę, lecz można też rozbić siekierą lód, wykuć w nim przerębel, zarzucić wędkę i złowić rybę, a przynajmniej mieć taką nadzieję trzymając w pogotowiu podbierak.

I chociaż ja akurat ryby kupuję w sklepie, nigdy nie posiadałem karty wędkarskiej, i nic nie wiem o zanęcaniu, łapię się na haczyk zarzucony przez Rutkowskiego (choć on sam pewnie wolałby złapać jakąś grubą rybę), ponieważ tkwię w przekonaniu, że poeta ma zawsze rację, kiedy pisze: „w końcu wszyscy jesteśmy niewolnikami między bogiem a prawdą”.

Robert Rutkowski, „Łowienie spod lodu”. Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fraza”. Rzeszów 2008.