czwartek, 8 marca 2012

Michał Wiśniewski śpiewa tekst Mirki Szychowiak

















Trudno uwierzyć, ale artysta, który dotąd z kiczu i pompy uczynił swe credo, nagrał płytę z piosenką poetycką. Maria Magdalena płacze!

Michał Wiśniewski zaśpiewał piosenki Andrzeja Wawrzyniaka ze Zduńskiej Woli. Zrzucił swoje cekiny i założył inteligencki sweterek.

Po wysłuchaniu dwóch utworów jestem pozytywnie zaskoczony. Pierwszy jaki usłyszałem - "Jaki pan, taki kram" jest z "mięsem" i refleksją o systemie: momentami żartobliwą ("Nauczyciel może w banku rządzić też / i kasjerka może objąć Dom Kultury, a ty sam się robotniku kur&a strzeż! Bo policjant robi ściągi do matury"), ale gorzką i przejmującą ("Ojciec też nie wiedział, że / za taką wolność nadstawiał łeb"). Piosenka na czasie: "I weź etat dodatkowy, albo trzy, jeszcze nie zapomnij kurw%a być pogodnym!", warto posłuchać.

Ale najfajniejsze jest to, że na płycie wykorzystano tekst poetki Mirki Szychowiak (autorki książki "Jeszcze się tu pokręcę", nominowanej w zeszłym roku do Nagrody Nike). Ja tę piosenkę kupuję i ogłaszam koniec świata.



Analfabetyzm przestał mnie krępować /odkąd widzę, z jakim trudem dźwigacie te genialne głowy / Nie mam ambicji być nieomylny, / taki napuszony mądraliński // Jeśli koniecznie musze zostawić jakiś ślad / niech to będą trzy krzyżyki / Powiecie byłem, ale jak zwykle taki niedorosły //


Żyć to żyć, a nie w pośpiechu się streszczać, / strona po stronie dzień po dniu / pożeram zagarniam czasem rzygam / z nadmiaru, potem dieta //

nie bywam, nie czytam, nie dzwonię / nie uprawiam, znikam / znikam (...)








czwartek, 1 marca 2012

Reaktywacja Dead Can Dance

Niespodzianka: Lisa Gerrard i Brendan Perry znowu razem. Dead Can Dance, dla mnie absolutnie kultowy zespół, zaplanował trasę koncertową. 15 października da koncert w Warszawie w Sali Kongresowej.
Nic nie wskazywało na reaktywację. Ostatnio Brendan Perry wydał solową płytę "Ark", Lisa Gerrard zaś album  "The Trail of Genghis Khan"  (Lisa Gerrard & Cye Wood).
Chyba nie ma zespołu, który proponowałby coś tak zupełnie odmiennego od reszty muzycznego świata. Coś tak nieziemskiego.
Zespół oferuje możliwość darmowego ściagnięcia EP "Live Happenings III" na ich stronie internetowej http://www.deadcandance.com/ (4 utwory : m.in. instrumentalny "Saltarello" oraz "The Wind That Shakes The Barley", "How Fortunate The Man With None" i "Dreams Made Flash")

środa, 29 lutego 2012

Rozstrzygnięcie Konkursu im.Baczyńskiego

Stowarzyszenie Literackie im.K.K.Baczyńskiego zaprasza na rozstrzygnięcie XXI Konkursu im. K.K.Baczyńskiego, które odbędzie się w sobotę 3 marca o godzinie 16.00 w ŚFK - Domu Literatury, ul. Roosevelta 17 w Łodzi.
Spotkaniu towarzyszyć będzie prezentacja łódzkich poetów: Justyny Fruzińskiej, Przemysława Owczarka, Izabeli Kawczyńskiej, Macieja Roberta, Piotra Gajdy. Prowadzenie: Magda Rabizo-Birek, Andrzej Niewiadomski, Michał Larek.  O godzinie 19 odbędzie się też koncert Małgorzaty Dudek i Witolda Janiaka.

sobota, 25 lutego 2012

Skrzypek na deskorolce pod Biedronką

BRANDT BRAUER FRICK ENSEMBLE "Mr. Machine", 2011, !K7 Records.

Tylko wyskoczę po sałatę lodową.”- mówi żona. Podjeżdżamy pod parking samochodowy pod marketem. Za oknem śniegowe confetti. Wycieraczki są jak metronom. W głośnikach auta - audycja „W tonacji Trójki”. Coś przedziwnego. Orkiestra symfoniczna na rauszu? Wyobraźnia podpowiada mi wielką perkusję w centrum filharmonii. Klasyczne brzmienie + nowoczesny rytm. Skrzypek na dachu gra rock’n rolla! Z palców ześlizgują się dreszcze, pod stopami kiełkuje rzeżucha, a za koszulę ktoś nam wrzucił rozgniecioną dziką różę. Jakieś dziwne skojarzenie, że to Jimi Tenor (na płycie „Out of Nowhere”, w piosence „Night in Liomaa”, były podobne dźwięki). Ale to Brandt Brauer Frick Ensemble. Notuję sobie w pamięci tę nazwę. Frick jak freak i Brandt jak Willy Brandt, nie zapomnę.

Kilka lat w szkole muzycznej skutkuje pozytywną fiksacją na dźwięki klasycznych instrumentów: brzdąknie pianinko, a ja kombinuję czy to kwarta czy kwinta. No więc odlatuję do tych przepięknych lat młodzieńczych. Na korytarzu mijam panią profesor, która śpiewa coś pod nosem i gdy przechodzę, dotyka mnie palcami, jakbym był pianinem. Czekam na swoją lekcję, powtarzam w głowie pasaże, gamy. Wreszcie – moja kolej. Dzień dobry. Zapinam akordeon. Nauczyciel poprawia mi zapięcie, jakby chciał mnie połączyć na stałe z instrumentem. Nie widzę już klawiszy, tylko styk sufitu ze ścianą, trochę jak w średniowiecznej machinie do tortur. Teraz gdy gram, palce muszą mieć swój własny mózg, swój instynkt. To już jest poza mną. Wyłączam się. To nie ja gram, to palce. I czuję, że jest nieźle, że dają radę, jestem z nich dumny, ale profesor uderza mnie w głowę, zaczyna mi taktować, by było równo.

No i delektuję się płytą Brandt Brauer Frick Ensemble od kilku tygodni. Inną niż wszystkie, które mam na półce. Zaczyna się tępymi uderzeniami, napinają się struny, sprężyny dziwnego mechanizimu. I rusza Pan Maszyna. Pianino kontra dźwięki perkusji. Trąba. Tykanie zegarów, transmisje bodźców od receptora do efektora, rozciąganie ramion, „jesteś pionkiem w grze, kółkiem w maszynie”! A teraz poruszaj miarowo głową, turlaj ją w lewo, w prawo. Możesz wziąć łyk kawy. Działaj, mierz, buduj, biegnij, sprzątaj, i razem, i razem! Śpiesz się.

„Pretend” to majstersztyk. Cudne brzmienia. Jesteśmy pod skórą. W jaskini wśród stalaktytów z których kapią dźwięki. Symfoniczne techno, akustycznie i tęskno. Te muśnięcia klawiszy pianina, te mantrowe wokalizy, te skrzypce łapiące nas w szczypce, wkładające nas na szkło pod mikroskop. I znów pianino. Surreal. To utwór, w którym można usłyszeć całe życie.

„You Make Me Real” jest jak transmisja z wykluwania się jaja. Rozbijanie skorupy i wystawianie przepastnej paszczy. „Mr. Corazon” – pukanie w rynnę, a potem natrętny rytm przejmują pierwszorzędne trąby, by jak słonie robić sobie święto, gdy nadszedł monsun. Podobnie w „On Powered Ground”. Rządzi rytm. Wydaje rezolucje. Mówi, że się mylił w sprawie Acta.

Trzej geniusze from Deutschland najlepsze zostawili na koniec. „606’n’Rock’n’Roll”: skrzypek jeździ deskorolką pod Biedronką, puzonista siedzi w wózku. Na obiad będzie sałata lodowa.


piątek, 17 lutego 2012

Premiera książki Mariusza Wilka "Lotem gęsi"

Dziś o godzinie 18 w sali 221 w Łódzkim Domu Kultury odbędzie się premiera książki Mariusza Wilka „Lotem gęsi”. Spotkanie poprowadzi Piotr Grobliński. Wstęp wolny.


Mariusz Wilk (ur. 1955) — prozaik, dziennikarz, od kilkunastu lat mieszka na północy Rosji.
Od końca lat siedemdziesiątych działacz opozycji, więziony w stanie wojennym. Współautor książki „Konspira: rzecz o podziemnej Solidarności” (1984). Po 1989 roku porzucił cywilizację i zamieszkał na Wyspach Sołowieckich, by po dziesięciu latach przenieść się nad jezioro Oniego, a ostatnio powrócić na Daleką Północ. Swoje przeżycia opisywał na łamach paryskiej „Kultury”, „Zeszytów Literackich” i „Rzeczpospolitej” – te podróżnicze eseje złożyły się na książki: „Wilczy notes” (1998) i „Wołoka” (2005). Za „Wołokę” był nominowany do literackiej nagrody Nike 2006. Później ukazały się jeszcze „Dom nad Oniego” (2006) i „Tropami Rena” (2007). We wszystkich książkach, autor odkrywa nowe tropy historii Rosji, pokazuje fascynację jej historią, kulturą, mentalnością i cudownością.
W poprzednim tomie „Dziennika północnego” Mariusz Wilk śledził tajemniczy lud Saamów, zamieszkujących, między innymi, Półwysep Kolski. W najnowszym – „Lotem gęsi” – ogarnia nieporównanie większe terytorium Północy – i jeszcze szerszy zakres zjawisk. Ta książka odzwierciedla pisarski rozmach i szeroki gest Wilka, który utkał ją z trzech wątków nasyconych takim bogactwem tematów i problemów, że z łatwością, z każdego z nich, mógłby stworzyć oddzielny tom. Początek to opowieść o miejscu – odbijającym się w lustrze Jeziora Oniego mieście, które wybrał, aby w nim zamieszkać, o Pietrozawodsku. O jego historii i dniu dzisiejszym. Część środkową wypełnia od dawna wymarzona włóczęga po Labradorze śladami pisarza i podróżnika – Kennetha White’a. Konfrontacja własnego, literacko przetworzonego obrazu Północy z obcą dosadnością teraźniejszości powoduje, że Wilk tym chętniej wraca do Rosji. Tak zaczyna trzecią opowieść, znajdując dla swej twórczości równie ważny co włóczęga, a nawet znacznie ważniejszy, nowy sens. „Lotem gęsi” to trochę niespodziewana dla samego autora historia kontynuacji, odrzucenia, ale i zupełnie nowego otwarcia.

sobota, 11 lutego 2012

Robimy w węglu. Z Krzysztofem Kleszczem rozmawia Przemysław Witkowski









W najnowszym numerze "Odry" (2/2012) m.in.:

- "Robimy w węglu": z Krzysztofem Kleszczem rozmawia Przemysław Witkowski

- recenzje książek poetyckich: Tomasza Bąka "Kanada" ("To głos pokolenia, które najprawdopodobniej z własnej pokoleniowości nie zdaje sobie sprawy, a tym bardziej nie jest świadome, że ma już swojego kronikarza." ; Bartosz Sadulski) i Piotra Gajdy "Zwłoka" ("Są (...) wśród tych wierszy naprawdę piękne obrazy, epatujące smutkiem, ciężkie jak atłasowe, duszne zasłony w starym domu, a ty masz siedem lat i zgubiłeś się na strychu, wśród wypchanych zwierząt, zakurzonych skrzynek, starych ubrań. Urocza, melancholijna poezja. Warto poszukać, warto znaleźć"; Przemysław Witkowski)
- po trzy wiersze Krzysztofa Kleszcza, Piotra Gajdy i Tomasza Bąka.


czwartek, 9 lutego 2012

Pierwsza powieść w Kwadraturze



Wydawnictwo Kwadratura i Stacja Nowa Gdynia zapraszają na premierę powieści Krzysztofa Sowińskiego "Esplanada". Spotkanie z autorem odbędzie się 12. lutego o 16.00 w Stacji Nowa Gdynia w Zgierzu, przy ul. Sosnowej 1.

Krzysztof Sowiński, ur. 19. 03. 1948 r. w Łodzi. Absolwent Wydziału Prawa w Uniwersytecie Łódzkim i Wydziału Reżyserii Filmowej w PWSFTviT w Łodzi. Reżyser i scenarzysta. Autor filmów fabularnych: "Zapowiedż ciszy" (wspólnie z Lechem Majewskim), "Promień", "Wakacje w Amsterdamie" czy "Pantarej", który w 1988 roku prezentowany był na Festiwalu Filmowym w San Sebastian. Od blisko dziesięciu lat prowadzi w Łodzi galerię sztuki „J”. Esplanada jest jego debiutem książkowym.
Akcja Esplanady rozgrywa się w Łodzi w latach 1956-62. Bohaterami jest grupa chłopców chodzących do jednej z łódzkich podstawówek. Każdy rozdział to kolejny rok ich edukacji i dojrzewania. Książka jest mocno osadzona w realiach epoki - zarówno obyczajowych, jak i społecznych, a nawet politycznych. Powtarzającym się motywem są cytaty z łódzkiej prasy. Dla miłośników wielokulturowości - ciekawy wątek żydowski.

środa, 8 lutego 2012

WARTO dla Piotra Makowskiego




Wrocławską nagrodę WARTO w kategorii LITERATURA zdobył Piotr Makowski, autor książki "Soundtrack". Wśród nominowanych był Tomasz Bąk, autor książki "Kanada", a także: Sara Antczak i Aleksander Małecki, Karol Pęcherz, Filip Surowiak.


O nagrodzonej książce pisała Ewa Orczykowska, zaś pierwszą recenzję książki Tomka Bąka można przeczytać na portalu StanSkupienia .


Sylwetki nominowanych: link

wtorek, 7 lutego 2012

Wszystko dodzi się, saleci










Mój felieton z 11 nr kwartalnika "Arterie" (numer wraz z tomikiem "Ciuciubabka" M.Jurzysty powinien być już dostępny w Empiku).

poniedziałek, 6 lutego 2012

Czerpanie ze światła



Autor: Krzysztof Kleszcz



DE PRESS "Norwid. Gromy i pyłki", 2010

Teksty Norwida w piosenkach to nic nowego. Wystarczy wspomnieć genialne wykonania: "W Weronie" Kurylewicza, Warskiej i Niemena, czy "Bema pamięci żałobny-rapsod" Niemena albo Homotwist. Także De Press sięgał wcześniej po słowa wieszcza, np. na płycie "Groj mi skrzypko", gdzie "Moja piosenka (II)" miała bardziej rockowy charakter.
"Norwid. Gromy i pyłki" muzycznie brzmią nie mniej przebojowo, niż słynne "Bo jo cię kocham". "Ciężkie Norwidy" zniechęcą tylko twardogłowych, bo to krynica, w powodzi popowej papki, którą karmią nas media.
Najlepszy na płycie - "Święty-pokój" ma klimat New Model Army. Kończy się zresztą gromem - podobnym do tego na płycie "Thunder And Consolation". Tekst Norwida o konieczności podjęcia wysiłku, o poświęceniu "Jeszcze tylko kilka stromych gór, / A potem już słońce i harmonia!(...)" dzięki muzyce De Press, brzmi jak niezwykły hymn.
Podobnie "Do wroga!" z wezwaniami "Cofnij się! - wołam - głucha lodu-bryło: / Dopókiż będę p o d t o b ą umierał?... ", "Wrogi!... do nogi broń!... k t o j e s z c z e c z ł o w i e k, (...)", które mają siłę wywoływania rewolucji.

Piosenka "Tymczasem" ma punkowo-Armijny werw, inna kojarzy się z Kultem. W "Buntownikach" niski głos Dziubka brzmi teatralnie, a do tego jeszcze gitara wygrywa piękne dźwięki, podobne do "Espana Forever" Maanamu. Skąd wziąć dreszcz, który tak przeszywa, jak przy słowach "Czemuż raczej nie wierzą Kancelarii, / Ojczyznę woląc niż rubryki;" ?
Bardzo lubię początek płyty. Już pierwsze takty brzmią jak zagubiony kawałek z płyty Mad Season "Above".

Dzięki ciekawej aranżacji, na perkusję z pudełka i cymbałki, wzruszająco brzmią "Trzy strofki". Norwid oddał tu tęsknotę emigranta, który opuścił ukochaną i prosi o usprawiedliwienie: "Nie bluźń, żem zranił Cię, lub jeszcze ranię, / Bom Ci ustąpił na mil sześć tysięcy; I pochowałem łzy me, w Oceanie, / Na pereł więcej!...(...)".

Nie mniejszą moc mają: "Po balu" ("Ale i ta jedna z wosku była..."), "Czy podam się o amnestię?" ("J a - o d l e c i a ł e m, j a k c z y n i ą g o ł ę b i e / W ę ż o m i p ł a z o m z o s t a w u j ą c z d r a d y." i "Jam z tych poetów, co nie słówka nucę, / Ja to, co śpiewam, żyję i boleję..."), czy podniosłe "Syberie".
Wracając do "Mojej piosenki (II)". Ta wersja, w pierwszej chwili zbyt popowa - dziwnie podobna do piosenki Joy Division "Love Will Tear Us Apart", nasunęła mi parafrazę: "P o l s k a znowu nas rozdzieli"... Teksty Norwida bowiem brzmią doskonale w aktualnym kontekście politycznym. Dziś nie trzeba być emigrantem, by tęsknić za Polską, w której bierze się "t a k za t a k, a n i e za n i e", w której polityk nie stosuje "światłocienia", i gdzie "kruszynę chleba podnoszą przez uszanowanie"...
A jak brzmi tęsknota wieszcza: "do kraju tego gdzie winą jest dużą, popsować gniazdo na gruszy bocianie...", w chwili gdy pewna celebrytka bez żenady jest dumna z aborcji?
Albo wiersz "Krzyż i dziecko". Czyż nie przystaje do debaty o obecności krzyża na sali sejmowej: "Patrz! jaki tam krzyż,/ Krzyż niebezpieczny"?

Oczyszczający smutek tkwi w tej płycie. To w ogóle jest niezwykłe: sięganie po słowa poety, który ponad sto lat temu zmarł gdzieś w zapomnieniu; czerpanie ze światła jego "rozpacznej gwiazdy".